Polski kierowca to kozak, a jego sztandarowe hasło brzmi: „Co? Ja
nie zdążę?”. Zasady ruchu drogowego bowiem są dla leszczy. Doszło
więc do tego, że o tym, iż znaki i sygnały drogowe nie są ustawione
po to, aby uprzykrzać kierowcom życie, a ograniczenie prędkości nie
jest w danym miejscu, żeby robić im na złość, trzeba przypominać w
kampaniach społecznych.
Już któryś rok z kolei PKP prosi kierowców o zachowanie ostrożności podczas pokonywania przejazdów kolejowych, uświadamiając przy tym, że lekceważenie znaku „Stop” czy przejazd slalomem pomiędzy zamkniętymi półrogatkami to, delikatnie mówiąc, bardzo niebezpieczne manewry. Niestety, kierowcom nadal trudno zrozumieć, że wtargnięcie na przejazd przed rozpędzony pociąg daje nikłe szanse wyjścia z tego spotkania cało. Co jakiś czas słychać o tragicznych wypadkach świadczących o zaskoczeniu kierowcy tym, że pociąg nie ustąpił mu pierwszeństwa. Łamanie tego ostatniego przepisu jest ponoć główną przyczyną wypadków drogowych, o czym mówi kolejna kampania społeczna poświęcona zasadom obowiązującym na drodze. W telewizyjnym spocie nieuważny kierowca musi wybrać... swoją ofiarę.
Już któryś rok z kolei PKP prosi kierowców o zachowanie ostrożności podczas pokonywania przejazdów kolejowych, uświadamiając przy tym, że lekceważenie znaku „Stop” czy przejazd slalomem pomiędzy zamkniętymi półrogatkami to, delikatnie mówiąc, bardzo niebezpieczne manewry. Niestety, kierowcom nadal trudno zrozumieć, że wtargnięcie na przejazd przed rozpędzony pociąg daje nikłe szanse wyjścia z tego spotkania cało. Co jakiś czas słychać o tragicznych wypadkach świadczących o zaskoczeniu kierowcy tym, że pociąg nie ustąpił mu pierwszeństwa. Łamanie tego ostatniego przepisu jest ponoć główną przyczyną wypadków drogowych, o czym mówi kolejna kampania społeczna poświęcona zasadom obowiązującym na drodze. W telewizyjnym spocie nieuważny kierowca musi wybrać... swoją ofiarę.