Komentarze
24/2014 (989) 2014-06-11
Co jakiś czas raczeni jesteśmy doniesieniami, iż jedna czy druga gazeta na Zachodzie postanowiła przypomnieć zwrot „polskie obozy koncentracyjne”. Pomimo świętego oburzenia wobec tego historycznego kłamstwa polskie służby dyplomatyczne raczej dość powolnie, jeśli w ogóle, podejmują działania przeciwko mediom używającym tego typu sformułowań.

Co więcej, duża część naszego społeczeństwa przestała zwracać uwagę na te inkryminacje. Być może jest to owoc dokonywanych przez pseudonaukowców czy też quasi-artystów ataków na polską pamięć historyczną poprzez poszukiwanie „wrodzonego nam antysemityzmu”, który ponoć w latach wojennych miał być zasadniczą podstawą do „współpracy” z hitlerowskimi Niemcami w dziele eksterminacji ludności żydowskiej.
24/2014 (989) 2014-06-11
Nie wiem, czy bardziej rozumiem, czy bardziej nie rozumiem rejwachu, jaki się podniósł na skutek podpisywania Deklaracji Wiary. Nie rozumiem, bo przecież nie mamy tu do czynienia z przymusem, rozumiem, bo „zagrożone” są „nowoczesne” trendy mające na celu unicestwienie wartości.

Co „bardziej światłe” media nie tylko krytykują klauzulę sumienia, ale wręcz przedstawiają ją jako największe zło. „Klauzula okrucieństwa - dramat młodej rodziny” - krzyczy tytuł artykułu. Na czym, zdaniem autorki tekstu, polega dramat? Otóż w warszawskim Szpitalu im. Świętej Rodziny odmówiono pacjentce wykonania aborcji. Profesor Bogdan Chazan, dyrektor szpitala i wybitny ginekolog, uargumentował swoje stanowisko konfliktem sumienia.
23/2014 (988) 2014-06-04
Truizmem jest stwierdzenie, iż świat dzisiejszy aż roi się od propozycji serwowanych człowiekowi.

Można powiedzieć, że wygląda on nie tyle jak targ, na którym przechodząc od stoiska do stoiska porównujemy ceny i świeżość produktów, ile raczej stanowi on jakiś super – mega – hipermarket, którego zasadniczą cechą jest nie tylko dostępność wszystkich rzeczy w jednym miejscu, ale przede wszystkim natłok artykułów powodujący zamęt w głowie, zapomnienie o tym, co właściwie chcieliśmy kupić, oraz łapczywe rzucanie się klientów na coraz to nowe promocje, choćby nawet oznaczało to kupowanie mydła i powidła.
23/2014 (988) 2014-06-04
Najpierw wystrugali stół. Wielgachny był, okrągły. Żeby się dużo ludzi przy nim pomieściło. I żeby było bez kantów. Potem sprinter Wałęsa zdjęcia sobie z kandydatami robił. Potem światło dzienne ujrzała opozycyjna (jak się wydawało) Gazeta Wyborcza.

Jeszcze potem urodziła się moja córka, a po kilku dniach od jej urodzin miały miejsce wybory. Ledwie dotarliśmy do lokalu z urnami, bo ja po przejściach, a najlepszego z mężów jakieś nieprzyjazne korzonki albo inne lumbago dopadło.
22/2014 (991) 2014-05-28
Wyglądać może, że staję się monotematyczny, po raz kolejny wspominając serial telewizyjny, który zdaje się zawładnął większością zagorzałych telewidzów. Lecz przyznam się, że jak norka uśmiałem się, oglądając ostatni odcinek tegoż telewizyjnego tasiemca.

Pomijam milczeniem „misyjność” i „przesłanie końcowe”, które zabrzmiało cokolwiek jak próba budowy kolejnego Frontu Jedności Narodowej. Leżałem na podłodze ze śmiechu, gdy pokazywano dzielenie stanowisk w przyszłym rządzie, sformowanym już z udziałem Polskiej Partii Uczciwości.
22/2014 (991) 2014-05-28
Ty debilu - od takiego zwrotu rozpoczynał się list, który niedawno znalazłam w swojej internetowej skrzynce pocztowej. W pierwszej chwili pomyślałam, że pewnie jakiś czytelnik postanowił wyrazić opinię na temat mojego dziennikarskiego dorobku.

Jak to wszakże często bywa, najbardziej rozmowni i sypiący niepodważalnymi argumentami stajemy się wtedy, kiedy chcemy kogoś skrytykować. W myślach zaczęłam sobie przypominać napisane teksty... Być może mam na sumieniu taki, którym mogłabym urazić jakiegoś wrażliwego odbiorcę. W głowie szalała pustka.
21/2014 (986) 2014-05-21
Zapewne wielu z Czytelników z pewną dozą przyjemności śledzi dzieje rozlicznych bohaterów telewizyjnych seriali. Oczywiście, znajdą się i tacy, którzy z „niesmakiem wyższego gustu” krzywić się będą na taki rodzaj rozrywki.

Warto im jednak przypomnieć, że: de gustibus non disputandum est, a każdy znajduje rozrywkę na własnym poziomie. Najważniejsze, by była ona nieszkodliwa nie tylko dla społeczeństwa, ale również dla samego odbiorcy. Gdyż o tym ostatnim aspekcie zapominać nie można.
21/2014 (986) 2014-05-21
Było ciut po 11.00, czyli tak naprawdę wczesny wieczór, kiedy podniesiona z widełek słuchawka stacjonarnego telefonu (ile ludzi jeszcze tego „reliktu przeszłości” używa?) przemówiła: - Anka, to ty? Przeraziłam się. Naprawdę.

Głos brzmiał jak z zaświatów. Kiedy jednak uświadomiłam sobie, że skojarzenie z zaświatami wynikło głównie z rozpoznania niewidzianej i niesłyszanej od kilkunastu lat znajomej z liceum, przerażenie ustąpiło miejsca radości.
20/2014 (989) 2014-05-14
Istnieją w literaturze teksty, które, w zamyśle twórcy nawet nie miały ambicji, by stać się proroctwem. Zapewne również Jacek Kleyff nie brał pod uwagę, że jego wierszyk „Cyrk”, opowiadający o lokalnym wydarzeniu, jakim było pojawienie się trupy artystycznej w małym miasteczku, doczeka się realizacji w rzeczywistości.

W tekście tym mowa była m.in. o występach chociażby słonia, męskiego dueciku oraz… kobiety z brodą. Wprawdzie realizacja w rzeczywistości owego cyrku z Danii nie do końca zgadzała się z tekstem Kleyffa (w końcu mowa w nim była o kobiecie z brodą, a nie o transseksualiście), ale nie ma co zwracać uwagi na szczegóły.
20/2014 (989) 2014-05-14
Pytanie na dziś jest bardzo proste - oświadcza dziennikarz prowadzący radiową audycję. Gdzieś na drugim planie słychać nerwowy oddech niezbyt przekonanego do tego stwierdzenia słuchacza. Po kilkunastu sekundach z ust radiowca, niechcącego trzymać swojego rozmówcy dalej w niepewności, pada: - Jak nazywa się trener Borussi Dortmund?

- Eee - myślę sobie - faktycznie prościzna. Słyszę niestety, że mojego spostrzeżenia nie podziela słuchacz stojący przed szansą wygranej. Właściwie to nic nie słyszę. Echo krótkiego zdania wypowiedzianego przez dziennikarza zawisło w powietrzu niczym wyrok.