Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

I co jeszcze?

Wakacje dobiegły końca. Dziatwa powróciła w szkolne mury, słońce jakby słabiej grzeje (choć nie wiadomo, czy współczesna pogoda nie da nam jeszcze popalić), liście żółkną, bociany odleciały, a dziennikarze zabierają się do podsumowania tego, co działo się w letnich miesiącach.

Oczywiście, pierwsze miejsce zajmują doniesienia na temat śmiertelnych ofiar wakacyjnych szaleństw, zwłaszcza statystyka utonięć. Strasznymi wydają się przytaczane liczby, a gdy poznaje się szczegóły zdarzeń, to zgrozą napawa niekiedy niefrasobliwość samych ofiar, jak i ich otoczenia. Choć ta zgroza wydaje się być cokolwiek na wyrost. Przecież większość Polaków nie udała się w tym roku na żadne wakacje, nie mówiąc już o pobycie nad jakąkolwiek wodą (większość widziała jedynie wodę lejącą się z kranu, butelkowaną w sklepie lub w małych oczkach wodnych). Lecz - jak to jest w naszym społeczeństwie - każdy powód jest dobry do podyskutowania sobie w tematach wyższych. Podobnie jest i w tym przypadku.

Na forach internetowych rozbrzmiewały dyskusje o odpowiedzialności rodziców (najwięcej w tym przypadku było żądań przeniesienia praw opieki nad dzieciakami z rodzicieli na państwo) lub też o nieumiejętności radzenia sobie z logicznym myśleniem przez nieco starszych naszych rodaków, którzy stali się ofiarami wodnych topieli. Ta ostatnia konstatacja prowadziła niektórych do jednoznacznej oceny kształcenia w szkołach. Symptomatyczny wydał mi się jeden z tysięcy komentarzy, w którym anonimowy (normalka) internauta stwierdzał wyraźnie, iż szkoła uczy rzeczy niepotrzebnych, zamiast zająć się przygotowaniem młodego człowieka do takich właśnie sytuacji (znaczy się: radzenia sobie nad wodą). Nie będę owijał w bawełnę, że powyższe twierdzenia przyprawiły mnie o paroksyzmu śmiechu połączone z turlaniem się po dywanie.

 

Co to właściwie jest wykształcenie?

Pod koniec lat 50 ubiegłego wieku (czyli XX) E. Voegelin, zajmujący się filozofią społeczną, wygłosił w Monachium wykład o przyszłości zachodniej cywilizacji. Pośród wielu tez zawarł w nim również twierdzenie, iż zindustrializowane społeczeństwo zachodnie postawi na kształcenie stricte techniczne, a jego celem będzie zawodowy inżynier posiadający zdolność obsługiwania maszyn oraz posługujący się językiem wspólnym dla całego kręgu europejskiego, lecz w zakresie koniecznym tylko do wykonywania zadań w ramach procesu produkcji. Dodatkową cechą, którą należało w nim wykształcić, miało być posłuszeństwo obywatelskie, co można przetłumaczyć jako bycie obywatelem niesprawiającym kłopotu władzy. Ta gorzka konstatacja właściwie opisała niewolnika współczesności. Ograniczeniem jednakże owego niewolnika nie jest bat zarządcy i harówka od świtu do zmierzchu na plantacjach bawełny, lecz niewola będąca wynikiem… edukacji i wychowania. Tym, co ogranicza jego wolność, nie są zasady i wartości wynikające z rozumienia rzeczywistości, lecz interes ekonomiczny jakiejś siły wyższej czy też kasty gospodarczej, nawet jeśli ubierzemy to w pojęcie racji stanu lub czegoś takiego. Klasyczny model wychowania zakładał, iż podejmowane działania mają na celu wykształcenie człowieka dojrzałego i wolnego, to znaczy takiego, który będzie umiał rozpoznać prawdę i dobro oraz mężnego w wyborze dobra własnego i innych ludzi. Istotnym w tym modelu wychowania było kształtowanie umysłu młodego człowieka, by rozumiał świat. Widać więc wyraźnie, iż kształcenie teoretyczne miało pierwszeństwo przed stricte praktycznym. Tym bowiem miała zajmować się po prostu rodzina – miejsce właściwej socjalizacji, czyli przystosowania do życia w społeczeństwie. Domaganie się dzisiaj od szkoły wyuczenia tylko człowieka w sposobach przekraczania jezdni w miejscach właściwych czy też umiejętności zachowania się nad wodą stanowi po prostu element degradacyjny samego homo sapiens.

 

Rodzina sprowadzona do patologii

Głupota związana z nakładaniem na szkołę obowiązku wyuczenia zachowań praktycznych jest przede wszystkim zwalnianiem rodziny z tej powinności. Oznaczałoby to, że rodzina jest potrzebna li tylko do zaspokojenia potrzeb fizjologicznych, jak zrodzenie, wykarmienie i ubranie oraz najbardziej podstawowych potrzeb psychologicznych. Tymczasem to właśnie rodzina winna być miejscem uczenia człowieka życia w społeczeństwie poprzez wprowadzenie w kierowanie się w życiu powinnością moralną oraz nauczenie podstaw zachowań ułatwiających wspólne życie społeczne. Zwolnienie rodziny z tej powinności sprawia, że wcześniej czy później znajdzie się ona na skraju patologii, co zresztą jest jej przez modernistyczny establishment nieustannie wmawiane. Widać ten brak myślenia i podjęcia właściwych sobie obowiązków przez rodziców chociażby na przejściach dla pieszych. Tragicznie wygląda matka zajęta rozmową z przyjaciółką lub przez telefon, która wchodzi bez ostrożności na przejście, wcześniej wpychając nań wózek ze swoim dziecięciem. Innym przykładem jest przechodzenie przez rodziców w miejscach niedozwolonych, ciągnąc za sobą wolno idącą pociechę. Czy można potem dziwić się, gdy trochę podrośnięte dziecię staje okoniem wobec rodziców, za nic mając ich zabiegi wychowawcze? Zresztą ma doskonałą pożywkę ideologiczną w różnych publikacjach „wyzwolonych” organizacji, które w sferze moralnej podpowiadają, zachęcają i uznają za coś dobrego przeciwstawianie się rodzicom szczególnie w sferze nakazów moralnych, a zwłaszcza związanych z seksualnością. Takie praktyki dotyczą dzieci już w wieku przedszkolnym.

 

Miejsce w szeregu

Szkoła ma wychowywać młodego człowieka, ale nie zakresie, który chcą niektórzy jej narzucić. I na pewno nie ma zastępować rodziny. Wychowanie szkolne dotyczy przede wszystkim umocnienia sfery wartości, czyli dawania podstaw sumieniu do dokonywania odpowiednich i samodzielnych wyborów w dorosłym życiu. Spełnia ona to zadanie właśnie poprzez rozwijanie horyzontów intelektualnych, czyli rozumienie świata. A to przynależy do poznania nie ściśle praktycznego, ile raczej teoretycznego. Jeśli każdy będzie spełniał to, do czego jest powołany, o przyszłość nie musimy się martwić. I nad wodą też będzie bezpiecznie.

Ks. Jacek Świątek