Parafia w Horbowie nie ustaje w upamiętnianiu unickiej rodziny Koniuszewskich, która zginęła tragicznie w czasach prześladowań ze strony caratu. Ich dobrowolna śmierć w płomieniach była nie tylko aktem desperacji, ale też znakiem sprzeciwu wobec nieludzkiej przemocy.
Czteroosobowa rodzina Koniuszewskich zginęła 10 grudnia 1874 r. Józef i Anastazja oraz ich córki: trzyletnia Ewa i dwumiesięczna Łucja, byli ofiarami prześladowań za wiarę. - Koniuszewski pochodził z Dąbrowicy. Był zaradnym gospodarzem, umiał zadbać o rodzinę. Kupił tu, w Kłodzie Małej, która za jego czasów nazywała się Ukaźna, kilka morgów ziemi. Miał dom i gospodarstwo. Mówił o sobie, że jest Polakiem i katolikiem. Nie chciał przejść na prawosławie ani ochrzcić najmłodszej córki w prawosławnej cerkwi. Nakładano na niego liczne kontrybucje. Płacił je, dopóki miał z czego. Zmuszano go do zmiany wiary na przeróżne sposoby. Zabrano go nawet do aresztu w Białej Podlaskiej, gdzie powybijano mu zęby, ale on dalej pozostał wierny swojemu wyznaniu - opowiada Jarosław Kosiński z parafii Horbów.
Czteroosobowa rodzina Koniuszewskich zginęła 10 grudnia 1874 r. Józef i Anastazja oraz ich córki: trzyletnia Ewa i dwumiesięczna Łucja, byli ofiarami prześladowań za wiarę. - Koniuszewski pochodził z Dąbrowicy. Był zaradnym gospodarzem, umiał zadbać o rodzinę. Kupił tu, w Kłodzie Małej, która za jego czasów nazywała się Ukaźna, kilka morgów ziemi. Miał dom i gospodarstwo. Mówił o sobie, że jest Polakiem i katolikiem. Nie chciał przejść na prawosławie ani ochrzcić najmłodszej córki w prawosławnej cerkwi. Nakładano na niego liczne kontrybucje. Płacił je, dopóki miał z czego. Zmuszano go do zmiany wiary na przeróżne sposoby. Zabrano go nawet do aresztu w Białej Podlaskiej, gdzie powybijano mu zęby, ale on dalej pozostał wierny swojemu wyznaniu - opowiada Jarosław Kosiński z parafii Horbów.