Historia
7/2018 (1179) 2018-02-14
W szczególnie ciężkim położeniu byli mieszkańcy terenów znajdujących się pod zarządem komend etapowych Ober-Ost. W styczniu 1916 r. wprowadzono tu ostrą godzinę policyjną obowiązującą od 21.00 do 5.00. W tym czasie zabroniony był wszelki ruch ludności cywilnej, a poruszanie się po ulicy groziło zastrzeleniem.

Zakazano wszelkich zgromadzeń, za które uznawano już spotkanie trzyosobowej grupy. Zarządzenia władz wojskowych były komunikowane sołtysom co tydzień, podczas specjalnie zwoływanych zebrań. Mimo że tereny te pozbawione były regularnej łączności z gubernatorstwem siedleckim i łukowskim i nie docierały tu żadne gazety warszawskie, pocztą pantoflową dochodziły do Siedlec i Łukowa ograniczone wieści z niezbyt odległego Międzyrzeca Podlaskiego. Dowiedziano się np., że ówczesny międzyrzecki komendant etapowy hr. Stillfried, który był przed wojną zarządcą niemieckiej kolonii we wschodniej Afryce, traktował międzyrzeczan jak Murzynów.
6/2018 (1178) 2018-02-07
Nowa, multimedialna placówka muzealna w Kocku, wskazywana jako jedna z najnowocześniejszych na Lubelszczyźnie, działa od niespełna dwóch miesięcy. - To muzeum samo opowiada o historii - ocenia Adam Świć.

Oficjalne otwarcie i poświęcenie Muzeum Historii Kocka, mieszczącego się w budynku biblioteki przy ul. Marcina Stępnia 6, miało miejsce 14 grudnia, stając się ukoronowaniem trwających przez cały 2017 r. obchodów 600-lecia praw miejskich. Zanim w 2014 r. rozpoczęły się przymiarki do utworzenia miejsca eksponującego bogatą przeszłość Kocka, w mieście istniała Wojskowa Izba Pamięci. Poświęcona była zaledwie jednemu rozdziałowi historii tego miejsca na mapie - bitwie pod Kockiem. Na rozmach prac przy projektowaniu i realizacji projektu multimedialnej placówki oraz pomieszczeń służących kulturze na drugim piętrze budynku pozwoliło dofinansowanie, jakie miasto pozyskało z Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Wyniosło ono 2 mln zł. Wkład własny samorządu to ponad 600 tys. zł.
6/2018 (1178) 2018-02-07
Bardzo szybko Niemcy wpadli na pomysł, aby pozyskać darmową siłę roboczą i dodatkowe pieniądze. Według zapisu siedlczanki Anny Kahan 2 listopada 1915 r. ukazało się zarządzenie, aby wszyscy mężczyźni powyżej lat 20 przybyli do urzędu w celu zameldowania się. Wśród mieszkańców wystąpiła wielka obawa, ale okupanci sprawdzili tylko nazwiska wezwanych i kazali przyjść za kilka dni. Jednak 19 osób narodowości żydowskiej zostało aresztowanych, gdyż zjawili się po tym, jak wyczytano ich nazwiska.

Po 24-godzinnym areszcie wytoczono im sprawę sądową i skazano na sześć dni więzienia z możliwością zamiany na grzywnę w wysokości 30 marek. W więzieniu siedleckim potraktowano ich jak kryminalistów. W celach nie było światła i siedzieli w ciemnościach. Rano musieli wyszorować cele. W mieście zapanowała dezorientacja; ludzie zaczęli przypuszczać, że jedynym celem wzywania rekrutów jest wyłudzenie pieniędzy od spóźnialskich. Okazało się, że był to dopiero początek akcji.
5/2018 (1177) 2018-01-31
Liczba naocznych świadków wydarzeń szybko maleje, dlatego rośnie rola usystematyzowanych badań naukowych jako źródła wiedzy o obozie. Ich wyniki mają charakter obiektywny i są niezmiernie istotne dla poznania prawdy historycznej - podkreślił dr Edward Kopówka, kierownik Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, podczas promocji monografii poświęconej funkcjonującemu tam w latach 1941-44 obozowi pracy.

Publikacja autorstwa Sebastiana Różyckiego, Marka Michalskiego i E. Kopówki pt. „Obóz pracy Treblinka I” stanowi zwieńczenie badań, jakie na tym terenie prowadzono w ciągu ostatnich lat. Wzięli w nich udział naukowcy z Politechniki Warszawskiej i archeolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego, geolodzy, meteorolodzy. Książkę zaprezentowano 25 stycznia w Bibliotece Pedagogicznej im. H. Radlińskiej w Siedlcach.
5/2018 (1177) 2018-01-31
Po zajęciu całości ziem Królestwa Polskiego Niemcy i Austro- Węgry dokonały podziału okupowanego przez nich terytorium. Od 1 września 1915 r. na tym terenie miały funkcjonować dwa gubernatorstwa: niemieckie z siedzibą w Warszawie i austriackie z siedzibą w Lublinie.

Do Generalnego Gubernatorstwa Warszawskiego włączone zostały prawie wszystkie powiaty dawnej guberni siedleckiej, oprócz powiatów dawnej guberni chełmskiej. Powiaty: konstantynowski, bialski, radzyński i włodawski podporządkowano niemieckiej Komendzie Etapów Naczelnego Dowództwa Armii Wschodnich (Oberkommando Ost, w skrócie Ober-Ost).
4/2018 (1176) 2018-01-24
W styczniu 1940 r. pomiędzy ulicami: Wyrykowską, Okunińską i Furmańską utworzono we Włodawie getto. Przebywało w nim ponad 5,5 tys. Żydów z miasta i okolicy. Getto przestało istnieć 30 kwietnia 1943 r., kiedy Niemcy zorganizowali ostatnią akcję likwidacyjną, wywożąc Żydów do obozu w Sobiborze.

Na Lubelszczyźnie Niemcy zamordowali ok. 800 tys. Żydów. W Sobiborze powstał największy obóz spośród obozów włączonych w Akcję „Reinhardt”, zakładającą zagładę Żydów w Generalnym Gubernatorstwie i regionie białostockim. Obóz, którego budowę rozpoczęto na przełomie zimy i wiosny 1942 r., zlokalizowany został w dystrykcie lubelskim w niedużej odległości od Chełma i Włodawy. Jego powierzchnia wynosiła ok. 50 ha. Regularne transporty Żydów - z powiatów: puławskiego, krasnostawskiego, chełmskiego, hrubieszowskiego, bialskopodlaskiego - zaczęły przychodzić 5 maja 1942 r.
4/2018 (1176) 2018-01-24
Pod datą 1 września 1915 r. Roman Starzyński zanotował: „Maszerując do Różanki łąkami nad Bugiem, spotykaliśmy pojedynczych uchodźców przekradających się bokami, aby Prusacy nie zarekwirowali im ostatniego konia czy ostatniej krowy. Wkrótce miałem okazję przekonania się, że obawy te nie były płonne.

Z oddali zaobserwowałem, jak pruscy taboryci rzucili się na ostatnią krowinę jakiejś baby i drwili sobie ze strasznej rozpaczy kobiety, która nie mogła się z nimi porozumieć, a oni zabierali jej ostatni «ogon», nie dając nawet pokwitowania. Byliśmy we dwóch, ich była cała kolumna, bezsilni musieliśmy patrzeć na gwałt i bezprawie”. Legionista Seweryn Romin we wsi Stawki spotkał 90- letniego starca K. Bobryka, powstańca z 1863 r. z partii Karola Krysińskiego. Był on wywieziony na Sybir, ale najpierw dostał 150 kijów. „Z twarzą jakby skamieniałą mówił nam, że czuje się zupełnie szczęśliwy, gdy ogląda raz jeszcze prawdziwe polskie wojsko”.
3/2018 (1175) 2018-01-17
Woleli umrzeć za wiarę niż być zdrajcami unii. Parafianie z Drelowa nie przestraszyli się kozackich nahajek. Śnieg znaczony męczeńską krwią braci przypominał im o konieczności dochowania wierności mimo wszystko... Świadectwo ich życia inspiruje kolejne pokolenia.

Za odmawianie Różańca i śpiewanie godzinek, za pacierz polski i nabożeństwo naczelnik powiatu radzyńskiego Wasilij Kotow nałożył na parafian drelowskich kontrybucję i areszt domowy. Przez miesiąc - co odnotował w książce „Bohaterstwo unitów podlaskich (1875-1905)” ks. Kazimierz Dębski SDB - mieszkańcom nie wolno było opuszczać domostw. Cały tydzień mieli też trzymać inwentarz w oborze bez paszy i wody. A to wszystko - jak się wkrótce okazało - stanowić miało jedynie zapowiedź przyszłej krwawej rozprawy…
3/2018 (1175) 2018-01-17
Na dalszej drodze marszu wypadło legionistom I Brygady maszerować przez Sławatycze, dawne miasteczko, liczące do sierpnia 1915 r. ok. 4,5 tys. mieszkańców. Jak zapisał literat legionista Andrzej Strug - 3 wiorsty marszu między szeregiem okopconych kominów.

Jedziemy, jedziemy i w końcu zrobiło się nam jakoś nieswojo w tych martwych ruinach. Ustały piosenki, urwały się rozmowy. W cudownym położeniu nad krętym błękitnym Bugiem w żyznej glebie, wśród wesołych lasów leżą te zgliszcza. August Krasicki z Komendy Legionów uzupełnił: Miasteczko spalone z wyjątkiem części południowej, gdzie kwaterujemy. Kościół w kilku miejscach trafiony granatami, cerkiew naprzeciwko nienaruszona (…). Kościół w Sławatyczach Niemcy zajęli na szpital, przy czym wyrzucili aparaty kościelne i krzyże. Nasz kapelan udał się do lekarza wojskowego Niemca ze skargą na to i prosił o pozwolenie uporządkowania kościoła, ażeby na jutro odprawić nabożeństwo dla żołnierzy.
2/2018 (1174) 2018-01-10
Zgadzamy się z ideą dekomunizacji przestrzeni publicznej. Zależy nam jednak na tym, by decyzję o burzeniu pomników poprzedzić rozważeniem kontekstu, w jakim je wznoszono - mówią jednym głosem przeciwnicy likwidacji pomnika partyzantów usytuowanego na terenie Rezerwatu Jata w podłukowskich lasach.

Pomnik zwany również - ze względu na kolor użytego jako budulec piaskowca - czerwonym, odsłonięty został w 1969 r. Zwieńczeniem obelisku jest płaskorzeźba orła tzw. piastowskiego, tj. bez korony. Niżej widniej napis: „Pamięci polskich i radzieckich partyzantów zgrupowanych w tych lasach w latach 1942-1944, walczących z hitlerowskim okupantem. Społeczeństwo Ziemi Łukowskiej 1969”. Pytany o okoliczności budowy pomnika, Ryszard Grafik, regionalista, prezes łukowskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, prywatnie - syn żołnierza AK, zaczyna od przypomnienia tego, co działo się w Rezerwacie Jata w okresie II wojny światowej. Pełen trudno dostępnych miejsc las w 1944 r. stał się ostoją Obozu Leśno-Szkoleniowego AK, przekształconego następnie w oddział partyzancki.