Wielu, słuchając treści dzisiejszej Ewangelii, może pomyśleć sobie w duchu: to naiwne, nielogiczne, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem! Nawet instynkt każe nam unikać tego, co wyniszcza, izoluje. Z czego mamy się cieszyć?
Aktualności
Rozpędzona rewolucyjna machina, napędzana neomarksizmem i jego wielorakimi odmianami, hojnie finansowana przez rozliczne światowe agendy, która miała odwrócić bieg historii, zdemolować porządek świata i, jak to rewolucja, na ruinach zbudować nowy, lepszy - nagle zaczęła się przycinać.
Coś zazgrzytało, zafurczało - jakby ktoś sypnął piaskiem w tryby dotąd doskonale funkcjonującego, idealnie naoliwionego ustrojstwa albo wsadził kij w szprychy. Póki co jej impet nie słabnie - odwrotnie proporcjonalnie do paniki koryfeuszy postępu, która lawinowo narasta.
Coś zazgrzytało, zafurczało - jakby ktoś sypnął piaskiem w tryby dotąd doskonale funkcjonującego, idealnie naoliwionego ustrojstwa albo wsadził kij w szprychy. Póki co jej impet nie słabnie - odwrotnie proporcjonalnie do paniki koryfeuszy postępu, która lawinowo narasta.
Nikt nie planuje choroby, niepełnosprawności. Nie da się „na zapas” zgromadzić sił, odpowiednio wzmocnić się, aby - gdy przyjdzie - stawić czoła wyzwaniu.
Najczęściej wtedy pozostajemy bezradni albo wypieramy je. Tyle że szybko okazuje się, iż to nie film, który w dowolnym momencie można wyłączyć. Przebudzenie bardzo boli. Nierzadko nowa sytuacja pojawia się nagle. Ot, zdawać by się mogło rutynowa wizyta lekarska i - niczym grom z jasnego nieba - diagnoza: rak, są już przerzuty, trzeba natychmiast rozpocząć chemioterapię! Poranek - na pierwszy rzut oka nieróżniący się niczym od innych, naznaczony dziwnym odkryciem: bliska osoba zaczyna mówić niezrozumiale, opada kącik ust - i szybka, jak błyskawica, myśl: to udar!
Najczęściej wtedy pozostajemy bezradni albo wypieramy je. Tyle że szybko okazuje się, iż to nie film, który w dowolnym momencie można wyłączyć. Przebudzenie bardzo boli. Nierzadko nowa sytuacja pojawia się nagle. Ot, zdawać by się mogło rutynowa wizyta lekarska i - niczym grom z jasnego nieba - diagnoza: rak, są już przerzuty, trzeba natychmiast rozpocząć chemioterapię! Poranek - na pierwszy rzut oka nieróżniący się niczym od innych, naznaczony dziwnym odkryciem: bliska osoba zaczyna mówić niezrozumiale, opada kącik ust - i szybka, jak błyskawica, myśl: to udar!
Obie wiedziały, że życie, które noszą pod sercem, poczęło się w sposób przekraczający ludzkie możliwości.
Żyjemy w świecie stanowiącym jeden niekończący się wielogłos. Ponieważ wszystko krzyczy: reklama, politycy, serwisy informacyjne, show-biznes - koduje się przekonanie, że aby zwrócić na siebie uwagę, trzeba krzyknąć głośniej!
Cywilizacja śmierci już nie tylko puka w nasze drzwi. Ona już je wyważyła.
I rozsiada się wygodnie - przy bierności, zastraszeniu albo rachitycznym sprzeciwie Polaków, którzy jeszcze nie tak dawno z dumą wszem i wobec obwieszczali, iż są „pokoleniem Jana Pawła II”. Pedagogika wstydu odnosi złowieszczy sukces. Ogromna w tym zasługa ludzi, których wybraliśmy jako reprezentantów narodu, aby nami rządzili. Okazuje się bowiem, że ludzie, którzy jeszcze rok temu domagali się praworządności, skandowali „Kon-sty-tuc-ja!”, dziś za nic je mają. Obrzydliwe są cynizm i pogarda dla polskiego prawa traktowanego niczym plastelina - przy pełnym poparciu unijnych instytucji. Okazuje się, że konformizm nie ma ceny.
I rozsiada się wygodnie - przy bierności, zastraszeniu albo rachitycznym sprzeciwie Polaków, którzy jeszcze nie tak dawno z dumą wszem i wobec obwieszczali, iż są „pokoleniem Jana Pawła II”. Pedagogika wstydu odnosi złowieszczy sukces. Ogromna w tym zasługa ludzi, których wybraliśmy jako reprezentantów narodu, aby nami rządzili. Okazuje się bowiem, że ludzie, którzy jeszcze rok temu domagali się praworządności, skandowali „Kon-sty-tuc-ja!”, dziś za nic je mają. Obrzydliwe są cynizm i pogarda dla polskiego prawa traktowanego niczym plastelina - przy pełnym poparciu unijnych instytucji. Okazuje się, że konformizm nie ma ceny.
Słowo Boże jest lustrem - wystarczy je przyłożyć do rzeczywistości, by zobaczyć ją taką, jaką jest. Wydaje się, że współczesny świat zatraca się w ślepym pędzie kierowanym poprawnością polityczną i piarem.
W czasie, gdy piszę ten felieton, trwa Campus Polska - rzekomo apolityczna impreza, finansowana hojnie ze środków niemieckich, w poprzednich latach przez fundacje powiązane z George Sorosem i środki niemieckie.
W tym roku oficjalnym partnerem wydarzenia jest Fundacja Konrada Adenauera utrzymywana z niemieckich pieniędzy federalnych. To, rzecz jasna, nie jest problemem dla polityków rządzącej Koalicji 13 grudnia. I nigdy nie było. Jak zawsze - a stało się to już swoistą tradycją Campusu Polska - podczas imprezy oberwało się, „klerowi”, katolikom i Kościołowi. Czyli proces piłowania katolików trwa w najlepsze dalej.
W tym roku oficjalnym partnerem wydarzenia jest Fundacja Konrada Adenauera utrzymywana z niemieckich pieniędzy federalnych. To, rzecz jasna, nie jest problemem dla polityków rządzącej Koalicji 13 grudnia. I nigdy nie było. Jak zawsze - a stało się to już swoistą tradycją Campusu Polska - podczas imprezy oberwało się, „klerowi”, katolikom i Kościołowi. Czyli proces piłowania katolików trwa w najlepsze dalej.
Za nami apogeum dyskusji na temat pseudoartystycznych wyobrażeń uderzających bezpośrednio w chrześcijan poprzez wulgarne żonglowanie wyobrażeniem Ostatniej Wieczerzy czy symbolami apokaliptycznymi.
Zapewne nieostatniej, bo nie od dziś wiadomo, że prowokacja jest najskuteczniejszą formą reklamy - nawet jeśli trzeba za nią później przepraszać czy płacić kary. Im bardziej dosadna, uderzająca w czulszy punkt, tym lepiej. Bywa też, że przekraczanie granic (dobrego smaku, religijnego tabu, intymności itd.) stanowi wyraz kompleksów i zdaje się być dla niektórych - w ich mniemaniu - przepustką do „lepszego świata” ludzi rozumnych i „na pewnym poziomie”.
Zapewne nieostatniej, bo nie od dziś wiadomo, że prowokacja jest najskuteczniejszą formą reklamy - nawet jeśli trzeba za nią później przepraszać czy płacić kary. Im bardziej dosadna, uderzająca w czulszy punkt, tym lepiej. Bywa też, że przekraczanie granic (dobrego smaku, religijnego tabu, intymności itd.) stanowi wyraz kompleksów i zdaje się być dla niektórych - w ich mniemaniu - przepustką do „lepszego świata” ludzi rozumnych i „na pewnym poziomie”.
Śmiech był od zawsze swoistym bezpiecznikiem rozładowującym emocje, pozwalającym spojrzeć z dystansem na otaczającą rzeczywistość.
Kabarety pełniły, pełnią i zapewne będą pełnić ważną funkcję społeczną. Śmiech jest potrzebny także dlatego, by zbudować dystans do siebie. Pod jednym wszakże warunkiem: że nie będzie gloryfikował prostactwa. Odchodzą najlepsi. Zawsze, gdy to się dzieje, w sercu rodzi się smutek. Owszem, pozostają taśmy filmowe, wspomnienia, dobra pamięć. Ale to zbyt mało. Coś się bezpowrotnie kończy, ginie jakość, której dziś próżno szukać wśród aktorów, artystów. Żal ma też inną przyczynę: nie za bardzo widać następców wielkich mistrzów. Pole kultury, estrady - poza chlubnymi wyjątkami - zaczyna przypominać ugór.
Kabarety pełniły, pełnią i zapewne będą pełnić ważną funkcję społeczną. Śmiech jest potrzebny także dlatego, by zbudować dystans do siebie. Pod jednym wszakże warunkiem: że nie będzie gloryfikował prostactwa. Odchodzą najlepsi. Zawsze, gdy to się dzieje, w sercu rodzi się smutek. Owszem, pozostają taśmy filmowe, wspomnienia, dobra pamięć. Ale to zbyt mało. Coś się bezpowrotnie kończy, ginie jakość, której dziś próżno szukać wśród aktorów, artystów. Żal ma też inną przyczynę: nie za bardzo widać następców wielkich mistrzów. Pole kultury, estrady - poza chlubnymi wyjątkami - zaczyna przypominać ugór.