Historia
Obrona Podlasia 1792 r.

Obrona Podlasia 1792 r.

Utworzony uchwałą sejmu przed wybuchem wojny Komisariat Wojskowy wprawdzie stał się pierwszym w dziejach Rzeczypospolitej głównym organem kwatermistrzowskim, ale w trakcie działań wojennych 1792 r. nie spełnił dobrze swego zadania.

Dało się to wyraźnie odczuć na froncie północno-wschodnim, zwanym litewskim, a szczególnie w ziemi bielskiej. Nie założono tu zawczasu magazynu dla armii, która cofając się, mimo ubytków, liczyła jeszcze ok. 12 tys. żołnierzy, w tym ok. 10 tys. koni.

Około 12 lipca 1792 r. płk Ludwik Dahlke, dowódca X regimentu piechoty, pisał znad Narwi: „Jesteśmy w kraju, ile na przednówku bardzo głodnym. Już od dwóch niedziel żołnierz po pół funta chleba i to nie co dzień dostaje, ustawiczne marsze znużyły go bardzo. Kawaleria bez obroku, konie u armat z głodu po drodze kładą się, żołnierz już czuć zaczyna niechęć… Kolumna nasza do boju nie więcej pewnie jak 10 tys. liczyć może”. Podobnie oceniał sytuację szef regimentu, Ignacy Działyński, który pisał: „Cała Komisariatu wyprawa zła, a osobliwie wozy, który nam się ustawicznie łamią. Z łaski Komisariatu konie i ludzie po 4 dni jeść nie dostają… Na kawalerię spuszczać się nie można, bo nie tylko nie musztrowana, ale żadnej subordynacji nie zna… Zgoła wszędzie głód nas ściga, a potem indecyzja, upór, przywidzenie animozja i zazdrość [dowódców – J.G.]”.

14 lipca rosyjska awangarda korpusu gen. Dołgorukowa zajęła Białystok. Dowódca całego zgrupowania, gen. Kreczetnikow, kazał swemu podwładnemu, gen. Fersenowi (6 tys.) maszerować do Brześcia, a Mellinowi (7 tys.) do miasteczka Narew. Zorientowawszy się w manewrze, polski wódz tego frontu, gen. Michał Zabiełło, 15 lipca w Bielsku również przegrupował swoje siły na dwie części. 3 tys. ludzi i 18 dział pod komendą Szymona Zabiełły skierował na obronę Brześcia, a sam z resztą ludzi (ok. 7 tys.) ruszył przez Brańsk do obrony linii Bugu.

Także sytuacja na froncie południowym nie przedstawiała się korzystnie. Pod Dubienką stawiał opór Tadeusz Kościuszko, pod Włodawą rozmieścił się ze swoją dywizją gen. Wielhorski, ale między Brześciem a Włodawą powstała luka w polskim zgrupowaniu. Obronę tego odcinka miał objąć świeżo formowany korpus gen. Byszewskiego (6 tys. i 26 dział), jednak 14 lipca wymaszerował on dopiero z Warszawy i po pięciu dniach dotarł w rejon Sokołowa Podlaskiego. 19 lipca gen. Szymon Zabiełło dotarł do Brześcia, jego brat gen. Michał Zabiełło osiągnął Granne nad Bugiem i przeprawił się na jego lewy brzeg. Rozpoczęto gorączkowe przygotowania do obrony powierzonych odcinków. W Brześciu było ok. 1800 rekrutów, ale bez broni i mundurów. Sz. Zabiełło szybko zbudował tam redutę przy moście na Starym Muchawcu, zabarykadował miasto i wzmocnił górujący nad okolicą zamek brzeski. Gen. M. Zabiełło założył obóz pod Krzemieniem, szykując się do obrony mostu na Bugu.

23 lipca gen. rosyjski Fersen zaatakował konnicą Brześć. Pierwszy atak Rosjan został złamany kontrszarżą jazdy polskiej. Z kolei drugi atak rosyjskiej kawalerii udaremniła dzielna artyleria polska. Widząc przeważające siły Fersena, Sz. Zabiełło dał rozkaz do odwrotu przez mosty na Bugu (jeden z nich zbudował na jego polecenie płk Jasiński). Stłoczona w ciasnych uliczkach kawaleria rosyjska dwukrotnie dostała się pod morderczy ogień dział polskich. Korzystając z ich osłony, Zabiełło zdążył się przeprawić przez dwa mosty i dał rozkaz ich zniszczenia. W pośpiechu zapomniano o obsadzie jednej z redut na przedmieściach Brześcia. Jej załoga, złożona z 80 żołnierzy, należąca do 8 regimentu piechoty litewskiej (+20 artylerzystów), pod dowództwem kapitana Antoniego Kamińskiego stawiła bohaterski opór. Dopuszczając bardzo blisko kawalerię moskiewską, zasypała ją huraganowym ogniem. Widząc przeważające siły nieprzyjaciela, dowódca polski nakazał odwrót. Niestety, musiał pozostawić dwa działa, gdyż nie miał już do nich koni. Gdy dotarł do Bugu, zobaczył dopalające się mosty. Nie stracił ducha i postanowił bronić się do ostatka. Gdy Fersen rzucił na niego cały batalion piechoty, Kamiński odparł go przeciwuderzeniem. Zdumieni i wściekli oficerowie rosyjscy sformowali zmieszany baon i poprowadzili do drugiego ataku. I tym razem Polacy złamali mu szyki i pędzili przed sobą w nieładzie. Czegoś takiego oficerowie rosyjscy dotąd nie widzieli. Pięciokrotnie słabszy przeciwnik tryumfował. Płazując swą piechotę, przywrócili porządek i poprowadzili do trzeciego ataku. Mimo że na czele szedł wyjątkowo odważny gen. rosyjski Knorring, kpt. Kamiński i ten atak odparł. Nastała chwilowo przerwa. Rosjanie musieli wycofać swój zdemoralizowany i ciężko poszarpany batalion. Ale i czwarty atak rosyjski, wykonany siłami świeżego batalionu, nie powiódł się. Dopiero podczas piątego szturmu wyczerpana walką wątła linia polskiej obrony pękła. Kompania rozpadła się na drobne grupki, przyparte bagnetami do ścian budynków i poddała się. Ogółem padło 50 szeregowych i podoficerów, a wszyscy, którzy trafili do niewoli, byli ranni. Opór grupki kap. Kamińskiego opóźnił pościg gen. Fersena za głównymi siłami polskimi. Okazało się jednak, że rosyjska kawaleria przeprawiła się brodem przez Bug. Ustępujący w tylnej straży polskiej oficer Trzaskowski wpadł do Terespola z pogonią na karku. Ocaliła go dzielność artylerzystów polskich, świeżych rekrutów, bo gdy ława konnicy rosyjskiej gen. Anrepa gnała już ulicami miasteczka, przyjęta ogniem z dział, pierzchła. Zabiełło zdążył się wycofać na trakt do Białej. Pod ustępującą polską artylerią na grobli terespolskiej załamał się most. Jeden z bombardierów nazwiskiem Kopacki z narażeniem życia ratował armaty, mówiąc: „Wolę zginąć, niż bez armaty powrócić”. Doczekał się odsieczy, gdyż z pomocą przyszedł mu płk Bielak, który rzuciwszy swój pułk podlaskich Tatarów, rozbił ze szczętem jazdę rosyjską na grobli.

Józef Geresz