Kościół
43/2019 (1266) 2019-10-23
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych bł. o. Honorat Koźmiński mówił o duszach, że są jakby rozciągnięte między ziemią a niebem, gdyż nie są one już mieszkańcami ziemi, a niebo jest jeszcze dla nich zamknięte. Można je więc nazwać bezdomnymi. Jak im pomóc?

„Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą” - czytamy w „Dzienniczku” św. s. Faustyny. O pomocy cierpiącym w czyśćcu nieustannie przypominał też św. o. Pio. Modlitwę w intencji zmarłych uważał za obowiązek chrześcijanina ważniejszy niż żałoba po nich, ponieważ posiada ona większą wagę od jakiejkolwiek innej czynności podjętej w ich imieniu. Sam utrzymywał silną więź z duszami czyśćcowymi, za które modlił się nieustannie. Pewnego razu powiedział: „Wchodzi na tę górę, by uczestniczyć w moich Mszach i szukać moich modlitw, więcej dusz z czyśćca niż żywych ludzi”. Z kolei św. Małgorzata Maria Alacoque z Zakonu Sióstr Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny (wizytek), żyjąca w drugiej połowie XVII w., w swoim „Pamiętniku duchowym” opisuje „spotkanie” ze zmarłą zakonnicą, która wyznała jej, że cierpi w czyśćcu z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł i niewierności względem Boga. „Proś Boga za mną, ofiaruj Mu swoje cierpienia w łączności z cierpieniami Jezusa Chrystusa, by ulżyć moim” - mówiła zmarła, prosząc o przystępowanie w jej intencji do Komunii św.
43/2019 (1266) 2019-10-23
Nieznany ojciec, dzieciństwo w patologicznej rodzinie i bunt nastolatka. Był też cud, że jego młoda matka nie uległa namowom i wbrew całemu światu postanowiła go jednak urodzić. I jedna modlitwa, która odmieniła całe jego życie. Dzięki temu może teraz jeździć po świecie, by opowiadać niezwykłą historię swojego nawrócenia.

Ks. René-Luc jest bardzo znanym i aktywnie działającym kapłanem we Francji oraz wielu krajach świata. 15 października podzielił się swoim świadectwem w bazylice katedralnej św. Michała Archanioła i św. Floriana w Warszawie. Urodził się na południu Francji. On, jego dwie siostry i dwaj bracia mają trzech ojców. - Rozszerzone, patchworkowe rodziny to we Francji zjawisko już prawie powszechne - mówił kapłan. Kiedy po urodzeniu dwóch braci małżeństwo jego matki się rozpadło, od razu weszła w kolejny związek. Urodził się Lulu (ks. René-Luc), a potem jeszcze dwie dziewczynki. Ten związek również nie przetrwał. - Gdy urodziła się moja najmłodsza siostra, ojciec nas porzucił. Znałem tylko jego nazwisko i zawód, jaki wykonywał. Nigdy nie uznał mnie ani sióstr za swoje dzieci. Nosiłem nazwisko mamy - wspominał. Kolejny mężczyzna, jaki pojawił się w życiu matki, na początku wydawał się bardzo czuły i ojcowski.
42/2019 (1265) 2019-10-16
Gdy Jan Paweł II odchodził do „domu Ojca”, dzisiejsi maturzyści mieli... cztery - pięć lat. To stanowczo zbyt mało, aby zarejestrować historię - tę wielką, która właśnie w jakiś sposób się kończyła. Nic więc dziwnego, że dla nich Papież Polak jest postacią abstrakcyjną. Owszem, wpisaną mocno w dzieje Polski i świata, wzmocnioną obecnością pomników, szkół i instytucji publicznych noszących jego imię, ale już odległą.

Wspominaną bez owego poruszenia, a nierzadko ukłucia serca towarzyszącego nam - „pokoleniu Jana Pawła II”, jako kochamy o sobie mówić (choć jest to pojęcie socjologicznie bardzo nieostre) - którzy byliśmy świadkami wydarzeń z jego udziałem, uczestnikami papieskich pielgrzymek, audiencji na Placu św. Piotra, a nierzadko też małych, kameralnych spotkań. Tych, którzy doskonale pamiętają wybór kardynała Karola Wojtyły na następcę św. Piotra. Albo też przyszli na świat po 1978 r. i dla nich był on „od zawsze” aż do momentu odejścia do „domu Ojca” pamiętnego 2 kwietnia 2005 r. Pamięć 30-, 40- czy 50-latków i starszych jest inna niż pamięć młodych ludzi. Inaczej przedstawia się wyobrażenie świętości. Dla nich św. Jan Paweł II pozostaje wielki, ale owa wielkość jest podobna (niekiedy równorzędna) do wspomnienia Piłsudskiego, Kościuszki, innych sławnych Polaków. Żywa historia została zastąpiona opowiadaniami rodziców, dziadków, ale też szeregiem liter w kartach podręczników - a jako że młode pokolenie nie za bardzo lubi „tracić” czas na ich studiowanie, tak też i pamięć pontyfikatu staje się płytka, płaska, byle jaka...
42/2019 (1265) 2019-10-16
Misje święte to stara i sprawdzona forma odnawiania życia religijnego. Coraz częściej ważną rolę w ich prowadzeniu odgrywają świeccy, bo współczesny świat bardziej potrzebuje świadków, a nie nauczycieli.

Każdy proboszcz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że co jakiś czas niezbędny jest remont kościoła. Taką potrzebę doskonale widzą również parafianie, którzy wspierają tego typu przedsięwzięcia. Jednak Kościół to coś więcej niż mury, to przede wszystkim wspólnota wiernych. Ona też od czasu do czasu potrzebuje liftingu. Z pomocą przychodzą misje święte. - Kodeks Prawa Kanonicznego w kanonie 770 obliguje proboszczów, aby co jakiś czas organizowali przepowiadanie, które nazywane jest misjami świętymi. Zwyczajowo odbywają się one co dziesięć, dwadzieścia lat - wyjaśnia ks. dr Tomasz Bieliński, dyrektor Szkoły Nowej Ewangelizacji Diecezji Siedleckiej, dodając, iż zwykle impulsem do zorganizowania misji jest albo dekret biskupa miejsca, albo jakaś wyjątkowa rocznica czy jubileusz parafii. - W minionym roku biskup siedlecki zainaugurował takowe misje w Janowie Podlaskim. Okazją było 200-lecie naszej diecezji. Ponieważ misje przeżyją wszystkie parafie, zakończenie tego duszpasterskiego projektu przewidywane jest w 2022 r. - przypomina.
41/2019 (1264) 2019-10-09
Bez niego nie byłoby religii w szkołach, Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego czy Papieża Polaka. Po 30 latach trwania procesu beatyfikacyjnego papież Franciszek ogłosił uznanie cudu za wstawiennictwem sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego.

Decyzja papieża z 4 października 2019 r., na mocy której upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych, by ogłosiła dekret o cudzie, oznacza zakończenie procesu wyniesienia na ołtarze kolejnego Polaka. Wkrótce poznamy datę i miejsce uroczystości beatyfikacyjnych. Cud, jaki stał się uwieńczeniem starań o uznanie świętości kard. S. Wyszyńskiego, miał miejsce w Polsce, w archidiecezji szczecińsko- kamieńskiej, w 1988 r. 19-latka, która zachorowała na nowotwór tarczycy, mimo złych rokowań przeszła rozległą operację usuwającą zmiany nowotworowe oraz dotknięte przerzutami węzły chłonne. Po pewnym czasie polepszenia jej stan zdrowia pogorszył się, zaś w gardle powstał guz, który powodował duszenie się. 14 marca 1989 r., po intensywnych modlitwach za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego, nastąpił przełom. Kolejne badania prowadzone w gliwickim Instytucie Onkologii, potwierdzały dobry stan kobiety. W ciągu 30 lat nie stwierdzono u niej nawrotu nowotworu.
41/2019 (1264) 2019-10-09
Określenie choćby przybliżonej liczby objawień maryjnych w dwutysiącletniej historii chrześcijaństwa nie jest możliwe. Różne źródła podają rozmaite dane: od 900 do 21 tys. świadectw takich fenomenów, spośród których Kościół uznał zaledwie około 70. Dlaczego tak niewiele? Ponieważ z wielką pokorą i ostrożnością podchodzi do takich spraw.

Objawienia Matki Bożej są jednymi ze szczególnych i interesujących zdarzeń historii chrześcijańskiej, zwłaszcza ostatnich dwóch wieków. Od Europy po Azję, od Afryki po Amerykę, każdy kontynent ma swoją historię objawień maryjnych - podkreśla Daniela Del Gaudio, włoska zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Immacolatine, zarazem wykładowca teologii dogmatycznej w Instytucie Nauk Teologicznych w Benevento, autorka książki pt. „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Objawienia maryjne od starożytności po czasy współczesne”, zabierając czytelników w wyjątkową podróż do 24 miejsc, gdzie ukazała się Maryja. Obok najczęściej odwiedzanych przez pielgrzymów Guadalupe, Lourdes czy Fatimy są też miejscowości mniej znane, jak Szydłowo na Litwie, La-Vang w Wietnamie, Champion w USA, Akita w Japonii czy Cuapa w Nikaragui. Z Polski autorka wybrała Licheń. Aby ukazać nieprzypadkowość objawień, przy każdym z nich ukazuje ówczesne uwarunkowania społeczne.
40/2019 (1263) 2019-10-02
Gorliwych utrzymać w stałości, wątpiących podnieść na duchu, wypalonych rozbudzić na nowo, upadających skierować ku nawróceniu, zmęczonym wyprosić siły, rozeznającym wybłagać światło, kuszonych osłonić od zła…

Brzmi jak pacierzowa wyliczanka? A może trochę jak uczynki miłosierdzia względem dusz kapłańskich? Wielu tylko wzrusza ramionami i pyta: „a co ja mogę zrobić?” Albo wpada w zdumienie, jak pewien mężczyzna uczestniczący w spotkaniu modlitewnym. Kiedy osoba je prowadząca powiedziała: „a teraz pomódlmy się za księży”, wyżej wymieniony człowiek zrobił oczy jak pięciozłotówki i na głos zapytał: „Za księży???? A po co?”. Modlitwa jest dobrą odpowiedzią na wszystko, czego doświadczamy i co obserwujemy, także w stosunku do kapłanów. Niedawno pisaliśmy o zjeździe Apostolatu Złota Róża. Jej założycielka Teresa Kruszewska radziła: „Kapłanów nie można obnosić na językach, trzeba się za nich modlić”. Lech Dokowicz, pomysłodawca akcji Polska pod Krzyżem, poszedł jeszcze dalej i mówił we Włocławku: „Zły duch chce oddzielić ludzi od kapłanów. To jest wojna przeciw kapłanom, bo jak ludzie odwrócą się od kapłanów, to nie ma sakramentów. Dlatego musimy otoczyć modlitwą kapłanów, stanąć przy nich. To jest zadanie dla nas świeckich”.
40/2019 (1263) 2019-10-02
Przeżywamy październik, miesiąc modlitwy różańcowej. - Odmawiając Różaniec w naszych kościołach, wspólnotach i rodzinach, wzywamy wstawiennictwa Maryi, która jest najlepszą Matką - przypomina Sabina Urbaniak, założycielka stowarzyszenia Sclerosis Multipe (SM).

Na stwardnienie rozsiane S. Urbaniak choruje od 49 lat. Dotknięta jest także chorobą nowotworową. Z wykształcenia i zawodu - lekarz. Jako osoba konsekrowana jest również członkiem Rodziny Matki Bożej Bolesnej - dominikańskiej wspólnoty apostolsko-modlitewnej. I to właśnie apostolskie zacięcie, a przede wszystkim - w co szczerze wierzę! - Boża opatrzność postawiła panią Sabinę na mojej drodze. Każdego dnia otrzymuję od niej drogę mailową komentarze do Ewangelii i - tak cenione przeze mnie oraz wielu moich przyjaciół - rozważania na temat życia wiarą i sakramentami. Z czytelnikami „Echa” - za zgodą autorki - chcę podzielić się jej refleksjami na temat modlitwy różańcowej. Różańca, na który wskazuje jako gwarancję naszego zbawienia oraz „paszport” do nieba.
39/2019 (1262) 2019-09-25
21 września w kodeńskim sanktuarium odbył się kolejny zjazd Apostolatu „Złota Róża”. Członkowie tego ruchu modlą się i poszczą w intencji kapłanów. W spotkaniu uczestniczyło około 700 osób.

Przybyli nie tylko z terenu naszej diecezji, ale też z całej Polski. Ruch narodził się w 2007 r. Swoje korzenie czerpie z Medjugorje. Został zatwierdzony dekretem biskupa siedleckiego w 2017 r. - Apostolat powstał w naszej diecezji. Jego pomysłodawczynią jest pani Teresa Kruszewska, która jako pierwsza zaczęła organizować grupy modlące się i podejmujące post za kapłanów. Apostolatowa grupa składa się z 21 osób. Każda z nich modli się wyznaczonego dnia Koronką do Miłosierdzia Bożego, dziesiątkiem Różańca i specjalną modlitwą o powołania, ułożoną przez św. Jana Pawła II. Modlitwa jest łączona z dobrowolnym postem; jeśli ktoś może, to o chlebie i wodzie - tłumaczy ks. dr Grzegorz Koc, diecezjalny opiekun Apostolatu. Dodaje, że członkowie „Złotej Róży” spotykają się na diecezjalnych i ogólnopolskich zjazdach. W pierwszą sobotę marca zjeżdżają się na Jasną Górę, a jesienią do Kodnia. Apostolat przekroczył już granice Podlasia. Jest znany w całej Polsce. Coraz więcej biskupów zatwierdza go w swoich diecezjach.
39/2019 (1262) 2019-09-25
Jest nazywany hetmanem hufców anielskich, przewodnikiem dusz do nieba, duchem wszystkich usługujących i sławnym cudotwórcą. Grono jego czcicieli wzrasta z każdym rokiem.

- Obecny rozkwit kultu św. Michała Archanioła jest wielką tajemnicą oraz istnym fenomenem. Proszę mi uwierzyć, my jako michalici widzimy to bardzo wyraźnie. W naszym kraju dzieje się naprawdę coś niezwykłego. Peregrynacja figury św. Michała nigdzie nie rozwinęła się na taką skalę, jak w Polsce - przekonuje ks. Rafał Szwajca. O Księciu zastępów anielskich może mówić godzinami. Jest krajowym koordynatorem peregrynacji kopii figury św. Michała Archanioła z Gargano. Przyznaje, że kult św. Michała mocno przygasł w ostatnich dziesięcioleciach, ale od sześciu lat znów przybiera na sile. Może to znak naszych czasów? Zachłysnęliśmy się naszą wolnością i możliwościami. Często nawet nie zauważamy, jak mocno jesteśmy zaplątani w małe i wielkie uzależnienia od rzeczy i ludzi, jak bardzo jesteśmy poranieni, obciążeni lękami, złymi myślami, jak bardzo brakuje nam pokoju serca. W tej bezradności warto szukać pomocy u niebiańskich przyjaciół.