Komentarze
26/2016 (1095) 2016-06-29
Wyniki brytyjskiego referendum rozpalają dużą część „klasy” politycznej i nieznaczną część społeczeństwa do czerwoności (a przynajmniej tę część naszego społeczeństwa, która po akcesji naszego kraju do struktur unijnych wyemigrowała za chlebem do Wielkiej Brytanii, oraz ich rodziny w kraju).

Poziom głupoty sięga niestety zenitu. Perorujący na korytarzach brukselskich Grzegorz Schetyna o realizowanym w ramach Brexitu tajnym planie Prawa i Sprawiedliwości wygląda rzeczywiście na człowieka po paru głębszych.
26/2016 (1095) 2016-06-29
Tak na okoliczność dopiero co minionego Dnia Ojca i trochę wcześniej świętowanego Dnia Matki w bliskim mi kółku wzajemnej adoracji rozgorzała dyskusja. Dotyczyła tego, czy należy w tych dniach składać życzenia teściom i teściowym.

Postawy zasadniczo skrystalizowały się dwie. Osoby młodsze raczej były za tym, że teściowa nie matka, teść nie ojciec, więc nie ma co się wygłupiać i poprawiać natury. Oczywiście, jak przy każdej regule, tak i tu zastosowano wyjątki: można teściom składać w przywołanych dniach życzenia jako matce i ojcu, ale pod warunkiem, że na to zasłużyli (najważniejszą z wymienionych zasług było niewtrącanie się do życia młodych).
25/2016 (1094) 2016-06-22
Stanisław Trembecki w swojej bajce pt. Myszka, kot i kogut pozostawił dość jasne przesłanie: Nie sądź nikogo po minie, bo się w sądzeniu poszkapisz. Cała zresztą wspomniana bajka nadaje się dzisiaj do cytowania, gdy spoglądamy na naszą scenę polityczną, opisywaną przez rozmaite periodyki i przedstawianą w mediach maści wszelakiej.

Czynienie z jednych najgorszych niszczycieli uwolnionej z jarzma komunistycznego ojczyzny, z drugich zaś zatroskanych o jej los intelektualistów niepozwalających złapać się na populizmy i nacjonalistyczne zagrania stanowi kanwę wynurzeń niejednego dziennikarza. Ten landszaft byłby nawet do przejścia, w końcu potrafimy jeszcze (choć jeno na poziomie hasłowym) określić proweniencję poszczególnych mediów.
25/2016 (1094) 2016-06-22
Zaburzenie rytmu dobowego ma charakter nękania - przekonuje Stowarzyszenie Interesu Społecznego Wieczyste. I powołuje się na… Mikołaja Kopernika. A chodzi o protest przeciwko przestawianiu zegarów co pół roku o godzinę. Orężem w walce z tym - jak twierdzi organizacja - absurdem ma być petycja skierowana do najwyższych władz państwowych, do której podpisania zostałam zachęcona drogą mailową.

Stowarzyszenie domaga się zniesienia czasu letniego, czyli chce, aby przez cały rok obowiązywał czas środkowoeuropejski. Autorzy petycji uważają, że koszt przestawiania zegarków dwa razy w roku jest wyższy, niż oszczędności energetyczne wynikające z później zachodzącego słońca.
24/2016 (1093) 2016-06-14
Zanim cokolwiek napiszę w dzisiejszym felietonie, chcę jasno zadeklarować, że nie jestem i nie byłem nigdy zwolennikiem załatwiania czegokolwiek za pomocą broni palnej.

Nie jestem jednak żadnym pacyfistą, gdyż uznaję konieczność podjęcia np. zbrojnej obrony własnego kraju bądź dziedzictwa. Podkreślam - obrony, a nie agresji. Nie jestem też ekologiem, ponieważ jestem zwolennikiem odżywiania się poprzez przyswajanie białka zawartego w mięsie zwierzęcym, a tak jakoś się składa, że nikt nie zaleca spożywania żyjących jeszcze zwierząt.
24/2016 (1093) 2016-06-14
Wydaje się to niemożliwe, aby miliony ludzi na całym świecie skupiały jednocześnie swoją uwagę na tak banalnej na pozór i prostej czynności, jaką jest kopanie piłki. I to w sytuacji, kiedy ich codzienne życie pełne jest często rozmaitych trosk i zmartwień.

Jakaś magiczna siła sprawia, że na 90 minut zapominają o Bożym świecie i ważne jest tylko jedno: 22 facetów uganiających się - mniej lub bardziej składnie - za skórzaną kulką. A to uganianie i jego wynik staje się dla niektórych ważne tak bardzo, że gotowi są zaryzykować nawet zdrowie i życie dla obrony chwały klubowych czy reprezentacyjnych barw.
23/2016 (1092) 2016-06-08
Wspomniane w tytule trzy rzeczy są tymi, których najbardziej w świecie nie lubię. Choć może jeszcze co do wspomnianej muzyki mógłbym zrobić wyjątek.

W końcu dzisiaj mamy tyle kakofonicznych dźwięków, że pośród nich może uchować się i rodzimy folklor z Podhala. Co więcej, muzyka ludowa nie jest przynajmniej zaangażowana politycznie. Śpiewanie o pewnych fragmentach cielesnej postaci niejakiej Maryny ma w sobie co najwyżej element frywolnej przyjemności, choć jako ksiądz winienem z płomieniem w głosie piętnować owo zgorszenie. Problem jednak w tym, że słuchając twórczości niejednego dzisiejszego artysty, mam wrażenie, że zgorszenie przypływa z zupełnie innego kierunku.
23/2016 (1092) 2016-06-08
Że lubię rynki i ryneczki to mało powiedziane. Bo też jest w nich jakiś folklor. Ani miejski, ani wiejski - i może przez to właśnie ciekawy. To pewnie zabrzmi jak herezja, ale chyba jestem już nawet w stanie (po długim czasie burzenia się przeciwko temu i nadal jednak z bólem) wybaczyć sprzedawcom rynkowym ich ulubione formy: 2 złotych i 5 złote.

Do niedawna rynek kojarzył mi się wyłącznie z handlowym zamętem, hałasem i ciasnotą. Ostatniej jednak soboty mój lokalny bazarek przy Mazurskiej zyskał nową funkcję. Można chyba powiedzieć - polityczną. Z kilogramem truskawek i dziesięcioma jajkami od podskórzeckich kur przedzierałam się właśnie do wyjścia, kiedy dobiegł mnie donośny męski głos.
22/2016 (1091) 2016-06-01
W jednej ze swoich piosenek Lech Janerka, tworząc jeszcze z zespołem Klaus Mitffoch, śpiewał, iż siedlisko naszego intelektu ma to do siebie, że działa oddzielnie od całego organizmu. Przyglądając się naszemu społeczeństwu, z „klasą” polityczną na czele, mam wrażenie, że ostatnimi czasy to organizm postanowił podziałać troszeczkę bez głowy.

Owszem, radosna twórczość na zasadzie dowolności skojarzeń i działań nosi znamiona nieskrępowanej radości, jednakże bełkot już radosnym nie jest. Choć tłumaczy jakoś nasze postępowanie, dzięki czemu największy idiotyzm może znaleźć jakieś formy quasi uzasadnienia.
22/2016 (1091) 2016-06-01
Kiedy jest się zawieszonym w przestrzeni czasu pomiędzy świętem mamy a Dniem Dziecka, to trudno znaleźć temat lepszy od relacji tych właśnie osób. Dla każdego z nas jest ona przecież tak bardzo ważna i bliska, a przynajmniej taką być powinna.

W tym wielkim tłumie ludzi, których spotykamy przez całe lata na ścieżkach swojego życia, jest ta jedna, jedyna i wyjątkowa osoba. Ona każdemu z nas dała cząstkę siebie, stając się pierwszą kołyską i domem. Potem nas urodziła, co tylko w słowie jest doświadczeniem prostym i bezbolesnym.