Komentarze
47/2014 (1012) 2014-11-18
Trochę niezauważenie minął miesiąc od zakończenia nadzwyczajnej sesji synodu biskupów, która wręcz do czerwoności rozgrzała dyskusje w Kościele i nie tylko. Odzwierciedlenie tego można odnaleźć w licznych artykułach i debatach, a także na forach internetowych oraz w codziennych rozmowach.

Debaty czasami doprowadzały do wysokiego napięcia, które w niektórych kręgach kościelnych nadal trwa. Często jednak dyskusje te ocierają się o granice nie tyle dobrego smaku, ile raczej o zasady wyznawanej przez katolików wiary. Zdarzały się wypowiedzi stwierdzające, że papież Franciszek niszczy Kościół katolicki, a sam jest heretykiem. W dyskusji spotkałem się też z określaniem obecnego następcy św. Piotra jako szóstego papieża kościoła drugowatykańskiego (?!?).
46/2014 (1011) 2014-11-12
Uff… Pół dystansu maratonu wyborczego zaplanowanego na lata 2014-2015 w niedzielę będziemy mieli za sobą. Jeszcze tylko prezydenckie i parlamentarne w przyszłym roku, i już po ptakach. Przynajmniej na trzy lata.

Piszę te słowa z lekko gorzkawym sarkazmem. Przekonywani jesteśmy nie od dzisiaj, że możliwość udziału w wyborach władz poszczególnych szczebli to święto demokracji. Że człowiek, jako zwierzę społeczne, realizuje swoje przyrodzone prawa i może „ruszać z posad bryłę świata”, wrzucając kartkę wyborczą do urny.
45/2014 (1010) 2014-11-05
Relacja pomiędzy Kościołem katolickim a państwem powraca w naszym kraju jak rzucany co raz bumerang. Najczęściej mamy z tym do czynienia w czasie wyborów, ale temat ten jest dyżurnie wywoływany także przy okazji np. świąt państwowych czy innych ważniejszych wydarzeń.

Można by się do niego przyzwyczaić i nie zwracać uwagi, gdyby nie wspomnienie zasady, iż kropla skutecznie potrafi drążyć kamień i nawet najmocniejsze skały ustępują pod wpływem erozji. A sprawa nie leży tylko w osławionych zarzutach o pazerności duchowieństwa czy też przywilejach dla konkretnej grupy wyznaniowej, ponoć straszliwie uciskającej innowierców bądź ateistów. Kwestia dotyczy bowiem wbrew pozorom nie pozycji Kościoła w społeczności, ale samej instytucji państwa.
44/2014 (1009) 2014-10-28
W swoim utworze „Wyspa doktora Moreau” Herbert George Wells twierdzi, że „zwierzę potrafi być zawzięte i przebiegłe, ale na to, by kłamać w żywe oczy, trzeba być stuprocentowym człowiekiem”.

I rzeczywiście, jest w tym jakaś racja. Choć w pierwszym odruchu „świętego oburzenia” zapewne chcielibyśmy zbić tę tezę, to jednak codzienność pokazuje dość dosadnie, jak prawdziwe są te słowa. A szczególnie teraz, gdy w dobie rozwiniętych sposobów wymiany informacji pomiędzy ludźmi wieści rozprzestrzeniają się lotem już nie błyskawicy, lecz znacznie szybciej.
43/2014 (1008) 2014-10-22
Moja fascynacja poezją Zbigniewa Herberta nie jest raczej niczym dziwnym dla czytelników tych felietonów. A ponieważ znam wiele jego utworów na pamięć, więc powracają one dość często w moich myślach, gdy chcę skomentować jakąś teraźniejszą sytuację.

Ten fragment prozy poetyckiej („Z technologii łez”) przypomniał mi się niemal natychmiast, gdy usłyszałem różnego rodzaju komentarze po zakończonym niedawno w Rzymie synodzie biskupów na temat rodziny. Niekiedy, śledząc doniesienia z obrad biskupów, przecierałem ze zdumienia oczy, słysząc wypowiedzi także purpuratów. Skądinąd zasłużony kard. Krzysztof Schönborn, arcybiskup Wiednia, w jednym z wywiadów rozwodził się nad tym, jak wspaniale „partnerzy” opiekują się sobą w związkach homoseksualnych i choćby dlatego należy wziąć ich za wzór.
42/2014 (1007) 2014-10-14
Szczery entuzjazm często gasi rozum. Nie jest to nowa prawda, czego najlepszym przykładem staje się prześledzenie różnego rodzaju rewolucyjnych działań w historii świata. Próba przekształcania rzeczywistości w imię różnego rodzaju ideologii zawsze rozpoczynała się od zmian językowych.

Wystarczyło gospodarza ziemskiego nazwać kułakiem, by można było wytoczyć przeciwko niemu cały aparat represji, czego rezultatem stały się mordy i przelew krwi, bądź też - poprzez nazwanie zwykłej dla ludzi rywalizacji na polu gospodarczym - wprowadzić pojęcie walki klas, by od razu zyskać rewolucyjny obraz świata.
41/2014 (1006) 2014-10-08
Rozpoczął się synod poświęcony rodzinie. Tydzień temu pisałem o konieczności uznania nierozerwalności małżeństwa ze względów społecznych. Trwałość ludzkiej rodziny zależna jest od trwałości więzi pomiędzy małżonkami, a naruszenie tej więzi skutkuje grzechem, który nie pozwala na pełną wspólnotę w łonie Kościoła.

Jednakże na zagadnienia poruszane w czasie synodu warto spojrzeć też od strony trwałości wiary. Bo można sprowadzić całość do jałowego pytania natury organizacyjnej: czy pozwolić ludziom w tzw. drugich związkach oraz o tzw. innej orientacji seksualnej łączyć się w przystępowaniu do Eucharystii, czy też nie? Czysto organizacyjne podejście pomija niestety zasadnicze jądro problemu.
40/2014 (1005) 2014-10-01
Być może narażę się wielu, bo dzisiejszy świat jest nasiąknięty uznawaniem praw jednostkowych za najświętsze i niepodważalne. Jednak próba tworzenia idealnego do życia społeczeństwa za pomocą tylko indywidualistycznej emancypacji jest projektem głupców. To po prostu niemożliwe.

I chociaż brzmi to niesamowicie, to jednak im bardziej w sferze politycznej podkreśla się wolność każdej osoby do tworzenia własnej wizji rzeczywistości, tym bardziej staje się konieczna kontrola rządu, aby trzymać porządek społeczny i uchronić go od całkowitej implozji.
39/2014 (1004) 2014-09-24
I tak o to, drodzy Państwo, mamy już 15 premiera (a w języku nowomowy: premierkę, premierę?) w dziejach tzw. III RP. Oczywiście nie licząc dwóch osób desygnowanych przez kreatywnego prezydenta Lecha Wałęsę, które zrezygnowały z misji tworzenia rządu - jedna, bo nie godziła się na linię polityczną prezydenta, a druga - bo nikt nie chciał jej jako premiera.

Ponadto w pamięci mamy, iż liczba rządów jest cokolwiek wyższa od ilości premierów. Tak więc na 25 lat wolności (tak mówią) jeden premier przypada średnio na rok i siedem miesięcy. Trzeba przyznać, że normę jako społeczeństwo wyrobiliśmy. Wracając jednak do zaprzysiężonej pani premier - pozostanę przy tej nomenklaturze, w oczach wielu „postępowców” właściwej jaskiniowym troglodytom i zapiekłym faszystowskim seksistom, a zatem pozostając przy pani premier, należy stwierdzić, że wejście jej w tej roli na salony polityczne rzeczywiście miało mocne akcenty.
38/2014 (1003) 2014-09-17
Ubiegłotygodniowy felieton spowodował trochę zamieszania. Niektóre z osób „bardziej duchowych” zarzuciły mi, iż wypowiadając się przeciwko pewnym postawom chrześcijańskim, podważam podobno nauczanie pasterzy Kościoła. Nie wydaje mi się jednak to prawdziwe. Dlatego pozwolę sobie jeszcze raz wyjaśnić moje rozumienie rzeczywistości, a szczególnie starcia cywilizacyjnego pomiędzy islamistami i cywilizacją zachodnią oraz postaw Kościoła w tym konflikcie.

Terror w tzw. Państwie Islamskim nieustannie narasta. Każdego dnia jesteśmy karmieni medialnymi doniesieniami o okropnościach dokonujących się na tamtym terenie. Opisy zadawanych chrześcijanom cierpień przekraczają już możliwości percepcji nawet ludzi przyzwyczajonych do jatek w grach komputerowych. Co zatem robić?