Diecezja
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Sakwy pełne miłości

W sobotni wieczór 23 lutego w sali Podlasie w Siedlcach odbyło się spotkanie podsumowujące wakacyjne wyprawy - rowerową i pieszą - młodzieży zaangażowanej w oblacki ruch NINIWA. Ich celem w 2018 r. było Santiago de Compostella.

Ruch Młodzieży Oblackiej NINIWA istnieje od 2004 r. Stojący na czele Stowarzyszenia Młodzieżowego NINIWA o. Tomasz Maniura od 2007 r. organizuje zagraniczne wyprawy rowerowe dla młodzieży. W ciągu 12 lat NINIWA Team odwiedziła 53 kraje na trzech kontynentach. Do najbardziej spektakularnych - albo jak kto woli: egzotycznych - rajdów należały wyjazdy na Syberię, do Jerozolimy czy na Islandię. To oczywiste, że wachlarz przeżyć uczestników tych wyjazdów jest bardzo szeroki i bogaty. Od kilku lat dzielą się nimi w książkach. Sobotnie spotkanie połączone było z promocją publikacji relacjonującej drogę do Santiago de Compostella. Nosi ona tytuł „Projekt życie. Próba krzyża”, tak jak hasło przyświecające ubiegłorocznej wyprawie. A była ona szczególna ze względu na fakt, że oprócz rowerzystów, z którymi jechał o. T. Maniura, po raz pierwszy w drogę wyruszyli piechurzy, którymi opiekował się o. Dominik Ochlak.

Spotkanie rozpoczął zespół Konstelacje z Siedlec. Grupa powstała w 2018 r., a swój debiut miała na scenie Festiwalu Życia w Kokotku. Wokalistka, a zarazem założycielka Paulina Godlewska, wyjaśniając nazwę zespołu, stwierdziła, że tak jak spojrzenie na rozgwieżdżone niebo pozwala nam zachwycić się Stwórcą i jego dziełem, tak muzyka w wykonaniu Konstelacji ma dawać okazję do chwili zadumy nad sprawami ważnymi. To dobrze określony cel, co potwierdził krótki koncert, szczególnie autorskie piosenki. „Dusza chce dotknąć gwiazd. Naszym celem jest niebo” – śpiewała przekonująco Paulina.

Po Konstelacjach – dodajmy, że w składzie zespołu wystąpił o. Błażej Mielcarek grający na gitarze basowej – sceną zawładnęli reprezentanci NINIWY Team – pięcioro uczestników wyprawy pieszej i kilkunastu rowerzystów wraz z o. T. Maniurą. Jak tłumaczył o. Tomasz, NINIWA to przełożenie zakonnego charyzmatu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na młodych. – Naszym charyzmatem oprócz ślubów zakonnych jest bycie we wspólnocie. Św. Eugeniusz de Mazenod chciał, żebyśmy w niej doświadczali Boga i Nim się dzielili – mówił, zaznaczając, że NINIWA Team to przestrzeń stworzona z myślą o ludziach młodych. – Celem jest, by byli ze sobą, by tworzyli wspólnotę. To ich formuje, ponieważ człowiek w relacji do innych poznaje siebie i może doświadczyć Boga. Chcemy, by jak najwięcej młodych miało przestrzeń do przeżywania naszego charyzmatu – wyjaśniał. Dodał też, że mile widziane jest poszerzenie tegorocznego składu NINIWA Team – choćby o wyprawowiczów, którzy poruszać się będą np. na nartorolkach. W trakcie spotkania zdradził, że plany dla grupy rowerowej to podróż obejmująca Mołdawię, San Marino we Włoszech i Danię, łącznie 5,5 tys. km. Celem pieszej wyprawy będzie droga z Gruzji do Armenii.

 

Przygoda życia

Uczestnicy obydwu wypraw uraczyli widzów superciekawą, „soczystą” relacją. Było o czym opowiadać: rowerzyści w ciągu 23 dni pokonali prawie 2 tys. km, a poruszający się pieszo przeszli 566 km, co zajęło im 26 dni. Pokazali m.in. zawartość plecaka spakowanego na taką wyprawę. Mówili, czym różnił się etap pielgrzymowania rowerzysty i piechura, jak planowali dzień i postoje na nocleg, jakie obowiązki spoczywały na funkcyjnych. Wyjaśnili też, jak ważna z różnych względów jest w drodze i upale każda kropla wody – chyba że jest to woda pochodząca ze zraszaczy trawników, na których rozbijali na noc namioty…

Klimat podróży przybliżyły filmy nakręcone w drodze. Jak zapewniali wyprawowicze – można go odnaleźć także w książce pt. „Projekt życie. Próba krzyża”, ponieważ powstawała ona na bieżąco, za co w każdej grupie odpowiadało siedem osób. – Pisanie relacji podczas wyprawy nie było łatwe, ponieważ każdą wolną chwilę trzeba było poświęcić nie na odpoczynek, tylko na spisanie tego, co się danego dnia działo – mówiła Anita.

 

Wyprawa zmienia

– Ta wyprawa miała dla mnie znaczenie bardziej duchowe niż fizyczne – mówiła wywołana do odpowiedzi Monika z grupy rowerowej, która dołączyła do NINIWA Team w ubiegłym roku. – Mogłam się w czasie tych trzech tygodni dokładnie sobie przyjrzeć: jaka jestem w ogóle i jaka jestem w stosunku do innych ludzi. Pan Bóg przede wszystkim pokazał mi, co znaczy kochać siebie i ile mi brakuje, by kochać innych tak, jak On kocha nas. Wróciłam z sakwami pełnymi miłości. To rzeczywiście był projekt na moje życie – mówiła.

Podobne odczucia miała Kasia. – W drodze dzieją się rzeczy spektakularne. Trzeba pojechać na wyprawę, gdzie człowiek nieraz jest brudny i pokryty błotem, by odkryć swoje piękno. Po raz kolejny dowiedziałam się, jak wielka jest Boża cierpliwość. Czasami muszę usłyszeć setki razy o takich rzeczach jak dobro, piękno, miłość, żeby to się we mnie ugruntowało, żebym umiała na tym budować – dzieliła się. Powiedziała też o „wybojach” swej duchowej podróży. Dwa lata temu przez trzy tygodnie zmierzała do św. Jakuba pieszo, w pojedynkę. – Nie myślałam, że wejście na tę samą drogę będzie dla mnie miało jakiekolwiek znaczenie. A miało ogromne – tłumaczyła Kasia, opowiadając, że dla niej to droga odnalezienia siebie w relacji do innych. – Tę wyprawę do Santiago de Compostella, którą odbyłam sama, nazwałam zranieniem. Zranieniem jest samotność. Dzisiaj jestem zdolna do bycia w grupie i czuję się gotowa do wyjścia w świat. Takie wyprawy uczą odpowiedzialności. Dla mnie odpowiedzialnością jest decyzja o kolejnej wyprawie, bo wiem, że nie mogę z niej wrócić taka, jaka byłam wcześniej. Wyprawa zmienia życie, sposób myślenia o sobie, podejście do siebie, do innych ludzi. Jeśli decyduję się jechać kolejny raz, decyduję się, by nie wrócić taka sama – mówiła Kasia.

 

Tu się zaczyna prawdziwe życie

– Często pytają nas, po co my to robimy: poświęcamy tyle wakacyjnego czasu, zamiast odpoczywać. Nam, misjonarzom oblatom, chodzi o to, by głosić Boga. Ale żeby dać prawdziwe doświadczenie Boga, trzeba najpierw prawdziwie żyć – mówił o idei NINIWA Team o. Tomasz. – Z boku taki wyjazd wygląda bardzo fajnie. Jest grupa młodych, roześmianych ludzi. Przez kilka tygodni przemierza kilka państw, codziennie śpi gdzie indziej. Rusza na coś wymarzonego, przygotowując się wcześniej, długo kompletując sprzęt. A na wyprawie odkrywają, że jest strasznie ciężko, bo np. przez tydzień mogą się nie umyć – mówił o zderzeniu marzeń z rzeczywistością. – Najpierw trzeba prawdziwie żyć – zaznaczył, tłumacząc, że dzisiaj wielu młodych jest mocno wtopionych w wirtualny świat. Prowadzi to do niezdolność do bycia razem, budowania więzi, a ostatecznie do samotności A jeśli ktoś taki decyduje się na wyjście z własnego, nierzeczywistego świata, udział w takiej wyprawie jak ta rozczarowuje. Odkrywa, że w przeciwieństwie do facebooka nie wszyscy okazują mu, że go lubią, i vice versa: że ktoś go denerwuje, kto inny drażni. Poza tym wielkie zmęczenie obnaża, kim człowiek jest naprawdę. – Zaczyna się prawdziwe życie. Odkrywamy tutaj, że najsłabsza jest kondycja wzajemnej miłości. I to powala na kolana. Ale – jak pisał św. Paweł: „moc w słabości się doskonali” – mówił oblat, wskazując, że nie da się od prawdy o sobie uciec w obliczu codziennego spotkania z Bogiem w Eucharystii i drugim człowieku. – Grupa formuje: im intensywniejsze jest to przeżycie, tym ma większą wartość – wskazywał o. Tomasz.

Na zakończenie spotkania głos zabrał przewodniczący rady miasta Siedlce Henryk Niedziółka. Nie krył uznania dla „śmiałków” – jak nazwał uczestników wyprawy. – Podziwiam was! Dziękuję waszym rodzicom, bo na pewno po swojemu przeżywali każdy kilometr tej wycieczki. Podziwiam, że macie takich wspaniałych synów i córki! – powiedział.

– Ja pragnę podziękować wam, że nieśliście naszą wiarę, polskość, pokazywaliście, że Kościół jest młody i piękny. Za to brawa od nas dla was! – wsparł go radny Robert Gryczka. I dodał, że jeśli plany na najbliższe wakacje uwzględniają motocyklistów, to on się na nią pisze. 

LI