Przez tyle lat próbuję odpowiedzieć na pytanie, dlaczego
niemiecki żołnierz podarował mi św. Józefa. Myśl, że pochodził z
pobożnej rodziny i na pewno miał Boga w sercu, zawsze podnosiła
mnie na duchu - mówi Czesława Sokół z Bork, która z miniaturową
figurką świętego nie rozstaje się niemal od 80 lat.
- Urodziłam się tutaj, wychowałam, wyszłam za mąż i całe życie mieszkam - mówi pani Czesława, rocznik 1929. - Żyje nam się tutaj bardzo dobrze. Mamy kościół i naszą św. Ritę, do której na nabożeństwo każdego 22 dnia miesiąca ludzie zjeżdżają autokarami. Jest urząd gminy, ośrodek zdrowia, apteka, szkoła - wszystko na miejscu. Szkoda pieknego pałacu, który ciągle przechodzi z rąk do rąk. A najbardziej żal mi stawów wykopanych jeszcze przez Jaźwińskich, właścicieli majątku. Przez tyle lat patrzyłam na nie z mojego podwórka. Dzisiaj nie ma po nich śladu. Wszyscy mówią, że Borki urok straciły, odkąd nie ma stawów - tłumaczy. O historii podradzyńskich Bork Cz. Sokół może opowiadać bez końca: o dziedzicach i pałacu, czasach wojny, zmieniającym się pejzażu wsi. Dobrze pamięta początek wojny, który 12 września 1939 r. wyznaczyły tutaj niemieckie naloty. Borki stanęły w ogniu. - Do dzisiaj mam w oczach samolot, z którego na naszą wieś zrzucano pociski i strzelano do ludzi. Jedna z bomb spadła na podwórko sąsiadów.
- Urodziłam się tutaj, wychowałam, wyszłam za mąż i całe życie mieszkam - mówi pani Czesława, rocznik 1929. - Żyje nam się tutaj bardzo dobrze. Mamy kościół i naszą św. Ritę, do której na nabożeństwo każdego 22 dnia miesiąca ludzie zjeżdżają autokarami. Jest urząd gminy, ośrodek zdrowia, apteka, szkoła - wszystko na miejscu. Szkoda pieknego pałacu, który ciągle przechodzi z rąk do rąk. A najbardziej żal mi stawów wykopanych jeszcze przez Jaźwińskich, właścicieli majątku. Przez tyle lat patrzyłam na nie z mojego podwórka. Dzisiaj nie ma po nich śladu. Wszyscy mówią, że Borki urok straciły, odkąd nie ma stawów - tłumaczy. O historii podradzyńskich Bork Cz. Sokół może opowiadać bez końca: o dziedzicach i pałacu, czasach wojny, zmieniającym się pejzażu wsi. Dobrze pamięta początek wojny, który 12 września 1939 r. wyznaczyły tutaj niemieckie naloty. Borki stanęły w ogniu. - Do dzisiaj mam w oczach samolot, z którego na naszą wieś zrzucano pociski i strzelano do ludzi. Jedna z bomb spadła na podwórko sąsiadów.