Region
5/2021 (1331) 2021-02-03
Gmina Piszczac przystąpiła do programu rewitalizacji miejscowości. W ramach projektu powstaną nowe obiekty sportowe. Odnowione będą także tzw. stara szkoła i centrum Piszczaca.

Realizacja programu rozpoczęła się już w ubiegłym roku. - Przy wyborze obiektów do rewitalizacji kierowaliśmy się przede wszystkim ich późniejszym praktycznym wykorzystaniem. Najpierw zadecydowaliśmy o przebudowie gminnego targowiska. Ma ono swoje tradycje. To największy targ gminny w powiecie bialskim. Od wielu lat zjeżdżają tu kupcy z całej okolicy. W ramach projektu utwardziliśmy plac, zamontowaliśmy oświetlenie i skrzynki prądowe, wyznaczyliśmy też stanowiska. O popularności piszczackiego targowiska świadczy fakt, że w sezonie sprzedających bywa więcej niż miejsc wyznaczonych do handlu. Przebudowa obiektu kosztowała 1,8 mln zł - mówi Kamil Kożuchowski, wójt gminy Piszczac. Odnowiony targ jest już oddany do użytku.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Z roku na rok zmniejsza się zarówno liczba pożarów, jak i zdarzeń związanych z tlenkiem węgla. - To skutek łagodniejszych zim oraz efekt montażu czujników dymu i czadu w naszych domach. Jednak dopóki trwa sezon grzewczy, o zagrożeniach trzeba przypominać - mówi bryg. Mariusz Lisiecki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Łosicach.

W sezonie grzewczym, który w naszych warunkach klimatycznych zaczyna się od października i trwa co najmniej do końca marca, wzrasta ryzyko powstania pożarów w mieszkaniach i domach jednorodzinnych. Do najpowszechniejszych przyczyn należą wady urządzeń grzewczych albo ich niewłaściwa eksploatacja. W tym samym okresie rośnie liczba zatruć tlenkiem węgla, potocznie zwanego czadem. Każdego roku z tego powodu ginie kilkadziesiąt osób. Bardzo często nie ma to związku z powstaniem pożaru, a wynika jedynie z niewłaściwej eksploatacji budynku i znajdujących się w nich urządzeń i instalacji grzewczych. Czad powstaje podczas procesu niepełnego spalania materiałów palnych, w tym paliwa, które występuje przy niedostatku tlenu w otaczającej atmosferze.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Zarzuca się Kościołowi, iż jego troska o chore dzieci, życie naznaczone niepełnosprawnością czy nieuleczalną chorobą kończy się w momencie urodzenia. „Ich los nikogo nie obchodzi, matki zostają same, niosąc piętno trudnego wyboru przez całe dalsze życie!” - krzyczą zwolennicy pro-choice. To nieprawda.

Od jesieni słyszymy bezrefleksyjnie powtarzane stwierdzenia o „piekle kobiet” skazywanych na przymus donoszenia niechcianej ciąży czy urodzenia chorego dziecka. Wzmacniane wulgarnymi hasłami i histerycznymi oskarżeniami Kościoła o wstecznictwo, brak empatii czy wprost okrucieństwo wobec nieszczęsnych matek (pozbawionych „prawa do wyboru”), niestety, znajdują posłuch u wcale niemałej rzeszy ludzi deklarujących swój katolicyzm. Nie chodzi przy tym tylko o polityków - problem dotyczy również „szeregowych” chrześcijan. Pośród wielu argumentów (lepiej należałoby użyć terminu „emocji”, bo aktywności rozumu tam niewiele) za prawną dopuszczalnością aborcji eugenicznej pojawia się i ten, że troska Kościoła o chore dzieci, życie naznaczone niepełnosprawnością czy nieuleczalną chorobą kończy się w momencie urodzenia.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Rozmowa z Marią Pikułą, mamą Wiktorii, Weroniki, Marka, Jasia i Asi, która zmarła tuż po urodzeniu

Lekarze, których początkowo spotkaliśmy, tłumaczyli nam po raz kolejny, na czym polega wada dziecka. Pewnie myśleli, że odmawiam aborcji, ponieważ nie zdaję sobie w pełni sprawy z powagi sytuacji. Jednak gdy zobaczyli, że rozumiem i jestem w pełni świadoma konsekwencji, wpadali w konsternację. W jednej z klinik, po kolejnym USG i mojej odmowie aborcji, lekarze wyszli na chwilę, aby porozmawiać ze sobą bez mojego udziału. Niestety, wyglądało to tak, jakby zupełnie nie wiedzieli, co robić. A wystarczy być po prostu człowiekiem, towarzyszyć pacjentowi z szacunkiem nie tylko, gdy zdrowieje, ale też gdy śmiertelnie choruje. Takim pacjentem jest również dziecko przed narodzeniem. Szacunek do nienarodzonego dziecka ze strony lekarza, który dotyka tajemnicy życia i śmierci, jest bardzo ważny. Dziś, niestety, niektórzy samodzielnie chcą stawiać granicę między śmiercią a życiem, traktując istnienie nienarodzonego dziecka w sposób przedmiotowy. Tym bardziej jestem wdzięczna lekarzom i personelowi medycznemu, którzy potrafią okazać wsparcie i szacunek do życia w każdej sytuacji. Dzięki Bogu takich też spotkaliśmy.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Profesor był człowiekiem z zasadami i charakterem. Potrafił wokół siebie jednoczyć ludzi o różnych poglądach. Nikomu nie narzucał swojego zdania. Przy tym słowny i skromny - tak wspominał znakomitego malarza prof. Ludwika Maciąga jego przyjaciel Artur Bieńkowski w wywiadzie udzielonym Annie Doroszuk z Muzeum Południowego Podlasia.

A. Bieńkowski, instruktor jeździectwa, wieloletni pracownik stadniny w Janowie Podlaskim, wiceprezes stowarzyszenia „Nadbużańskie dwory i pensjonaty”, członek zarządu Fundacji im. Ludwika Maciąga Eos, mieszkaniec Janowa, pasjonat fotografii. Swoje zamiłowanie do sztuki - jak podkreśla - zawdzięcza prof. L. Maciągowi. O przyjaźni z profesorem i wspólnych pasjach opowiedział podczas spotkania pt. „Ludwik Maciąg we wspomnieniach”, które 28 stycznia można było oglądać online na facebookowym profilu MPP. Z tych opowieści wyłania się postać człowieka niepospolitego, niezależnego, wiernego patriotycznym tradycjom i zasadom wyniesionym z rodzinnego domu.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Dziś końcówkę karnawału świętujemy przede wszystkim w postaci tłustego czwartku, który oznacza objadanie się głównie pączkami i faworkami. Niegdyś tradycja ostatków była zdecydowanie bogatsza.

Od XVII w. na magnackich dworach ostatki świętowano bardzo hucznie. Organizowano wystawne bale, na które zapraszano wielu gości, a zabawy kończyły się równo we wtorek o północy. Bogate zwyczaje były mocno zakorzenione na polskiej wsi. Między tłustym czwartkiem a Środą Popielcową odbywały się kusaki, podczas których przebierano się np. za dziada, babę lub Zapusta. Kusaki miały charakter symboliczny, ponieważ nadejście diabła lub innych przebierańców było zapowiedzią końca czasu karnawału. Zwyczaj ten z lat 40 i 50 pamięta Aniela Kaczor ze Stoczka Łukowskiego. - Młodzi chłopcy zakładali krótkie kożuchy, często na odwrotną stronę, czyli wełną na wierzch, przepasywali się paskami lub powrósłami ze skręconych wiązek słomy i ze śpiewem szli od domu do domu. Przypominam sobie także turonia i koguta, którego nosili ze sobą. Z kolei dziewczęta, trzymając w rękach koszyczki, ubrane były w szerokie spódnice.
5/2021 (1331) 2021-02-03
„Prawdą jest Chrystus. On człowieka prowadzi” - przypomniał ks. prof. Bogusław Drożdż podczas debaty online „Niebezpieczeństwo laicyzmu polskiego społeczeństwa”.

Temat laicyzmu nie jest nowy - zauważył tytułem wprowadzenia do dyskusji. Redaktor naczelny kwartalnika „Społeczeństwo” pokusił się przy tym o definicję laicyzacji: to walka światów sprowadzana do odpowiedzi na pytanie: zdążamy w kierunku Pana Boga czy próbujemy uporządkować świat według zasad zamkniętych w doczesności? Uczestnikami spotkania online zorganizowanego 25 stycznia przez Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” byli także: prof. Grzegorz Kucharczyk z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, autor popularnych książek „Chrystofobia” i „Christianitas”, oraz prof. Mieczysław Ryba - wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Debatę moderował Marcin Sułek kierujący regionem lubelsko- rzeszowskim stowarzyszenia „Civitas Christiana”.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Ofiarna służba i bliskość to klucz posługi wśród ludzi starszych i chorych, niezależnie od środowiska i czasów - mówi dyrektor Domu Pomocy Społecznej św. Józefa w Woli Gułowskiej s. Milena Cieślak.

Odpowiadając na pytanie o to, jak posługa ludziom wymagającym opieki wpisuje się w słowa założycielki Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek bł. Marii Teresy Scrilli „Jesteśmy na tej ziemi tylko po to, aby wypełniać wolę naszego Ojca Niebieskiego i aby trudzić się nad prowadzeniem dusz do Niego”, siostry karmelitanki zaznaczają, że praca z osobami chorymi wypływa z misji zgromadzenia. - Nie polega ona wyłącznie na zapewnieniu naszym mieszkańcom odpowiedniej opieki pod względem ciała. To byłoby za mało. Naszym powołaniem jest pełnić wolę Ojca i prowadzić każdą osobę do Niego. Staramy się więc otoczyć opieką także duszę każdego z mieszkańców, zgodnie z misją, do której każda z nas została wezwana. Bł. M. Scrilli podała nam też model, jak mamy to robić. Pisała, żebyśmy realizowały tę misję przez ofiarną służbę i, co ważne, osobistą relację z drugim człowiekiem. I to staramy się robić w domu pomocy - podkreślają.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Mały Książę, bohater powszechnie znanej książki Saint- Exupery’ego, podczas swojej wędrówki spotkał Kupca, który sprzedawał udoskonalone pigułki zaspokajające pragnienie.

Wystarczyło połknąć jedną na tydzień, aby nie chciało się pić. Zaintrygowanemu wynalazkiem małemu wędrowcowi Kupiec wytłumaczył, że to wielka oszczędność czasu - specjaliści wyliczyli bowiem, że pigułka pozwala zaoszczędzić tygodniowo aż 53 minuty. I można z tym zaoszczędzonym czasem robić, co się komu żywnie podoba. „Gdybym miał pięćdziesiąt trzy minuty czasu - powiedział sobie Mały Książę - poszedłbym powolutku w kierunku studni.” Od dawna nie chodzimy powolutku. W kierunku studni też nie. Tych zresztą w cywilizowanym świecie w zasadzie już nie ma. Co prawda, pozostały jakieś atrapy - ale bez kropli wody. I Kupiec już nie roznosi pigułek. Zbudował korporację, zatrudnił setki ludzi. Sam tylko nadzoruje. Ale wygląda na to, że ciągle przekonuje nas do zachwytu nad kolejnymi wynalazkami pozwalającymi zaoszczędzić kolejne minuty. Tylko co z tymi zaoszczędzonymi minutami zrobić?
5/2021 (1331) 2021-02-03
Dominująca od pewnego czasu na naszych ulicach i w mediach społecznościowych wulgarność stała się nader dojmującym i dla wielu nie do przeskoczenia problemem społecznym. Najczęściej zadawanym pytaniem jest kwestia pochodzenia tego typu zachowań.

Skąd w naszej przestrzeni publicznej i w ogóle w społecznie akceptowalnych poczynaniach pojawiła się właśnie ona? Co przeoczyliśmy albo nad czym nie zapanowaliśmy? Czy jest to jakiś znak czasów, które nadchodzą, czy też symptom dekadencji i degrengolady mijającej cywilizacji? Niezależnie od odpowiedzi jedno wydaje się pewne: zachowania z pogranicza etyki i savoir-vivre’u są najlepszym papierkiem lakmusowym stanu moralnego społeczeństwa i objawiają przed obserwatorami jego intelektualny poziom. Właściwym bowiem dla człowieka w jego rozwoju od najwcześniejszego dzieciństwa jest element naśladownictwa. Porzekadło, iż niedaleko pada jabłko od jabłoni, nie jest oceną rodzicieli, ale podkreśleniem właśnie tej prostej zasady, że latorośl odwzorowuje w swoim życiu zachowania, z którymi spotyka się w domu rodzinnym, dodatkowo rozwijając je i wzmacniając własnymi spostrzeżeniami oraz chęciami.