Skoczyć na igrzyska
Podczas ostatnich Halowych Lekkoatletycznych Mistrzostw Polski w Toruniu wywalczył Pan w swojej koronnej konkurencji brązowy medal, zaliczając tylko jeden z sześciu skoków na odległość 7,57 m. Jak oceni Pan swój występ?
Oceniać można go różnie. Na chłodno uznaję start za pozytywny. Jeden skok był na 70% moich możliwości, reszta zaś spowodowana tym, że walczyłem o jak najlepszy wynik. W tych nieważnych skokach przekroczenie belki było o ok. 15 cm, a uzyskiwałem w nich wyniki w okolicach 8 m.
Start na mistrzostwach nastąpił po długotrwałej kontuzji, co z pewnością miało wpływ na dyspozycję.
Doznałem kontuzji na mistrzostwach Europy w 2022 r. i takich startów mi trzeba – by uwierzyć w siebie i skakać na odległości, jakie miałem przed nią.
Podczas halowych mistrzostw naszego kraju w 2022 r., także w Toruniu, zajął Pan I miejsce z wynikiem 8,01 m. Wydaje się, że była szansa, by osiągnąć to również w tym roku.
Były takie plany, żeby zrobić to tak samo, jak 2 lata temu w toruńskiej hali. Myślę, że forma i dyspozycja na taki wynik były, a może nawet lepsze, być może też w grę wchodziło ustanowienie nowego halowego rekordu Polski [8,18 m]. Nie ukrywam, że całe przygotowania i powrót do formy sprzed kontuzji dały o sobie znać. Zdarzyło się kilka lekkich urazów po drodze, przez co nie startowaliśmy na hali, zabrakło mi też trochę obycia na zawodach.
Podczas startu w Toruniu widać było u Pana dobrą dyspozycję fizyczną, świeżość, zabrakło tylko odpowiedniego trafiania w belkę.
Tak, tego mi właśnie zabrakło. Mimo to mój start uważam za świetny prognostyk przed zawodami na otwartych stadionach.
Po prostu brakuje startów?
Dokładnie o to chodzi.
Wracając do rozbiegu: co zrobić, by trafić jak najlepiej w belkę?
Główna trudność polega na tym, jak w moim przypadku na rozbiegu o długości 41 m, że musimy zrobić idealną ilość kroków i trafić w belkę 20 cm na pełnej prędkości. To wymaga lat doświadczeń i tysięcy razy wykonywania tego samego rozbiegu. Do tego, jak wiadomo, dochodzi różna dyspozycja dnia i musimy to wszystko uwzględniać.
Jakie ma Pan obecnie plany?
Definitywnie skończył się dla mnie sezon halowy, pozostały jeszcze mistrzostwa świata na przełomie lutego i marca, na które ze swoim wynikiem się nie zakwalifikowałem. Teraz myślę o lecie i zbliżających się mistrzostwach Europy. Ponieważ odbywają się one na początku czerwca, w maju trzeba być w formie i poprzez starty uzyskać kwalifikacje. Liczę też na moją skuteczną walkę o start na Igrzyskach Olimpijskich.
Zatem co trzeba zrobić, by otrzymać bilet do Paryża?
Uzyskać minimum, które wynosi 8,27 m. Jest to wynik, jaki – moim zdaniem – w tym roku może dać nawet medal olimpijski, przy czym rekord Polski wynosi 8,28 m. Jeżeli ustanowię lub wyrównam rekord naszego kraju, to pojadę. Oczywiście jest też możliwość startu w Paryżu poprzez ranking. Trzeba mieć pięć udanych występów w jak najlepszych mityngach.
Uda się wystartować w takich zawodach?
Jeden start – z mistrzostw halowych w Toruniu – już mi się liczy. Ewentualnie dochodzi kolejne pięć z lepszym wynikiem. Następnym ważnym przystankiem na tej drodze, poza mistrzostwami Europy, będą mistrzostwa Polski na otwartym stadionie, gdzie można zdobyć duży zastrzyk punktowy w rankingu. Poza tymi zawodami pozostają jeszcze trzy starty, więc myślę, że jest to do zrobienia.
Co możemy powiedzieć na temat aktualnej sytuacji w rankingu?
Jesteśmy właśnie w trakcie okresu, gdzie każdy może zdobywać punkty do rankingu, stąd jest to zmienna sytuacja.
Czyli teraz pozostają pełne przygotowania do poszczególnych zawodów i oby zdrowie dopisało?
Bez zdrowia nic się nie uda zrobić. Myślę, że dobrze przepracowany sezon zimowy, który mam za sobą, na pewno zaprocentuje.
Miejmy nadzieję, że problemy zdrowotne ma Pan już za sobą i teraz będzie tylko lepiej.
Niektórych rzeczy nie da się uniknąć, a żeby pojechać na igrzyska, trzeba organizm poddawać wysiłkowi nie na 100, ale na 120%.
Praca treningowa odbywać się będzie wyłącznie w Białej Podlaskiej czy będą też zgrupowania i innych miejscach?
Na razie w Białej Podlaskiej, bo tu mamy na tyle dobrą bazę do treningów, że nie trzeba nam nic innego. Być może jednak gdzieś wyjedziemy, by dać sobie nowe bodźce do pracy.
Dziękuję za rozmowę.
Andrzej Materski