W minionych dniach głośno zrobiło się w Polsce o rzekomym cudzie w Parczewie. Oto, jak twierdzą świadkowie, na korze drzewa przy ul. Spółdzielczej można zobaczyć twarz… Jezusa. Dociekliwsi potrafią nawet wskazać wyraźne rysy twarzy, aureolę, szczegóły postaci!
Ciekawość sprawia, że w miejscu „objawień” ciągle ktoś jest, ludzie modlą się, palą znicze. Próby tłumaczenia dziwności, nieadekwatności sytuacji, skonfrontowania jej z prostymi kryteriami pozwalającymi weryfikować tego typu wydarzenia spotykają się z niezadowoleniem. Większość osób pytanych o prawdziwość „cudu” wzrusza ramionami, zachowując daleko idący sceptycyzm, ale nie brakuje gorliwych obrońców. Sprawą zainteresowały się lokalne i krajowe media, oficjalne stanowisko kurii przedstawił rzecznik prasowy diecezji siedleckiej.
Rzecz jasna, wydarzenie stało się też okazją do „beki” z rzekomego objawienia. „Wystawiam na licytację świeży, prawdziwy...
Pamiętacie Państwo zapewne scenę z szóstej serii serialu „Rancho”,
kiedy to wójt zdobywa mandat senatorski i zostaje zaproszony do
studia telewizyjnego. Panicznie boi się konfrontacji - głupi nie jest
(raczej cwany), wie, że w ogniu krzyżowych pytań nie ma szans.
Tuż przed wejściem do studia faszeruje się środkami uspokajającymi,
co sprawia, że kiedy zasiada przed kamerami, ma na wszystko - jak
mówią młodzi - wywalone. Milczy, nie biorąc, udziału w kłótni. Gdy
zostaje zapytany przez prowadzącą o stosunek do omawianej kwestii
stwierdza, że „głowa go boli od tego”. I wychodzi, wprawiając
wszystkich w osłupienie. Finalnie porażka zamienia się w sukces
Kozioła, zaś „nową polityczną jakość” komentatorzy nazywają „narracją
negacji”. Okazuje się, że „narracja negacji” jest trampoliną, z
której już nie w komediowej fabule, ale zupełnie realnym życiu, można
się wybić całkiem wysoko. Skoro inni krzyczą, trzeba krzyknąć jeszcze
głośniej - niekoniecznie słowem, a np. zestawieniem bieli
dominikańskiego habitu z ordynarnymi wypowiedziami. Pewne jest, że
nawet dziennikarze Onetu, Tok.fm czy Wirtualnej Polski - na co dzień
przywykli do szokujących newsów - otworzą usta ze zdumienia! A
gawiedź zakrzyknie wielkie: „Wooow! Ale im dop…ił!”.
Zagrożenie epidemiologiczne sprawiło, że wiele firm w trosce o
bezpieczeństwo swoich pracowników wprowadziło system pracy zdalnej.
Innymi słowy: robi się to samo, co się robiło w biurze/korporacji,
ale we własnym domu.
Wystarczy laptop, w miarę szybki internet i dostęp do poczty
elektronicznej. To samo zadziało się w szkołach i na uczelniach
wyższych. Technologia umożliwia dziś kontakt online na dziesiątki
sposobów: można siebie widzieć, widzieć i słyszeć, prowadzić
dialog, wymieniać pliki, prowadzić skomplikowane i skoordynowane
działania matematyczne, ekonomiczne itp. Co prawda taka forma
komunikacji nigdy nie zastąpi spotkania w realu - co do tego
(przynajmniej do tej pory) nie było wątpliwości - biorąc jednak pod
uwagę wyjątkowość sytuacji i licząc na tymczasowość rozwiązania,
ogół społeczeństwa zaakceptował ją. Nawet jeśli wyraźnie dało się w
niej zauważyć wady bycia protezą rzeczywistości. A tymczasem…
Tymczasem okazuje się, że coraz więcej firm rozważa wprowadzenie
zdalnego modelu pracy na stałe! Po co wynajmować lokale na biura,
gdzie metr kwadratowy korporacyjnej „open space” w dużym mieście
kosztuje krocie, skoro pracownik to samo może zrobić w domu?
Jeszcze ćwierć wieku temu wiele tematów - obecnie na stałe
zakorzenionych w debacie publicznej - nie istniało. Nie wypadało
publicznie mówić o własnych i cudzych preferencjach seksualnych. O
planach przebudowy świata w kontekście definicji płci kulturowych
wspominało się w kategoriach eksperymentu. Poprawność polityczna była
toporna, z trudem maskowała rzeczywiste intencje.
Kłamstwo nie miało tak wyrafinowanej i wielopiętrowej struktury.
Brakowało nośników, które szybko i sprawnie mogłyby je rozsiewać po
świecie. Aktualnie wszystko się pozmieniało. Paradoksalnie wiele lat
po oficjalnym zniesieniu cenzury dziś knebluje ona usta mocniej, niż
miało to miejsce za czasów najbardziej ponurej komuny. Obowiązuje w
gremiach, które na sztandary wyciągnęły hasła wolności i tolerancji.
I dzieje się tak nie dlatego, że sztaby cenzorów dniem i nocą pilnują
niepokornych - cenzura na niewyobrażalną skalę opanowała serca i
umysły światłych i nowoczesnych ludzi. Spętała ich myślenie rodzajem
przymusu, jakiego dotąd chyba jeszcze nie było. Zakuła w kajdany
konwenansów i fobii. Wypaczyła myślenie.
W czwartek, 13 lutego, Izba Reprezentantów Belgii przegłosowała rozszerzenie prawa do eutanazji na chore dzieci i osoby małoletnie. Znowelizowana ustawa czeka na podpis króla Filipa. Kolejna granica została przekroczona. Kto będzie następny?
Nowelizację ustawy o eutanazji z 2002 r. wcześniej poparł senat zdecydowaną większością głosów (50 senatorów było za przyjęciem zmian, 17 - przeciw). Pierwotnie debatę izby niższej parlamentu planowano na maj, jednak termin głosowania przyspieszono, nie podając przyczyn.
Szczęść Boże,
bardzo bym prosiła o odpowiedź na pytanie, czy moc szeptuch pochodzi od szatana? Jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ wiele osób z mojej rodziny jeździło i jeździ do takiej „znachorki”. Wierzą w to, że jej „modlitwa” pomaga. Twierdzą, że dzięki niej odzyskali zdrowie, np. moja babcia miała zdiagnozowaną torbiel, a po wizycie u szeptuchy okazało się, że torbiel zniknęła. Lekarze byli bardzo zdziwieni. Babcia jest osobą wierzącą i żyje w przekonaniu o tym, że „znachorka” jej pomogła. Ja również kilkakrotnie byłam u tej kobiety. Jako dziecko wierzyłam w to, że ona się modli i że nie robi niczego złego - po prostu ma dobry kontakt z Panem Bogiem, a On wysłuchuje jej próśb. Ale teraz zaczęłam się zastanawiać, czy to aby na pewno jest dobre? Ta kobieta ma w domu wiele świętych obrazów. Zawsze modli się przed wizerunkiem Matki Boskiej, tylko że daje też np. zawiniętą w papierek gorczycę z poleceniem, by zakasłać i wyrzucić zawiniątko na skrzyżowaniu… A to chyba są już czary?! Jeszcze raz bardzo proszę o odpowiedź. Z Panem Bogiem! Monika
Świętość nie bierze się znikąd. Skłonni jesteśmy szukać jej genezy poza dostępną zwykłym śmiertelnikom rzeczywistością, w przestrzeni niedosiężnej i odległej. Tymczasem jej początki są zwyczajne, wypełnione zapachem chleba i naznaczone dotykiem matczynych dłoni. Proste jak słowa pierwszych dziecięcych pacierzy i zachwycające jak pierwszy zachwyt kościelnym witrażem, prześwietlonym słońcem…
W niedzielę ulicami kilku polskich miast przeszły „Marsze (NIE) milczenia w obronie zwierząt”. Organizatorzy zbierali podpisy pod projektem ustawy o ochronie zwierząt, przewidującym m.in. zaostrzenie kar za zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem.