Dla Janusza Olewińskiego i jego rodziny 13 grudnia 1981 r. to nie tylko karta historii czy niedzielny poranek bez „Teleranka”.
Dramatyczne wydarzenia tego dnia i następnych miesięcy, lat zadecydowały o losach członków rodziny do dziś, ukształtowały ich postawy. - W człowieku jest już coś takiego, że nie pozwala mu się zeszmacić - twierdzi żona Janusza, Grażyna Olewińska. Gdy kilkanaście minut po północy 13 grudnia 1981 r. rozległo się głośnie pukanie, J. Olewiński machinalnie skierował się do drzwi.
Dramatyczne wydarzenia tego dnia i następnych miesięcy, lat zadecydowały o losach członków rodziny do dziś, ukształtowały ich postawy. - W człowieku jest już coś takiego, że nie pozwala mu się zeszmacić - twierdzi żona Janusza, Grażyna Olewińska. Gdy kilkanaście minut po północy 13 grudnia 1981 r. rozległo się głośnie pukanie, J. Olewiński machinalnie skierował się do drzwi.