Kościół
35/2018 (1207) 2018-08-29
Obraz „Ukrzyżowanie ze św. Marią Magdaleną” z kościoła św. Stanisława w Siedlcach wrócił po konserwacji na swoje miejsce w ołtarzu bocznej nawy. To jedno z czterech dzieł Szymona Czechowicza w najstarszej siedleckiej parafii.

Obraz przedstawia ukrzyżowanego Chrystusa oraz opłakującą Go Marię Magdalenę obejmującą krzyż. Na drugim planie można dostrzec odjeżdżającego konno żołnierza rzymskiego, w oddali - zarys Jerozolimy. W oczy rzucają się niewidoczne dotąd detale: czerwona szata Marii Magdaleny, kłębiące się chmury czy czaszka - w ikonografii często towarzysząca przedstawieniom świętej, ale też symbolizująca praojca Adama, jak i samą Golgotę. Proboszcz parafii nie kryje satysfakcji z efektu restauracji obrazu, na którym wcześniej widać było ledwie zarys postaci Chrystusa i klęczącej pod krzyżem niewiasty. - Obraz jest jasny. Widać każdy detal. Przede wszystkim czytelna jest twarz Zbawiciela - ocenia ks. kan. Adam Patejuk.
35/2018 (1207) 2018-08-29
Kiedy mówimy: „Pan” Jezus, nie tylko dokonujemy identyfikacji Boga, w którego wierzymy, o którym mówi Pismo Święte, Tradycja Kościoła, ale też - a może: przede wszystkim - wyznajemy wiarę, że w Zmartwychwstałym spełniły się wszystkie przepowiednie prorockie. Słowo staje się wtedy synonimem miłości i przywiązania, wiary i całkowitego oddania.

Szczęść Boże! Zastanawia mnie następująca kwestia: bardzo często posługujemy się sformułowaniami „Pan Bóg”, „Pan Jezus”. Są to określenia zbieżne z popularnymi formułami grzecznościowymi, stosowanym powszechnie w języku polskim. Mówimy: pan Janek, pan Zbyszek, Pani Zosia… Ale przecież gdy w analogiczny sposób zwracamy się Osób Boskich, nie chodzi o formy podkreślające uprzejmość, lecz coś znacznie innego, bardziej doniosłego. Znalazłem trochę artykułów na ten temat. Wdzięczny byłbym, gdyby Ksiądz zechciał moją wiedzę usystematyzować. Myślę, że inni chrześcijanie, gdyby się zastanawiali mocniej nad słowami wypowiadanymi np. podczas modlitwy, mieliby podobne dylematy. Pozdrawiam! Janusz S.
34/2018 (1206) 2018-08-22
Zwyczajna i prosta w swej niezwykłości. Inteligentna, chociaż do szkoły chodziła niecałe trzy lata. Temperamentna, ale o dużej wrażliwości. Jedna z większych w historii Kościoła mistyczek, a jednocześnie osoba twardo stąpająca po ziemi. Nie urodziła się świętą. Do świętości dojrzewała, m.in. przez obowiązki dnia codziennego przeżywane z Bogiem.

Przyszła na świat 113 lat temu, 25 sierpnia 1905 r. Co znamienne, dzień jej urodzin przypadł w pierwszą wigilię święta Matki Bożej Częstochowskiej. Dwa dni później w kościele w Świnicach Warckich przyjęła chrzest. Rodzice wybrali dla niej imię Helena. Od samego początku wyróżniała się spośród dziewięciorga swego rodzeństwa. Cicha, pokorna, chętna do każdej pracy, dlatego Marianna i Stanisław Kowalscy stawiali ją za wzór pozostałym dzieciom, mówiąc „Do Heli toście nie warci stanąć!”. Mając siedem lat, Helenka po raz pierwszy usłyszała głos Boży wzywający ją do doskonalszego życia. Po przystąpieniu do Pierwszej Komunii bardzo się zmieniła.
34/2018 (1206) 2018-08-22
To za jej sprawą w Kościele rozszerzył się kult Ducha Świętego, choć w zakonie wykonywała najprostsze prace służebne. Najchętniej nazywała siebie „maleńka nic”, mimo że w jej życiu wyjątkowo wyraziście ujawniały się znaki Bożej obecności. 26 sierpnia minie 140 lat od śmierci św. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego, zwanej też Małą Arabką.

Już narodziny Miriam Baouardy miały znamiona cudu. Przyszła na świat w rodzinie arabskich katolików, w wiosce leżącej w połowie drogi między Hajfą i Nazaretem. Jej rodziców dotknęło szczególnie bolesne doświadczenie: 12 kolejnych synów zmarło jeszcze w kołysce. Udręczeni postanowili pójść z pielgrzymką do oddalonego o 170 km Betlejem, by tam w miejscu narodzenia Zbawiciela prosić Maryję o dziecko. Prośba została wysłuchana: 5 stycznia 1846 r. urodziła się córeczka, która na chrzcie otrzymała imię Maria (Miriam). Miriam miała niespełna trzy lata, gdy zmarli jej rodzice. Trafiła pod opiekę krewnych. Gdy skończyła osiem lat, wraz z nową rodziną przeniosła się do Aleksandrii w Egipcie. Dziewczynka nigdy nie chodziła do szkoły i nie nauczyła się w dzieciństwie czytać ani pisać.
33/2018 (1205) 2018-08-14
Sierpień skłania rodaków do czasowej abstynencji. Ale są pośród nas i tacy, dla których ten miesiąc się nie kończy. Trwa przez cały rok. Przez całe życie.

W zasadzie i wcześniej alkohol gościł w ich domu niezbyt często. Owszem, bywał podawany przy okazji imienin, świąt, niektórych ważnych wydarzeń w gronie rodzeństwa, przyjaciół, rodziny. Za to uroczystości dotyczące dzieci: chrzty, komunie, urodziny Krystyna i Roman Jastrzębscy świętowali zawsze bez alkoholu. Do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka wstąpili w lipcu 1992 r., składając deklarację kandydacką - wtedy trzyletnią, a po rocznej przerwie bezterminową członkowską. Podjęli spoczywające na członkach KWC zobowiązanie, że nie będą pić alkoholu, kupować go, częstować innych, a także będą się modlić w tej intencji i w miarę możliwości brać udział w spotkaniach proponowanych przez miejscową stanicę KWC. - Dla członków KWC alkohol nie jest zakazany w innej postaci: w lekach, cukierkach, podczas liturgii itp. - informuje Roman. I dodaje, że zadaniem członków i kandydatów jest szeroko pojęta ewangelizacja, propagowanie nowej kultury bycia, zabawy bez alkoholu.
33/2018 (1205) 2018-08-14
W sierpniu wierni ze wszystkich stron kraju pielgrzymują ku Jasnej Górze, gdzie swój tron ma Królowa Polski - Jasnogórska Pani. Kościół, oprócz Wniebowzięcia NMP i święta Matki Bożej Częstochowskiej, obchodzi jeszcze jedno, trochę zapomniane wspomnienie - Najświętszej Maryi Panny Królowej, które przypada 22 sierpnia.

Zostało ono wprowadzone przez papieża Piusa XII encykliką „Ad Caeli Reginam” (Do Królowej niebios) wydaną 11 października 1954 r., w 100 rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Czytamy: „Po długiej tedy i dojrzałej rozwadze, mając to mocne przeświadczenie, że wielkie korzyści wynikną dla Kościoła (...) naszą apostolską władzą wyznaczamy i ustanawiamy święto Maryi Królowej, które cały świat winien obchodzić corocznie”. Już w czasie Soboru Watykańskiego I w 1869 r. biskupi francuscy i hiszpańscy prosili o to święto. Pierwszy Kongres Krajowy Maryjny we Francji w Lyonie (1900 r.) wniosek ten ponowił. Uczyniły to również międzynarodowe kongresy maryjne we Fryburgu (1902 r.) i w Einsiedeln (1904 r.). Początkowo wspomnienie Maryi Królowej obchodzone było 31 maja, lecz w wyniku posoborowej reformy kalendarza liturgicznego przesunięto je na oktawę uroczystości Wniebowzięcia Maryi - 22 sierpnia.
32/2018 (1204) 2018-08-08
W sercu kazachskiego stepu kwitnie kult Maryi. Ogromna w tym zasługa Polaków. Tych, którzy wbrew własnej woli znaleźli się w tym miejscu, i tych, którzy Kazachstan wybrali na miejsce swej duszpasterskiej posługi.

Dla katolików Kazachstanu Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Oziornoje jest tym, czym dla Polaków Częstochowa.7 i 8 lipca odbyły się tam dwie wielkie uroczystości: jubileusz 25-lecia poświęcenia kościoła i odpust Matki Bożej Królowej Pokoju. W przeddzień odpustu dotarła do Oziornego grupa blisko 50 pielgrzymów z Kellerowki. - Musieli przejść po stepie ponad 30 km, niestety zabłądzili - z uśmiechem opowiada kustosz i proboszcz sanktuarium ks. Wojciech Matuszewski, który pochodzi z diecezji siedleckiej. - Na jednym ze stepowych rozwidleń poszli w niewłaściwą stronę i musieli trochę nadłożyć drogi - dodaje. W sobotę, po uroczystej Mszy św. za zmarłych budowniczych kościoła, biskup Atanazy Sznajder poświęcił figurę św. Józefa. Ks. Wojciech jest przekonany o szczególnej opiece i wstawiennictwie tego świętego w wielu sprawach duszpasterskich. W niedzielę, na odpustowej sumie, przy ołtarzu polowym w kształcie jurty zgromadziło się kilkaset osób.
32/2018 (1204) 2018-08-08
„Niepokalana Matka Boża zawsze dziewica Maryja, ukończywszy swoje ziemskie życie, została wzięta do chwały z duszą i ciałem” - to fragment z konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus”, ogłoszonej przez Piusa XII w 1950 r. Mocą uroczystego papieskiego orzeczenia prawda o wniebowzięciu Matki Chrystusa stała się dogmatem Kościoła.

Matka Boża Kwietna, Zielna, Matka Siewna. Takimi tytułami do Matki Jezusowej polski lud zwracał się w dniu Jej Wniebowzięcia. Pisała Zofia Kossak-Szczucka w „Roku Polskim”: „Pracę rolnika, mozolny wysiłek cichych, co posiądą ziemię, upodobała sobie Królowa Pokoju. Królowa nieba i ziemi, władająca wszystkim, co żyje, pozostałaby obojętna na to, co z ziemi wyrosło? Pobożność ludu polskiego uwiła Jej wieniec legend piękniejszy, niż dożynkowy. […] Tej Opiekunce, Matce miłości i nadziei świętej lud polski składa zboża i zioła w dniu Jej wniebowzięcia. Ona poniesie je ze sobą niby wonny oddech ziemi - hołd Stworzycielowi od Jego stworzenia. Rzeczniczka wszelkich potrzeb i nędz świata. Przodownica miłosierna, odziana w koronę uwitą z kłosów, zroszoną kroplami potu ludzkiego”.
31/2018 (1203) 2018-08-01
Jako klerycy lubiliśmy go bardzo, bo był dobry. Stara formacja, wymagający od siebie i od innych, do tego ojcowskie serce, życzliwość, szanował każdego człowieka. Nazywaliśmy go „Papą”. Był rzeczywiście ojcem - tak bp. Ignacego Świrskiego wspomina o. Leon Knabit.

To właśnie z rąk bp. Ignacego, obecnie sługi Bożego, znany benedyktyn i publicysta przyjął święcenia kapłańskie. W wielu wywiadach podkreśla, iż ówczesny ordynariusz diecezji podlaskiej wywarł wpływ na życie najpierw młodego kleryka, a potem księdza i zakonnika. „Ubóstwo nadzwyczajne, jak na biskupa, tak jak nasz papież Franciszek: chodził do biedaków, swoją pensję im rozdawał. Gdy patrzyłem na niego, myślałem: pamiętaj, taki jest ksiądz. To, że biskup, nie było ważne” - wyznał w jednym z prasowych artykułów o. Leon. Z kolei w publikacji ks. Józefa Skorodiuka „Człowiek Boży…” opowiadał, że kiedy klerycy chodzili po dwóch, by służyć biskupowi do Mszy św., mogli liczyć na śniadanie.
31/2018 (1203) 2018-08-01
Smutny święty to żaden święty - mawiał św. Jan Bosco. W przestrzeni wiary i Kościoła, obok powagi i skupienia, jest również miejsce na uśmiech. Zabawnych sytuacji nie zaplanujesz, one przychodzą same!

Ks. Jan Twardowski przypominał: „Błogosławieni, którzy potrafią śmiać się z własnej głupoty, albowiem będą mieć ubaw do końca”. Dystans do własnych niedopatrzeń czy ograniczeń jest nawet wskazany. Zabawnym czy lekko ironicznym słowem często można rozładować wiszącą w powietrzu awanturę i zlikwidować niepotrzebne napięcie. Celna riposta oraz śmieszny komentarz działają natychmiast, przysłowiowo rozkładając na łopatki.