Komentarze
2/2025 (1531) 2025-01-09
Zakorzeniła się w naszym kraju taka świecka tradycja, że przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy zaczyna się medialny antyreligijny rozruch.

„Wiodące” publikatory niemalże prześcigają się w produkowaniu treści, które mają odstręczyć od i zniechęcić do obchodzenia tych uroczystości. Nie inaczej było i w ostatnim roku. Co prawda o wolną od pracy Wigilię mocno się dopominała lewica, ale przecież nie po to, żeby mieć więcej czasu się na Pasterkę rychtować. Nie po to też, żeby uczcić Boże Narodzenie, tuż przed świętami wpłynęła do sejmu petycja o zakazie spowiedzi dzieci.
1/2025 (1530) 2025-01-01
Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze na świecie nie było internetu, moja XIX-wieczna babcia Franciszka każdej Wigilii śpiewała swoją dyżurną pastorałkę.

Jak już z kolędowego repertuaru wyczerpaliśmy wszystko, co i w głowach, i w książeczkach do nabożeństwa zapisane stało, babcia dla kurażu chłypała parę łyków jabłkowo-gruszkowo-śliwkowego kompotu i dokładnieńko wycierając usta ukrochmaloną na sztywno chusteczką, zaczynała: „Tusząc pasterze, że dzień blisko, wygnali owce na pastwisko, z obory, z obory, zapędzili pod bory. Natrafili dobrą trawę, pokładli się na murawę, posnęli, posnęli. A bydło jadło, jadło, jadło, a bydło jadło, jadło, jadło, aż im się pokładło”.
51-52/2024 (1529) 2024-12-20
Frania urodziła się w przeciętnej chłopskiej rodzinie. Najmłodsza z rodzeństwa, trzpiotka z charakterem - Szymon starszy od niej o cztery, a Bolek o dwa lata - była najważniejsza w domu.

Dwa tygodnie przed Pierwszą Komunią św. straciła ojca. Pośpieszył Jędrzej z pomocą sąsiadowi, któremu krowa w zabagnionej łące się topiła, i kręgosłup popsuł. Śmierć go z cierpienia wielkiego wybawiła. - Ciężko, jak nas tato odumarli, było - wspominała Frania. - Mama to na początku wiecznie popłakiwali. Kiedy już Szymon dorósł i za ojca obowiązki głowy rodziny przejął, to się im poprawiło. Bo chłopak i robotny, i obrotny był. To dzięki niemu nauczyła się Frania drukowane litery składać.
51-52/2024 (1529) 2024-12-20
Grudzień już z samej racji zajmowanego w kalendarzu miejsca prowokuje do podsumowań i refleksji. Bo to i Wigilia, i święta, i Nowy Rok się zza węgła wyłania.

Ale kto wie, czy tych wszystkich ważnych dat nie zdetronizuje niedługo 13 dzień grudnia. Do rocznicy stanu wojennego dołączyła bowiem rocznica ukonstytuowania się uśmiechniętej władzy, która to (i rocznica, i władza) ma szanse wszystkie inne okoliczności zdeklasować. Jakby komu jeszcze było mało, to niech dołączy do 13 grudnia dzień imienin Samboi - czyli tej, która walczy samotnie (ciekawe, że akurat taką datę na solenizowanie sobie wybrała), i fakt, że w tym roku 13 dzień grudnia obrał sobie piątek. Ciekawy zbieg okoliczności, nieprawdaż?
50/2024 (1528) 2024-12-11
Podobno pamięć statystycznego obywatela w kwestii zapodawanych mu wyborczych obietnic kasuje się po około dwóch miesiącach od momentu ich usłyszenia.

Dlatego tzw. politycy ochoczo korzystają z wyartykułowanej niegdyś przez Radosława Sikorskiego zasady, że dwa razy obiecać, to jak raz dotrzymać. Zakładając, że Donald Tusk przed ubiegłorocznymi wyborami całkiem sporo, a nawet znacznie więcej obiecywał, to zgodnie z powyższą maksymą powinniśmy uznać, że połowa z tego została dotrzymana. Ale, jak to ujął rozmówca Sikorskiego, Jacek Rostowski, obietnice wyborcze wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą.
47/2024 (1526) 2024-12-04
Od momentu oficjalnego zatwierdzenia Karola Nawrockiego na kandydata na prezydenta Rzeczpospolitej trwa swoisty koncert życzeń i zażaleń pod jego adresem. Jak w ukropie uwijają się nie tylko dziennikarze rządowego obozu, wszelkimi siłami starając się zdezawuować prezesa IPN-u.

Przekaz dnia, że Nawrocki nie jest kandydatem obywatelskim, tylko PiS-owskim, ciągle obowiązuje. Ale skoro niekoniecznie Polaków to odstrasza, należy znacznie mocniej i bardziej zdecydowanie uderzyć. A do tego jak mało kto przydają się celebryci. Ichnia nawała poparcia Rafała Trzaskowskiego - kupą, mości panowie, kupą! - ruszy zapewne z nowym rokiem, ale już dziś mamy jej przedsmak.
47/2024 (1526) 2024-11-27
W jednej z klas lubelskiego liceum nauczycielka poprosiła ucznia o rozdanie klasówek. Była bardzo zdziwiona, kiedy się okazało, że chłopak nie jest w stanie sprostać zadaniu, bo nie zna nazwisk swoich kolegów.

Przy czym dodać należy, że nie była to ani pierwsza klasa, ani początek roku szkolnego, a grupa, o której mowa, to standardowe 32 osoby. Nauczyciele liceum są zszokowani. I całkiem niepotrzebnie. Bo szkoła z Lublina to niekoniecznie wyjątek. A już niedługo może to być norma. Takie mamy czasy, taki dopadł nas klimat. Wygląda jednak na to, że ocieplenie w przyrodzie niekoniecznie się na ocieplenie międzyludzkich relacji przekłada. Postawiliśmy na cywilizację. Na rozwój jednostki. Na globalną wioskę. Tyle że globalizacja i w tej materii niekoniecznie się sprawdziła.
47/2024 (1526) 2024-11-20
Ostatnie rachunki za prąd wywołały wśród Polaków wiele emocji. Niestety, tych negatywnych.

A prognoza jest taka, że w najbliższych miesiącach opłaty za energię mogą wzrosnąć nawet o 70%, a cena benzyny przekroczy 7 zł za litr. Rośnie też inflacja. Chciałoby się zapytać: „Jak żyć, panie premierze? Jak żyć?”. Tylko po co, skoro odpowiedź, podobnie jak pytanie, jest dobrze znana: „Pieniędzy nie ma i nie będzie”. Już dziś co trzecia wydana w polskim budżecie złotówka to złotówka pożyczona. Do wzrostu kosztów energii dołączy koszt paliw i jeszcze mocniej odczujemy niekorzystny wpływ na wszystkie aspekty codziennego życia. Tymczasem rząd przymierza się do zamykania elektrowni węglowych - i nie w 2030 r., jak planowano wcześniej, tylko już w 2026.
47/2024 (1526) 2024-11-20
W ramach akcji „szanujmy wspomnienia” obejrzałam właśnie kawałek jednego z odcinków „Przygód pana Michała”. Ma się rozumieć - Wołodyjowskiego. Był to akurat ten odcinek, który jako dziecko widziałam w telewizorze trochę odległych sąsiadów (zamierzchłe czasy, kiedy tylko nieliczni mieli w domu ówczesne „okno na świat”).

To był ostatni odcinek serialu i chyba tylko dlatego mama uległa moim proszalnym jękom. Bo choć właścicielka telewizora wielekroć ponawiała swoje zaproszenie, mama pozostawała wierna przekonaniu, że chęć obejrzenia filmu to nie jest powód, żeby Bogu ducha winnym ludziom zakłócać domowy mir. Długotrwały opór przeciw moim prośbom spowodował, że weszłyśmy jako ostatnie z telewizyjnych natrętów. Herdegen kończył już swoim dostojnym głosem dumną „Pieśń o małym Rycerzu”, a wpatrzona w ekran stojącego na stoliku telewizora młódź zdążyła już ciasno się ubić na kuchennej podłodze.
46/2024 (1525) 2024-11-13
Przyznaję, zauroczyły mnie te listopadowe dni. Najpierw piękna akcja Klubów Gazety Polskiej, których członkowie niezliczoną ilością zapalonych bezkapturkowych zniczy (obrońcy czystego powietrza pewnie rwą z głów włosy) i biało-czerwonych kwiatów odgrodzili od zadymiarzy pomnik na placu Piłsudskiego w czasie listopadowych obchodów upamiętniających poległych w smoleńskiej tragedii.

Dzień później Marsz Niepodległości, który - mimo że tradycyjnie już miał problemy z zatwierdzeniem go przez prezydenta Warszawy - zgromadził imponującą liczbę uczestników. I morze biało-czerwonych flag. I choć pomiędzy danymi o jego liczebności przekazanymi przez stołeczny ratusz a organizatorów pochodu jest duża różnica, to wszyscy zgodnie przyznają, że była to wyjątkowa frekwencja.