Niebawem powinny rozpocząć się prace przy budowie nowego ronda przy
zbiegu ul. Jana Pawła II, Lubelskiej i Sitkowskiego w Radzyniu
Podlaskim. Koszt inwestycji opiewa na 150 tys. zł.
Aktualności
Dom rekolekcyjny zaprasza na rekolekcje dla małżeństw pt. „Jak
rozpoznać własny charyzmat małżeński?”. Spotkanie, które odbędzie się
w dniach 11-13 czerwca, poprowadzi ks. Mateusz Czubak.
Nowa siedziba muzeum Augusta Zamoyskiego w Jabłoniu otwiera podwoje
dla odwiedzających. Utworzona w 1994 r. Izba Pamięci mieściła się
początkowo w internacie miejscowego Zespołu Szkół Rolniczych.
Rozmowa z o. Tomaszem Gałuszką, dominikaninem, teologiem,
historykiem średniowiecza, autorem książki „Jezus i Jonasz”.
Dlaczego człowiek ucieka? Ponieważ człowiek od samego początku - i to jest jedna z tych chyba najsmutniejszych konsekwencji grzechu pierworodnego - nie ufa. Nie ufa sobie, nie ufa innym, ale przede wszystkim, co jest najbardziej bolesne, nie ufa Bogu, który go kocha. Bóg, który już na początku przez węża biblijnego został przedstawiony jako ten, który okłamuje i ma jakiś zły plan wobec człowieka. To jest cały czas gdzieś w człowieku i bardzo często odzywa się ten głos, echo rajskiego grzechu mówiącego nam, że Bóg jest naszym konkurentem, chce nam coś zabrać czy jakoś zagrozić. Jonasz ucieka dlatego, że po prostu nie ufa planom Boga, nie chce ocalać, głosić tego, co On mówi. Nie lubi Niniwitów, ponieważ widzi w głowie, że oni nie zasługują na ocalenie. My się bardzo często stawiamy w miejscu Boga. Sami niby wiemy, kto zasługuje a kto nie na przebaczenie i ocalenie.
Dlaczego człowiek ucieka? Ponieważ człowiek od samego początku - i to jest jedna z tych chyba najsmutniejszych konsekwencji grzechu pierworodnego - nie ufa. Nie ufa sobie, nie ufa innym, ale przede wszystkim, co jest najbardziej bolesne, nie ufa Bogu, który go kocha. Bóg, który już na początku przez węża biblijnego został przedstawiony jako ten, który okłamuje i ma jakiś zły plan wobec człowieka. To jest cały czas gdzieś w człowieku i bardzo często odzywa się ten głos, echo rajskiego grzechu mówiącego nam, że Bóg jest naszym konkurentem, chce nam coś zabrać czy jakoś zagrozić. Jonasz ucieka dlatego, że po prostu nie ufa planom Boga, nie chce ocalać, głosić tego, co On mówi. Nie lubi Niniwitów, ponieważ widzi w głowie, że oni nie zasługują na ocalenie. My się bardzo często stawiamy w miejscu Boga. Sami niby wiemy, kto zasługuje a kto nie na przebaczenie i ocalenie.
Dziękujemy wam siostry, że tak licznie gromadzicie się w
sanktuarium bł. Męczenników Podlaskich w Pratulinie. Wasza obecność
pokazuje, jak bardzo tęsknimy za źródłem życia, które jest w
Eucharystii i miejscach świętych, także w wydarzeniach, które tworzą
Kościół diecezji siedleckiej - mówił bp Grzegorz Suchodolski 30 maja.
Tegoroczna pielgrzymka rozpoczęła się śpiewem pieśni ku czci bł. Męczenników Podlaskich, podczas którego na ołtarz wniesione zostały ich relikwie. Wszystkich powitał diecezjalny duszpasterz rodzin ks. kan. dr Jacek Sereda. Nawiązując do hasła - „W Tobie jest życie”, przypomniał, że Eucharystia jest zawsze źródłem siły. Nie zabrakło też ciepłych slow powitania kustosza pratulińskiego sanktuarium ks. kan. Jacka Guza, który zachęcał do śpiewu i modlitwy. Konferencję pt. „Życiodajna moc Eucharystii” wygłosił ks. Paweł Broński. Przypomniał, że Jezus obiecuje każdemu, kto będzie spożywał Jego ciało, moc życia. Chociaż dzisiaj wiele kobiet ostentacyjnie i hałaśliwie pokazuje swoją przebojowość, to prawdziwa moc jest zawsze darem Ducha Świętego, a jej źródłem Eucharystia - sakrament, w którym Chrystus ofiaruje nam samego siebie, umiera i zmartwychwstaje z miłości do człowieka. Cud przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Pana Jezusa wymaga wiary. Jej wzorem jest Maryja - Niewiasta Eucharystii.
Tegoroczna pielgrzymka rozpoczęła się śpiewem pieśni ku czci bł. Męczenników Podlaskich, podczas którego na ołtarz wniesione zostały ich relikwie. Wszystkich powitał diecezjalny duszpasterz rodzin ks. kan. dr Jacek Sereda. Nawiązując do hasła - „W Tobie jest życie”, przypomniał, że Eucharystia jest zawsze źródłem siły. Nie zabrakło też ciepłych slow powitania kustosza pratulińskiego sanktuarium ks. kan. Jacka Guza, który zachęcał do śpiewu i modlitwy. Konferencję pt. „Życiodajna moc Eucharystii” wygłosił ks. Paweł Broński. Przypomniał, że Jezus obiecuje każdemu, kto będzie spożywał Jego ciało, moc życia. Chociaż dzisiaj wiele kobiet ostentacyjnie i hałaśliwie pokazuje swoją przebojowość, to prawdziwa moc jest zawsze darem Ducha Świętego, a jej źródłem Eucharystia - sakrament, w którym Chrystus ofiaruje nam samego siebie, umiera i zmartwychwstaje z miłości do człowieka. Cud przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Pana Jezusa wymaga wiary. Jej wzorem jest Maryja - Niewiasta Eucharystii.
Przez dwa dni figura Matki Bożej Fatimskiej z sanktuarium na
zakopiańskich Krzeptówkach gościła w parafii Bożego Ciała w
Siedlcach. Był to czas modlitwy i łaski, a także wzruszających
momentów, gdy ludzie w dziecięcy sposób, z prostotą i czułością
stawali przed Maryją, jak staje się przed matką.
Do kościoła przy ul. Monte Cassino Matka Boża przybyła punktualnie o 15.00 w piątek 28 maja. - Przychodzisz dzisiaj do naszej parafialnej w wspólnoty. Cieszymy się z tego i przyjmujemy Cię z wielką radością. Ty znasz każdego z nas po imieniu, znasz doskonale nasze rodziny, dzieci, młodzież, dorosłych, ludzi chorych i cierpiących, bezrobotnych i bezdomnych. Ty wiesz o naszych sukcesach i porażkach, wzlotach i upadkach. Wiesz o wszystkim, czego nam brakuje, co nas boli. Znasz nasze cierpienia i dążenia. Mamy wiele dobrych pragnień, ale sami nie potrafimy ich zrealizować. Liczymy więc na Twoją pomoc. Fatimska Pani, Tobie oddaję dziś całą naszą parafię. Wypraszaj w czasie tego nawiedzenia potrzebne nam łaski, Natchnij wszystkich do przemiany serc - tymi słowami powitał Matkę Bożą proboszcz parafii Bożego Ciała ks. prałat Stanisław Wojteczuk. Figurę Matki Bożej ustawiono obok obecnego w Eucharystii Jezusa. - W kościele Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Turynie znajduje się malowidło przedstawiające wizję św. Jana Bosko: wzburzone morze i okręt symbolizujący Kościół.
Do kościoła przy ul. Monte Cassino Matka Boża przybyła punktualnie o 15.00 w piątek 28 maja. - Przychodzisz dzisiaj do naszej parafialnej w wspólnoty. Cieszymy się z tego i przyjmujemy Cię z wielką radością. Ty znasz każdego z nas po imieniu, znasz doskonale nasze rodziny, dzieci, młodzież, dorosłych, ludzi chorych i cierpiących, bezrobotnych i bezdomnych. Ty wiesz o naszych sukcesach i porażkach, wzlotach i upadkach. Wiesz o wszystkim, czego nam brakuje, co nas boli. Znasz nasze cierpienia i dążenia. Mamy wiele dobrych pragnień, ale sami nie potrafimy ich zrealizować. Liczymy więc na Twoją pomoc. Fatimska Pani, Tobie oddaję dziś całą naszą parafię. Wypraszaj w czasie tego nawiedzenia potrzebne nam łaski, Natchnij wszystkich do przemiany serc - tymi słowami powitał Matkę Bożą proboszcz parafii Bożego Ciała ks. prałat Stanisław Wojteczuk. Figurę Matki Bożej ustawiono obok obecnego w Eucharystii Jezusa. - W kościele Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Turynie znajduje się malowidło przedstawiające wizję św. Jana Bosko: wzburzone morze i okręt symbolizujący Kościół.
Historia Piotra, Franciszka i Antoniego Domańskich z Rzążewa to
jedna z wielu, które od zapomnienia ocala Instytut Pileckiego. W
piątek 28 maja odbyły się uroczystości upamiętniające ich postawę, o
której mieszkańcy mówią do dziś.
Piotr Domański wraz z dwoma synami, Franciszkiem i Antonim, mieszkali we wsi Rzążew niedaleko Zbuczyna (powiat siedlecki). Żona Piotra, Marianna, zmarła jeszcze przed wybuchem wojny. Mężczyźni prowadzili duże gospodarstwo rolne, z którego się utrzymywali. W okolicy znani byli ze swej pracowitości i życzliwości wobec innych. Gdy pod koniec sierpnia 1942 r. Niemcy rozpoczęli akcję likwidowania gett w Łosicach, Mordach i Siedlcach, wielu Żydów podjęło ucieczkę i poszukiwało kryjówki. - Pomimo grożącej kary śmierci Domańscy zdecydowali się pomóc kilku, a może nawet kilkunastu zbiegom, prawdopodobnie z getta w Mordach - opowiada Marcin Panecki, historyk z Instytutu Pileckiego. - W jednej ze swoich stodół (na kolonii wsi Wielgorz) razem z uciekinierami zbudowali podziemny schron, w którym ich ukryli. Pod osłoną nocy dostarczali im żywność - tłumaczy, dodając, że w zamian za pomoc Żydzi, przy zachowaniu ostrożności, pomagali w pracach na roli. Zostali jednak zauważeni. Do Domańskich docierały ostrzeżenia, że wzbudzają zainteresowanie niemieckiej żandarmerii. - Piotr wielokrotnie namawiał synów, by dla własnego bezpieczeństwa wyjechali z Rzążewa.
Piotr Domański wraz z dwoma synami, Franciszkiem i Antonim, mieszkali we wsi Rzążew niedaleko Zbuczyna (powiat siedlecki). Żona Piotra, Marianna, zmarła jeszcze przed wybuchem wojny. Mężczyźni prowadzili duże gospodarstwo rolne, z którego się utrzymywali. W okolicy znani byli ze swej pracowitości i życzliwości wobec innych. Gdy pod koniec sierpnia 1942 r. Niemcy rozpoczęli akcję likwidowania gett w Łosicach, Mordach i Siedlcach, wielu Żydów podjęło ucieczkę i poszukiwało kryjówki. - Pomimo grożącej kary śmierci Domańscy zdecydowali się pomóc kilku, a może nawet kilkunastu zbiegom, prawdopodobnie z getta w Mordach - opowiada Marcin Panecki, historyk z Instytutu Pileckiego. - W jednej ze swoich stodół (na kolonii wsi Wielgorz) razem z uciekinierami zbudowali podziemny schron, w którym ich ukryli. Pod osłoną nocy dostarczali im żywność - tłumaczy, dodając, że w zamian za pomoc Żydzi, przy zachowaniu ostrożności, pomagali w pracach na roli. Zostali jednak zauważeni. Do Domańskich docierały ostrzeżenia, że wzbudzają zainteresowanie niemieckiej żandarmerii. - Piotr wielokrotnie namawiał synów, by dla własnego bezpieczeństwa wyjechali z Rzążewa.
Główne uroczystości jubileuszowe 100-lecia parafii Hańsk odbędą
się wprawdzie dopiero za rok, ale przygotowania już trwają -
koncentrują się obecnie na opracowaniu publikacji dokumentującej
życie parafii św. Rajmunda.
Na publikację z okazji 100-lecia składać się będzie opracowanie historyczne oraz materiał fotograficzny. - Chcielibyśmy dotrzeć do zdjęć związanych z samym kościołem, jego wyglądem, wystrojem, co pozwoli prześledzić, w jaki sposób zmieniało się oblicze hańskiej świątyni - podkreśla proboszcz ks. Janusz Sutryk. - Zachęcam wiernych, aby przynosili takie fotografie na plebanię. Oczekujemy również na zdjęcia kapłanów dawniej tu posługujących czy np. te dokumentujące uroczystości - dodaje. Dodaje, że zdjęcia zostaną zeskanowane i zwrócone ich właścicielom, a dla powstającej publikacji będą stanowiły wartościowy materiał. - W dobie pandemii trudno z taką informacją dotrzeć do wszystkich parafian, dopiero dwie osoby zareagowały na apel - mówi kapłan. Świątynia w Hańsku jest przykładem ekumenizmu, ponieważ jej wyposażenie zostało przeniesione z kościoła w Krasnymstawie. Dawniej była tu cerkiew istniejąca - wg Andrzeja Gila, autora książki „Prawosławna eparchia chełmska do 1696 roku” - od 1510 r.
Na publikację z okazji 100-lecia składać się będzie opracowanie historyczne oraz materiał fotograficzny. - Chcielibyśmy dotrzeć do zdjęć związanych z samym kościołem, jego wyglądem, wystrojem, co pozwoli prześledzić, w jaki sposób zmieniało się oblicze hańskiej świątyni - podkreśla proboszcz ks. Janusz Sutryk. - Zachęcam wiernych, aby przynosili takie fotografie na plebanię. Oczekujemy również na zdjęcia kapłanów dawniej tu posługujących czy np. te dokumentujące uroczystości - dodaje. Dodaje, że zdjęcia zostaną zeskanowane i zwrócone ich właścicielom, a dla powstającej publikacji będą stanowiły wartościowy materiał. - W dobie pandemii trudno z taką informacją dotrzeć do wszystkich parafian, dopiero dwie osoby zareagowały na apel - mówi kapłan. Świątynia w Hańsku jest przykładem ekumenizmu, ponieważ jej wyposażenie zostało przeniesione z kościoła w Krasnymstawie. Dawniej była tu cerkiew istniejąca - wg Andrzeja Gila, autora książki „Prawosławna eparchia chełmska do 1696 roku” - od 1510 r.
Lubię powracać do mojej ulubionej książki, jaką są „Chłopi” W.
Reymonta. Świat zdaje się w niej być zupełnie nieskażony
nowoczesnością, a słowa nie są dwu- lub wieloznaczne.
Zerojedynkowość tego świata ma w sobie ogromną siłę przyciągania. Jest w niej nadto ogromny ładunek świata ludzkich uczuć, które choć zabarwione indywidualnością, to jednak nie są zbrukane prostactwem i pychą. Prosty świat prostych ludzi, w którym tak znaczy tak, a nie znaczy nie. Indywidualność w nim jest powiązana z obiektywną oceną rzeczywistości i nie niweczą się nawzajem. Własne przeżywanie świata nie neguje realności, ale nadaje jej tylko osobistą barwę. Jest jednak i w tej sielance łyżka dziegciu - urzędnik ustanowiony do reprezentowania mieszkańców Lipiec. Postać wójta jest w całości powieści Reymonta zaiste ciekawa. To członek owej społeczności, zdaje się z nią zbratany w dobrym i złym, żyjący jej zwyczajami, noszący te same stroje i mówiący tym samym językiem. A jednak własnym mniemaniem wyniesiony zajmuje wobec niej zewnętrzną pozycję - jakby guru rozstrzygającego o wszystkim z mocą nieomylnej wyroczni.
Zerojedynkowość tego świata ma w sobie ogromną siłę przyciągania. Jest w niej nadto ogromny ładunek świata ludzkich uczuć, które choć zabarwione indywidualnością, to jednak nie są zbrukane prostactwem i pychą. Prosty świat prostych ludzi, w którym tak znaczy tak, a nie znaczy nie. Indywidualność w nim jest powiązana z obiektywną oceną rzeczywistości i nie niweczą się nawzajem. Własne przeżywanie świata nie neguje realności, ale nadaje jej tylko osobistą barwę. Jest jednak i w tej sielance łyżka dziegciu - urzędnik ustanowiony do reprezentowania mieszkańców Lipiec. Postać wójta jest w całości powieści Reymonta zaiste ciekawa. To członek owej społeczności, zdaje się z nią zbratany w dobrym i złym, żyjący jej zwyczajami, noszący te same stroje i mówiący tym samym językiem. A jednak własnym mniemaniem wyniesiony zajmuje wobec niej zewnętrzną pozycję - jakby guru rozstrzygającego o wszystkim z mocą nieomylnej wyroczni.