Negatywne emocje związane z zamknięciem przejazdu na ul. Kościuszki w Międzyrzecu Podlaskim narastają. Radni miejscy zaprosili mieszkańców na spotkanie z władzami powiatu.
Aktualności
Na misjach pracuje 1690 polskich misjonarzy. Grono misjonarzy świeckich liczy obecnie 41 osób.
Uroczystość Objawienia Pańskiego w Polsce jest obchodzona jako Dzień Modlitwy i Pomocy Misjom. W tym roku towarzyszy mu hasło: „W Kościele jesteśmy misjonarzami”.
Rozmowa z ks. dr. hab. Pawłem Borto, adiunktem w Katedrze Chrystologii i Eklezjologii Fundamentalnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Chrzest, którego udzielał Jan Chrzciciel nad rzeką Jordan, miał charakter pokutny. Wiązał się z nawróceniem, ze zmianą dotychczasowego grzesznego życia na życie zgodne z przykazaniami Bożymi. Przystępujący do chrztu Janowego wyznawał swoje grzechy i przyjmował pokutę. Dlaczego Jezus przyjął taki chrzest?
Na pewno nie dlatego, że go potrzebował. Ewangelista Mateusz przywołuje dialog Jana Chrzciciela z Jezusem. Jan mówi: „To ja potrzebuję od Ciebie chrztu, a nie Ty ode mnie”. Wtedy Jezus prosi: „Ustąp teraz, tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”.
Chrzest, którego udzielał Jan Chrzciciel nad rzeką Jordan, miał charakter pokutny. Wiązał się z nawróceniem, ze zmianą dotychczasowego grzesznego życia na życie zgodne z przykazaniami Bożymi. Przystępujący do chrztu Janowego wyznawał swoje grzechy i przyjmował pokutę. Dlaczego Jezus przyjął taki chrzest?
Na pewno nie dlatego, że go potrzebował. Ewangelista Mateusz przywołuje dialog Jana Chrzciciela z Jezusem. Jan mówi: „To ja potrzebuję od Ciebie chrztu, a nie Ty ode mnie”. Wtedy Jezus prosi: „Ustąp teraz, tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”.
Rozmowa z Ewą Woydyłło, cenioną psycholog i autorką licznych poradników o zdrowiu psychicznym.
Tytuł Pani ostatniego poradnika „Żyć z depresją, a nie w depresji” niesie nadzieję osobom z nią się mierzącym czy mającym chorego w swoim otoczeniu. Czy chciała Pani trochę „odczarować” depresję? Pokazać, że da się z nią żyć?
Przede wszystkim pragnę zwrócić uwagę na potrzebę odróżnienia choroby psychicznej, która - moim zdaniem - należy do rzadkości, od stanów „chorobopodobnych” występujących powszechnie i będących częścią normalnej sinusoidy zmieniających się - przyjemnych na przemian z nieprzyjemnymi - stanów emocjonalnych. Gdy dotyczy to własnej osoby, może to być niezbyt trudne.
Tytuł Pani ostatniego poradnika „Żyć z depresją, a nie w depresji” niesie nadzieję osobom z nią się mierzącym czy mającym chorego w swoim otoczeniu. Czy chciała Pani trochę „odczarować” depresję? Pokazać, że da się z nią żyć?
Przede wszystkim pragnę zwrócić uwagę na potrzebę odróżnienia choroby psychicznej, która - moim zdaniem - należy do rzadkości, od stanów „chorobopodobnych” występujących powszechnie i będących częścią normalnej sinusoidy zmieniających się - przyjemnych na przemian z nieprzyjemnymi - stanów emocjonalnych. Gdy dotyczy to własnej osoby, może to być niezbyt trudne.
Uroczystość Objawienia Pańskiego przypomina nam nie tylko o powszechności zbawienia. Zachęca nas również do uwielbienia Chrystusa.
Warto postarać się, by 6 stycznia nie był kolejnym zwykłym wolnym dniem, w którym odrobimy zaległości w spaniu, odpoczywaniu czy jakichś domowych pracach. Wielu z nas pamięta, gdy jeszcze całkiem niedawno był on dniem pracy. Pomimo obowiązków większość wierzących znajdowała czas, by uczestniczyć tego dnia w Mszy św. Dziś niektórzy pytają, czy można zamiast na Eucharystię pójść na orszak Trzech Króli… Nie! Zachowajmy hierarchię. Msza to przecież bezkrwawa ofiara Jezusa Chrystusa, a orszak to uliczne przedstawienie z elementami śpiewu i modlitwy.
Warto postarać się, by 6 stycznia nie był kolejnym zwykłym wolnym dniem, w którym odrobimy zaległości w spaniu, odpoczywaniu czy jakichś domowych pracach. Wielu z nas pamięta, gdy jeszcze całkiem niedawno był on dniem pracy. Pomimo obowiązków większość wierzących znajdowała czas, by uczestniczyć tego dnia w Mszy św. Dziś niektórzy pytają, czy można zamiast na Eucharystię pójść na orszak Trzech Króli… Nie! Zachowajmy hierarchię. Msza to przecież bezkrwawa ofiara Jezusa Chrystusa, a orszak to uliczne przedstawienie z elementami śpiewu i modlitwy.
Niestety wielu przyciąga tu tylko „egzotyka” maleńkiej parafii na końcu świata, gdzie codziennie słychać, jak Łukaszenka wali z armat z oddalonego o 3 km poligonu.
Tymczasem to naprawdę wyjątkowa wspólnota. Jedyna taka na świecie. Kostomłoty to mała wieś na Lubelszczyźnie przy trasie Kodeń - Terespol, tuż nad Bugiem. Funkcjonuje tam jedyna na świecie neounicka parafia. Liczy ok. 64 wiernych - potomków prawosławnych mieszkańców Rzeczypospolitej, którzy od 1596 r., czyli od zawarcia unii brzeskiej, postanowili wraz z katolikami wyznania rzymskiego budować utraconą jedność Kościoła. Do dziś w XVII-wiecznej cerkwi pw. św. Nikity sprawowana jest liturgia w obrządku bizantyjsko-słowiańskim, ale w jedności z biskupem Rzymu.
Tymczasem to naprawdę wyjątkowa wspólnota. Jedyna taka na świecie. Kostomłoty to mała wieś na Lubelszczyźnie przy trasie Kodeń - Terespol, tuż nad Bugiem. Funkcjonuje tam jedyna na świecie neounicka parafia. Liczy ok. 64 wiernych - potomków prawosławnych mieszkańców Rzeczypospolitej, którzy od 1596 r., czyli od zawarcia unii brzeskiej, postanowili wraz z katolikami wyznania rzymskiego budować utraconą jedność Kościoła. Do dziś w XVII-wiecznej cerkwi pw. św. Nikity sprawowana jest liturgia w obrządku bizantyjsko-słowiańskim, ale w jedności z biskupem Rzymu.
Nie ma dnia, by któryś z portali internetowych nie publikował tekstu na temat tzw. kolędy, czyli wizyty duszpasterskiej kapłanów w domach wiernych.
Paleta emocji towarzyszących dywagacjom „ekspertów od Kościoła”, a tych, jak powszechnie wiadomo, mamy nieprawdopodobnie wielką liczbę, rozciąga się od irytacji, pogardy, złości, nienawiści po ironię, obelgi i frustrację. Szkoda miejsca na ich analizę. Przeszkadza wszystko, najbardziej „koperty” przekazywane przy tej okazji. I choć przyjęcie księdza absolutnie nie ma charakteru obligatoryjnego, nikt nikogo nie zmusza do przeżywania takowej „męczarni”, najwięcej - jak to zwykle bywa w naszej pogmatwanej rzeczywistości - mają do powiedzenia ci, którzy drzwi do mieszkań czy domów swojemu proboszczowi nie otwierają.
Paleta emocji towarzyszących dywagacjom „ekspertów od Kościoła”, a tych, jak powszechnie wiadomo, mamy nieprawdopodobnie wielką liczbę, rozciąga się od irytacji, pogardy, złości, nienawiści po ironię, obelgi i frustrację. Szkoda miejsca na ich analizę. Przeszkadza wszystko, najbardziej „koperty” przekazywane przy tej okazji. I choć przyjęcie księdza absolutnie nie ma charakteru obligatoryjnego, nikt nikogo nie zmusza do przeżywania takowej „męczarni”, najwięcej - jak to zwykle bywa w naszej pogmatwanej rzeczywistości - mają do powiedzenia ci, którzy drzwi do mieszkań czy domów swojemu proboszczowi nie otwierają.
Wieczorem mam problem, żeby zasnąć. Nie dlatego, że się łajdaczę, ale dlatego, że ilość problemów, z jakimi przyjeżdżają rodzice i ich dzieci, przerasta mnie - mówi prof. Mariusz Jędrzejko.
Gość kolejnego spotkania w ramach cyklu „Przekroczyć siebie”, które miało miejsce pod koniec grudnia w I Katolickim Liceum Ogólnokształcącym w Siedlcach, jest pedagogiem społecznym, specjalnym, socjologiem, diagnostą i terapeutą uzależnień oraz cyberzaburzeń, mediatorem rodzinnym. - Jestem kompetentnym ojcem, bo mam czwórkę dzieci i wszystkich pozbyłem się z domu i już nie wracają - „zareklamował” się na początku. Przechodząc do bardziej poważnych tematów, podkreślił, że obserwuje wszechobecne zmęczenie i chciałby porozmawiać o przyczynach tej sytuacji.
Gość kolejnego spotkania w ramach cyklu „Przekroczyć siebie”, które miało miejsce pod koniec grudnia w I Katolickim Liceum Ogólnokształcącym w Siedlcach, jest pedagogiem społecznym, specjalnym, socjologiem, diagnostą i terapeutą uzależnień oraz cyberzaburzeń, mediatorem rodzinnym. - Jestem kompetentnym ojcem, bo mam czwórkę dzieci i wszystkich pozbyłem się z domu i już nie wracają - „zareklamował” się na początku. Przechodząc do bardziej poważnych tematów, podkreślił, że obserwuje wszechobecne zmęczenie i chciałby porozmawiać o przyczynach tej sytuacji.
Od jakiegoś czasu nie daje mi spokoju jedna kwestia: kiedy w końcu wrócą siarczyste mrozy?
Tuż przed Bożym Narodzeniem, gdy na chwilę rozpętała się śnieżna burza, miałam nadzieję na swoistą pogodową woltę, w której ciepłą zimę zastąpi ziąb jak dawniej. Że zobaczę zwały śniegu na żywo, a nie tylko w telewizji przy okazji filmowych wspomnień z wprowadzenia stanu wojennego. Że doświadczę trzaskającego mrozu, z powodu którego przed laty na Wszystkich Świętych przychodziło się na cmentarze w futrach. Niestety, spełniło się powiedzenie o Barbarze po lodzie i świętach po wodzie. Prognozy klimatologów też nie napawają optymizmem - na złość tym, którzy uważają, że żadnego globalnego ocieplenia nie ma, że to tylko spisek niewiadomych sił w celu zarobienia ogromnych pieniędzy na klimatycznej histerii.
Tuż przed Bożym Narodzeniem, gdy na chwilę rozpętała się śnieżna burza, miałam nadzieję na swoistą pogodową woltę, w której ciepłą zimę zastąpi ziąb jak dawniej. Że zobaczę zwały śniegu na żywo, a nie tylko w telewizji przy okazji filmowych wspomnień z wprowadzenia stanu wojennego. Że doświadczę trzaskającego mrozu, z powodu którego przed laty na Wszystkich Świętych przychodziło się na cmentarze w futrach. Niestety, spełniło się powiedzenie o Barbarze po lodzie i świętach po wodzie. Prognozy klimatologów też nie napawają optymizmem - na złość tym, którzy uważają, że żadnego globalnego ocieplenia nie ma, że to tylko spisek niewiadomych sił w celu zarobienia ogromnych pieniędzy na klimatycznej histerii.