W nocy z 28 na 29 marca 1864 r., gdy w kolonii Juliopol nocował oddział wojsk rosyjskich przybyłych z Parczewa, w zabudowania tej osady wjechało trzech powstańców. Czuwający stróż powołany przez zaborców zapytał: kto jedzie?
Zamiast odpowiedzi padł strzał z rewolweru. Przestraszony wartownik rzucił się do ucieczki, ale i partyzanci zrezygnowali z penetracji i odjechali w kierunku Siemienia. Tej samej nocy pod nieobecność właściciela do dworu w Wereszczynie przybyło także dwóch powstańców. Skonfiskowali bieliznę z szafy i udali się do stajni.
Zamiast odpowiedzi padł strzał z rewolweru. Przestraszony wartownik rzucił się do ucieczki, ale i partyzanci zrezygnowali z penetracji i odjechali w kierunku Siemienia. Tej samej nocy pod nieobecność właściciela do dworu w Wereszczynie przybyło także dwóch powstańców. Skonfiskowali bieliznę z szafy i udali się do stajni.