Kilka lat temu jako gorzki dowcip opowiadano o ludziach, którzy
mają kilka tysięcy znajomych na pewnym portalu społecznościowym, a
nie mają z kim wypić kawy i posiedzieć, by pogadać. No cóż, wówczas
traktowano to jako nawet pewną formę żartu, ale dzisiaj okazało się,
że nie jest to kawał.
Awaria globalnej sieci tegoż portalu pokazała silne zespolenie losów pojedynczych ludzi z elektroniczną i całkiem wirtualną rzeczywistością, a właściwie z tworzoną przezeń fikcją. Gdy dostęp do owego „miejsca w sieci” okazał się niemożliwy, wówczas wielu popadało w rozpacz, wydzwaniało na prawo i lewo z żądaniem natychmiastowego przywrócenia im wirtualnej zabawki, a nade wszystko zaczynało wątpić w Boga, świat i człowieka. Tylko nieliczni stwierdzili, że dobrze się stało, bo wreszcie znaleźli czas dla rodziny lub przynajmniej mogli poczytać książkę. Przy okazji jednak wyszło na jaw, jak silnie kreowany jest nasz obraz świata przez koncerny medialne.
Awaria globalnej sieci tegoż portalu pokazała silne zespolenie losów pojedynczych ludzi z elektroniczną i całkiem wirtualną rzeczywistością, a właściwie z tworzoną przezeń fikcją. Gdy dostęp do owego „miejsca w sieci” okazał się niemożliwy, wówczas wielu popadało w rozpacz, wydzwaniało na prawo i lewo z żądaniem natychmiastowego przywrócenia im wirtualnej zabawki, a nade wszystko zaczynało wątpić w Boga, świat i człowieka. Tylko nieliczni stwierdzili, że dobrze się stało, bo wreszcie znaleźli czas dla rodziny lub przynajmniej mogli poczytać książkę. Przy okazji jednak wyszło na jaw, jak silnie kreowany jest nasz obraz świata przez koncerny medialne.