Nawet dzisiaj, kilka miesięcy po powrocie z misji w Zambii,
pochodząca z okolic Kocka Małgorzata Dadej nie potrafi powiedzieć,
pod wpływem jakiego impulsu pojawiła się myśl, by włączyć się w
dzieło misyjne. - Szukałam - podsumowuje czas, gdy zastanawiała się,
jak zagospodarować chęć ofiarowania siebie innym.
Na informację o Salezjańskim Ośrodku Misyjnym trafiła w Anglii, gdzie
pojechała, żeby podciągnąć się w języku angielskim. - Zanim napisałam
maila do księdza dyrektora, po powrocie do Polski, w sierpniu 2013 r.
poszłam na pielgrzymkę do Częstochowy, chcąc rozpoznać, czy to droga
dla mnie - wspomina.