Metoda kija i marchewki była skuteczna od zawsze. Możni tego świata (wszystkich jego wymiarów) opanowali ją do perfekcji. I choć zmieniają się czasy, jej założenia pozostały nienaruszalne oraz niezmiennie skuteczne.
Komentarze
Patrząc przez pryzmat historii, nie liczy się ten, kto ma rację, ale
ten, kto posiada głośniejsze argumenty. Dziś można w zasadzie
przekonać ludzi do wszystkiego - trzeba tylko obrać odpowiednią
strategię.
Ostatnie dni przyniosły nam dwie bardzo ciekawe wypowiedzi. Pierwsza z nich to list, napisany przez prof. Środę wraz z koleżankami, adresowany do papieża Franciszka. Druga - wywiad z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem zamieszczony w weekendowym wydaniu „Rzeczpospolitej”. Warto się im przyjrzeć, ponieważ są przykładem na to, jak różnie można spoglądać na bliskie sobie zjawiska.
Proces akceleracji dotyka kolejne dziedziny życia. Świat idzie naprzód - to dobrze. Czasem tylko zastanawiam się, czy nie za szybko. I czy nie zaczyna brakować tu i ówdzie zdrowego rozsądku.
Zaskakujący jest fakt, że jednym z elementów wspólnych dla cywilizacji różnych epok, obszarów geograficznych, pozostaje okrucieństwo. Niewiele istnieje dziedzin, gdzie człowiek mógł się wykazać inwencją w jego okazywaniu. Choć dziś z ulic i placów zniknęły szubienice, publiczne egzekucje nadal się odbywają. I choć inne są szafoty, nowocześniejsze metody, ból podczas nich zadawany wcale nie jest mniejszy.
Malarska wizja Pietera Bruegla, powstała w 1559 r., poprzez zderzenie ze sobą dwóch różnych wizji świata, człowieka, kultury wydaje się nieustannie aktualizować. Czasem w sposób zaskakujący, dziwny, niezrozumiały, niebezpiecznie balansujący na granicy dobrego smaku czy wręcz profanacji.
Trudno powiedzieć, jaki będzie efekt wysłania sześciolatków do szkoły. Początkowy hurraoptymizm rodziców (trzy lata temu do klas pierwszych warszawskich szkół trafiło ok. 50% sześciolatków) szybko zamienił się w sceptycyzm. Okazało się, że, owszem, intelektualnie maluchy radzą sobie całkiem dobrze, ale emocjonalnie nie są gotowe, aby spędzać po kilka godzin dziennie w szkolnej ławce.
Opisy rzeczywistości, do których odnoszą się zawarte w tytule hasła, stawia się często na dwóch przeciwległych krańcach. Jakoby radość z życia, zachęta do używania dnia wykluczała pamięć o przemijaniu, a śmierć człowieka tak wielkim cieniem kładła się na jego egzystencji, że wszelka radość nie miała szans przebić się przez jej całun…
Opowieść o księciu, który zakochał się… w księciu? Bajka o panu Kopciuszku? Przebieranki, zabawki bez wyraźnych cech płciowych? Zakaz używania słów „mama” i „tata”? Proszę bardzo. Tego uczą się już maluchy w przedszkolach. Także w Polsce.
Kilka dni temu na ulicy dorosły mężczyzna posłał za mną wiązankę bluzgów. Wczoraj sytuacja się powtórzyła. Jak się okazuje, podobne doświadczenia mają też inni księża, nie tylko w Siedlcach. Ktoś poprzecinał opony samochodów stojących na placu przy kościele w jednej z warszawskich parafii.
- « Następne
- 1
- …
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- …
- 72
- Poprzednie »