Sanktuarium św. Józefa w Siedlcach zaprasza na misterium według św.
Łukasza „A z tej śmierci życie tryska, czyli Męka, Śmierć i
Zmartwychwstanie Pana naszego Jezusa Chrystusa”.
Aktualności
W wieku 71 lat zmarł ks. prałat Janusz Onufryjuk, emerytowany kapłan
diecezji siedleckiej, pierwszy proboszcz (1992-2006) i budowniczy
kościoła w parafii pw. św. Brata Alberta w Łukowie.
W Ojcowskim Poligonie Duchowym ph. „Rodzina silna obecnością
ojca”, który odbył się w sobotę 23 kwietnia w Parczewie, wzięła
udział rekordowa liczba uczestników. Dla mężów i ojców był to czas
umocnienia i modlitwy we wspólnocie.
Spotkanie rozpoczął proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela ks. kan. Jacek Nazaruk, który przypomniał, że gości na „Poligonie” już po raz drugi. - W Szpakach spotkaliśmy się u stóp św. Józefa, dzisiaj u stóp Matki Bożej Królowej Rodzin - mówił, witając mężów, ojców, dziadków, którzy ten sobotni wieczór poświęcili na duchowe ćwiczenia. Oficjalnie rozpoczął poligon bp Kazimierz Gurda. Mówił o swojej radości z powodu wydarzenia przygotowującego do duchowej walki o wartości, które są ważne dla ojców rodzin. Podziękował też proboszczowi za przyjęcie uczestników spotkania oraz organizatorom - klubom ojca z naszej diecezji, jak też ks. kan. Jackowi Seredzie, który jako duszpasterz rodzin czuwa także nad „Poligonem”. Prowadzący spotkanie Dariusz Szychta i Jerzy Dmowski stojący na czele klubów w Łukowie i Siedlcach powitali wszystkich, szczególnie kapłanów, życząc, by „nocne duchowe manewry” były owocne dla rodzin i służyły ich wzmocnieniu.
Spotkanie rozpoczął proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela ks. kan. Jacek Nazaruk, który przypomniał, że gości na „Poligonie” już po raz drugi. - W Szpakach spotkaliśmy się u stóp św. Józefa, dzisiaj u stóp Matki Bożej Królowej Rodzin - mówił, witając mężów, ojców, dziadków, którzy ten sobotni wieczór poświęcili na duchowe ćwiczenia. Oficjalnie rozpoczął poligon bp Kazimierz Gurda. Mówił o swojej radości z powodu wydarzenia przygotowującego do duchowej walki o wartości, które są ważne dla ojców rodzin. Podziękował też proboszczowi za przyjęcie uczestników spotkania oraz organizatorom - klubom ojca z naszej diecezji, jak też ks. kan. Jackowi Seredzie, który jako duszpasterz rodzin czuwa także nad „Poligonem”. Prowadzący spotkanie Dariusz Szychta i Jerzy Dmowski stojący na czele klubów w Łukowie i Siedlcach powitali wszystkich, szczególnie kapłanów, życząc, by „nocne duchowe manewry” były owocne dla rodzin i służyły ich wzmocnieniu.
24 kwietnia w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białej Podlaskiej
świętowano odpust parafialny oraz 30-lecie istnienia Caritas Diecezji
Siedleckiej. Obchodom przewodniczył bp Kazimierz Gurda.
Uroczystości zainaugurowała Msza św. pod przewodnictwem ordynariusza. Eucharystię koncelebrowali dyrektorzy naszej Caritas - ks. Marek Bieńkowski i ks. Paweł Zazuniak, a także ks. kan. Jacek Owsianka, proboszcz i kustosz sanktuarium. W homilii pasterz Kościoła siedleckiego przekonywał, że Boże Miłosierdzie nie jest przeznaczone tylko dla wybranych. Mówił, że ono jest dla wszystkich, którzy w Jezusa uwierzą i do Niego przyjdą. - Jest ono wielką tajemnicą, wobec której chcemy powtarzać za apostołem Tomaszem: „Pan mój i Bóg mój”. Miłosierdzie jest największym darem Jezusa zmartwychwstałego. Korzystajmy z niego przez odmawianie Koronki i przez życie w łasce uświęcającej. Razem z Jezusem pokonujmy nasz grzech; pojednajmy się z Ojcem Niebieskim i między sobą w Jego imię - apelował hierarcha. Przypominał, że słowa wyznane przez św. Tomasza i te, które napisano pod wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, są wyrazem wewnętrznej przemiany tych, którzy je wypowiadają.
Uroczystości zainaugurowała Msza św. pod przewodnictwem ordynariusza. Eucharystię koncelebrowali dyrektorzy naszej Caritas - ks. Marek Bieńkowski i ks. Paweł Zazuniak, a także ks. kan. Jacek Owsianka, proboszcz i kustosz sanktuarium. W homilii pasterz Kościoła siedleckiego przekonywał, że Boże Miłosierdzie nie jest przeznaczone tylko dla wybranych. Mówił, że ono jest dla wszystkich, którzy w Jezusa uwierzą i do Niego przyjdą. - Jest ono wielką tajemnicą, wobec której chcemy powtarzać za apostołem Tomaszem: „Pan mój i Bóg mój”. Miłosierdzie jest największym darem Jezusa zmartwychwstałego. Korzystajmy z niego przez odmawianie Koronki i przez życie w łasce uświęcającej. Razem z Jezusem pokonujmy nasz grzech; pojednajmy się z Ojcem Niebieskim i między sobą w Jego imię - apelował hierarcha. Przypominał, że słowa wyznane przez św. Tomasza i te, które napisano pod wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, są wyrazem wewnętrznej przemiany tych, którzy je wypowiadają.
Nawet w świecie kolekcjonerów to nietypowy zbiór. Obrazki
pogrzebowe - tak nazywa swoją kolekcję Piotr Grabowski. Prezentował
ja i omawiał podczas spotkania Siedleckiego Klubu Kolekcjonerów w
Muzeum Regionalnym 10 kwietnia.
Karty pogrzebowe, obrazki wspomnieniowe, pamiątkowe obrazki dla żałobników, pamiątki z pogrzebu - pod takimi nazwami występują w ofercie zakładów pogrzebowych obrazki, jakie zwyczajowo - choć to tradycja stosunkowo młoda - rozdawane są w czasie ostatniego pożegnania, tj. jeszcze w kaplicy pogrzebowej, w kościele albo na cmentarzu, bezpośrednio po złożeniu ciała zmarłego w grobie. „Obrazki do rozdania uczestnikom pogrzebu są wielkości karty kredytowej” - takie wyjaśnienie zawiera oferta jednego z warszawskich domów pogrzebowych zapewniająca kompleksowe usługi na wypadek śmierci bliskiej osoby. Inna precyzuje: „Obrazki są doskonałą formą podziękowania za uczestnictwo w ceremonii pogrzebowej” oraz „Informacje o dacie zgonu, miejscu i terminie pogrzebu odgrywają praktyczną rolę”. Do przydatnych informacji należy też numer sektora bądź kwatery (dotyczy to dużych wielkomiejskich cmentarzy), gdzie zmarły został pochowany.
Karty pogrzebowe, obrazki wspomnieniowe, pamiątkowe obrazki dla żałobników, pamiątki z pogrzebu - pod takimi nazwami występują w ofercie zakładów pogrzebowych obrazki, jakie zwyczajowo - choć to tradycja stosunkowo młoda - rozdawane są w czasie ostatniego pożegnania, tj. jeszcze w kaplicy pogrzebowej, w kościele albo na cmentarzu, bezpośrednio po złożeniu ciała zmarłego w grobie. „Obrazki do rozdania uczestnikom pogrzebu są wielkości karty kredytowej” - takie wyjaśnienie zawiera oferta jednego z warszawskich domów pogrzebowych zapewniająca kompleksowe usługi na wypadek śmierci bliskiej osoby. Inna precyzuje: „Obrazki są doskonałą formą podziękowania za uczestnictwo w ceremonii pogrzebowej” oraz „Informacje o dacie zgonu, miejscu i terminie pogrzebu odgrywają praktyczną rolę”. Do przydatnych informacji należy też numer sektora bądź kwatery (dotyczy to dużych wielkomiejskich cmentarzy), gdzie zmarły został pochowany.
Dochodzące do Polski wieści z Ukrainy pokazują m.in. zdziczenie
rosyjskich żołnierzy, którzy mordują ukraińskich cywili, rabują i
niszczą ich dobytek. Te zachowania przypominają lata 1944-1945 i
zachowanie Rosjan wobec Polaków i ich dobytku.
Kilka lat temu Archiwum Państwowe w Siedlcach wydało drukiem wspomnienia Agnieszki Chrzanowskiej, która tamte czasy oglądała oczami dziecka. Niemcy zbombardowali jej siedlecki dom w 1939 r., Rosjanie w 1944 r. Podczas walk o miasto toczonych latem 1944 r. chroniła się w podsiedleckiej wsi Rakowiec. Tu również dotarła wojna, więc mieszkańcy wioski wraz z uciekinierami z Siedlec chronili się w lesie. Gdy walki ustały i wrócili do domów, okazało się, że ich obejścia znacznie ucierpiały i nie chodziło tu jedynie o efekty zmagań wojennych. Ganki domów, schody, płoty zostały ukradzione i użyte na opał dla kuchni polowych. Tak wspomina to Chrzanowska: „Ta kuchnia, chyba bardzo prymitywna, to był ogromny gar z pokrywą ustawiony nakamieniach i cegłach (…). Najpierw palono drzewem i węglem zarekwirowanym miejscowym, a potem najwygodniej im było wyrywać sztachety i fragmenty różnych ogrodzeń”.
Kilka lat temu Archiwum Państwowe w Siedlcach wydało drukiem wspomnienia Agnieszki Chrzanowskiej, która tamte czasy oglądała oczami dziecka. Niemcy zbombardowali jej siedlecki dom w 1939 r., Rosjanie w 1944 r. Podczas walk o miasto toczonych latem 1944 r. chroniła się w podsiedleckiej wsi Rakowiec. Tu również dotarła wojna, więc mieszkańcy wioski wraz z uciekinierami z Siedlec chronili się w lesie. Gdy walki ustały i wrócili do domów, okazało się, że ich obejścia znacznie ucierpiały i nie chodziło tu jedynie o efekty zmagań wojennych. Ganki domów, schody, płoty zostały ukradzione i użyte na opał dla kuchni polowych. Tak wspomina to Chrzanowska: „Ta kuchnia, chyba bardzo prymitywna, to był ogromny gar z pokrywą ustawiony nakamieniach i cegłach (…). Najpierw palono drzewem i węglem zarekwirowanym miejscowym, a potem najwygodniej im było wyrywać sztachety i fragmenty różnych ogrodzeń”.
„Boże daj, Boże daj, żeby przyszedł Trzeci Maj” śpiewała moja
babcia w czasach, kiedy data ta była w kalendarzu na czarno zapisana,
a i wspominać o niej oficjalnie nie wypadało.
Dziś 3 maja mamy święto narodowe, a żeby było po sprawiedliwości, pozostało też plasujące się dwa dni wcześniej Święto Pracy. Ponieważ jedno jest kojarzone z prawicą, a drugie z lewicą, do zagospodarowania pozostało jeszcze centrum, czyli 2 maja. Co prawda ogłoszono je Dniem Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, ale ciągle jeszcze nie dniem wolnym od pracy. Zająć się tą datą postanowił europoseł Robert Biedroń i zaproponował, żeby właśnie drugi dzień maja ogłosić Dniem Europy i dać ludziom wolne od pracy. Wszak „drugiego maja obudziliśmy się w UE” - argumentuje. „Niech więc 2 maja będzie Wielkim Świętem Europy w Polsce”. No, w sumie… Co przeszkadza, żeby dzień flagi realizować nie tak zaściankowo.
Dziś 3 maja mamy święto narodowe, a żeby było po sprawiedliwości, pozostało też plasujące się dwa dni wcześniej Święto Pracy. Ponieważ jedno jest kojarzone z prawicą, a drugie z lewicą, do zagospodarowania pozostało jeszcze centrum, czyli 2 maja. Co prawda ogłoszono je Dniem Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, ale ciągle jeszcze nie dniem wolnym od pracy. Zająć się tą datą postanowił europoseł Robert Biedroń i zaproponował, żeby właśnie drugi dzień maja ogłosić Dniem Europy i dać ludziom wolne od pracy. Wszak „drugiego maja obudziliśmy się w UE” - argumentuje. „Niech więc 2 maja będzie Wielkim Świętem Europy w Polsce”. No, w sumie… Co przeszkadza, żeby dzień flagi realizować nie tak zaściankowo.
Przed nami majówka... Od czego zacząć? Ci, którzy planują wolne,
zapewne od sprawdzenia prognozy pogody. A potem obmyślenia jakiegoś
wyjazdu. Powinno się udać...
Pod warunkiem, że przedostanie się do wybranego miejsca nie wymaga korzystania z polskich lotnisk. Ogólnie podróżowanie w ostatnich czasach przypomina wyprawy tylko dla odważnych. Zaczęło się kilka lat temu, kiedy to serwisy informacyjne bombardowały wiadomościami o upadłościach biur podróży i relacjami wystraszonych klientów, zostawionych na pastwę losu w najprzeróżniejszych zakątkach świata. Zamiast cieszyć się słoneczną Majorką, tropikalną Dominikaną czy klimatyczną Turcją, szarpali się z obsługą hotelu, która pozbawiała ich dachu nad głową, albo domagając się pokrycia kosztów pobytu, za który już wcześniej zapłacili w biurze podróży. Ci, którzy nie zdążyli jeszcze wylecieć z Polski, tracili tysiące złotych i nadzieje na wymarzone wakacje. Ściąganiem oszukanych turystów zajmowały się ambasady, konsulaty i urzędy marszałkowskie.
Pod warunkiem, że przedostanie się do wybranego miejsca nie wymaga korzystania z polskich lotnisk. Ogólnie podróżowanie w ostatnich czasach przypomina wyprawy tylko dla odważnych. Zaczęło się kilka lat temu, kiedy to serwisy informacyjne bombardowały wiadomościami o upadłościach biur podróży i relacjami wystraszonych klientów, zostawionych na pastwę losu w najprzeróżniejszych zakątkach świata. Zamiast cieszyć się słoneczną Majorką, tropikalną Dominikaną czy klimatyczną Turcją, szarpali się z obsługą hotelu, która pozbawiała ich dachu nad głową, albo domagając się pokrycia kosztów pobytu, za który już wcześniej zapłacili w biurze podróży. Ci, którzy nie zdążyli jeszcze wylecieć z Polski, tracili tysiące złotych i nadzieje na wymarzone wakacje. Ściąganiem oszukanych turystów zajmowały się ambasady, konsulaty i urzędy marszałkowskie.
Jeden z najważniejszych, a zarazem najtrudniejszych procesów w
naszym duchowym dojrzewaniu to przejście od postrzegania Pana Boga
jako li tylko wirtualnego bytu, traktowania wiary niczym
„metafizycznej wrażliwości”, do „zerwania oczu z uwięzi” - spotkania
Go jako Osoby, Żyjącego Boga. Odkrycia Go obok siebie, w sobie. Pomoc
przychodzi niekiedy z najmniej oczekiwanej strony.
Natalka niedługo skończy 17 lat. Jest chora na rzadką chorobę neurologiczną, do tego dochodzi padaczka, inne komplikacje. Od niedawna karmiona jest przez PEG. Średnia przeżywalność z jej chorobą to 14-15 lat. Natalka zatem - jak niekiedy śmiejemy się razem z jej opiekunami prawnymi: panią Augustyną i panem Janem (babcia i dziadek) - żyje na krechę. I całkiem nieźle sobie radzi! Byłem u Natalci w Wielki Czwartek z Komunią św. Kilka dni wcześniej wróciła ze szpitala. Parę nieprzespanych nocy, lekka gorączka robiły swoje - dziewczynka była niespokojna, dawały znać o sobie emocje, wierciła się na poduszce. Tak się złożyło, że akurat w tym czasie w domu były też nauczycielki ze szkoły specjalnej. Króciutko pomodliliśmy się, potem włożyłem kawałeczek konsekrowanej Hostii, wielkości ćwierci paznokcia, do jej buzi. Mamy taki specyficzny porozumiewawczy „kod”: najpierw delikatnie głaszczę ją po policzku, co jest znakiem, że ma otworzyć usta. Tak było i tym razem.
Natalka niedługo skończy 17 lat. Jest chora na rzadką chorobę neurologiczną, do tego dochodzi padaczka, inne komplikacje. Od niedawna karmiona jest przez PEG. Średnia przeżywalność z jej chorobą to 14-15 lat. Natalka zatem - jak niekiedy śmiejemy się razem z jej opiekunami prawnymi: panią Augustyną i panem Janem (babcia i dziadek) - żyje na krechę. I całkiem nieźle sobie radzi! Byłem u Natalci w Wielki Czwartek z Komunią św. Kilka dni wcześniej wróciła ze szpitala. Parę nieprzespanych nocy, lekka gorączka robiły swoje - dziewczynka była niespokojna, dawały znać o sobie emocje, wierciła się na poduszce. Tak się złożyło, że akurat w tym czasie w domu były też nauczycielki ze szkoły specjalnej. Króciutko pomodliliśmy się, potem włożyłem kawałeczek konsekrowanej Hostii, wielkości ćwierci paznokcia, do jej buzi. Mamy taki specyficzny porozumiewawczy „kod”: najpierw delikatnie głaszczę ją po policzku, co jest znakiem, że ma otworzyć usta. Tak było i tym razem.
O unikaniu popadania w egoizm, walce ze słabościami oraz stawianiu
Boga na pierwszym miejscu mówi Carver Alan Ames, charyzmatyczny
mówca, autor książek, w tym bestsellerowej „Oczami Jezusa”.
Dzisiejszy zsekularyzowany świat doprowadził do tego, że staliśmy się ślepi na dobro i prawa innych, skupiamy się tylko na sobie, a za najwyższy cel stawiamy własne oczekiwania i potrzeby. Jak możemy ustrzec się przed obojętnością i uniknąć popadnięcia w egoizm?
W dzisiejszym świecie coraz większą uwagę skupiamy na samych sobie i coraz bardziej wierzymy w to, że nasze przekonania są słuszne, niezależnie od tego, co mówią fakty albo inni ludzie. Żyjąc w sposób skoncentrowany jedynie na sobie, wielu ludzi staje się głuchymi na prawdę oraz potrzeby i prawa innych. Jesteśmy wciągani w ten styl życia. Nie dostrzegamy, że wcale nie przynosi nam to pokoju ani miłości. Różne obawy, niepewności - choć zepchnięte na bok i skrywane - nadal są obecne w życiu.
Dzisiejszy zsekularyzowany świat doprowadził do tego, że staliśmy się ślepi na dobro i prawa innych, skupiamy się tylko na sobie, a za najwyższy cel stawiamy własne oczekiwania i potrzeby. Jak możemy ustrzec się przed obojętnością i uniknąć popadnięcia w egoizm?
W dzisiejszym świecie coraz większą uwagę skupiamy na samych sobie i coraz bardziej wierzymy w to, że nasze przekonania są słuszne, niezależnie od tego, co mówią fakty albo inni ludzie. Żyjąc w sposób skoncentrowany jedynie na sobie, wielu ludzi staje się głuchymi na prawdę oraz potrzeby i prawa innych. Jesteśmy wciągani w ten styl życia. Nie dostrzegamy, że wcale nie przynosi nam to pokoju ani miłości. Różne obawy, niepewności - choć zepchnięte na bok i skrywane - nadal są obecne w życiu.