Komentarze
Diabelskie nasienie

Diabelskie nasienie

To, co w ostatnich czasach dzieje się wokół Kościoła w Polsce, nie sposób nie nazwać działaniem złego ducha.

Owszem, początkowo wydawało się, że do czynienia mamy z ludźmi, którym „króliczki w głowie burmistrzują” (by odwołać się tylko do wspaniałego dzieła Cervantesa) lub też ideologicznie zmutowanymi w swym myśleniu osobnikami homo sapiens. Niestety, skoordynowanie tych akcji, a także z pozoru nierozumne wystąpienia chociażby młodych ludzi, którzy np. pomalowali Bogu ducha winne figury stacji Drogi Krzyżowej w jednym z sanktuariów, wskazuje jednoznacznie, iż mamy do czynienia nie tyle z ludzkim pomysłem, ile raczej z całokształtem diabolicznego planu. I nie chodzi o oskarżenia związane z niektórymi „czarnymi owcami” w szeregach duchowieństwa, bo myśląc o nich, sam osobiście mam chęć przywrócić do życia inkwizycję i to najlepiej w wydaniu anglikańskim (najbardziej sadystyczną i najbardziej krwawą). Problem bowiem leży nie w tym, co spektakularne i wywołujące sensację w społeczeństwie, lecz w tym, co zaakceptowaliśmy jako „normalne”. Nawet jeśli tylko poprzez przyzwyczajenie się do tego, że istnieje.

15 października 2016 r., miesiąc przed jubileuszowym odnowieniem aktu przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana, pod wałami jasnogórskimi zebrało się ponad 100 tys. Polaków, by w akcie wielkiej pokuty odrzucić zło, które drąży od wieków naszą ojczyznę. Modlitwa ta była nie tylko kajaniem się, lecz również aktem przebaczenia tych win, jakie kosztowały krew, łzy i cierpienie naszych rodaków na przestrzeni wieków. W trakcie tej modlitwy padły słowa, które warto zacytować: „Ojcze Przedwieczny, błagamy Cię, wyciągnij teraz swoją wszechpotężną dłoń nad naszym krajem i nad każdym z nas i przepędź moc szatana, zerwij nad naszym krajem wszelkie więzy zła i przekleństwa, zniszcz wszystkie demony, ich dzieła i plany. W Imię Jezusa Chrystusa, mocą Jego Przenajświętszej Krwi, przejmuję władzę i rozkazuję demonom i ich duchowym towarzyszom, pogańskich kultów, nienawiści, zdrady, kolaboracji, morderstwa, śmierci, zawiści, zazdrości, zemsty, pomsty, odwetu, męczarni, tortur, odrzucenia Boga, niewiary, braku zaufania, zwątpienia, kłótni, zarozumialstwa, gniewu, złości, buntu, pychy, kłamstwa, świętokradztwa, lekceważenia, lenistwa, liberalizmu, masonerii, fałszywej ambicji, rozpaczy, aborcji, eutanazji, pornografii, nieczystości, rozwiązłości seksualnej, perwersji seksualnej przeciw naturze, aktów homoseksualnych, pedofilii, gwałtu, samobójstwa, przemocy, podejrzenia, niechęci, obłudy, lęku, strachu, zgorszenia, porzucenia, odrzucenia, przekleństw nieczystości słownej, letniości, ospałości, apatii, obmowy, oszczerstw, podejrzliwości, osądów, fałszywych opinii, chciwości, zaborczości, mafii, przemocy, komunizmu, nazizmu, wojny, wygodnictwa, smutku, rozpaczy, zgorzkniałości, depresji, zniechęcenia, kradzieży, korupcji, złodziejstwa, niedbałości, nałogów: alkoholizmu, narkomanii, pornografii, nieczystości seksualnej, środków elektronicznych, chorób fizycznych i psychicznych, nietolerancji, okultyzmu, magii i czarów, zabobonów, bioenergoterapii, satanizmu, przekleństw w rodzinie – międzypokoleniowych, międzyrodzinnych, w naszych rodzinach, rodziców, członków rodziny, gospodarstw, fałszywych religii i mistycyzmu, wszelkich innych mocy ciemności i zła. Niech wszystkie moce ciemności powstrzymujące poruszenie się Bożej łaski w naszym Narodzie będą związane i wyklęte w Imię Jezusa Chrystusa.” Wystarczy tylko krótka lektura tego tekstu, by zobaczyć, ile z działania złego ducha obecnie podnosi znowu głowę. Dlaczego? Czyżby moc Boża nie była dostateczna?

 

Zagaszanie tlącego płomyka

Bożemu działaniu na drodze stanąć może tylko nasza wolna wola. To z niej, jak z trzewi Lewiatana, wydobywa się odór piekieł, skażający wszystko wokół. I tylko w tym miejscu zły duch może odnieść swoje zwycięstwo. A dokonuje tego na trzy sposoby: poprzez otępiające otumanienie, poprzez wzmożony strach i poprzez spotęgowaną pychę. I wydaje się, że my, jako Kościół (nie tylko hierarchia, ale Kościół jako całość – wszyscy wierzący) właśnie w tych momentach poddaliśmy się przez „potęgą” szatana. Żeby nie być gołosłownym, wystarczy popatrzeć na niektóre przypadki z życia naszej wspólnoty. Jednym z nich (w ramach otępiającego otumanienia) jest nasze koncentrowanie się na „domowej psychologii”. Nie jest to negowanie psychologii jako nauki czy też terapii, ile raczej zastąpienie w naszych zainteresowaniach czy też w języku domorosłą psychologią realności wiary (gdy słyszę w kościołach o budowaniu relacji ze wszystkim, co się rusza, to mam wrażenie, że Freud miał rację, a takie gadanie jest ukrytym marzeniem o stosunku płciowym; wszak łacińskie relatio to w tłumaczeniu stosunek). Nawet Jezusa sprowadzamy do idei regulatywnej, domykającej nasz system, ale całkiem nierzeczywistego. Podobnie jest ze strachem, z tą jednak różnicą, że jest on najczęściej wynikiem popełnionego wcześniej zła. Tulenie uszu po sobie wynika z chęci zakrycia win własnych, być może dotyczących czegoś innego (dóbr materialnych czy nieumiejętności panowania nad własnym językiem), ale zawsze. Może być także próbą racjonalizacji własnego odejścia od nauki Ewangelii. Najgorzej jest jednak z ostatnim sposobem działania diabła – z pychą. W wydaniu wierzących nie jest ona wynoszeniem się ponad innych, ale wynoszeniem się ponad Boga. Funkcję bowiem zbawiania świata i człowieka zawłaszczamy dla siebie, zapominając, iż czynić winniśmy to mocą i potęgą Boga. Owszem, dajemy Mu miejsce, ale tylko na sztandarach, a całość naszego działania lokujemy w okolicach nauk społecznych i agencji reklamowych.

 

Co nam czynić trzeba?

Nie jestem tutaj od pouczania i wskazywania konkretnych rozwiązań. Wydaje się, iż należy powrócić do nauki Ewangelii wspomaganej wiekami namysłu teologicznego wielkich naszych świętych i Doktorów Kościoła, a także wiekowym, rozświetlającym naszą drogę nauczaniem Magisterium Kościoła. Ale chyba nade wszystko trzeba przypomnieć sobie pewien fragment z Apokalipsy św. Jana Apostoła: „Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość, i to że złych nie możesz znieść, i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie apostołami, a nimi nie są, i żeś ich znalazł kłamcami. Ty masz wytrwałość: i zniosłeś cierpienie dla imienia mego – niezmordowany. Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij!”

Ks. Jacek Świątek