Komentarze
36/2019 (1259) 2019-09-04
Wakacje, wakacje… i już po. Dziwny był tegoroczny sezon ogórkowy. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że nie było go wcale.

Nie przypominam sobie, by media przez dłuższą chwilę rozwodziły się nad jakimś łatwym, lekkim i przyjemnym tematem na podobieństwo pytona tygrysiego, którego w ubiegłym roku widywano nad Wisłą. Teraz w okolicach królowej polskich rzek poza wojskiem i przekrzykującymi się politykami podobno nic nie widać, ale za to czuć, że ho, ho… Tegoroczną kanikułę zdominowały przede wszystkim polityczne przepychanki, oskarżenia oraz nieustanne kłótnie w ramach prowadzonej kampanii wyborczej. W ostatnich dniach modne stało się nawet straszenie rodaków rozlewem krwi, wojną domową czy katastrofą porównywalną do tej, jaka przed laty miała miejsce w Czarnobylu. Jakby tego jeszcze było mało, nasz największy przyjaciel zza wielkiej wody niespodziewanie odwołał wizytę w Polsce.
35/2019 (1258) 2019-08-28
Przedbiegi wyborcze już rozpoczęte. Tocząca się w mediach kampania wyborcza, zdominowana przez właściwie trzy komitety, nie jest jedynym tego dowodem.

Ciekawy jest obraz naszego kraju wyłaniający się chociażby z dokumentacji Państwowej Komisji Wyborczej rejestrującej poszczególne komitety. Jak podano w jednym z ostatnich jej komunikatów, zarejestrowano już 88 różnych komitetów wyborczych, z których tylko 30 jest związanych z konkretnymi partiami, a jeden koalicyjny. Zasadnicza reszta to tzw. komitety wyborców, czyli grono ludzi popierających jednego lub kilku kandydatów, najczęściej związanych z jednym okręgiem wyborczym (chodzi raczej o wybory do Senatu RP). Pośród nich roi się od swoistych kuriozów i innych elementów folkloru politycznego. Znamiennym jest jednak, iż większość z nich w swoich programach i odezwach informuje, że zasadniczy ich walor to działanie na rzecz… jedności polskiego społeczeństwa, mającego podobno dość dipola, czyli nieustannej walki pomiędzy dwoma zasadniczymi graczami na polskiej scenie politycznej.
35/2019 (1258) 2019-08-28
18 urodziny, jak wiadomo, muszą być obchodzone z przytupem i - obowiązkowo - dużą dawką adrenaliny. Oczywiście też trzeba mieć po nich namacalną pamiątkę, bo przecież inaczej nikt nie uwierzy. Pewna wielonarodowościowa grupa maturzystów postanowiła pójść w las, a właściwie za pewien słup. I się zaczęło...

Kilka dni temu aktywnością młodych panów na łonie natury zainteresował się patrol z placówki Straży Granicznej w Barcianach w powiecie kętrzyńskim. W trakcie kontroli pasa drogi granicznej ujawniono ślady wejścia i przekroczenia granicy polsko-rosyjskiej. Natychmiast do akcji ruszył przewodnik z psem. Czworonożny przyjaciel doprowadził do miejsca, gdzie odkryto ślady samochodu. Funkcjonariusze SG ustalili, że wypożyczonym autem w to miejsce przyjechało dwóch Anglików i trzech Polaków w wieku 18-19 lat. Nastolatkowie świętowali 18 urodziny kolegi, a atrakcją miała być wycieczka właśnie w rejon granicy polsko-rosyjskiej. Jeden z Anglików, któremu zależało na zdjęciu przy rosyjskim słupie, przekroczył nielegalnie granicę, z kolei jeden z Polaków w czasie wykonywania selfie wszedł na pas drogi granicznej. Efekt: mandaty w wysokości odpowiednio 300 i 200 zł.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Kilka ładnych dni temu Polskę obiegła wieść o jednym księdzu z archidiecezji lubelskiej, który postanowił dokonać coming outu i wyjawić światu swoje skłonności homoseksualne.

W mediach zawrzało, na portalach społecznościowych komentarze rozpaliły serwery do białości, a wielu wierzących z bólem przyjmowało zachowanie się owego już eksduchownego. Rzeczywiście, fakt ten jest bolesny dla wspólnoty Kościoła, ale przecież nie jest w ostatnich latach niczym nowym. Można przecież wspomnieć księdza Charamsę, który wybrał życie u boku swojego hiszpańskiego „partnera”. Odejścia kapłanów ze stanu duchownego zdarzały się i w poprzednich latach i wiekach, słabość ludzka bowiem nie jest uzależniona od chwili czy epoki. Oczywiście, za każdym razem jest to doskonała okazja do piętnowania samego Kościoła, lecz - jak pisał w swoim „Lamparcie” Giuseppe Tomasi di Lampedusa - największymi krytykami Kościoła, którzy przypisują sobie prawo do pierwszeństwa w tych zawodach, są niedoszli duchowni. Niedoszli lub przeszli.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Hurrra! Feministki odtrąbiły kolejne zwycięstwo. Wolne Sutki górą! W Barcelonie można już na publicznych basenach pływać z nimi na wierzchu. Oczywiście żeńskimi. Ale po kolei.

Jak podaje po-ważny serwis, aktywiści z katalońskiej grupy Mugrons Lliures (po naszemu Wolne Sutki) dopięli swego. Przez lata zachodzili w głowę, dlaczego akurat mężczyźni mogą swobodnie górną część ciała na basenach pokazywać, a kobiety to już wcale nie. No i doszli w końcu, że to jawna dyskryminacja jest. A skoro dyskryminacja, w dodatku jawna, to mus z nią walczyć i już! Jak pomyśleli, tak zrobili. U władz miasta zainterweniowali. Osiągnęli upragniony cel. Bo tak w ogóle to nie było to takie bardzo trudne. Wolne Sutki rozkminiły prawo i odkryły w nim luki. Mianowicie takie, że nie ma nigdzie sformułowanego zakazu kąpania się w samych kąpielówkach. A jak nie tylko w Barcelonie wiadomo - co nie zabronione, to całkiem dozwolone.
33/2019 (1256) 2019-08-14
W kolejnym mieście naszego kraju odbył się tzw. marsz równości. Przyznam się, że zaskoczony jestem niekonsekwencją jego organizatorów.

Skoro bowiem o równość chodziło w tymże przemarszu, to należało zadbać o szczegóły, gdyż w nich ponoć tkwi diabeł. A tymczasem mieliśmy do czynienia z ludźmi o różnym wzroście, wadze, kolorze oczu, odcieniach włosów, ubranych w różnoraki sposób etc. I gdzież ta równość? W tym wymiarze mamy do czynienia z afirmacją całkowitej nierówności, wręcz można powiedzieć - z promocją nierówności. To oczywiście sarkazm, bo inaczej odnieść się do tego nie można. Parada przebierańców, przypominająca jako żywo przemarsze trup wędrownych aktorów rodem ze średniowiecza (znowu zonk!), za równość poczytuje sobie jeno możliwość prezentowania najbardziej wyuzdanych i najbardziej złośliwych form wyrażania tego, co we własnym mniemaniu nazywają myśleniem. A skoro w baśniowy sposób ludzkość już od dawna oddawała własne lęki i marzenia, również i uczestnicy tychże marszów postanowili widać iść takim właśnie krokiem.
33/2019 (1256) 2019-08-14
Pośród zarejestrowanych w pamięci obrazów sprzed lat mam też jeden taki: do kuzynostwa przyjeżdża kilkuletnia dziewczynka. Z niewielkiego, ale jednak miasta, w dodatku z drugiego krańca Polski.

Już samo to wystarcza, żebyśmy my, miejscowe wiejskie dzieciaki, czuli wobec niej respekt. Jakby tego było mało, smarkula przywozi ze sobą sprzęt. Chyba wszyscy rozpoznajemy w nim hulajnogę. Ale co innego rozpoznawać, a co innego kontakt jakiś z takim instrumentem mieć. Po kilku dniach milczącego kibicowania przybyszce dostąpiliśmy szczęścia dotykania cuda, a jedna z nas nawet próby pojechania na nim. Nie było to proste - zważywszy na ówczesny stan wiejskich dróg i pierwszy kontakt ze wspomnianą maszyną. Przyznaję też, że mnie na przykład nie do końca przekonywała idea wynalazku, który - według niekoniecznie udokumentowanej wiedzy - pojawił się na ulicach Stanów Zjednoczonych w czasach wielkiego kryzysu i był budowany przez dzieci. W dodatku z odzyskiwanego drewna.
32/2019 (1255) 2019-08-07
Kiedy pierwszy raz w życiu stanąłem na polu tamtej bitwy, rozegranej blisko 2,5 tys. lat temu, zadziwiły mnie spokój i lenistwo otoczenia.

Wejścia do przesmyku pomiędzy wzgórzami strzeże niewielki pomnik ozdobiony podobizną dowódcy i symbolami zwycięskiej Nike, choć przecież militarnie walka została przegrana. I to w niecałe trzy dni. Przyjmując miarę, z jaką niektórzy podchodzą dzisiaj do powstania warszawskiego, należałoby okryć hańbą tych, którym zamarzyła się wolność i obrona tego, co stanowiło ich ojczyznę. A jednak w przestrzeni kultury i cywilizacji stali się oni wzorcem, symbolem wierności swojej ziemi, swoim rodzinom, swoim prawom. Stali się znakiem hartu ludzkiego ducha i odwagi bez cienia wątpliwości, gdy idzie o oddanie życia za najważniejsze. To, co napisałem, jest wspomnieniem mojego pobytu pod Termopilami - miejscem jednostkowej zdrady i wielosercowego zwycięstwa pokonanych.
32/2019 (1255) 2019-08-07
Przyznaję się bez bicia - złamałam zakaz. Rozumiem: do sklepu, restauracji, na plac zabaw... Ale żeby na osiedlowy trawnik nie można było wejść z czworonogiem?

Raz na jakiś czas staję się panią z pieskiem. Sześć kilo żywej, ale grzecznej, futrzanej wagi. Pewnego dnia, kiedy z będącym chwilowo pod moją opieką yorkiem wybrałam się na spacer po osiedlu, jak grzyby po deszczu wyrosły przede mną tabliczki z napisem „zakaz wprowadzania psów”. Obiekty małej architektury zainstalowano na trawniku, w pobliżu tzw. psiego pakietu, czyli pojemnika z workami i koszem na psie odchody. Ot, taki paradoks. Trudno. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko wobec tego jawnego przejawu dyskryminacji opracować plan działania na kolejne dni. Widziałam oczami wyobraźni czekające mnie przejazdy komunikacją miejską albo taksówką do jakiegoś najbliższego lasku, tudzież generalnie za miasto, żeby piesek mógł załatwić swoje potrzeby i się wybiegać...
31/2019 (1254) 2019-07-31
Tyle dzisiaj mówi się o stanach depresyjnych jako coraz bardziej rozwijającej się epidemii cywilizacyjnej. Cóż, nie sposób nie dostrzec, iż podłożem tego z jednej strony są rozbudzone oczekiwania indywidualne jednostek, z drugiej zaś całkowita samotność, nawet przy wypełnionym po brzegi kręgu znajomych na portalach społecznościowych.

Kryzys cywilizacyjny, przez większość z nas postrzegany jako obalanie wartości fundujących społeczeństwa, to także kryzys dialogu. Rozmowa jest tylko wówczas możliwa, gdy znajduje się minimalny poziom wspólnego języka. Rozwalenie fundamentów cywilizacyjnych nie stanowi od razu wyjścia do budowania czegoś nowego, jest raczej tworzeniem ruin i zgliszcz, na których składane w ofierze są właśnie jednostki. Ten przydługi być może i zbyt teoretyczny wstęp jest konieczny, by zrozumieć, co dokonuje się właśnie w naszym kraju. Wysiew tzw. parad równości nie jest tylko elementem oswajania społeczeństwa z możliwością manifestowania w przestrzeni publicznej wszystkiego, co się zechce. Gdyby tak było, wówczas nie można byłoby zakazać niczego, a przechadzając się ulicą, moglibyśmy natknąć się z jednej strony na demonstrację zagorzałych zwolenników palenia heretyków na stosach, z drugiej zaś na afirmatorów współżycia seksualnego ze wszystkim, co się rusza bądź nie.