Każdy chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny - to tytuł spotkania dla
osób żyjących w związkach niesakramentalnych, jakie odbędzie się 5
grudnia w Domu Rekolekcyjnym w Siedlanowie.
Aktualności
Niezwykłym wykonaniem Stabat mater Karla Jenkinsa Chór Miasta
Siedlce uczcił 20-lecie swojej działalności.
Jubileuszowy koncert odbył się w sobotni wieczór 20 listopada w
kościele pw. Ducha Świętego.
Na widowni zasiedli m.in.: biskup siedlecki Kazimierz Gurda, prezydent miasta Andrzej Sitnik, wiceprzewodniczący rady miasta Siedlce Robert Chojecki, wójt siedleckiej gminy Henryk Brodowski, a także przedstawiciele samorządu województwa mazowieckiego i licznie zgromadzeni mieszkańcy.
Na widowni zasiedli m.in.: biskup siedlecki Kazimierz Gurda, prezydent miasta Andrzej Sitnik, wiceprzewodniczący rady miasta Siedlce Robert Chojecki, wójt siedleckiej gminy Henryk Brodowski, a także przedstawiciele samorządu województwa mazowieckiego i licznie zgromadzeni mieszkańcy.
Grand Finale to pierwsza gra planszowa o balecie, a za jej
powstaniem stoi siedlczanin Bartek Woszczyński - choreograf, tancerz,
dyrektor artystyczny B’cause Dance Company.
Gra, choć naszpikowana baletową terminologią, nie sprawi trudności laikom w temacie tańca klasycznego. Zadaniem jej uczestników jest stworzenie jak najwyżej punktowanej choreografii. By to osiągnąć, gracze korzystają z kart elementów (wybrane elementy tańca klasycznego) i kart energii (tj. wybicie czy rotacja) leżących na planszy i wymieniają je na konkretne figury. Muszą jednak mieć się na baczności, ponieważ los (a dokładniej karty Taki Los) mogą im sprzyjać lub utrudniać występ…
Gra, choć naszpikowana baletową terminologią, nie sprawi trudności laikom w temacie tańca klasycznego. Zadaniem jej uczestników jest stworzenie jak najwyżej punktowanej choreografii. By to osiągnąć, gracze korzystają z kart elementów (wybrane elementy tańca klasycznego) i kart energii (tj. wybicie czy rotacja) leżących na planszy i wymieniają je na konkretne figury. Muszą jednak mieć się na baczności, ponieważ los (a dokładniej karty Taki Los) mogą im sprzyjać lub utrudniać występ…
W szpitalach chorzy i potrzebujący czekają na ten niezwykły dar
życia. Krew podarowana przez jedną osobę może uratować życie trzech
innych ludzi - czytamy w komunikacie lubelskiego Regionalnego Centrum
Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa.
Krwi brakuje zawsze, także w czasie pandemii. Krew może oddać tylko zdrowa osoba. Ci, którzy znajdują się pod nadzorem epidemiologicznym, krew lub jej składniki mogą oddać najwcześniej po 14 dniach od kontaktu z osobą zarażoną. Jeśli przebywaliśmy za granicą, do centrum krwiodawstwa powinniśmy udać się nie szybciej niż po 14 dniach od powrotu do Polski. Jeśli natomiast oddaliśmy krew i w ciągu dwóch tygodni otrzymamy pozytywny wynik na Covid-19, powinniśmy to koniecznie zgłosić do RCKiK. Nie musimy rezygnować z oddawania krwi po szczepieniu przeciwko koronawirusowi. Krew można oddać zarówno przed, jak i po przyjęciu preparatu.
Krwi brakuje zawsze, także w czasie pandemii. Krew może oddać tylko zdrowa osoba. Ci, którzy znajdują się pod nadzorem epidemiologicznym, krew lub jej składniki mogą oddać najwcześniej po 14 dniach od kontaktu z osobą zarażoną. Jeśli przebywaliśmy za granicą, do centrum krwiodawstwa powinniśmy udać się nie szybciej niż po 14 dniach od powrotu do Polski. Jeśli natomiast oddaliśmy krew i w ciągu dwóch tygodni otrzymamy pozytywny wynik na Covid-19, powinniśmy to koniecznie zgłosić do RCKiK. Nie musimy rezygnować z oddawania krwi po szczepieniu przeciwko koronawirusowi. Krew można oddać zarówno przed, jak i po przyjęciu preparatu.
Skansen Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim, będący
oddziałem Muzeum Mazowieckiego w Płocku, to miejsce wyjątkowe. Choć
obiekt powstał zaledwie kilka lat temu, cieszy się ogromnym
zainteresowaniem. Dlaczego warto się tu wybrać?
Podróżnicy i pasjonaci dawnych dziejów, chcący zgłębić historię osadnictwa Olendrów - przybyszów z dawnych Niderlandów, Fryzji, Flandrii i Niemiec, którzy osiedlali się na terenach wzdłuż Wisły od XVII do połowy XIX w., powinni zaznaczyć ten skansen jako obowiązkowy punkt na swojej wycieczkowej mapie! Olendrzy osiedlali się na ziemiach polskich w miejscach mniej zaludnionych, osuszając podmokłe tereny, karczując lasy, budując kanały i zbiorniki retencyjne. Zajmowali się rolnictwem, w tym zwłaszcza sadownictwem, a także uprawą zbóż i hodowlą zwierząt oraz rzemiosłem, głównie tkactwem i stolarstwem. Szacuje się, że na nadwiślańskich terenach powstało ok. 1,5 tys. osad i wsi, założonych przez kolonistów. Zamieszkiwali oni tereny nad Wisłą do przełomu lat 40 i 50 XX w., wspólnie z osadnikami niemieckimi i Polakami. Potem wyemigrowali m.in. do Niemiec, USA czy Kanady. Jakie pamiątki zostawili tu po sobie?
Podróżnicy i pasjonaci dawnych dziejów, chcący zgłębić historię osadnictwa Olendrów - przybyszów z dawnych Niderlandów, Fryzji, Flandrii i Niemiec, którzy osiedlali się na terenach wzdłuż Wisły od XVII do połowy XIX w., powinni zaznaczyć ten skansen jako obowiązkowy punkt na swojej wycieczkowej mapie! Olendrzy osiedlali się na ziemiach polskich w miejscach mniej zaludnionych, osuszając podmokłe tereny, karczując lasy, budując kanały i zbiorniki retencyjne. Zajmowali się rolnictwem, w tym zwłaszcza sadownictwem, a także uprawą zbóż i hodowlą zwierząt oraz rzemiosłem, głównie tkactwem i stolarstwem. Szacuje się, że na nadwiślańskich terenach powstało ok. 1,5 tys. osad i wsi, założonych przez kolonistów. Zamieszkiwali oni tereny nad Wisłą do przełomu lat 40 i 50 XX w., wspólnie z osadnikami niemieckimi i Polakami. Potem wyemigrowali m.in. do Niemiec, USA czy Kanady. Jakie pamiątki zostawili tu po sobie?
Ci, którzy kontemplują życie Maryi często nazywają ją Matką
najmiłosierniejszą. Ten tytuł przypomina nam o Jej bliskości i trosce
o każdego człowieka. Miriam ciągle dba o nasze ciała i dusze.
Powtarzam w pamięci uczynki miłosierdzia. To krótka i konkretna lista z 14 punktami. Szukam w nich Maryi. Kiedy myślę o poleceniu „głodnych nakarmić”, przypomina mi się Jezus rozmnażający chleb na pustkowiu. Gdzie w tym Matka Boża? Myślę, że to Ona nauczyła swego Syna wrażliwości na tych, którzy czują głód. Może mały Jezus nieraz widział, jak dzieliła się chlebem z tymi, którym go brakowało. On czuł Jej żal, gdy patrzyła na ludzi, którzy z różnych powodów nie mieli co jeść. Miriam troszczyła się także o spragnionych, co było widać na weselu w Kanie Galilejskiej, ale też zapewne i w Nazarecie. Na pewno często przynosiła kubek zimnej wody Józefowi, który trudził się w swoim warsztacie. To Ona uczyła Jezusa o konieczności okrycia nagich. Widać to w scenie uwolnienia opętanego, który żył w grobach. Kiedy zły duch od niego odszedł, ujrzano go ubranego i przy zdrowych zmysłach.
Powtarzam w pamięci uczynki miłosierdzia. To krótka i konkretna lista z 14 punktami. Szukam w nich Maryi. Kiedy myślę o poleceniu „głodnych nakarmić”, przypomina mi się Jezus rozmnażający chleb na pustkowiu. Gdzie w tym Matka Boża? Myślę, że to Ona nauczyła swego Syna wrażliwości na tych, którzy czują głód. Może mały Jezus nieraz widział, jak dzieliła się chlebem z tymi, którym go brakowało. On czuł Jej żal, gdy patrzyła na ludzi, którzy z różnych powodów nie mieli co jeść. Miriam troszczyła się także o spragnionych, co było widać na weselu w Kanie Galilejskiej, ale też zapewne i w Nazarecie. Na pewno często przynosiła kubek zimnej wody Józefowi, który trudził się w swoim warsztacie. To Ona uczyła Jezusa o konieczności okrycia nagich. Widać to w scenie uwolnienia opętanego, który żył w grobach. Kiedy zły duch od niego odszedł, ujrzano go ubranego i przy zdrowych zmysłach.
Boję się zostać wieszczem - asekurował się niegdyś Konstanty
Ildefons, poeta. A bał się głównie tego, jak w przyszłości tzw.
badacze mogą przenicować jego życie osobiste. I choć był to człek
łebski, to pomyślał, żeby bardziej bać się nie tego, co potomni
uczynią z jego życiem, tylko tego, co z jego twórczością zrobią.
Wspomniany powyżej wieszcz - Adam Mickiewicz - nie dosyć, że maltretowany na rozmaite sposoby na wszystkich poziomach szkolnej edukacji, ma też (nie)szczęście wyjątkowo często gościć na polskich scenach. Uwaga artystów sceny koncentruje się głównie na „Dziadach”, nazywanych - i dotyczy to zwłaszcza Części III - narodowym arcydramatem. Był ten w oryginale wymierzony przeciw zaborcy arcydramat przez lata całe przycinany do aktualnej polskiej sytuacji.
Wspomniany powyżej wieszcz - Adam Mickiewicz - nie dosyć, że maltretowany na rozmaite sposoby na wszystkich poziomach szkolnej edukacji, ma też (nie)szczęście wyjątkowo często gościć na polskich scenach. Uwaga artystów sceny koncentruje się głównie na „Dziadach”, nazywanych - i dotyczy to zwłaszcza Części III - narodowym arcydramatem. Był ten w oryginale wymierzony przeciw zaborcy arcydramat przez lata całe przycinany do aktualnej polskiej sytuacji.
Sprawozdanie br. Mariana stanowi dopełnienie publikowanych
dotychczas relacji spisanych przez jezuitów. Bywa tak, że misjonarz
opisuje z własnej perspektywy fakty znane już z ich wspomnień.
Częściej jednak dzięki jego notatkom mamy możliwość poznać nowe wątki
rzucające pełniejsze światło na te niezwykle trudne czasy - mówi
Piotr Pikuła, autor książki pt. Tajna misja albertyna.
Podstawowym zadaniem albertyna było przygotowywanie gruntu pod działalność księdza z Towarzystwa Jezusowego. Jako człowiek pochodzący z obszarów objętych represjami i, co więcej, wychowany w unickiej rodzinie, mógł ze względną łatwością rozwijać pracę misyjną. A na pewno przychodziło mu to łatwiej niż przybywającym z zaboru austriackiego księżom nieznającym tak dobrze jak br. Marian terenu misji i miejscowych zwyczajów.
Podstawowym zadaniem albertyna było przygotowywanie gruntu pod działalność księdza z Towarzystwa Jezusowego. Jako człowiek pochodzący z obszarów objętych represjami i, co więcej, wychowany w unickiej rodzinie, mógł ze względną łatwością rozwijać pracę misyjną. A na pewno przychodziło mu to łatwiej niż przybywającym z zaboru austriackiego księżom nieznającym tak dobrze jak br. Marian terenu misji i miejscowych zwyczajów.
Pozyskując stare fotografie, dokumenty, a także wszelkiej maści
pamiątki, chcemy odkryć i zachować jak najwięcej z dziedzictwa
historycznego naszej małej ojczyzny - mówi Mateusz Pachucki, prezes
powołanego niedawno Instytutu Dziedzictwa Historycznego Ziemi
Siemieńskiej.
O nowej inicjatywie M. Pachucki mówi, że powstała jako pokłosie jego działalności badawczej nad dziejami Siemienia i okolic. Pomysł na powołanie do życia instytutu wziął się z chęci poznania własnych korzeni. - Odkrywanie dziejów mojej rodziny z czasem przerodziło się w zgłębianie historii terenów, na których osiadła - precyzuje pan Mateusz. - Od najmłodszych lat czułem pociąg do zgłębiania dawnych dziejów. Miłość do historii zaszczepili we mnie dziadkowie, którzy często opowiadali mi o latach swojej młodości, wojnie i historiach związanych z regionem. Ukończyłem studia historyczne, jednak regionalistyka nie jest dla mnie tylko projektem naukowym, ale przede wszystkim pasją - zaznacza.
O nowej inicjatywie M. Pachucki mówi, że powstała jako pokłosie jego działalności badawczej nad dziejami Siemienia i okolic. Pomysł na powołanie do życia instytutu wziął się z chęci poznania własnych korzeni. - Odkrywanie dziejów mojej rodziny z czasem przerodziło się w zgłębianie historii terenów, na których osiadła - precyzuje pan Mateusz. - Od najmłodszych lat czułem pociąg do zgłębiania dawnych dziejów. Miłość do historii zaszczepili we mnie dziadkowie, którzy często opowiadali mi o latach swojej młodości, wojnie i historiach związanych z regionem. Ukończyłem studia historyczne, jednak regionalistyka nie jest dla mnie tylko projektem naukowym, ale przede wszystkim pasją - zaznacza.
Hulająca niczym jesienne wietrzysko pandemia, jak się okazuje, ma
wiele cennych walorów edukacyjnych. Śledząc wypowiedzi i poczynania
różnych osób zaangażowanych w walkę z wirusem, można dowiedzieć się
naprawdę wielu ciekawych rzeczy. Co więcej, niektóre przekazy dnia
wypada wręcz traktować jako swego rodzaju życiowe motta.
Kilka dni temu w ministerstwie zdrowia dokonano niecodziennego odkrycia, o którym opinię publiczną zechciał poinformować sam wiceszef resortu. W jednym z wywiadów radiowych specjalista drugiego stopnia w zakresie chirurgii lekarz Waldemar Kraska powiedział, że Polska jest „troszkę innym krajem; jesteśmy inaczej ustawieni kulturowo i mamy od wielu, wielu wieków w genach gen sprzeciwu”. Polityczny kapitał na „nowej normalności” dało się zbijać przez pierwsze pół roku od momentu pojawienia się tzw. pacjenta zero. Wówczas ludzie faktycznie przestraszyli się śmiertelnego zagrożenia i wierzyli we wszystkie brednie na czele z tą, że wirusem można zakazić się, spacerując po lesie czy parku.
Kilka dni temu w ministerstwie zdrowia dokonano niecodziennego odkrycia, o którym opinię publiczną zechciał poinformować sam wiceszef resortu. W jednym z wywiadów radiowych specjalista drugiego stopnia w zakresie chirurgii lekarz Waldemar Kraska powiedział, że Polska jest „troszkę innym krajem; jesteśmy inaczej ustawieni kulturowo i mamy od wielu, wielu wieków w genach gen sprzeciwu”. Polityczny kapitał na „nowej normalności” dało się zbijać przez pierwsze pół roku od momentu pojawienia się tzw. pacjenta zero. Wówczas ludzie faktycznie przestraszyli się śmiertelnego zagrożenia i wierzyli we wszystkie brednie na czele z tą, że wirusem można zakazić się, spacerując po lesie czy parku.