Wydarzenie nawiązujące do dziedzictwa kulturalnego i historycznego trójstyku granic otworzył wójt gminy Włodawa Dariusz Semeniuk, który zaznaczył, że impreza powraca po czterech latach. - Dzisiaj ponownie możemy się cieszyć i bawić, chociaż jeszcze z nutką niepewności, bo trwa wojna. W sytuacji, kiedy strona białoruska niekoniecznie z nami współpracuje, tym bardziej festiwal ten jest wymowny - powiedział. Cel wydarzenia to przybliżenie kultury trzech sąsiadujących narodów: Polski, Ukrainy i Białorusi oraz promocja jedynego w Polsce i na świecie styku granic tych państw, który usytuowany jest na rzece.
Wydarzenie nawiązujące do dziedzictwa kulturalnego i historycznego trójstyku granic otworzył wójt gminy Włodawa Dariusz Semeniuk, który zaznaczył, że impreza powraca po czterech latach. - Dzisiaj ponownie możemy się cieszyć i bawić, chociaż jeszcze z nutką niepewności, bo trwa wojna. W sytuacji, kiedy strona białoruska niekoniecznie z nami współpracuje, tym bardziej festiwal ten jest wymowny - powiedział. Cel wydarzenia to przybliżenie kultury trzech sąsiadujących narodów: Polski, Ukrainy i Białorusi oraz promocja jedynego w Polsce i na świecie styku granic tych państw, który usytuowany jest na rzece.
Imprezę zainaugurował koncert Zespołu Ludowego „Wiśniewiacy” im. Zbigniewa Myrchy. Następnie ze sceny wybrzmiały krakowiaki, oberki, polki i walczyki, które porwały do tańca uczestników imprezy. Występy ludowych muzyków oceniała komisja w składzie: emerytowany nauczyciel muzyki, muzyk, akompaniator, klawiszowiec Wojciech Ciekot, była radna i sołtys Wiśniewa, wokalistka Zespołu Ludowego „Wiśniewiacy Beata Pasztor, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Wiśniewie, członek „Wiśniewiaków”, akordeonista, wokalista Paweł Ksionek. Grand prix festiwalu zdobyła Kapela Szwagry Band.
Trwał on od 19 do 28 lipca, a organizatorem wydarzenia było Stowarzyszenie Twórców Kultury Nadbużańskiej im. Janusza Kalinowskiego. W plenerze udział wzięło 12 malarzy i rzeźbiarzy. Przyjechali m.in. z Gdańska, Chorzowa, Józefosławia w województwie mazowieckim oraz Charkowa na Ukrainie. Nie zabrakło też lokalnych artystów. Podczas pleneru powstały rzeźby i obrazy przedstawiające przyrodę i architekturę Włodawy oraz okolic. Twórcy wzięli również udział w jarmarku w Holi, obejrzeli wystawę malarstwa Stanisława Baja w Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego w Romanowie oraz chętnie zwiedzali ziemię włodawską.
- Chcemy dotrzeć do jak najliczniejszego grona ludzi związanych z hokejem i pamiętających jego historię - mówią organizatorzy. Zaproszenie do uczestnictwa w uroczystościach 70-lecia sekcji hokeja w Siedlcach kierują do byłych i obecnych zawodników, działaczy oraz sympatyków tej pięknej i widowiskowej dyscypliny sportu. Ale nie tylko. - Zależy nam też, by dotrzeć do ludzi związanych z łyżwiarstwem figurowym i w ogóle lodowiskiem - mówi Piotr Jakubowski z uwagą, iż wielu spośród hokeistów swoje pierwsze kroki na lodzie stawiało w dawnej siedleckiej szkółce jazdy figurowej.
Do godzin wieczornych 23 lipca w Branicy Radzyńskiej można było posłuchać orkiestr dętych.
Festiwal rozpoczął się zbiórką orkiestr na placu przed Szkołą Podstawową, które następnie przemaszerowały przed wzniesiony w 1884 r. przez właściciela dóbr radzyńskich Stanisława Szlubowskiego pałac. W pierwszej edycji udział wzięły orkiestry z Czemiernik - Radzynia, Łukowa, Żelechowa i Sokołowa Podlaskiego. Jako pierwsza zaprezentowała się działająca od dziesięciu lat Młodzieżowa Orkiestra Dęta Czemierniki - Radzyń Podlaski. W programie festiwalu były obchody jubileuszu pięciolecia MOD z Radzynia Podlaskiego. Te dwa zespoły założone zostały przez jednego człowieka - Tomasza Nurzyńskiego.
W projekcie wzięli udział członkowie grup rekonstrukcji historycznej. Organizatorami przedsięwzięcia był samorząd gminy Kodeń oraz miejscowe Centrum Kultury, Sportu i Turystyki. Środki na realizację zadania pozyskano z programu „Niepodległa”. - Pamiętna bitwa pod Kodniem rozegrała się w pierwszą noc powstania, czyli z 22 na 23 stycznia 1863 r. Zakończyła się naszą wygraną. Uczestnicy zrywu brawurowo pokonali zaskoczonych Moskali stacjonujących w Kodniu - przypomina Mariusz Zańko, sekretarz gminy Kodeń.
22 lipca minie 28 lat od śmierci Bazylego Albiczuka, „malarza ogrodów” z Dąbrowicy Małej w gminie Piszczac. Pozostawił po sobie obrazy, wiersze i wspomnienia. Jest jedną z czołowych postaci podlaskiej kultury. Skąd wiedział, że będzie o nim głośno? Dlaczego mówił, że stanie się znany, skoro o sławę zbytnio nie zabiegał? Z pochodzenia był Ukraińcem. Wywodził się z chłopskiej, rolniczej rodziny. Z opracowań biograficznych wiemy, że dwukrotnie przebywał na wywózce w ZSRR. W latach 30 służył w polskim wojsku, w czasie II wojny światowej, podczas okupacji, został wcielony do Armii Czerwonej. W 1948 r. powrócił do Dąbrowicy Małej, gdzie mieszkał aż do śmierci. - Nie wspominał o młodych latach. To były dla niego trudne tematy. Jego malarski talent zaczął się ujawniać, gdy Bazyli był jeszcze dzieckiem.
Breaking to dynamiczny taniec, którego nazwa w dosłownym tłumaczeniu oznacza ,,łamanie”. - Zanim mi się spodobał, próbowałam innych rodzajów tańca. Pasja do breakingu zrodziła się po obejrzeniu kilku filmów w internecie. Rodzice zapisali mnie na zajęcia do trenera Grzegorza Żyluka i tak zaczęła się moją przygoda z tańcem. Miałam wtedy dziesięć lat - mówi N. Waszczuk. Grafik Nadii jest bardzo napięty i pełen treningów. Ostatnie tygodnie przepełnione są zawodami. - Tańczę praktycznie codziennie. Oprócz samego breakdancu, ćwiczę też hip-hop i akrobatykę. Pamiętam też o innych ćwiczeniach, które wpływają na moją kondycję i sylwetkę - przyznaje nastolatka. - Siła walki i postępy mojej podopiecznej są dla mnie inspiracją.
Występują na różnego rodzaju uroczystościach i imprezach gminnych oraz powiatowych, biorą udział w dożynkach i przeglądach piosenek. W swoim repertuarze mają pieśni okolicznościowe, ludowe, religijne, patriotyczne, a od niedawna także rozrywkowe. Poza sceną przyjaźnią się i wspierają. - Bo nic tak nie łączy ludzi jak wspólny śpiew - podkreślają Czerwone Korale.
Śpiewają, pieką, gotują, promując swoją miejscowość: leżący nad stromym zboczem doliny Bugu, przy trójstyku Polski, Białorusi i Ukrainy, Orchówek.
„Syczona rutońka, żowty ćwit”, „Oj, do końca, czeladońka, do końca”, „Do domu, do domu, kiedy my zajdziemy”, „Łuhom, łuhom, ponad Buhom” - to tylko niektóre tytuły utworów z bogatego dorobku śpiewaczego pochodzącej z Orchówka pieśniarki, której spuściznę muzyczną pielęgnuje zespół Orchowianki.
- « Następne
- 1
- …
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- …
- 177
- Poprzednie »