Od maja obowiązuje unijne rozporządzenie o ochronie danych
osobowych - w skrócie RODO. O tych przepisach słyszał chyba już
każdy. Jednak zamiast poczucia bezpieczeństwa pojawia się RODO-
panika skutkująca absurdalnymi sytuacjami.
Ministerstwo cyfryzacji przypomina, że sensem reformy jest zwiększenie poziomu ochrony naszej prywatności i zbudowanie poczucia, że jako właściciele danych osobowych mamy pełne prawo do decydowania o nich. „Jednakże nie należy poddawać się RODO-panice i zachowywać nieracjonalnie, co bardzo często wywołuje niebezpieczeństwo. RODO ma zwiększyć nasze poczucie bezpieczeństwa, nie zaś je osłabiać. Tymczasem coraz więcej jest sytuacji, w których ktoś odmawia udzielenia kluczowych dla czyjegoś zdrowia i bezpieczeństwa informacji, powołując się na RODO. Nie tędy droga” - argumentuje resort. Na początku czerwca głośno było o wypadku na zakopiance. Autokar przewożący dzieci z jednej z warszawskich podstawówek zderzył się z tirem. Poszkodowani zostali przewiezieni do kilku różnych szpitali w Małopolsce. Problemy zaczęły się, kiedy zdenerwowani rodzice chcieli ustalić, w której placówce znalazło się ich dziecko. Jeżdżenie po wszystkich szpitalach zajęłoby bardzo dużo czasu, dlatego postanowili zasięgnąć wiedzy telefonicznie.
Ministerstwo cyfryzacji przypomina, że sensem reformy jest zwiększenie poziomu ochrony naszej prywatności i zbudowanie poczucia, że jako właściciele danych osobowych mamy pełne prawo do decydowania o nich. „Jednakże nie należy poddawać się RODO-panice i zachowywać nieracjonalnie, co bardzo często wywołuje niebezpieczeństwo. RODO ma zwiększyć nasze poczucie bezpieczeństwa, nie zaś je osłabiać. Tymczasem coraz więcej jest sytuacji, w których ktoś odmawia udzielenia kluczowych dla czyjegoś zdrowia i bezpieczeństwa informacji, powołując się na RODO. Nie tędy droga” - argumentuje resort. Na początku czerwca głośno było o wypadku na zakopiance. Autokar przewożący dzieci z jednej z warszawskich podstawówek zderzył się z tirem. Poszkodowani zostali przewiezieni do kilku różnych szpitali w Małopolsce. Problemy zaczęły się, kiedy zdenerwowani rodzice chcieli ustalić, w której placówce znalazło się ich dziecko. Jeżdżenie po wszystkich szpitalach zajęłoby bardzo dużo czasu, dlatego postanowili zasięgnąć wiedzy telefonicznie.