Komentarze
27/2019 (1250) 2019-07-03
Polski kierowca to kozak, a jego sztandarowe hasło brzmi: „Co? Ja nie zdążę?”. Zasady ruchu drogowego bowiem są dla leszczy. Doszło więc do tego, że o tym, iż znaki i sygnały drogowe nie są ustawione po to, aby uprzykrzać kierowcom życie, a ograniczenie prędkości nie jest w danym miejscu, żeby robić im na złość, trzeba przypominać w kampaniach społecznych.

Już któryś rok z kolei PKP prosi kierowców o zachowanie ostrożności podczas pokonywania przejazdów kolejowych, uświadamiając przy tym, że lekceważenie znaku „Stop” czy przejazd slalomem pomiędzy zamkniętymi półrogatkami to, delikatnie mówiąc, bardzo niebezpieczne manewry. Niestety, kierowcom nadal trudno zrozumieć, że wtargnięcie na przejazd przed rozpędzony pociąg daje nikłe szanse wyjścia z tego spotkania cało. Co jakiś czas słychać o tragicznych wypadkach świadczących o zaskoczeniu kierowcy tym, że pociąg nie ustąpił mu pierwszeństwa. Łamanie tego ostatniego przepisu jest ponoć główną przyczyną wypadków drogowych, o czym mówi kolejna kampania społeczna poświęcona zasadom obowiązującym na drodze. W telewizyjnym spocie nieuważny kierowca musi wybrać... swoją ofiarę.
26/2019 (1249) 2019-06-26
Na razie przede wszystkim celebrytka, ale już aspirująca do miana telewizyjnej gwiazdy, zamieściła z okazji Dnia Ojca zdjęcie w sieci. Widać na nim klęczącą przed grobem młodą kobietę.

Co prawda ujęcie pokazuje sylwetkę tylko do połowy, jednak wystarczy, żeby zauważyć zgrabne ciało i burzę włosów. Bardzo wyraźnie widać też nagrobną tablicę. To zmarły przed kilku laty znany pisarz. Podpis pod fotografią nie pozostawia wątpliwości, kim jest jej właścicielka: „Dzień Ojca kończę modlitwą. Z Tatą w sercu przez życie”. No pięknie. Ale moja pierwsza myśl jest inna: „Wow, aspirująca to jego córka!”. Zdjęcie, trzeba przyznać, ładne jest, klimatyczne. Młodą kojarzę, ale bardziej jej ojca. No to teraz mam już zakodowane, kto ona. Łatwiej zapamiętam. Na pewno. Niby taka prosta, żeby nie powiedzieć prostacka logika, a działa. Czyli w tym rzecz! Eureka!
26/2019 (1249) 2019-06-26
Normalnie o tej porze roku powinniśmy wkroczyć w sezon ogórkowy - okres, w którym media emocjonują się mało znaczącymi informacjami, a politycy wyjeżdżają na zasłużony odpoczynek.

To lato zapowiada się zgoła inaczej, wszak to rok wyborczy. A w roku wyborczym - jak to w roku wyborczym - nieustannie trwa kampania wyborcza, czyli zmasowane przekonywanie rodaków do tego, by przy okazji najbliższych wyborów poszli i zagłosowali. Grupa sprawująca władzę cały czas udowadnia, że w Polsce jest bardzo dobrze, a może być fenomenalnie - oczywiście pod warunkiem, że ci sami sprawni funkcjonariusze publiczni dalej pozostaną przy władzy. Odmienny obraz świata kreuje opozycja. Jest fatalnie, ale już wkrótce… i tak dalej.
25/2019 (1248) 2019-06-19
Tytuł niniejszego felietonu jest zaczerpnięty z piosenki Ireneusza Dudka, a słowa te padają na samym początku utworu, stanowiąc zachętę do podkręcenia tempa muzyki. Całość tego utworu to powieść o 53-letnim człowieku, który żyje cały czas na garnuszku własnych rodziców, nie ma zamiaru skończyć edukacji i zamiast podjęcia pracy oddaje się błogiemu leniuchowaniu.

Ta parodia niesamodzielności życiowej, będącej jawnym wyborem sposobu na życie, jest dla mnie kolejnym dowodem na to, iż bycie ofiarą losu nie jest przeznaczeniem czy fatum, lecz stanowi doskonały sposób na życie. Obserwując to, co dzieje się wokół polskiego systemu edukacyjnego, a zwłaszcza podejmowane działania na rzecz tzw. walki z wykluczeniami, mam nieodparte wrażenie, iż historia muzyczna będzie się nie tylko powtarzać, lecz wręcz nasilać. Trend społeczny sprzyja niestety takiej konstatacji. Nie wystarczy jednak spojrzeć na to, co dzieje się w szkolnictwie, lecz trzeba przyjrzeć się niektórym zachowaniom już dorosłych ludzi, by zrozumieć, przy jakiej ścianie znalazło się nasze społeczeństwo (i nie tylko nasze). Najłatwiej dostrzec ten właśnie trend w ramach pracy dzisiejszych dziennikarzy. Nie jest to tylko wyraz ich nieporadności zawodowej, ile raczej akceptacja dla pewnego sposobu działania. Czytając bądź słuchając wypowiedzi reprezentantów tzw. czwartej władzy, można odnieść niechybne wrażenie, iż celem ich działania jest poszukiwanie tematów nie tylko nośnych społecznie, ale również ideologiczne ustawianie społeczeństwa, niestety zgodnie z zapotrzebowaniem odbiorcy.
25/2019 (1248) 2019-06-19
Kiedy skończyła się zima i przestał nas dusić smog, wydawało się, że najgorsze już za nami. Wówczas przyszły upały. A kiedy temperatury sięgają 30ºC i akurat nie leżymy na plaży, naturalnym jest, że szukamy schronienia i cienia...

O to w miastach coraz gorzej, bo - jak Polska długa i szeroka - panuje trend: wyciąć wszystkie drzewa w pień... A w ich miejscu ułożyć betonową kostkę. Ten proceder odbywa się pod płaszczykiem rewitalizacji. W Polsce już od kilku lat panuje inna tendencja niż w Europie Zachodniej, gdzie sadzi się drzewa na potęgę. My, jak wiemy, wolimy iść pod prąd, skazując samych siebie na męczarnie. Według obowiązujących wytycznych, drzewa nie pasują do wizji prestiżowego miasta, zaś beton świadczy o jego zamożności i przede wszystkim zaradności włodarza. Bo jak wiadomo, skoro dostał unijną kasę, to musi ją wydać, a kostka to inwestycja wartości kilkunastu milionów złotych. Jeśli burmistrz nie brukuje rynku, to znaczy, że nie potrafi postarać się o fundusze unijne, a więc jest do niczego... Drzewo, w przeciwieństwie do efektownej fontanny, to dla miejskiego samorządowca nie jest powód do dumy. Na pustym twardym placu łatwiej zrobić festyn czy inny event, na którym można się pokazać. A to, że na co dzień będzie nie do życia, nie ma znaczenia. Poza tym z miejską zielenią są same kłopoty.
24/2019 (1247) 2019-06-12
Ksiądz pchnięty nożem, ołtarz zniszczony siekierą w czasie Mszy św., siwawy pan nazywający siebie biskupem i człowiek z durszlakiem na głowie parodiujący Eucharystię w przedbiegach warszawskiej parady homoseksualistów, wstrętne naigrywanie się z tradycyjnych form procesyjnych przez feministyczną grupę, niszczenie krzyży w kościołach…

Wyliczać można jeszcze więcej. To już nie jakiś hinduistyczny stan w Indiach czy też ataki w zlaicyzowanej Francji. To Polska. Dzisiaj. Doliczyć do tego trzeba postępującą (niestety) absencję młodzieży na katechezie w szkole, szalony hejt w internecie, gdzie jedynym oskarżeniem kierowanym przeciwko Kościołowi jest fakt bycia katolikiem (co ciekawe, innych wyznań chrześcijańskich w tym kontekście jakby nie było), modę na „dowalanie czarnym”. O co w tym wszystkim idzie? I czy nie jest to zapowiedź końca, niezależnie czy rozumiemy przez to zejście Kościoła ze senny społecznej, czy apokaliptyczne zakończenie istnienia tej rzeczywistości? Pytań pojawia się coraz więcej, a potęgowane one są zwykłym strachem. I chociaż niekiedy może on być siłą napędową pewnych rozwiązań dobrych, to jednak najczęściej powoduje, że nasz osąd racjonalny zostaje zaciemniony przez różne straszaki czy też wyimaginowane twierdzenia.
24/2019 (1247) 2019-06-12
Im więcej czasu mija od ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów od Parlamentu Europejskiego, tym większa wydaje się być klęska Koalicji Europejskiej.

Komentatorzy, którzy wieszczyli triumf Grzegorzowi Schetynie i jego sojusznikom, dziś zupełnie zmienili front i coraz częściej przepowiadają zwycięstwo w jesiennej potyczce do parlamentu tubylczego Prawu i Sprawiedliwości. To, że opozycja wybory przegrała - i to wcale nie o włos, jak chciał tego wydawany przez Agorę dziennik, ale o grubość pokaźnego warkocza - w polskiej rzeczywistości wcale nie oznacza, że za kilka miesięcy będzie tak samo. Jak wiadomo, Polki i Polacy to wyborcy krnąbrni, zmienni i niesłowni. Póki co ugrupowania polityczne, które znalazły się w trudnej powyborczej rzeczywistości, stają na rzęsach, aby przekonać do siebie jak największą rzeszę rodaków. Niestety, większość z nich nie ma jak na razie żadnego sensownego pomysłu: ani ideowego, ani organizacyjnego, ani tym bardziej marketingowego. Ot weźmy, tzw. partia ludowa, czyli PSL.
23/2019 (1246) 2019-06-05
Tak to już bywa, że to, co najważniejsze, jest spychane na plan dalszy przez błahostki. Elementy ludyczne zastępują zazwyczaj porządną debatę, bo w końcu w czasie zabawy najłatwiej wciskać idee ludziom zainteresowanym tylko poszukiwaniem komizmu czy form wyżycia.

Czy ta konstatacja jest przykra? W jakiejś mierze zapewne tak, lecz nie jest ona żadną tragedią. Reakcją na taki stan rzeczy nie powinno być dramatyczne darcie szat, ale poszukiwanie zabezpieczenia przed wlewaniem do mózgu zakamuflowanych idei. Przyglądając się zorganizowanym przez środowiska obecnej opozycji obchodom pierwszych nie w pełni demokratycznych wyborów w 1989 r., miałem wrażenie, że uciekanie przed zasadniczymi tematami było jak najbardziej widoczne. I widoczne było próbowanie wlania do naszych głów własnych narracji. Cel jednak był cokolwiek inny. Nieliczni zauważyli w czasie podejmowanych debat przy zaimprowizowanym okrągłym stole obecność niedawnej „gwiazdy” europejskich konwencji - redaktora Jażdżewskiego, który w czasie ich trwania porównywał „malowniczo” Kościół do świń uwielbiających taplanie się w błocie.
23/2019 (1246) 2019-06-05
Najpierw mydlenie oczu, że ponoć „tak blisko jeszcze nie było”. A chwilę później zaostrzenie przepisów. Nie pomaga ani dobry klimat dyplomatyczny w relacjach z USA, ani to, że Polska jest dostarczycielem środków finansowych w postaci zakupów zbrojeniowych.

Na nic zdały się kurtuazyjne wizyty z obu stron i podpisywanie umów - choćby tylko do zdjęcia - na stojąco. Jeden z największych sojuszników Amerykanów ciągle musi ustawiać się do okienka w konsulacie, liczyć na łaskę urzędników i płacić za pozwolenie na wjazd do USA. Temat wiz to temat bez końca. Pierwsze światełko w tunelu pojawiło się już za prezydentury George’a W. Busha, kiedy to Polska zaangażowała się w prowadzone przez USA wojny w Afganistanie i Iraku. Podkreślanie na każdym kroku przez stronę amerykańską, jakim to ważnym jesteśmy sojusznikiem, budziło nadzieje, że w końcu doczekamy się jakichś profitów, przynajmniej w wymiarze symbolicznym. Potem byli kolejni prezydenci i kolejne zapewnienia, jak to Amerykanie są nam wdzięczni. W temacie wiz jednak nie drgnęło nic.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Cóż, z przykrością ponownie muszę odwołać się do polskiej mądrości ludowej. Nie dlatego, że nie lubię twórczości folklorystycznej, lecz dlatego, iż muszę ją cytować w kontekście Kościoła.

Jest bowiem jedno polskie przysłowie, które dość jasno precyzuje najszybszą formę Boskiego karania, a mianowicie odebranie komuś jasnego, racjonalnego myślenia. Jedną z cnót z dziedziny intelektualnego poznania rzeczywistości i wykorzystania przez człowieka władzy rozumu, jest umiejętność przewidywania konsekwencji. Oczywiście, reakcja na jakieś wydarzenia musi być w miarę szybka, jednakże zbytni pośpiech jest wskazany co najwyżej przy łapaniu pewnych insektów. Niestety, pewne działania Kościoła w ostatnich dniach wskazały mi dość jasno, iż z racjonalnym myśleniem drogi wspólnoty wierzących cokolwiek się rozjeżdżają. W kontekście zakończonych w niedzielę wyborów do Parlamentu Europejskiego przewodniczący Rady Episkopatów Europejskich, abp Jean-Claude Hollerich, biskup Luksemburga, oświadczył był, że zaniepokojony jest wzrostem notować „ugrupowań populistycznych”, a sam swoją radość elekcyjną wiąże z dobrym wynikiem Zielonych. No cóż, zapewne takie postulaty, jak np. „Prawo kobiety do wyboru do końca trzeciego miesiąca ciąży”, czy „Prawna dopuszczalność eutanazji dla osób nieuleczalnie chorych, które, będąc w pełni władz umysłowych, wyraziły komisyjnie (członek/członkini rodziny, lekarz/lekarka, sędzia) zdecydowaną wolę zakończenia swojego życia”, czy „Uproszczenie procesu uzgodnienia płci i umożliwienie jego refundacji. Wprowadzenie zakazu arbitralnej ingerencji chirurgicznej w stosunku do dzieci interpłciowych”, czy „Zastąpienie religii w szkołach publicznych etyką i religioznawstwem oraz zapewnienie, by szkoły były wolne od symboliki religijnej” (cytaty za www.zielonipartia.pl/program) nie stanowiły źródła zadowolenia hierarchy, choć w dzisiejszym świecie i tego nie można być do końca pewnym.