Kultura
43/2019 (1266) 2019-10-23
Festiwal filmowy ARKA stanowi odpowiedź na potrzeby ludzi ceniących spotkania z filmem dobrym i ważnym.

To już czwarta edycja święta kina chrześcijańskiego. Patrząc na frekwencję podczas poszczególnych seansów - na pewno nie ostatnia. Festiwal odbędzie się w ośmiu miastach Polski: Siedlcach, Lublinie, Warszawie, Głuszycy, Lublinie, Łomży, Nowym Sączu, Rzeszowie. Filmy zaprezentowane zostaną w kolejne weekendy listopada 2019. - Wierzymy, że filmy, które wybraliśmy i które obejrzy polska publiczność, wpisują się w mądrą i otwartą dyskusję o współczesnym świecie, sensie życia i wartościach chrześcijańskich - mówi Lidia Drechny-Czartoryska odpowiedzialna za promocję festiwalu. Festiwal Arka to także spotkania wokół tematyki filmów z liderami lokalnych społeczności, dyskusje na ważkie społecznie tematy poruszające problemy współczesnego świata, rozmowy z twórcami filmów pokazywanych na festiwalu, koncerty, warsztaty.
43/2019 (1266) 2019-10-23
19 października w sali widowiskowej Włodawskiego Domu Kultury zaprezentowały się zespoły seniorów z różnych zakątków Polski. Były piosenki, taniec i owacje na stojąco.

To już piąta edycja Seniorskiej Jesiennej Ballady we Włodawie, która odbyła się w związku z obchodzonym 20 października Europejskim Dniem Seniora. W imprezie wzięli udział oraz przedstawiciele grup senioralnych działających nie tylko na terenie miasta i powiatu, ale też całej Polski. Pomysłodawczynią wydarzenia była zmarła 27 sierpnia 2017 r. I. Rutkowska, wieloletnia przewodnicząca włodawskiego oddziału Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów, rektor Włodawskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, a także radna Włodawskiej Rady Seniorów. - Śp. Irena była inicjatorką przeglądu piosenki, którego dziś mamy piątą edycję. Wydarzenie to na stałe wpisało się w lokalny kalendarz imprez - podkreśliła przewodnicząca zarządu oddziału rejonowego PZERiI Łucja Pamulska, przypominając zaangażowanie pani Ireny na rzecz seniorskiej społeczności. - Myślę, że będziemy kontynuowali to dzieło - dodała. Podobną nadzieję na ciąg dalszy spotkań seniorów z piosenką wyraził burmistrz Włodawy Wiesław Muszyński.
43/2019 (1266) 2019-10-23
Nieznany ojciec, dzieciństwo w patologicznej rodzinie i bunt nastolatka. Był też cud, że jego młoda matka nie uległa namowom i wbrew całemu światu postanowiła go jednak urodzić. I jedna modlitwa, która odmieniła całe jego życie. Dzięki temu może teraz jeździć po świecie, by opowiadać niezwykłą historię swojego nawrócenia.

Ks. René-Luc jest bardzo znanym i aktywnie działającym kapłanem we Francji oraz wielu krajach świata. 15 października podzielił się swoim świadectwem w bazylice katedralnej św. Michała Archanioła i św. Floriana w Warszawie. Urodził się na południu Francji. On, jego dwie siostry i dwaj bracia mają trzech ojców. - Rozszerzone, patchworkowe rodziny to we Francji zjawisko już prawie powszechne - mówił kapłan. Kiedy po urodzeniu dwóch braci małżeństwo jego matki się rozpadło, od razu weszła w kolejny związek. Urodził się Lulu (ks. René-Luc), a potem jeszcze dwie dziewczynki. Ten związek również nie przetrwał. - Gdy urodziła się moja najmłodsza siostra, ojciec nas porzucił. Znałem tylko jego nazwisko i zawód, jaki wykonywał. Nigdy nie uznał mnie ani sióstr za swoje dzieci. Nosiłem nazwisko mamy - wspominał. Kolejny mężczyzna, jaki pojawił się w życiu matki, na początku wydawał się bardzo czuły i ojcowski.
43/2019 (1266) 2019-10-23
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych bł. o. Honorat Koźmiński mówił o duszach, że są jakby rozciągnięte między ziemią a niebem, gdyż nie są one już mieszkańcami ziemi, a niebo jest jeszcze dla nich zamknięte. Można je więc nazwać bezdomnymi. Jak im pomóc?

„Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą” - czytamy w „Dzienniczku” św. s. Faustyny. O pomocy cierpiącym w czyśćcu nieustannie przypominał też św. o. Pio. Modlitwę w intencji zmarłych uważał za obowiązek chrześcijanina ważniejszy niż żałoba po nich, ponieważ posiada ona większą wagę od jakiejkolwiek innej czynności podjętej w ich imieniu. Sam utrzymywał silną więź z duszami czyśćcowymi, za które modlił się nieustannie. Pewnego razu powiedział: „Wchodzi na tę górę, by uczestniczyć w moich Mszach i szukać moich modlitw, więcej dusz z czyśćca niż żywych ludzi”. Z kolei św. Małgorzata Maria Alacoque z Zakonu Sióstr Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny (wizytek), żyjąca w drugiej połowie XVII w., w swoim „Pamiętniku duchowym” opisuje „spotkanie” ze zmarłą zakonnicą, która wyznała jej, że cierpi w czyśćcu z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł i niewierności względem Boga. „Proś Boga za mną, ofiaruj Mu swoje cierpienia w łączności z cierpieniami Jezusa Chrystusa, by ulżyć moim” - mówiła zmarła, prosząc o przystępowanie w jej intencji do Komunii św.
43/2019 (1266) 2019-10-23
Niepublikowane dokumenty, zdjęcia i relacje naocznych świadków przypomniały o okrucieństwie wojny. Pasjonaci historii uczestniczyli w wykładzie poświęconym losom Ryk i okolic we wrześniu 1939 r.

Pełną ciekawostek i anegdot pogadankę wygłosił historyk wojskowości i członek Towarzystwa Przyjaciół Stężycy Jarosław Frąckiewicz. Dzięki zgromadzonym przez badacza dokumentom widzowie mogli m.in. poznać sylwetki walczących w tych stronach żołnierzy i cywilne ofiary pierwszych dni wojny. Taka wielość bohaterów wzbudziła zdziwienie, bo miasteczko było na uboczu działań wojennych. Jednak linia kolejowa Dęblin - Łuków i trasa Lublin - Warszawa i tu ściągnęły niemieckie naloty. Obraz terroru i zniszczeń ukazali przejeżdżający przez Ryki dwaj dziennikarze. „Ryki płonęły. Na ulicach leżały zwęglone szczątki ludzkie. Kilkakrotnie przeżywaliśmy naloty samolotów na jednostki wojskowe” - opisywał Wacław Zuchniewicz. Dotkliwe skutki ostrzału przytoczył Mieczysław Krzepkowski. „Samolot obrał sobie za cel dworzec kolejowy oddalony o 2 km od naszego postoju. Nalot był skuteczny. Bomby trafiły w pociąg z amunicją artyleryjską. W miarę jak zapalały się kolejne wagony, wybuchające pociski rozrzucały odłamki na całą okolicę, na nas też” - relacjonował.
43/2019 (1266) 2019-10-23
W 2003 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny s. Hilarii Główczyńskiej (1887-1939), wywodzącej się z diecezji siedleckiej zakonnicy ze Zgromadzenia Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi, mistyczki, pielęgniarki, kobiety niezwykłej pokory i ofiarności, mówiącej o sobie „Jedno biedne nic”.

E. Główczyńska pochodziła ze zubożałego środowiska drobnoszlacheckiego. Urodziła się 9 maja 1887 r. we wsi Świerszczów w rodzinie Szczepana i Józefy z Wierzchowskich. Została ochrzczona w parafii św. Stanisława BM w Wereszczynie. Jej rodzice najmowali się służby w majątkach ziemskich, by ostatecznie zamieszkać w Parczewie. - Losy Emilii i jej rodziny wpisane są w dzieje każdej parafii, na terenie których mieszkali: Wereszczyn, Sosnowica, a następnie Parczew. Musiała wzrastać w klimacie i świadomości prześladowania unitów, którzy tworzyli znaczną część społeczności mieszkańców tych miejscowości - zauważył ks. B. Błoński, charakteryzując środowisko społeczno-religijne, w jakim się wychowywała. 6 stycznia 1912 r. Emilia wstąpiła do ZMSNSM. Do nowicjatu została przyjęta 14 stycznia 1914 r. w Nowym Mieście n. Pilicą i otrzymała imię s. Hilaria od Imienia Jezus. - S. Hilaria jest notowana jako pielęgniarka od 1920 do 1930 r. w częstochowskich szpitalach, zwłaszcza zakaźnym.
43/2019 (1266) 2019-10-23
Rozmawiam ze znajomą. Jest późny wieczór, a w zasadzie to już środek nocy, ale nic sobie z tego wcale nie robimy. Nie martwimy się o powrót do domu - każda z nas jest u siebie. Realizujemy ułudę bliskości - na łączach. A tych jest - można powiedzieć - do wyboru, do koloru.

Halo ci, którzy całkiem niedawno się chichrali, że jedyną komórką, jaka będzie do wykorzystania, jest ta w głębi podwórza; że nikt się nie odważy trzymać pieniędzy w ścianie; że możliwość zobaczenia rozmówcy w telefonie to czysta ułuda. Oczywiście wszystko jest kwestią perspektywy, ale nie tak znowu odległe to czasy, kiedy integracja polegała na oglądaniu u sąsiadów „Czterech pancernych i psa”, „Stawki większej niż życie” czy „Bonanzy”. Albo na wspólnosąsiedzkim wnoszeniu do domu kolorowego radzieckiego telewizora, do której to czynności należało zaprzyjaźnić co najmniej kilku mężczyzn. A teraz palec pod budkę wszyscy, którzy nawiązywali z kumplami łączność przy pomocy rozciągniętego pomiędzy pudełkami po groszkach albo po paście do butów sznurka. I kto pamięta pilnowany przez „urzędniczkę” prawdziwy telefon na korbkę, dostępny od 8 do 15?
43/2019 (1266) 2019-10-23
Słoneczne październikowe popołudnie. Z zaparkowanego w pobliżu przedszkola autokaru wysypuje się grupka dzieci. Podekscytowane i gotowe do dzielenia się wrażeniami z zakończonej właśnie wycieczki wpadają wprost w ramiona oczekujących na nich rodziców.

Nie wszystkie mają tyle szczęścia. Tuż obok zaczyna formować się garstka maluchów, po które nikt jeszcze nie przyjechał. Dzieci - jak udaje mi się usłyszeć - mają zaczekać na swoich opiekunów w przedszkolu. Nagle spokój w zwartym szeregu podążającym za panią przedszkolanką w stronę placówki zakłóca bunt jedynego w tej grupie chłopca. „Ja stąd się nie ruszę, tu będę czekał na mamę” - ogłasza kilkulatek, po czym wpada w płacz. Po chwili pertraktacji udaje się spacyfikować plany malca. A ja zaczynam się zastanawiać, jak ten delikatny chłopiec za kilkanaście lat odnajdzie się w twardym świecie, który stawia mężczyznom coraz większe wymagania.
43/2019 (1266) 2019-10-23
W piątek 18 października, o 12.00, w katedrze siedleckiej odprawiona została Msza św. w intencji dzieci, które zmarły przed narodzeniem, oraz o pocieszenie dla rodziców, którzy przedwcześnie utracili swe pociechy.

Eucharystii koncelebrowanej przez wielu kapłanów przewodniczył bp Kazimierz Gurda. Uczestniczyli w niej rodzice, którzy utracili dzieci w wyniku poronienia, pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, siedleckiego urzędu miasta, przedstawiciele służby zdrowia, osoby życia konsekrowanego, a także członkowie Domowego Kościoła. - Pragniemy wszyscy rodzicom tych dzieci wyrazić nasze współczucie i zapewnić, że jesteśmy z nimi. Chcemy z nimi się modlić i przekazać światło nadziei, którą daje nam Chrystus. W czasie tej Eucharystii pragniemy z Nim połączyć nasz ból, cierpienia, także nadzieję. Wiemy, że na Chrystusie się nie zawiedziemy - podkreślił na początku Mszy bp K. Gurda. - Przychodzimy dzisiaj powiedzieć Jezusowi o naszej miłości do dziecka, które się nie narodziło, czasem nie było dane nam go zobaczyć, ale wiemy, że ono żyje. I to najważniejsza prawda: żyje razem z Bogiem, który je stworzył, powołał do istnienia, pozwolił na krótki czas życia. Bóg jest bowiem Bogiem żywych i umarłych - podkreślił biskup w homilii.