Historia
47/2020 (1321) 2020-11-18
Przed śmiercią wyraził pragnienie, aby pochowano go na żydowskim cmentarzu i odmówiono nad jego grobem Kadisz - czytamy w wydanej w 1947 r. w Tel Avivie Księdze Pamięci Włodawy i okolic.

Cmentarz żydowski we Włodawie znajduje się między ulicami: Mielczarskiego, Jana Pawła II i Reymonta, w miejskim parku. Ten tzw. nowy cmentarz został założony w XIX w., dawniej miał kształt nieregularnego czworoboku i zajmował powierzchnię ok. 3 ha. Został zniszczony podczas II wojny światowej, z czasem uległ dewastacji. Część macew, tj. steli nagrobnych, władze okupacyjne wykorzystały do utwardzania placów i ulic, a także do regulacji brzegów rzeki Włodawki. Kilka odnalezionych macew zabezpieczono i przekazano do przechowania w miejscowym muzeum. W 1956 r. cmentarz przekształcono, na wniosek prezydium Powiatowej Rady Narodowej we Włodawie, w park miejski i taką rolę spełnia do dziś. W ostatnich latach na terenie cmentarza pojawiły się tablice informujące o historii miejsca, postawiono również pomnik.
47/2020 (1321) 2020-11-18
Coraz więcej żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej włącza się walkę z pandemią koronawirusa.

Normą stało się, że w Polsce codziennie przybywa ponad 20 tys. nowych zakażeń. To powoduje, że wszędzie tam, gdzie brakuje rąk do pracy, w walkę z pandemią angażowane są Wojska Obrony Terytorialnej. Terytorialsi na początek zostali przeszkoleni. - Pierwsza fala pandemii pokazała, że bardzo istotnym elementem są szkolenia z zakresu działań przeciwkryzysowych, dlatego przez trzy miesiące - w lipcu, sierpniu i wrześniu - nasi żołnierze oprócz zajęć podtrzymujących umiejętności i zdolności bojowe mieli również dodatkowe ćwiczenia z zakresu zarządzania przeciwkryzysowego - mówi Aneta Szczepaniak, rzecznik prasowy 5 Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej, w skład której wchodzi m.in. 53 batalion lekkiej piechoty w Siedlcach.
46/2020 (1320) 2020-11-11
Mamy kochać tych, do których Pan nas posyła, kimkolwiek by byli, a ta miłość przejawia się w każdej formie - w postaci zabandażowanej nogi, tabletki na ból zęba, pocieszenia płaczącego czy podniesienia upadłego - mówi Helena Pyz.

Jest misjonarką świecką, lekarzem specjalistą chorób wewnętrznych, od 31 lat pracuje w Indiach. Kiedy przyjechała do Ośrodka Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya, zastała 220 jego mieszkańców, w tym 150 dzieci mieszkających w internatach. Ośrodek założył 50 lat temu polski pallotyn o. Adam Wiśniewski, który pragnął służyć ludziom z najniższego szczebla hinduskiej drabiny społecznej. Był jedynym lekarzem otaczającym opieką medyczną kilkanaście tysięcy trędowatych. H. Pyz, która przypadkowo usłyszała o ośrodku, zgłosiła wolę wyjazdu na placówkę. Chciała pomóc ciężko choremu pallotynowi, a przy okazji dużo się nauczyć od niego o nieznanym w Polsce trądzie. Ośrodkowi w pewnym momencie groziła likwidacja, gdyż ks. Adam wkrótce zmarł. W lutym 1989 r. wyruszyła do Indii. Po przyjeździe do Jeevodaya - mimo bariery językowej, braku doświadczenia w leczeniu trądu i chorób tropikalnych, trudności materialnych i klimatycznych - od początku wiedziała, że jest to posługa dana jej przez Boga.
45/2020 (1319) 2020-11-04
Dzięki tym ludziom, my, kombatanci, mamy nie tylko materialną pomoc w postaci paczek, ale też świadomość, że ktoś o nas się troszczy, pamięta o nas - mówi por. Edward Zujewicz, żołnierz kresowy z Armii Krajowej.

„Paczka dla bohatera” to nazwa stowarzyszenia i jednocześnie akcji adresowanej do polskich żołnierzy służących na wszystkich frontach II wojny światowej oraz członków podziemia niepodległościowego, którzy nierzadko znajdują się w trudnej sytuacji materialnej. Stowarzyszenie, które od dziesięciu lat prowadzi akcję, ma pod opieką kombatantów, także tych, którzy nie są zrzeszeni w żadnych oficjalnych organizacjach. Stowarzyszenie „Paczka dla bohatera” działające non-profit zrzesza zaledwie kilkadziesiąt osób. Dużo większą liczbę włączających się w działalność organizacji stanowią wolontariusze, zarówno w kraju, jak i poza granicami, m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Belgii. Wszystko zaczęło się od akcji społecznej w 2010 r. Organizując wydarzenie w ramach Grupy Rekonstrukcji Historycznej 12 Pułku Ułanów Podolskich, jej członkowie mieli okazję poznania kombatantów. Szybko zrodził się pomysł, aby ich wspomóc, przynajmniej paczką z okazji świąt Bożego Narodzenia.
45/2020 (1319) 2020-11-04
Rozmowa z dr. hab. Józefem Piłatowiczem, profesorem Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, redaktorem „Słownika biograficznego Południowego Podlasia i Wschodniego Mazowsza”.

To już piąty tom słownika. Jaki jest cel wydawnictwa?

Tom pierwszy ukazał się w 2009 r. z inicjatywy śp. prof. Arkadiusza Kołodziejczyka, pod patronatem Instytutu Historii Akademii Podlaskiej (obecnie Instytut Historii UPH) w Siedlcach i Siedleckiego Towarzystwa Naukowego. W związku z przedłużającą się przerwą w wydawaniu następnego tomu wyżej wymienione placówki postanowiły, po zawarciu odpowiedniej umowy, kolejne publikacje przygotowywać już samodzielnie, utrzymując kolejną numerację tomów. W Instytucie Historii UPH utworzyliśmy redakcję w składzie: ja, Katarzyna Maksymiuk, Hanna Świeszczakowska (redaktor językowy). Komitet redakcyjny tworzą także: Jarosław Cabaj, Dariusz Magier, Rafał Roguski (sekretarz redakcji), Dorota Wereda. Kolejne tomy - drugi i trzeci - ukazały się dzięki wsparciu finansowemu władz IH i UPH. W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować 34 autorom, którzy napisali 87 biogramów w tomie piątym, bez żadnej gratyfikacji finansowej.
44/2020 (1318) 2020-10-28
Opowieść o umiłowaniu ziemi ojczystej i losach bohaterów, którzy polegli w walce o wolność, Maria Wanda Kozłowska przekazuje dalej w swoich wierszach.

Na Polesiu lubelskim w Woli Wereszczyńskiej istnieje cmentarz prawosławny i dwa katolickie - jeden z nich znajduje się niedaleko tablicy z nazwą miejscowości Babsk. Miejsca te zna od dzieciństwa urodzona w Woli w 1945 r. M.W. Kozłowska, która pielęgnując miłość do ziemi rodzinnej w swoich tekstach poetyckich i rozmowach, pielęgnując pamięć o tych, którzy odeszli. Na cmentarzu, oprócz grobów cywilnych, znajduje się też zbiorowa mogiła poległych i zamordowanych podczas II wojny światowej żołnierzy AK i innych organizacji podziemnych. Troska o ich pamięć była żywa wśród miejscowej społeczności, a także nauczycieli szkoły, w której uczyła się pani Maria. Zgodnie ze zwyczajem, we wrześniu i przed uroczystością Wszystkich Świętych uczniowie, jak i nauczyciele udawali się na cmentarz, aby porządkować groby. Taka była tradycja szkoły. - Mówiliśmy, że idziemy sprzątać groby żołnierskie. Każdy brał ze sobą z domu odpowiednie narzędzia, pomagali nam także mieszkańcy, przynosząc swoje - opowiada kobieta.
44/2020 (1318) 2020-10-28
Rozmowa z ks. kan. Witoldem Józefem Kowalowem, redaktorem naczelnym czasopisma „Wołanie z Wołynia”.

Połowę swego życia spędził Ksiądz w parafii w Ostrogu na Ukrainie, którą wymarzył Ksiądz sobie jako miejsce kapłańskiej posługi. Czy po niemal 30 latach na Wschodzie czuje się Ksiądz „człowiekiem stąd”?

Na Ukrainie spędziłem więcej niż połowę życia. Gdy przed laty zgłosiłem ówczesnemu metropolicie lwowskiemu śp. kardynałowi (wówczas arcybiskupowi) Marianowi Jaworskiemu chęć pracy w archidiecezji lwowskiej, nie wiedziałem wówczas, że trafię na Wołyń. Tuż przed święceniami prezbiteratu w katedrze na Wawelu ks. Marian Buczek powiedział mi: „będziesz wikarym w Równem” na Wołyniu. Szybko szukałem w pamięci, gdzie znajduje się to Równe - „Aha, to koło Zdołbunowa”. Dwa lata wcześniej przejeżdżałem pociągiem przez Zdołbunów w drodze ze Lwowa do Wilna i z powrotem. Na tej węzłowej stacji kolejarze przetaczali lokomotywę i pociąg miał dwudziestominutowy postój... Tak czuję się „człowiekiem stąd”. Czuję się - jestem Polakiem z Wołynia. Czuję się Ukraińcem w znaczeniu przynależności państwowej i Polakiem, przynależę do tego narodu. Ostróg, gdzie mieszkam i pracuję od ponad 28 lat, znajduje się w sercu Wołynia.
43/2020 (1317) 2020-10-21
Chętnie włączamy się w prowadzone 1 i 2 listopada kwesty, z których datki idą na renowację zabytkowych nagrobnych pomników. Efekty tych prac podziwiamy ze świadomością, że mamy swój wkład w ocalenie pięknego krzyża czy figury. Rzadko zastanawiamy się jednak, kto za tym stoi.

Od 20 lat restaurowaniem zabytkowych pomników zajmuje się artysta Andrzej Sołtysiuk z Siedlec. Jego prace - malarstwo, rzeźby, medale - można obecnie oglądać w siedleckim Muzeum Regionalnym na wystawie zatytułowanej „Na skraju rzeczywistości”. Inne - chodząc siedleckimi ulicami. Jest autorem m.in. pomnika stojącego przez siedzibą Państwowej Straży Pożarnej czy płaskorzeźby przedstawiającej płk. Ryszarda Kuklińskiego na budynku PBM M-3 przy ul. Ks. Niedziałka. To A. Sołtysiukowi zawdzięcza swój obecny wygląd wiele zabytkowych budynków, m.in. LO im. B. Prusa, Poczta Polska i Sąd Wojewódzki przy ul. Piłsudskiego czy kapliczka na dziedzińcu Szpitala Miejskiego. Jak też wiele leciwych krzyży, rzeźb, tablic nagrobnych na cmentarzach Siedlec, Ruskowa, Sokołowa Podlaskiego, Węgrowa czy Siennicy.
43/2020 (1317) 2020-10-21
Od ponad dwóch wieków spogląda na mieszkańców z wysokiego cokołu. Teraz przyciąga nie tylko pełnym troski wzrokiem, ale i zupełnie odświeżonym wizerunkiem.

Figura Chrystusa Frasobliwego w centrum Ryk po wielu latach doczekała się profesjonalnej renowacji. Możliwość odnowienia jednego z najstarszych zabytków pojawiła się wraz z rewitalizacją starego miasta. Kilka lat temu na taki pomysł wpadł ówczesny proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela ks. kan. Krzysztof Czyrka. Niestety jego przedwczesna śmierć nie pozwoliła na szybkie zrealizowanie planu. Dopiero zaangażowanie jego następcy ks. kan. Stanisława Chodźko i władz miasta przyniosło oczekiwany skutek. Przywróceniem rzeźbie dawnej świetności zajęła się pracownia konserwatorska z Lublina. Całość zadania została podzielona na kilka etapów. Najpierw trzeba było zdjąć wierzchnie warstwy farby. Jak się okazało, na przestrzeni lat nałożono na nią aż sześć malatur.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Pamiątki z Afryki budzą ogromne zainteresowanie odwiedzających. A ja w rozmowie z nimi przekonuję się, jak dalekie od rzeczywistości jest potoczne wyobrażenie o pracy misjonarza - mówi Jacek Kobyliński.

Czy budowniczowie spichlerza, który 100 lat temu z okładem wzniesiony został na Polinowie w Łosicach, mogli przypuszczać, że po latach jego wnętrze kryć będzie skarby dosłownie nie z tej ziemi? Oczywiście nie. Tak jak współcześni właściciele jeszcze 20, 30 lat temu. Przetrwał Polinów, ocalał nadgryziony zębem czasu budynek, a na jego odrzwiach pięć lat temu zawisł szyld „Rodzinne Muzeum Misyjne”. Zdradza, że zbiory przekazane zostały przez zakonników pracujących na Wybrzeżu Kości Słoniowej i Burkina Faso: ks. Andrzeja Kobylińskiego, ks. Wojciecha Kobylińskiego oraz ks. Romana Woźnicę, klaretynów. J. Kobyliński nieodpłatnie prezentujący zgromadzone zbiory zainteresowanym przybyszom, stwierdza krótko: robię to w poczuciu misji społecznej. - Skoro jesteśmy rodziną z tradycjami misjonarskimi, a ich „dowody” udało się nam wyeksponować w ciekawy i godny sposób, czemu nie dzielić się nimi z osobami pragnącymi przynajmniej poczuć klimat Afryki. I nie opowiedzieć, co samemu nosi się w sercu - uzasadnia.