Biegu czasu się nie zatrzyma. Ta prawda, będąca zwykłym truizmem,
dotyka szczególnie wówczas, gdy nagle uświadamiamy sobie, że
cytowany przez nas człowiek jest już przeszłością. Zastanawiając
się
na tytułem tego felietonu, sięgnąłem do piosenki Wojciecha
Młynarskiego pt. Niedziela na Głównym - i wtedy właśnie dotarło
do
mnie, że od ponad miesiąca nie ma go już wśród żyjących na tym
łez
padole. Medialnie przekazywana informacja ma to do siebie, że
rejestrujemy ją w naszym intelekcie, ale nie zawsze wywołuje ona
cały splot emocjonalnych odczuć charakterystycznych dla
głębokiego
przeżycia egzystencjalnego.
Komentarze
Przed nami sezon pierwszokomunijny. Zabielą się kościoły i ulice. Po
raz kolejny katecheci i księża będą prosić o to, by zadbać o głębię
przeżycia tych dni, pomóc dzieciom spotkać Chrystusa. Ruszą reklamy
pierwszokomunijnych souvenirów, chrzestni (z nerwową ciekawością)
dyskretnie dokonają rekonesansu, co w tym roku jest na prezentowym
topie. Sacrum zderzy się z profanum. Ot, polska rzeczywistość…
Jeden z moich znajomych miał powiedzenie, iż człowiek jest istotą
niezwykle problematyczną. Weźmy chociażby pod uwagę cały proces
wychowania.
Orlica nie ma większych dylematów, bo cokolwiek robić będzie, jej młode wyrośnie na orła. Podobnie i świnia, gdyż niezależnie od podejmowanych przez nią zabiegów zawsze jej młode będą świniami. Tylko człowiecza matka żyje w nieustannym dylemacie, czy wychowa orła, czy też…?
Orlica nie ma większych dylematów, bo cokolwiek robić będzie, jej młode wyrośnie na orła. Podobnie i świnia, gdyż niezależnie od podejmowanych przez nią zabiegów zawsze jej młode będą świniami. Tylko człowiecza matka żyje w nieustannym dylemacie, czy wychowa orła, czy też…?
Na początek proste pytanie: Czy jeśli wyrzuciliśmy do śmietnika
resztki wczorajszego obiadu, to będziemy w nich grzebać, aby znaleźć
produkty do przygotowania świeżego posiłku?
Oczywiście - nie. O wyrzuconych resztkach i śmieciach już nie myślimy. Do świeżego posiłku szukamy świeżych produktów. Dlaczego zatem tak łatwo łamiemy tę zasadę w sferze psychiki i ducha? Mam tu na myśli ciągłe rozpamiętywanie przeszłości. Nasza pamięć jest jak bank informacji. Przechowuje i wspomnienia pięknych chwil, ale także tych niełatwych, trudnych i dramatycznych.
Oczywiście - nie. O wyrzuconych resztkach i śmieciach już nie myślimy. Do świeżego posiłku szukamy świeżych produktów. Dlaczego zatem tak łatwo łamiemy tę zasadę w sferze psychiki i ducha? Mam tu na myśli ciągłe rozpamiętywanie przeszłości. Nasza pamięć jest jak bank informacji. Przechowuje i wspomnienia pięknych chwil, ale także tych niełatwych, trudnych i dramatycznych.
Ciekawość jest podobno pierwszym krokiem do piekła. Ale nie może
się bez niej człowiek jakoś w życiu obejść. W końcu warunkuje ona
radość poznania świata, każdy nowy wynalazek i zwykły ludzki rozwój.
Trudno ją zgubić nawet w ten dzień, gdy pośród pisanek i innych
wytworów naszej tradycji poszukujemy Zmartwychwstałego.
Ze szkiełkiem i okiem zaciekawionego badacza chcemy określić każdą fazę procesu, w wyniku którego zmarły staje się żywym. Poetycko usposobieni z ciekawością chcemy uchwycić trajektorię lotu duszy do ciała i swoisty Big Bang nowego stworzenia. Być może potwierdzenia naszych przemyśleń i wiary poszukujemy w określeniach najdrobniejszych elementów fizjologicznych procesów i filozoficznych dylematów.
Ze szkiełkiem i okiem zaciekawionego badacza chcemy określić każdą fazę procesu, w wyniku którego zmarły staje się żywym. Poetycko usposobieni z ciekawością chcemy uchwycić trajektorię lotu duszy do ciała i swoisty Big Bang nowego stworzenia. Być może potwierdzenia naszych przemyśleń i wiary poszukujemy w określeniach najdrobniejszych elementów fizjologicznych procesów i filozoficznych dylematów.
Do mojej wsi nie docierał dźwięk rezurekcyjnych dzwonów. Żeby je
usłyszeć, należało pokonać 4-5 kilometrów. I Wielki Post. Oba
wyzwania wcale nie były łatwe. Udział w popołudniowej Drodze
krzyżowej wiązał się z powrotem do domu w ciemności, albo
przynajmniej w szarówce. Przez las. Kursy autobusowe na tej trasie
były wtedy marzeniem tylko najśmielszych fantastów.
W domu - zakaz słuchania radia (telewizory trzy w całej wsi, więc problemu nie ma), śpiewania i nucenia melodii innych niż wielkopostne, pokutne. Mówić też należało przyciszonym głosem, a kłótnia stanowiła grzech ciężki. Na straży przestrzegania zasad niewzruszenie stała babcia.
W domu - zakaz słuchania radia (telewizory trzy w całej wsi, więc problemu nie ma), śpiewania i nucenia melodii innych niż wielkopostne, pokutne. Mówić też należało przyciszonym głosem, a kłótnia stanowiła grzech ciężki. Na straży przestrzegania zasad niewzruszenie stała babcia.
Poniższy felieton jest ciągiem dalszym moich przemyśleń
związanych z histeryczną reakcją na uchwalone przez polski parlament
przepisy, liberalizujące prawo do posługiwania się w ramach
własności prywatnej zasobami naturalnymi znajdującymi się na
terenach prywatnych.
Przeglądając prasę zagraniczną, natknąłem się na kilka doniesień właśnie z dziedziny ekologii, które w jasny sposób dowodzą, iż żyjemy w naprawdę surrealistycznych czasach. Oto w epoce, w której nadal nie wszyscy ludzie mają dostęp do praw człowieka, a niektórzy z najważniejszych bioetyków świata oświadczają, że dzieci nienarodzone i ludzie pozbawieni funkcji poznawczych nie są osobami ludzkimi, radykalne środowiska ekologiczne żądają, by zagwarantować prawa obiektom naturalnym.
Przeglądając prasę zagraniczną, natknąłem się na kilka doniesień właśnie z dziedziny ekologii, które w jasny sposób dowodzą, iż żyjemy w naprawdę surrealistycznych czasach. Oto w epoce, w której nadal nie wszyscy ludzie mają dostęp do praw człowieka, a niektórzy z najważniejszych bioetyków świata oświadczają, że dzieci nienarodzone i ludzie pozbawieni funkcji poznawczych nie są osobami ludzkimi, radykalne środowiska ekologiczne żądają, by zagwarantować prawa obiektom naturalnym.
Ostatnio na uczelni, na której pracuję, grupa wykładowców
przeprowadziła w ramach zajęć ze studentami dziennikarstwa pewien
eksperyment. Otóż studenci mieli przez tydzień nie korzystać z
internetu - w żaden sposób, ani w komputerze, ani na smartfonie czy
tablecie.
Mieli też prowadzić specjalne dzienniczki, w których zapisywali swoje myśli, spostrzeżenia oraz jak spędzali ten czas. Wyniki przeszły oczekiwania - dzienniczki stały się wręcz zapisem walki o to, by nie ulec, a nie brakowało w nich wyznań typu: Nie mogłem wytrzymać/, Złamałam się, dwa razy zajrzałam na facebooka. Może będzie to trochę przesadzone, ale wyglądało to niemal jak dzienniczek walczącego z nałogiem alkoholika.
Mieli też prowadzić specjalne dzienniczki, w których zapisywali swoje myśli, spostrzeżenia oraz jak spędzali ten czas. Wyniki przeszły oczekiwania - dzienniczki stały się wręcz zapisem walki o to, by nie ulec, a nie brakowało w nich wyznań typu: Nie mogłem wytrzymać/, Złamałam się, dwa razy zajrzałam na facebooka. Może będzie to trochę przesadzone, ale wyglądało to niemal jak dzienniczek walczącego z nałogiem alkoholika.
Istnieją teorie głoszące, iż ewolucja istot człekokształtnych w
normalnego homo sapiens nastąpiła wówczas, gdy nauczyły się one
śmiać. Jeśli wziąć to stwierdzenie na poważnie, wówczas można
zaryzykować tezę, że w naszym kraju niektórzy dokładają wszelkich
starań, by ów trend ewolucyjny nieustannie podtrzymywać.
W pierwszym rzędzie parający się polityką, ale nie tylko. Cóż, jeśli jest to działanie przemyślane, a strategia obrana świadomie, to chwała im za to. Im więcej wśród nas ludzi, tym lepiej. Lecz wrażenie dojmujące mi towarzyszy, że jest to raczej wyraz głębokiej tęsknoty za rozumem, aniżeli aktywność powodowana troską o humanizację naszej codzienności. I jeśli nawet śmiać się zaczynamy z tego, co przewija się przez nasze media lub w propagandzie szeptanej, to nie ma to waloru uczłowieczającego, a raczej stanowi gorzką pigułkę do przełknięcia.
W pierwszym rzędzie parający się polityką, ale nie tylko. Cóż, jeśli jest to działanie przemyślane, a strategia obrana świadomie, to chwała im za to. Im więcej wśród nas ludzi, tym lepiej. Lecz wrażenie dojmujące mi towarzyszy, że jest to raczej wyraz głębokiej tęsknoty za rozumem, aniżeli aktywność powodowana troską o humanizację naszej codzienności. I jeśli nawet śmiać się zaczynamy z tego, co przewija się przez nasze media lub w propagandzie szeptanej, to nie ma to waloru uczłowieczającego, a raczej stanowi gorzką pigułkę do przełknięcia.
Niewiele ponad 100 tys. ludności i średnia temperatura miesięczna
wahająca się między 27 a 29°C. A więc niezbyt tłoczno, a przy okazji
przyjemnie ciepło. Mankamentem mogą być okresowo występujące susze.
I lokalizacja - od Oceanu Spokojnego, niestety, dzieli nas trochę
kilometrów. Ale przecież odległość nie stoi na przeszkodzie w
nawiązywaniu kontaktów dyplomatycznych.
I choć Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie ma ostatnio dobrej prasy, polskie placówki dyplomatyczne nie tylko działają normalnie, ale, jak się okazuje, nawet się rozwijają. Właśnie doczekaliśmy się pierwszego w historii ambasadora RP na... Kiribati.
I choć Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie ma ostatnio dobrej prasy, polskie placówki dyplomatyczne nie tylko działają normalnie, ale, jak się okazuje, nawet się rozwijają. Właśnie doczekaliśmy się pierwszego w historii ambasadora RP na... Kiribati.
- « Następne
- 1
- …
- 82
- 83
- 84
- 85
- 86
- …
- 182
- Poprzednie »