Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Rosyjska wojna historyczna

Ostatnie wypowiedzi prezydenta Władimira Putina na temat okoliczności wybuchu II wojny światowej spowodowały wzrost napięcia w relacjach polsko-rosyjskich. Jest to kolejna ofensywa medialna, obliczonej na konsolidację rosyjskiego społeczeństwa oraz dezintegrację wspólnoty europejskiej i rozluźnienie więzi atlantyckich poprzez izolację Polski na arenie międzynarodowej.

Jednym z działań mających służyć rehabilitacji imperialnej tradycji radzieckiej jest usprawiedliwianie paktu Ribbentrop-Mołotow, chociaż 24 grudnia 1989 r. układ ten potępił Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR. „Podpisanie paktu - jak stwierdzili deputowani - było aktem osobistej władzy i nie odzwierciedlało woli narodu radzieckiego”. Zjazd uznał „tajne protokoły za prawnie bezprzedmiotowe i nieważne od chwili ich podpisania”. Deklarację tę poprzedził „bałtycki łańcuch”, zorganizowany w 50 rocznicę podpisania paktu Ribbentrop- Mołotow. Łańcuch ludzi, liczący ponad 600 km, połączył Litwę, Łotwę i Estonię. W ten sposób mieszkańcy tych krajów zaprotestowali przeciwko sowieckiej aneksji, która stała się możliwa dzięki ustanowienia przez Niemcy i ZSRR stref wpływów w Europie, określonych w tajnym protokole załączonym do paktu Ribbentrop- Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. oraz w Traktacie o granicach i przyjaźni III Rzeszy i ZSRR, podpisanym 28 września tego roku, jeszcze w trakcie działań wojennych prowadzonych przeciwko Polsce.

Współpraca między III Rzeszą a ZSRR rozpoczęła się jeszcze przed podpisaniem paktu Ribbentrop-Mołotow i trwała mimo oficjalnie głoszonej wrogości. Ujawnione przez Ukrainę dokumenty wskazują, że współpraca pomiędzy NKWD i Gestapo rozpoczęła się najpóźniej w styczniu 1938 r., a wiele wskazuje na to, że miała miejsce już wcześniej. Jeszcze przed podpisaniem paktu NKWD przekazało Gestapo co najmniej kilkudziesięciu więźniów politycznych posiadających obywatelstwo niemieckie lub austriackie, w tym również osoby narodowości żydowskiej. Liczba deportowanych zwiększyła się znacznie po jego podpisaniu.
Bez radzieckiej pomocy gospodarczej nie byłoby niemieckich sukcesów militarnych w latach 1940-1941. Dostawy radzieckich surowców ułatwiły Wermachtowi zajęcie Danii, Norwegii, Holandii, Belgii, Luksemburga, Francji, Jugosławii i Grecji.
Po upadku Polski Armia Czerwona zajęła Litwę, Łotwę i Estonię oraz rumuńską Mołdawię. Za cenę strat terytorialnych niepodległość ocaliła tylko Finlandia, która stawiła najeźdźcom zacięty opór.

Nowa wersja wydarzeń
Według Putina przyczyną wybuchu II wojny światowej nie był pakt Ribbentrop-Mołotow tylko układ monachijski oraz sojusz niemiecko-polski. Próba nowej interpretacji wydarzeń sprzed ponad 80 lat nie jest przypadkowa. Putin, który jest byłym oficerem KGB, nie robi nic w sposób nieprzemyślany. Jego wypowiedź służy przygotowaniu odpowiedniego gruntu politycznego w przeddzień obchodów 75 rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau oraz zakończenia II wojny światowej. Już kilka miesięcy wcześniej dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji zapowiedział, że na rocznicę zakończenia wojny zostaną zaproszeni wszyscy, „którzy szanują naszą wspólną pamięć historyczną”.

Układ monachijski
Zgoda Francji i Anglii na przyłączenie do III Rzeszy przygranicznych terenów Czech zamieszkałych przez ludność niemiecką chwały szefom rządów obu państw nie przynosi. Układ monachijski, zawarty 30 września 1938 r., w istocie był jedynie próbą powstrzymania wojny cudzym kosztem. W swojej naiwności zarówno Neville Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii, jak i Édouard Daladier, premier Francji, sądzili, że wybuch jej można powstrzymać ustępstwami terytorialnymi na rzecz Niemiec. Stąd zgoda państw zachodnich na rewizję granicy czesko-niemieckiej, którą miała przebiegać zgodnie z kryteriami etnicznymi, a nie historycznymi. W rzeczywistości polityka appeasement poniosła druzgocącą klęskę. 15 marca 1939 r., po wkroczeniu Wermachtu do Pragi, stanowisko obu państw uległo diametralnej zmianie, o czym świadczą gwarancje udzielone Polsce. Było jednak zbyt późno, aby powstrzymać wojnę.
Problem polega jednak na tym, że Putin w polityce wobec sąsiadów Rosji kierują się takimi samymi założeniami, które legły u podstaw konferencji monachijskiej. Różnica polega tylko na tym, że dla swoich działań nie zyskał dotychczas akceptacji międzynarodowej. Taki sposób myślenia nie jest zresztą jego współpracownikom obcy. W 2009 r. jeden z historyków rosyjskich na stronach ministerstwa obrony opublikował artykuł, w którym stwierdził, że żądania niemieckie wobec Polski, czyli włączenie Gdańska do Rzeszy oraz budowę linii kolejowej i autostrady eksterytorialnej przez polskie Pomorze, trudno uznać za bezpodstawne.

Sprawa Zaolzia
Istotną rolę w rosyjskiej wojnie dezinformacyjnej odgrywa obecnie sprawa Zaolzia, która służy zantagonizowaniu Pragi i Warszawy. Region ten, zamieszkały przez większość polską, wchodził w skład Czechosłowacji. Jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości polskie i czeskie ośrodki władzy lokalnej, powstałe na gruzach monarchii austrowęgierskiej, porozumiały się w sprawie podziału Śląska Cieszyńskiego według kryteriów etnicznych. Tego kompromisu nie uznała jednak Praga. 23 stycznia 1919 r. Czesi rozpoczęli działania wojenne przeciwko Polsce. W ich wyniku udało się im zająć część polskiego terytorium, co ułatwiło zaangażowanie sił polskich na innych teatrach działań. Ostateczną decyzję o podziale Śląska Cieszyńskiego podjęły mocarstwa w trakcie ofensywy Tuchaczewskiego na Warszawę. Czechom oprócz zajętego rok wcześniej terytorium przyznano również lewobrzeżną część Cieszyna oraz miasta Jabłonków, Karwinę i Trzciniec, które pozostawały dotychczas pod administracją polską.
Problemem we wzajemnych relacjach stanowiła również antypolska polityka Pragi prowadzona na Zaolziu. Rząd w Warszawie, wykorzystując sytuację międzynarodową powstałą po zakończeniu konferencji monachijskiej, zwrócił się do rządu czechosłowackiego z żądaniem korekty granicy według kryteriów etnicznych, na co uzyskał zgodę. Podobne roszczenia zgłosili również Węgrzy.
Problem Zaolzia pokazuje jednak, że nie wystarczy mieć rację. Przyłączenie spornego terytorium odbyło się w fatalnych okolicznościach. Wzrost zagrożenia międzynarodowego powinien skłaniać rząd polski do prowadzenia polityki, której założeniem byłoby domaganie się respektowania dotychczasowych granic. Od Pragi należało jedynie żądać przestrzegania praw większości polskiej zamieszkałej na Zaolziu.

Sprawa ambasadora Lipskiego
Nowością w polityce Moskwy jest oskarżenie Józefa Lipskiego, ambasadora polskiego w Berlinie, o antysemityzm. Posłużyło do tego zdanie wyrwane z kontekstu. Dokument, na który powołuje się prezydent Rosji jest zresztą znany i przez polskich badaczy został opublikowany. W obronie polskiego ambasadora stanął naczelny rabin Polski Michael Schudrich, który stwierdził: „Dla nas Żydów szczególnie skandaliczne jest manipulowanie przez Putina notatką ambasadora RP w Berlinie Józefa Lipskiego z jego rozmowy z Adolfem Hitlerem w 1938 r.”. Polska – jak podkreślił – popierała emigrację mniejszości żydowskiej, ale czyniła to w porozumieniu z ruchem syjonistycznym, „któremu udzielała potajemnego wojskowego wsparcia”.
Oskarżenie to służy obciążeniu Polski współodpowiedzialnością za Holokaust. Pomaga to również przypisać Polsce współpracę z reżimem nazistowskim, której przecież nie było.

Polityka historyczna
Putin świadomie próbuje przedstawić Polskę nie jako ofiarę współpracy niemiecko-radzieckiej, ale jako agresora, którego nieodpowiedzialna polityka doprowadziła do rozpętania II wojny światowej. Debatę, która toczy się w Rosji na temat paktu Ribbentrop-Mołotow, trzeba traktować jednak poważnie. Dotyczy ona – jak zauważa „Spiegel” – „stosunku Rosji do prawa międzynarodowego, a tym samym aktualnej polityki międzynarodowej. Pakt ma do dziś wpływ na geopolityczną rzeczywistość w Europie”.

Witold Bobryk