Komentarze
7/2019 (1230) 2019-02-13
Co tydzień scenariusz się powtarza. Późnym sobotnim rankiem spotykamy się na klatce schodowej.

Ja z trudem radzę sobie z kilkoma reklamówkami i workami, w których oddzielnie gnieżdżą się plastikowe butelki po zdrowych (przynajmniej na etykiecie) sokach, papierowe ulotki informujące mnie o megapromocjach czy szklane pojemniki po wypalonych w długie zimowe wieczory świecach. Mój sąsiad asortyment przeznaczony na utylizację mieści w jednym worku. Wiem, co powie. Nie będzie segregował śmieci, bo mieszka w małym mieszkaniu, gdzie ledwo zmieściły mu się wszystkie potrzebne sprzęty, a mikroskopijny kosz udało mu się upchnąć pod zlewem. Wyrzucanie śmieci kilka razy dziennie też nie wchodzi w grę, bo spędza w pracy po dziesięć godzin. Nie wyobraża sobie, żeby po powrocie do domu zdzierał etykiety z butelek i szorował pojemniczki po jogurtach! W imię czego? Na argumenty, że to w ramach ratowania matki Ziemi oraz dla przyszłości naszych dzieci i wnuków, tylko machnie ręką. Ma też swoją teorię: „Przecież, jak przyjedzie śmieciarka, i tak wszystko idzie do jednego kontenera”. W sumie, czemu miałby się przejmować? W końcu segreguje tak samo jak inni... Tak zaznaczył w deklaracji.
6/2019 (1229) 2019-02-06
Zakończyły się w ubiegłym tygodniu kolejne już Światowe Dni Młodzieży, które swój przystanek tym razem znalazły na środkowoamerykańskiej ziemi. Niezależnie od nastawienia nie można przejść obojętnie obok tego fenomenu kulturowego i religijnego.

Ideologicznie zawsze można wszystko skrytykować i potępić, ale też w ramach ideologii można wszystko wynosić na piedestały, dokonując wręcz apoteozy. Są wśród nas tacy, którzy uważają owo spotkanie młodzieży z Ojcem Świętym za przedsionek piekieł, ale są i tacy, którzy uznają je za jedyne dopuszczalne działanie duszpasterskie w Kościele. Najczęściej pole bitwy jest zdominowane przez te właśnie ideologiczne pozycje. Oglądając relacje ze Światowych Dni Młodzieży w Panamie, po pewnym czasie zdałem sobie sprawę z tego, że problem w ich odbiorze leży po prostu gdzie indziej. I nad tym warto chwilę się pochylić. Jedną z powtarzanych przez papieża Franciszka fraz w czasie Światowych Dni Młodzieży, i to zarówno w Krakowie, jak i w Panamie, było stwierdzenie, iż nie jest w stanie powiedzieć, czy on będzie na następnym światowym spotkaniu młodzieży, ale na pewno Piotr będzie z młodymi. To krótkie stwierdzenie jest niezwykle nośne, ponieważ ustawia owo wydarzenie w ciągu działań Kościoła od czasów apostolskich.
6/2019 (1229) 2019-02-06
Były - całkiem niedawno przecież - takie czasy, kiedy bladym świtem mieszkańców bloku albo kamienicy budził charakterystyczny dźwięk. To rozmawiały butelki z mlekiem wnoszone na kolejne piętra budynków.

Co większych śpiochów - albo zaprzyjaźnionych z roznoszącym - dobudzało charakterystyczne puk-puk do ich własnych drzwi. Zaspany gospodarz wychylał się - albo tylko wyciągał rękę - na korytarz i zabierał pokaźnych rozmiarów butelkę z mlekiem. Ale nie wszystkim aż tak dobrze się działo. Sporo było takich, którzy butle każdego dnia taskali ze sklepów (prosty rachunek ekonomiczny podpowiadał, że bardziej kalkuluje się przynieść je samemu niż płacić roznosicielowi) - i nie tylko mleka. Dochodziła do tego na przykład śmietana, a jak komu trochę lepiej się wiodło, to i jakiś - choćby tylko od czasu do czasu - sok albo inny ptyś. Przypomnieć należy, że taką pomlekową czy pośmietanową butelkę można było (a w zasadzie należało) umyć i kolejną butlę kupić na wymianę.
5/2019 (1228) 2019-01-30
Tomasz z Akwinu, wspominając o specyfice człowieka wśród innych stworzeń, zwracał uwagę na mowę, widząc w niej dowód na to, iż rzeczywiście przerastamy każdy inny istniejący w tym świecie byt.

Widział w niej jednakże nie tyle narzędzie sprawnego przekazywania informacji, ile raczej sposób na tworzenie wspólnoty - komunii poprzez udzielanie sobie wzajemnie dobra. Porozumiewający się za pomocą mowy ludzie nie tylko informują o swoich przeżyciach czy też o możliwych niebezpieczeństwach kryjących się w tym świecie, ile raczej przyczyniają do tworzenia w drugim właściwego obrazu świata, pozwalającego dobrze żyć i dążyć do ostatecznego celu naszej ludzkiej egzystencji. O ile na kanwie dzisiejszego świata i sposobów korzystania z daru mowy przez ludzi można by cokolwiek zakwestionować optymizm Akwinaty, to zasadniczego rysu jego intuicji nie można zanegować. Istotnie bowiem, wytworzony pod wpływem słownego przekazu obraz świata czyni innych dobrymi lub złymi. Pod jego wpływem wszak człowiek podejmuje nie tylko decyzje mało znaczące, które zawsze można usprawiedliwić jako pomyłkę, lecz także w zasadniczych i najważniejszych życiowych wyborach, decydujących o życiu własnym i innych, kieruje się obrazem świata posiadanym we własnym intelekcie.
5/2019 (1228) 2019-01-30
Sobota. Godzina 8.30. Rozlega się dźwięk telefonu stacjonarnego. Zdziwienie? Mam go w pakiecie razem z komórką i internetem - tak było taniej.

Chociaż nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek usłyszała z niego co innego niż: „Pani Kingo, chciałam panią zaprosić na bezpłatne badania. Najbliższy wtorek, hotel XXX. Dla uczestników przewidziano krótką prezentację leczniczych materacy oraz poczęstunek. A jeśli przyjdzie pani z osobą towarzyszącą, to dostanie w prezencie żelazko”. Chwila, moment - mimo leniwego sobotniego poranka moje zwoje myślowe próbują podjąć pracę - jaka „pani Kinga”? A RODO? Przecież to obowiązujące od ponad pół roku unijne rozporządzenie miało chronić moją prywatność i zbudować poczucie, że jako właściciel danych osobowych mam pełne prawo do decydowania o nich. „To jest losowo wygenerowany numer telefonu przez naszą maszynę losującą. Została pani zupełnie przypadkowo wylosowana” - przekonuje mnie głos w słuchawce. Akurat!
4/2019 (1227) 2019-01-23
Do historii polskiego życia politycznego przeszło już powiedzenie pewnego „polityka” dzisiaj opozycyjnego (choć w przeszłości różnie z tym bywało) o nienawiści zalewającej komuś tam mózg.

Można oczywiście powiedzieć, że w przypadku tegoż pana ilość słów niechęci wobec osób sytuujących się na przeciwległych do niego regionach politycznych równa jest ilości śliny przy wypowiadaniu ich wydzielanej. Niektórzy dziennikarze, chcąc uzyskać od niego jakąś wypowiedź, przed rozmową zaopatrywali się w gogle narciarskie lub nawet kaski motocyklowe, by uchronić swoje oczy lub oblicze przed gwałtownym „nawilżeniem” wydzielinami tegoż polityka. Cóż, ryzyko zawodowe. Nie wiem, czy pracodawca w takich przypadkach zadbał o stosowny dodatek za pracę w uciążliwych lub zagrażających życiu i zdrowiu warunkach. Jeśli nie, to jest pole do popisu dla związków zawodowych. Odchodząc jednak od tego klinicznego przypadku naszego życia politycznego, nie sposób nie odnieść się do terminu, który w zasadniczy sposób zawładnął przestrzenią publiczną po zabiciu w Gdańsku Pawła Adamowicza, a mianowicie do tzw. mowy nienawiści.
4/2019 (1227) 2019-01-23
Swego czasu Czesław Niemen w kultowym utworze pt. „Dziwny jest ten świat” wołał: „…przyszedł już czas, najwyższy czas, nienawiść zniszczyć w sobie”.

Przez kilkanaście dni, poruszone do głębi zamachem na prezydenta Gdańska społeczeństwo - jak Polska długa i szeroka - manifestowało swoją nienawiść do nienawiści oraz nienawistników, którzy nią publicznie emanują. O ile nienawiść - jak powszechnie wiadomo - jest przyczyną wszelkiego zła, samych nieszczęść, dramatów czy niepowodzeń i nikt o zdrowych zmysłach nie ma wątpliwości, że należy jej nienawidzić, o tyle wskazanie palcem tych, co plują jadem, jest już o wiele trudniejsze. No bo patrząc choćby na ostatnie wiece i demonstracje, jasno widać, że ich uczestnicy to niemalże sami ludzie wolni od jakiejkolwiek zajadłości. Co więcej, niektórzy nawet publicznie, głośno i wyraźnie - choćby za pośrednictwem wolnych od nienawiści mediów - postanowili się od niej odciąć.
3/2019 (1226) 2019-01-16
Długo zastanawiałem się, czy w ogóle pisać ten felieton. Ponoć milczenie jest złotem, a wobec tego wybór srebra wydaje się nieuzasadnioną dewaluacją własnego słowa.

Jednak po namyśle doszedłem do wniosku, że nawet w obliczu prawdopodobnego linczu warto wypowiedzieć parę słów prawdy. Proszę jednak nie martwić się, że od razu znajdziecie się Państwo w wirze „tańcu na trumnach”. Od tego są zupełnie inni specjaliści, którzy już dzisiaj wykorzystują politycznie i marketingowo to, co wydarzyło się w Gdańsku. Wystarczy tylko wspomnieć Rosatiego, Celińskiego, Durczoka, Sadurskiego et consortes. Czytając ich teksty czy też słuchając wypowiedzi, człowiek zastanawia się jedynie nad granicami „ludzkich” zachowań. Zdanie z „Medalionów” Zofii Nałkowskiej: „Ludzie ludziom zgotowali ten los” wydaje się jednak kłamstwem. Nie ze względu na jego tragizm, tylko ze względu na wątpliwość użycia w obu przypadkach zrównującego wszystkich określenia: „ludzie”. Nie minuty, lecz sekundy po śmierci prezydenta Gdańska pozwoliły stwierdzić, że do tzw. „pojednania” w Polsce nie dojdzie.
3/2019 (1226) 2019-01-16
Wśród wielu polsko-polskich wojenek mamy też ostatnio wojnę o dziki. Strona rządowa przekonuje, że aby pozbyć się afrykańskiego pomoru świń, konieczny jest masowy odstrzał dzików, opozycja zaś zaciekle ich broni, nazywając to zmasowaną rzezią, a odpowiedzialnego ministra i myśliwych mordercami.

Sen z powiek spędzają im zwłaszcza prośne lochy, które rzekomo miały być wybijane masowo w związku ze wspomnianym odstrzałem. Rzekomo, bo rozporządzenie ministra mówi o ochronie loch. Ale co tam rozporządzenie! Co tam fakty! Można odnieść wrażenie, że walka w obronie dzików przybrała formę masowej histerii. Komu i czemu ma to służyć, skoro powszechnie wiadomo, że rekordowy odstrzał dzików miał miejsce w sezonie łowieckim 2015/2016? Nikt wtedy tego nie widział? Teraz się towarzystwo obudziło i wznosi okrzyk: „Niech żyją dziki”? Dzikom dać szansę i powiedzieć, że winien jest rolnik? A jakże. Bo to przecież rolnik - jak twierdzi pewien uczony w kwestii zwierząt doktór - rozprzestrzenia afrykański pomór świń. To on nie przestrzega biosterylności w hodowli, to on uprawia niemożebne areały kukurydzy, dając w ten sposób dzikom pokarm i schronienie, powodując wzrost ich liczebności.
2/2019 (1225) 2019-01-09
Przez Polskę, jak długa i szeroka, w czasie gdy znaczna część jej obywateli brała udział w Orszakach Trzech Króli, gruchnęła wieść niesamowita, że oto pani Nowacka chce odłączać Kościół od państwa.

Rozumiem, że idzie o coś innego, niż to jest opisane w polskiej konstytucji, gdyż gdyby wczytać się w jej zapisy, wówczas okazałoby się, że wspomniana pani polityk po prostu nie umie czytać ze zrozumieniem. Rozumiem również, że postulowany rozdział będzie dotyczył także ateizmu, bo skoro teizmu nie można udowodnić, to jego przeciwieństwa także. Powstaje jednak problem, na czym oprzeć polskie życie społeczne, skoro odniesienie do przekraczających czas i przestrzeń zasad (teistycznych czy ateistycznych) nie jest możliwe. Pozostaje neutralność, która to ma do siebie, że wymaga nieustannego poszukiwania uzasadnienia dla norm moralnych i zasad życia społecznego. Rozedrganie społeczne byłoby wówczas tak nieznośne, jak w czasie każdej rewolucji. Zresztą nic dziwnego, w końcu to właśnie skrajnie lewicowe nurty głosiły i głoszą potrzebę permanentnej rewolucji.