Komentarze
46/2020 (1320) 2020-11-11
Sylwester na narodowym - to hasło na pewno nie będzie w najbliższym czasie synonimem dobrej zabawy. Więcej, raczej nikt nikomu nie będzie życzył takiej lokalizacji na spędzenie ostatniej nocy w roku. Od kilkunastu dni na stadionie funkcjonuje szpital polowy dla chorych na Covid.

Stadion Narodowy, oczywiście, powstał, żeby naród patrzył, jak reprezentacja gra w piłkę. I to nawet z sukcesami. Na narodowej murawie polska reprezentacja nie przegrała żadnego meczu. Mało tego, stadion stał się polem bitwy zakończonym historycznym zwycięstwem nad mistrzami świata Niemcami 2:0 i świadkiem trzech awansów polskiej drużyny do międzynarodowych rozgrywek. Jak by nie było - przestrzeń ważna dla kibiców i piłkarzy. Zamienienie takiego miejsca - kojarzącego się wspomnianym osobom z pozytywnymi przeżyciami - w centrum zarazy, ma prawo wprowadzać niepokój przeradzający się w histerię. Jednak z drugiej strony można tłumaczyć to inaczej: oto rząd walczy z epidemią z rozmachem, poświęcając do tego nawet sacrum, jakim dla Polaków jest Stadion Narodowy. Nie ma się czego bać.
45/2020 (1319) 2020-11-04
Zakładam, że starszym czytelnikom termin „picipolo” jest cokolwiek znany. Młodszych informuję, że w dawnych czasach, a przynajmniej w tych, których własną pamięcią nie ogarniają (jednakże trochę bliżej nas niż epoka wyginięcia dinozaurów), termin ten oznaczał każdą grę, której reguły były nie do końca znane graczom lub co najmniej płynne i zmienne w czasie całej rozgrywki.

„Grać w picipolo” i „robić kogoś w bambuko” miały znaczenie dość zbliżone. Ostatecznie jednak największymi przegranymi byli ludzie, którzy obstawiali zwycięzcę w danej rozgrywce. O ile nic nie tracili, gdy stawką była tylko zabawa, o tyle trudniejsze stawało się obstawianie kwot finansowych, gdyż wynik do końca nie był znany, a prognoz nie dało się na niczym oprzeć. Widz więc był najbardziej poszkodowany, podczas gdy gracze raczej nie. Coś podobnego widać w dzisiejszej rozgrywce politycznej w Polsce, ale nie tylko. Idiotyzm obecnej sytuacji oddają chociażby organizowane ponoć „oddolnie” protesty w sprawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Otóż ich „organizatorzy” sami nazywają je „czarnymi marszami”, a kolor ten jest dominujący w szeregach manifestantów.
45/2020 (1319) 2020-11-04
Kiedyś wszystko było proste i przejrzyste. Chłop był chłopem, baba - babą. Mężczyzna - mężczyzną, kobieta - kobietą. Chłopak - chłopakiem, a dziewczyna - dziewczyną.

Każdy osobnik płci męskiej, który nosił spodnie i miał jaja (nie tylko te przysłowiowe), wiedział, że powinien zajmować się pracą, tak by godnie utrzymać rodzinę. Z kolei osobniczka płci żeńskiej, równie ciężko harując od świtu do nocy, zajmowała się wychowaniem potomstwa oraz utrzymaniem ładu i porządku w obejściu. Młodego chłopaka od samego początku uczono choćby sztuki wbijania gwoździ i rąbania drewna na opał, a dziewczynę zagniatania ciasta na makaron i gotowania bigosu. Małżonkowie jakoś się uzupełniali. Raz było lepiej, raz gorzej. Jak chłop obrał ziemniaki na obiad, nic złego mu się nie stało… Podobnie wielkiej ujmy na honorze nie przyniosło kobiecie to, że przywiązała sznurkiem sztachetę przy rozwalającym się płocie, by niedzielny obiad nie nawiał z podwórka do sąsiadów. Ostatecznie i tak każdy wiedział, że nazywany dumnie głową rodziny mężczyzna był sterowany przez kobietę, która niczym szyja mogła dowolnie kręcić swoją „majestatyczną” łepetyną.
44/2020 (1318) 2020-10-28
Sytuacja jest poważna. To, co od tygodnia dokonuje się na polskich ulicach, nie jest tylko przejściową perturbacją, która po pewnym czasie zaniknie lub stępieje, jak wcześniejsze protesty w sprawie tzw. wolnych sądów.

O ile bowiem tamte protesty dotyczyły strukturalnej konstrukcji państwa polskiego i obrony nawarstwiającego się na niej od lat kilkudziesięciu nowotworu mafii korporacyjnej, o tyle dzisiejsze kryterium uliczne dotyka tworzonej przez tysiąclecie tkanki kulturowej narodu. Przy czym przez słowo naród nie rozumiem li tylko biologicznie jako połączoną grupę ludzi, lecz - tak jak Arystoteles i Tomasz z Akwinu - ludzi złączonych jedną tożsamością kulturową. Przez ostatnie 30 lat poddawany żmudnej „terapii przekształcającej” w ramach działalności GazWyb i jej przybudówek okazał się silniejszy, więc dzisiaj sięgnięto po ostrą operację, nie przy pomocy skalpela i narkozy, ale siekiery i łomu. Zdawało się, iż polska tożsamość, ogłuszona po smoleńskiej katastrofie, już się nie podniesie, ale wobec jej żywotności ruszono z ostatecznym rozwiązaniem. Rozwiązanie to dotyczy całokształtu naszego państwa.
44/2020 (1318) 2020-10-28
Jest cieplutki, niemal upalny dzień. Mam kilka lat. Idę z mamą przez prawie całą wieś. Kiedy dochodzimy do celu, mocniej chwytam ją za rękę. O ścianę domu, do którego przyszłyśmy, stoi oparte wieko trumny.

Z otwartej na oścież sieni wchodzimy do dużego pokoju. Wielkie jaśminowe bukiety uderzają swoją nachalną wonią. Zamiera szmer przytłumionych rozmów. Przyklękamy. Krótka cicha modlitwa, potem: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” do obecnych. Podchodzimy do trumny. Mama przez dłuższą chwilę przygląda się zmarłemu, dotyka dłonią jego splecionych z różańcem rąk. „Jak ładnie wygląda” - mówi, kiedy już się od trumny odwróci, i cichutko obok innych żałobników przysiada. Razem chwalą garnitur nieboszczyka, i że gładziusieńko ogolony, i w ogóle wyszykowany taki. Jeszcze że jaki zawsze życzliwy, jaki był dobry dla ludzi. Jak ciężko przez całe życie pracował, jak się w straży udzielał, jak o żonę, o rodzinę bardzo a bardzo dbał i Boga w sercu nosił. Z uchylonych do kuchni drzwi też dobiega gwar. To przyjezdna rodzina, trzeba ją godnie przyjąć - kapustą na żeberkach z kaszą i grzybami, boczkiem i kiełbasą. Porozmawiać o śmierci - integralnej części każdego ludzkiego życia.
43/2020 (1317) 2020-10-21
Sytuacja epidemiczna w naszym kraju, jak zresztą na całym świecie, a zwłaszcza Starym Kontynencie, przyspiesza. Nie jest więc dziwną rzeczą, chociaż w sferze planowania i programowania społeczeństw wydaje się to dziwne, że działania rządzących w tej czy innej stronie Europy zaczynają przypominać chaotyczne łapanie powietrza przez wyciągniętą z wody rybę.

Co więcej - to, co się dzieje, staje się łakomym kąskiem dla wszystkich opozycji we wszystkich krajach. Nie jesteśmy w tym oryginalni. Choć bowiem na co dzień żyjemy naszą krajową sytuacją, to nie można stwierdzić, że tylko u nas tak się rzeczy mają. Trudno wypowiedzieć się autorytatywnie, czy podejmowane przez rządzących działania są skuteczne czy też nie. Ekspertów ci u nas dostatek, szczególnie tych internetowych, co to nie biorąc za nic odpowiedzialności, pakują w głowy przekonanie, iż są jedynymi prawdziwymi znawcami tematu. Ich zagęszczenie na jednym metrze kwadratowym wirtualnej rzeczywistości sprawia, że największym problemem dzisiaj staje się… głupota. A jej skutki mogą okazać się o wiele dalej idące aniżeli epidemia tego czy innego wirusa.
43/2020 (1317) 2020-10-21
Pandemia - choć jedni w nią wierzą, a inni noszą maseczki tylko dlatego, że im „szkoda pięciu stów na mandat” - zmieniła nasze życie. W zasadzie w każdym calu. A więc też na przykład w kwestii podróży.

I choć w dobie zarazy nietrudno znaleźć tani wyjazd za granicę, to świadomość, że skutkować on może brakiem możliwości powrotu „na ojczyzny łono”, podróżnicze zapędy ciut studzi. Okazuje się jednak, że życie na - zwłaszcza krajowym - wyjeździe, mimo pewnych lęków i obaw, ciągle jakoś tam zipie. Z akcentem na „jakoś”. Choć i samo „zipie” też by wystarczyło. Zipie na przykład w sanatoriach. Czyli miejscu, gdzie trafiają - jak to chcą niektórzy - zwłaszcza Janusze i Grażyny. W dodatku ci najbardziej rozpustni. Kto tak myślał albo i nadal myśli, to niech natychmiast przestanie. Bo nawet jeśli historie o sanatoryjnych romansach miały w sobie jakieś ziarno - albo nawet kilka ziaren - prawdy, to strach przed zarazą okazał się najlepszą przyzwoitką.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Tytuł felietonu brzmi cokolwiek prowokacyjnie. Zapewne będzie odebrany w kontekście ostatniej encykliki papieża Franciszka, a w dalszej perspektywie całej jego działalności. Nie do końca to jest moim zamierzeniem.

Przeczytałem „Fratelli tutti” i przyznam się do mieszanych uczuć względem tego dokumentu. Być może przyjdzie jeszcze czas na odniesienie się to zawartych w nim tez. Ale jeszcze nie teraz. Kreślone przeze mnie dzisiaj słowa odnoszą się raczej do pewnych publicznych reakcji co bardziej krewkich lub charyzmatycznych osób, które wyrażają swoje „przywiązanie” do osoby następcy św. Piotra, odsądzając od czci i wiary wszystkich, których mają krytyczne spojrzenie… na ich tezy. Tak właśnie, na ich tezy, a nie na twierdzenia samego papieża. Gwałtowność i emocjonalność ich reakcji na krytykę prezentowanej przez nie wizji świata wskazuje dość jasno, iż nie tyle „wierność” jest motorem ich działania, ile raczej urażona duma lub też „święte przekonanie o słuszności własnej drogi”. Umiejętność podjęcia dyskusji z oponentami jest wyrazem dojrzałości intelektualnej i rzetelności w formułowaniu tez. Natomiast automatyczne „kasowanie” wszystkich, którzy mają inne zdanie, wskazuje raczej na poszukiwanie klakierów pośród słuchaczy, niż na żmudne, choć najbardziej wartościowe, poszukiwanie prawdy.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Co robimy, gdy chcemy kupić torebkę? Kierujemy się w sklepie do działu z damską odzieżą. Garnitur? Dział męski. To chyba jasne. Przynajmniej do tej pory...

Bo już niebawem to wszystko może się zmienić, a sklepy z podziałem na ubrania dla pań i panów będą jak skanseny. Tradycyjne kolekcje ubrań ma zastąpić odzież neutralna płciowo. „Tak, neutralne płciowo ubrania to przyszłość” - miał powiedzieć w rozmowie z dziennikiem „The Guardian” ponoć znany brytyjski projektant Hussein Chalayan. To wszystko, jak można się domyślić, ma wpisywać się w modne ostatnio w aspekcie dyskusji o orientacji seksualnej hasła: równość, wolność, zrywanie z konwencjami i sztywnymi standardami. Zatem zaczniemy mieć do czynienia z ubraniami, które zamiast podkreślać płeć - a więc kobiecość czy męskość - będą miały za zadanie ją ukrywać. A słowo „bezpłciowy”, które do tej pory oznaczało: nudny, nieciekawy, nijaki, bez wyrazu, stanie się synonimem stwierdzenia: „podążający za trendami”. Chociaż myślę, że to pierwotne znaczenie bezpłciowości w idealny sposób określi wytwory tej przyszłościowej mody. Bo jak mogą wyglądać ubrania neutralne płciowo? Chyba będą musiały przypominać robocze drelichy i kufajki.
41/2020 (1315) 2020-10-07
Rzuciłem monetą. Dosłownie. Miałem do wyboru napisać felieton o nowej encyklice papieskiej lub o zamieszaniu wokół sposobu udzielania Komunii św. Los chciał, bym zajął się tym drugim.

Cóż, przesłanie nowego papieskiego dokumentu poczeka do następnego tygodnia. Być może po lawinie peanów oraz klątw przyjdzie czas na rzetelne i spokojne odczytanie przesłania papieża Franciszka. Fajnie będzie popatrzeć sobie, kto kogo lub co cytuje bądź kopiuje (bez podania źródła). Naszą wewnątrzkościelną rzeczywistość rozpaliła do czerwoności ostatnia akcja związana z negacją jednego ze sposobów przyjmowania Komunii św., a mianowicie tzw. na rękę (przez wielbicieli pewnego portalu nazywana Handkommunion). Po obu stronach barykad zagrzmiały działa, zaczęła się wojna pozycyjna na całej linii frontu. Do dyskusji włączyła się również jedna z komisji Episkopatu Polski, wydając stosowny komunikat, który do toczonego sporu ma się tak, jak kwiatek do kożucha. Ów dokument bowiem przypomina, że zwyczajną i ogólnie przyjętą w Polsce formą przyjmowania Komunii św. jest przyjmowanie do ust, ale przyjmowanie na rękę nie nosi znamion profanacji i jest również dopuszczalne.