Komentarze
47/2017 (1168) 2017-11-22
Lekka tylko znajomość historii daje asumpt do tego, by zwracać baczną uwagę na z pozoru niewinne słowa. Stwierdzenie to jest prawdziwe nie tylko w odniesieniu do wielkich wydarzeń historycznych, ale także do codziennego życia szarych jednostek ludzkich.

Jedno zdanie wplecione w ciąg innych może stać się przyczyną lub iskrą zapalną dla działań, których skutki są widoczne w dziejach człowieka przez długie lata. W 1936 r. prognoza pogody nadana przez Radio Ceuta w Maroku hiszpańskim, a zawierająca zdanie: „Nad całą Hiszpanią niebo jest bezchmurne”, stała się hasłem początku wojny domowej na Półwyspie Iberyjskim, a - jak twierdzą w większości historycy - stała się preludium II wojny światowej. Niewinność przekazu zakrywała dość dokładnie intencje wypowiadających go osób - do tego stopnia, że nikt ze słuchaczy nie domyślał się zawartego w nim komunikatu.
46/2017 (1167) 2017-11-15
Uciesznym jest dla mnie, gdy w czasie jakiejś dyskusji mój rozmówca odwołuje się do własnych silnych przekonań, używając argumentu: „A mnie się zdaje”… Natychmiast pozwala to na ripostę, iż osoby przebywające na oddziałach psychiatrycznych w większości uważają się za Napoleona, co oczywiście z rzeczywistością ma tyle wspólnego, ile doniesienia Radia Erewań.

Jednak to, co można śmiechem zbić od razu, odsłania niestety również sposób naszego oglądu rzeczywistości, w którym naczelną rolę odgrywają nie tyle racjonalne argumenty i logiczne związki pomiędzy twierdzeniami, ile raczej podbudowane emocjami przekonania i przeświadczenia. Siła tychże idei jest tak ogromna, że przesłania prawdę o tym, co nas otacza, kształtując myślenie o świecie i wydarzeniach w nich się dziejących nie na podstawie rozumiejącego oglądu, ile raczej poprzez pryzmat ideologicznie przyjętych tez. I nie jest to konstatacja dotycząca tylko niektórych członków naszego społeczeństwa. Niestety zauważalny jest wzrost liczebny tych wszystkich, dla których okulary idei przesłaniają widok rzeczywistości.
45/2017 (1166) 2017-11-08
Już od dłuższego czasu zauważam w mediach znaczny przyrost programów, które propagują wśród swoich odbiorców racjonalne wykorzystanie żywności. W gruncie rzeczy chodzi w nich o to, by nie wyrzucać niezjedzonych przez nas produktów oraz dokonywać zakupów takiej ich ilości, by starczyło na wyżywienie nas i naszych rodzin bez zbędnej nadwyżki.

Podchodząc do tego zagadnienia w sposób sentymentalny, można stwierdzić, że w świecie dotkniętym plagą głodu jest to idea ze wszech miar wskazana. Gdyby jeszcze mieć pewność, że zaoszczędzone przez nas produkty trafią w ręce osób potrzebujących, wówczas do pełni szczęścia nic by nie brakowało. Jednakże sam fakt racjonalizacji jakiejś części naszego osobistego życia jest już elementem satysfakcjonującym. Nie sposób jednak nie zauważyć faktu, iż swoiście konsumpcyjny styl życia dotknął nie tylko sferę odżywiania czy posiadania. Medialnie ukształtowana rzeczywistość doprowadziła również do nieracjonalnego wykorzystania innych elementów naszej egzystencji na tym łez padole. Sferą, w której dokonuje się znaczne marnotrawienie materiału, są nasze słowa.
44/2017 (1165) 2017-10-31
Zapewne wydarzenie związane z pomnikiem św. Jana Pawła II w jednej z miejscowości francuskich stanie się w tym tygodniu kanwą wielu wypowiedzi, komentarzy etc.

I zapewne w większości z nich słychać będzie święte oburzenie, biadanie nad końcem europejskiego świata, pokpiwanie z lewactwa et consortes, rwane będą szaty nad deptaniem świętości, lana będzie woda słowna o nietolerancji względem chrześcijan i ich dziedzictwa kulturowego itp., itd. A chociaż zgadzam się z większością stawianych w tych tekstach tez, to jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, iż są one cokolwiek na pokaz i dla wyciszenia sumienia. Bo przecież coś zrobiliśmy. Kłapanie jadaczką i jękliwe zawodzenia w rytmie apokaliptycznego oburzenia zdaje się być wyrazem sytości własnej egzystencji. Śmialiśmy się, gdy europejskie elity ruszały do marszów, gdy terroryści zastraszali swoimi działaniami wielkie stolice naszego kontynentu. Lecz czy w tym naszym „świętym oburzeniu” i kolejnych łzawo-gromowych felietonach nie jesteśmy do nich podobni?
43/2017 (1164) 2017-10-25
Cywilizacja europejska, a właściwie to, co z niej pozostało, zdaje się coraz bardziej wchodzić w fazę krytyczną. Oznak tej tendencji jest nadzwyczaj wiele i właściwie trudno wszystkie wyliczyć. Ogólnie jednak można sprowadzić je do wspólnego mianownika, a mianowicie do zanegowania istnienia czegoś takiego jak dobro wspólne na rzecz sumy interesów i interpretacji.

Teza postawiona w poprzednim zdaniu wydaje się na pierwszy rzut oka całkowicie akademicką, jednakże we właściwym człowiekowi postępowaniu to, co teoretyczne, zawsze poprzedza to, co pragmatyczne. Z tego względu nie należy deprecjonować tez, które zdając się odległymi od codziennego życia, w gruncie rzeczy stanowią jego podstawę i uzasadnienie. Nie oznacza to jednak ucieczki od konieczności udowodnienia stawianej tezy. Postaram się więc pokrótce wskazać na symptomy owej fazy krytycznej naszego kręgu cywilizacyjnego. Szerokim echem po całym świecie odbiło się to, co stało się w Hiszpanii. Wskazanie przez głosujących w referendum katalońskim na dążenie do uzyskania formalnej rozłączności z Hiszpanią nie stanowi jednak tylko wewnętrznej sprawy królestwa z Półwyspu Iberyjskiego. Podobne działania, choć może na mniejszą skalę, mogą i będą znajdować poklask w innych częściach Europy.
42/2017 (1163) 2017-10-18
W niedzielę media wszelakiej maści podniosły larum, iż metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski miał ponoć odmówić niektórym możliwości oceny dziejów Polski. W czasie uroczystości związanych z 200 rocznicą śmierci Tadeusza Kościuszki, cytując zresztą Karola Wojtyłę, powiedział, że osądzać dzieje naszej ojczyzny mogą tylko ci, którzy zasłużyli na to dojrzałością własnych decyzji i czynów.

Nie jestem pewien, o co właściwie szanownym redaktorom mediów niezbyt sprzyjających obecnie rządzącym chodziło, ale mam wrażenie, że uznawana przez nich demokracja w głównej mierze polegać ma na tym, że każdy będzie sobie mówił to, co mu ślina na język przyniesie, i będzie wypowiadać sądy o wszystkim, o czym tylko mu się w duszy zamarzy. I co więcej, takie zdanie będzie musiało mieć swoje miejsce w dyskursie społecznym jako równoprawne ze zdaniem specjalistów czy znawców tematu.
41/2017 (1162) 2017-10-11
Choć na pozór wydaje się to paradoksem, jednak można zaryzykować stwierdzenie, iż w naszej rzeczywistości nie ma nic bardziej stałego niż ciągła zmienność.

Jesteśmy do tego tak przyzwyczajeni, że nawet nie zwracamy na to uwagi. Przemienność nocy i dnia, poszczególnych pór roku, przechodzenie od deszczowej pogody do rozpromienionego słońcem nieba jest tak dla nas zwyczajne, że nie dostrzegamy tego fenomenu, traktując go jako coś zupełnie normalnego. Podobnie do świata przyrody traktujemy również sferę naszej duchowości. Często powtarzamy frazę, że tylko krowa nie zmienia swoich poglądów. Uwierzywszy w prawdziwość tych słów, nawet nie staramy się znajdować podstaw logicznych dla zmienności w sferze naszej duchowości. Łykamy wszystko, co dostarczane jest nam przez takie czy inne autorytety, bo w ten sposób chcemy dowartościować siebie jako istoty ponoć myślące. Lecz wszystko ma swoje konsekwencje.
40/2017 (1161) 2017-10-04
Bywają w życiu człowieka chwile, w których zastanawia się nad sensem podejmowanych przez siebie działań. I to zarówno w odniesieniu do zamierzonych skutków, jak i w ogóle w odniesieniu do sensu i zasadności samych podejmowanych aktywności.

Szczególnie dotyka to tych wszystkich, którzy z racji możliwości prezentują swoje przemyślenia lub pomysły szerszej publice, zwłaszcza poprzez różnego rodzaju publikatory. W przypadku tychże osób sprawa komplikuje się o tyle, że na skutek ich działalności mają wpływ nie tylko same słowa przez nich wypowiadane, ale również (a może przede wszystkim) sposób odczytywania i interpretacja przez czytelników, słuchaczy lub też widzów. A ta może przyprawić czasem o mdłości.
39/2017 (1160) 2017-09-27
Temat wolności człowieka jest dzisiaj cokolwiek ograną płytą. Bo czyż można jeszcze mieć nadzieję na skrawek własnego świata w rzeczywistości naznaczonej logującymi się do poszczególnych przekaźników telefonami komórkowymi, internetem z reklamami dostosowującymi się do ostatnio przeglądanych stron czy też kartami bankomatowymi, które służą nie tylko do obrotu fikcyjnymi, bo wirtualnymi pieniędzmi, lecz także do dokładnego śledzenia naszych zakupów czy preferencji towarowych?

Są między nami ludzie, którzy widmo nadchodzącej apokalipsy widzą w zmuszaniu innych do wszczepienia podskórnego chipa, pozwalającego z dokładnością do milimetra śledzić aktywność każdej jednostki ludzkiej. Według mnie nie jest to żadna apokalipsa, skoro już teraz można to doskonale czynić bez potrzeby dokonywania jakichś ingerencji w organizm.
38/2017 (1159) 2017-09-20
Minął już kolejny Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Pogoda cokolwiek pokrzyżowała plany organizatorom, co dość skrzętnie wykorzystane zostało przez polityków i medialnych piewców tzw. totalnej opozycji. Zresztą, ich pokrzykiwania i pohukiwania, zawierające w sobie tyle samo rozwagi, ile manipulacji, nie przyniosły zbyt wielkiego poklasku w społeczeństwie.

Czy może znaleźć uznanie w społeczeństwie logika opierająca się na założeniu, że samo zrobienie sobie selfie z kimkolwiek z obecnie rządzących zasługuje na ściganie prokuratorskie, Trybunał Stanu albo przynajmniej ostracyzm towarzyski z zapowiedzią łamania kołem w jakiejś przyszłości? Ja mogłem oglądać spokojnie koncerty, siedząc w zaciszu domowych pieleszy, i być może dlatego odbierałem je lepiej niż moknący w deszczu widzowie w opolskim amfiteatrze.