Opinie
22/2019 (1245) 2019-05-29
Stojąc na schodach przed kościołem w dniu Pierwszej Komunii Świętej swojej córki Poli, uświadomiła sobie, że dokładnie dziesięć lat temu dowiedziała się, iż najlepsze, co może zrobić dla swojego nienarodzonego dziecka, to je zabić. - Takie słowa bolą przez całe życie i żadna matka nigdy nie powinna ich usłyszeć. A aborcja jest niczym, jak wynajęciem płatnego zabójcy - mówi stanowczo Katarzyna Więsak, mama Poli, Hani i Stasia.

„Dokładnie dziesięć lat temu, 18 maja 2009 r., prof. Szaflik z Łodzi robił mi USG i potwierdził wady płodu z USG połówkowego oraz zobaczył nowe. Diagnoza brzmiała - wodogłowie, nieprawidłowy rozwój struktur mózgowych, brak ciągłości kręgosłupa (3cm), brak ruchu kończyn dolnych, nieprawidłowy obraz nerek. Sugerowano mi aborcję. Sugerowano, że płód jest tak bardzo uszkodzony, że najlepsze, co można dla niego zrobić, to nie pozwolić mu na kalekie i tragiczne życie w cierpieniu i udręce” - napisała na swoim facebookowym profilu Kasia. Tekst opatrzyła rodzinnym zdjęciem z Pierwszej Komunii Świętej, na którym jest ona, jej mąż Łukasz oraz ich dzieci: Pola, Hania i Staś, dodając: „Oto nasza rodzina, bez aborcji, dziesięć lat później, o tej samej porze co pamiętne USG w Łodzi. Z młodszym rodzeństwem. Z trójką wspaniałych dzieci. STOP ABORCJI!!! Pola jest naszym CUDEM, naszym profesorem miłości. To dla niej przenosimy góry, to dla niej leczymy się z naszych wad. Dzięki miłości do niej mamy znacznie więcej wzlotów niż upadków. To nasz - rodziców - obowiązek, by o tym świadczyć. Wiecie, czym jest prawdziwa miłość i wiara? My wiemy. Dzięki niej”.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Pan Bóg jest w swoim Kościele. Nie ma co do tego wątpliwości. Ileż razy w dziejach Kościół „wypadał z trasy”, wchodził w koszmarne turbulencje? Ludzie od zawsze chcieli „nawigować” po swojemu. Wydawało się, że za chwilę rozpęta się kolejny potop, który „zresetuje” historię, że czara Bożego gniewu przelewa się. A jednak zawsze dostawaliśmy kolejną szansę.

Aby dziś trafić do celu, niepotrzebne są papierowe mapy, nie trzeba też pytać o drogę przypadkowo spotkanych na ulicy ludzi (och, jak faceci tego nie lubią! - wiadomo, męska duma). Wystarczy włączyć nawigację samochodową lub mapę w smartfonie, wpisać cel i …ruszyć przed siebie! Generalnie systemy są dziś bezbłędne, zdecydowanie przewyższające te sprzed lat poziomem technologicznym (znane są przypadki, gdy słodki głos płynący z urządzenia sugerował jazdę po schodach lub skręt wprost do jeziora), niejednokrotnie na bieżąco aktualizując warunki drogowe, sugerując objazdy itp. Wybór zawsze jednak należy do kierowcy (rzecz jasna, niekorzystanie z takiego prowadzenia nie może być jednak równoznaczne z wyłączeniem rozumu). Cóż, niejednokrotnie też zdarzy mu się przegapić zjazd, wjechać nie w tę, co trzeba, ulicę, pomylić kierunki. Jak się wówczas zachowuje mikrokomputer? Przez chwilę na jego wyświetlaczu coś miga, pulsuje, potem zaś pojawia się komunikat: „wyznaczam nową trasę!”. Po kolejnym błędzie: „wyznaczam nową trasę!”...
22/2019 (1245) 2019-05-29
Jest naszym bohaterem i przewodnikiem. Chcemy żyć jego wartościami - mówią uczniowie Szkoły Podstawowej im. Romualda Traugutta w Żelechowie.

Okazją do przypomnienia ostatniego dyktatora powstania styczniowego był ogólnopolski zlot szkół noszących jego imię. Po raz drugi w 14- letniej historii zjazdów zaszczyt organizacji tego wydarzenia przypadł szkole i miastu Żelechów. Uroczyste spotkanie odbyło się 16 i 17 maja w sali widowiskowej Miejso-Gminnego Ośrodka Kultury. Na wspólne obchody przyjechali reprezentanci środowisk szkolnych z Lublina, Mrozów, Józefowa, Wojanowa i Potoku-Stanów. Wyjątkowość wydarzenia wielokrotnie podkreślali gospodarze zlotu. - Gromadzimy się, by uczestniczyć w pięknej lekcji historii, której nie znajdziemy w żadnej książce. Chcemy przypomnieć postać wielkiego Polaka, człowieka nieprzeciętnego i ponadczasowego, o wielkiej prawości i uczciwości - powiedziała emerytowana polonistka i miłośniczka lokalnej historii Grażyna Frankowska. Na związki R. Traugutta z Żelechowem zwrócił uwagę burmistrz miasta i gminy. Zaznaczył, że to właśnie tu ostatni dyktator powstania spędził osiem najpiękniejszych lat swojego życia. A ślady jego obecności i pamięć o nim są wciąż kultywowane.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Od 6 czerwca w Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach będzie można oglądać wystawę grafik Piotra Goławskiego. - Zamysłem było stworzenie reportażu o dzisiejszych Siedlcach - mówi artysta. Ekspozycja organizowana jest w ramach stypendium prezydenta Siedlec.

- Pomyślałem, że skoro jestem siedlczaninem z urodzenia, to chciałbym narysować i pokazać Siedlce oraz moje emocje związane z tym miastem - mówi P. Goławski. Jednocześnie przyznaje, że o możliwości otrzymania stypendium artystycznego dowiedział się przez przypadek, kiedy płacił podatki w urzędzie miasta. - Z natury jestem osobą wyciszoną, obserwującą, wolę stać z boku, przyglądać się. Tym razem jednak pomyślałem, by ze swoją twórczością wyjść na zewnątrz - dodaje. Decyzję o przyznaniu stypendium otrzymał na początku roku i… od razu przystąpił do pracy. W ciągu pół roku powstało 27 prac ukazujących, jak podkreśla P. Goławski, Siedlce w krzywym zwierciadle. - W moich grafikach zabytki są pokrzywione, poprzełamywane, stoją „na głowie”. Postacie mają zbyt długie ręce, narośla, ponieważ nikt nie jest idealny, a życie to droga kręta niczym linia w rysunku, która go tworzy, symbolizująca drogę naszego życia. Ta linia jest czasem cieniutka, innym razem gruba. Błądzi, wznosi się, opada, kluczy, zakręca, zatrzymuje w miejscu, tworzy plamę, by osiągnąć cel - obraz jako wynik natchnienia, wytrwałości, wrażliwości, doświadczenia i pracy.
22/2019 (1245) 2019-05-29
17 maja w parafii pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Siedlcach odbyło się dekanalne spotkanie młodych. Jego gościem był Grzegorz Kasjaniuk - dziennikarz muzyczny i człowiek maryjny, który przekazał zgromadzonej młodzieży kilka wskazówek poruszania się w świecie muzyki oraz podzielił swoim świadectwem nawrócenia.

- Nie ja tu jestem najważniejszy, tylko obecny w tabernakulum Pan Jezus - podkreślił G. Kasjaniuk na początku. - Działam na rynku muzycznym od wielu lat. Byłem konferansjerem i dyrektorem festiwali muzycznych. Odpowiadałem za promocję, organizację i prowadzenie imprez rockowych. Przez ponad dziesięć lat prowadziłem listę przebojów. Dlatego nieobca mi jest muzyka pop, disco, wszystko co znajduje się w muzycznym mainstreamie. - Kiedy kończyłem szkołę średnią, nie wyobrażałem sobie, że mogę pójść do pracy. Powiedziałem, że nigdy nie będę pracował fizycznie. Moja mama pracowała na trzy zmiany, a tata zmarł, gdy miałem 14 lat. Byłem przy jego śmierci. Brat poszedł na studia, a ja powiedziałem: nie, ja muszę mieć lepiej - opowiadał. - Co mogłem zrobić w tamtym czasie? Swój bunt, ból po stracie ojca, ból osamotnienia przeniosłem w muzykę i dałem ponieść się emocjom, które zawładnęły mną całkowicie. Co takiego się stało, że odszedłem od Pana Boga? - mówił G. Kasjaniuk. - To był ten moment, kiedy w popkulturze, muzyce zacząłem widzieć dla siebie ratunek.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Chrzest nie był finałem, ale stał się początkiem drogi - mówi z przekonaniem Michał, który wraz z pięcioma innymi dorosłymi osobami w Wigilię Paschalną, 20 kwietnia, w katedrze siedleckiej przyjął sakramenty chrześcijańskiego wtajemniczenia.

- To ci, którzy uwierzyli w Chrystusa i Chrystusowi. Przed nimi jest prawdziwe życie - pochodzące od Boga - powiedział bp Kazimierz Gurda w homilii wygłoszonej podczas liturgii Wigilii Paschalnej, nawiązując do istoty chrztu, bierzmowania i Eucharystii. Jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego, te trzy sakramenty są fundamentami całego życia chrześcijańskiego. „Uczestnictwo w Boskiej naturze, które ludzie otrzymują w darze przez łaskę Chrystusa, objawia pewną analogię do powstania, rozwoju i wzrostu życia naturalnego. Wierni odrodzeni przez chrzest zostają umocnieni przez sakrament bierzmowania, a w Eucharystii otrzymują pokarm życia wiecznego. W ten sposób przez sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego w coraz większym stopniu osiągają skarby życia Bożego i postępują w doskonałej miłości”. - W przypadku dorosłych te trzy sakramenty udzielane są łącznie, stanowiąc pełne wtajemniczenie chrześcijańskie - precyzuje ks. Waldemar Mróz kierujący Diecezjalnym Centrum Katechumenatu działającym przy siedleckiej parafii katedralnej. Tłumaczy też, że od pierwszych wieków istnienia Kościoła za najwłaściwszy moment do ich udzielania uznawano Święta Paschalne.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Od kilkunastu dni nie cichnie wrzawa po tym, jak bracia Sekielscy nagrali i puścili w obieg dzieło swojego życia. Film pt. „Tylko nie mów nikomu” obejrzały już miliony rodaków i tylko patrzeć, jak na jego autorów spadnie grad krajowych i międzynarodowych nagród.

Kto wie, może i niejaki amerykański Oscar niebawem trafi w ich ręce, wszak warto, by cały świat w końcu dowiedział się, jaki naprawdę jest polski Kościół. I choć piszę o tym z ironią, to chcę, aby było jasne, że nie staję w obronie duchownych, którzy dopuścili się i nadal dopuszczają niecnych czynów pokazanych w dokumencie. Zło zawsze należy nazywać po imieniu i bezwzględnie z nim walczyć, tym bardziej że od kapłanów i Kościoła wymaga się o wiele więcej. To, że emisję dokumentu zaplanowano akurat przed wyborami i zapomniano - prawdopodobnie przez niedopatrzenie autorów - poinformować widzów, iż najbardziej drastyczne przypadki przedstawione w obrazie dotyczyły byłych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, nie jest raczej dziełem przypadku. Co więcej, taki - oczywiście niezamierzony - zbieg okoliczności może nawet świadczyć o tym, iż służby nadal mają się dobrze, inspirując, a nawet finansując niektóre przedsięwzięcia. Niewykluczone, że cała dokumentacja była już od dawna zgromadzona i przygotowana do tego, by jakiś medialny funkcjonariusz w odpowiednim czasie puścił ją w obieg.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Cóż, z przykrością ponownie muszę odwołać się do polskiej mądrości ludowej. Nie dlatego, że nie lubię twórczości folklorystycznej, lecz dlatego, iż muszę ją cytować w kontekście Kościoła.

Jest bowiem jedno polskie przysłowie, które dość jasno precyzuje najszybszą formę Boskiego karania, a mianowicie odebranie komuś jasnego, racjonalnego myślenia. Jedną z cnót z dziedziny intelektualnego poznania rzeczywistości i wykorzystania przez człowieka władzy rozumu, jest umiejętność przewidywania konsekwencji. Oczywiście, reakcja na jakieś wydarzenia musi być w miarę szybka, jednakże zbytni pośpiech jest wskazany co najwyżej przy łapaniu pewnych insektów. Niestety, pewne działania Kościoła w ostatnich dniach wskazały mi dość jasno, iż z racjonalnym myśleniem drogi wspólnoty wierzących cokolwiek się rozjeżdżają. W kontekście zakończonych w niedzielę wyborów do Parlamentu Europejskiego przewodniczący Rady Episkopatów Europejskich, abp Jean-Claude Hollerich, biskup Luksemburga, oświadczył był, że zaniepokojony jest wzrostem notować „ugrupowań populistycznych”, a sam swoją radość elekcyjną wiąże z dobrym wynikiem Zielonych. No cóż, zapewne takie postulaty, jak np. „Prawo kobiety do wyboru do końca trzeciego miesiąca ciąży”, czy „Prawna dopuszczalność eutanazji dla osób nieuleczalnie chorych, które, będąc w pełni władz umysłowych, wyraziły komisyjnie (członek/członkini rodziny, lekarz/lekarka, sędzia) zdecydowaną wolę zakończenia swojego życia”, czy „Uproszczenie procesu uzgodnienia płci i umożliwienie jego refundacji. Wprowadzenie zakazu arbitralnej ingerencji chirurgicznej w stosunku do dzieci interpłciowych”, czy „Zastąpienie religii w szkołach publicznych etyką i religioznawstwem oraz zapewnienie, by szkoły były wolne od symboliki religijnej” (cytaty za www.zielonipartia.pl/program) nie stanowiły źródła zadowolenia hierarchy, choć w dzisiejszym świecie i tego nie można być do końca pewnym.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Grupa kilkudziesięciu harcerzy pod przewodnictwem prof. dr. hab. Marka Wierzbickiego z Instytutu Pamięci Narodowej wzięła udział w centralnych obchodach rocznicowych bitwy pod Monte Cassino, które miały miejsce 18 maja. W tym gronie byli także druhowie z Siedlec, Białej Podlaskiej i Międzyrzeca.

Wyprawa Instytutu Pamięci Narodowej i Związku Harcerstwa Rzeczypospospolitej do Włoch na obchody 75 rocznicy zdobycia Monte Cassino przez jednostki 2 Korpusu Wojsk Polskich pod dowództwem gen. Władysława Andersa wyruszyła 13 maja z Pionek. Uczestniczyła w niej grupa harcerek, harcerzy - w większości należących do 1 Pionkowskiej Drużyny Harcerzy „Czarna Jedynka” im. Józefa Piłsudskiego, członków Koła Przyjaciół Harcerstwa oraz pracowników IPN. Głównym celem wyjazdu była - jak czytamy w relacji zamieszczonej na stronie IPN - popularyzacja wiedzy historycznej o dziejach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz polskiej emigracji niepodległościowej po 1945 r. Głównodowodzącym grupą był prof. Marek Wierzbicki - pracownik referatu Biura Edukacji Publicznej IPN Delegatura Radom, wykładowca w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a przede wszystkim harcerz. Wygłosił dla uczestników wyprawy kilka prelekcji, w których przybliżył historię walki żołnierza polskiego na frontach II wojny światowej, w tym zwłaszcza szlaku bojowego Armii Polskiej w ZSRS i 2 Korpusu WP. Mówił również o genezie i dorobku polskiej emigracji niepodległościowej po II wojnie światowej.
22/2019 (1245) 2019-05-29
30 lat temu nasze wspólne działanie było cząstką tego, co pozwoliło Polsce wkroczyć na drogę ku wolności i niepodległości. Spotkajmy się, porozmawiajmy, by nie zapomnieć o tamtych radosnych, a jednocześnie trudnych, niepewnych dniach - zapraszają przedstawiciele Wojewódzkiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w Siedlcach.

Wybory parlamentarne w Polsce przeprowadzone w dwóch turach 4 i 18 czerwca 1989 r. - na zasadach uzgodnionych w trakcie obrad Okrągłego Stołu - miały wyłonić 460 posłów na sejm oraz 100 senatorów. Z inicjatywy grupy działaczy Wojewódzkiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w Siedlcach obchody 30 rocznicy „kontraktowych” wyborów przybiorą formą otwartego spotkania założycieli i sympatyków WKO. W programie uroczystości zaplanowanej na piątek 7 czerwca (sala Biała Miejskiego Ośrodka Kultury; początek o 17.00) są m.in. referaty historyczne i wręczenie pamiątkowych medali. Organizatorzy liczą także na obecność młodych, dla których spotkanie może okazać się cenną lekcją historii. Marek Biały, ówczesny wiceprzewodniczący WKO „S”, wyjaśnia, iż pomysł obchodów był inicjatywą Andrzeja Chojnackiego (w 1989 r. ucznia liceum). - Poznaliśmy się przed laty, kiedy zbierał materiały do swojej pracy magisterskiej dotyczącej wyborów 4 czerwca 1989 r. w województwie siedleckim. Upamiętnienie rocznicy [za organizację wydarzenia odpowiada grupa działaczy WKO: M. Biały, Stanisław Jastrzębski, Janusz Niedziółka i Wiesław Zajączkowski] to także pokłosie argumentu, że „my pamiętamy, ale nasze dzieci - już nie”. Poszło sprawnie - nawiązuje do przygotowań. Zaproszenia do udziału w spotkaniu zostały wysłane do wszystkich sygnatariuszy WKO „S”.