Komentarze
49/2019 (1272) 2019-12-04
Dziękowała mu brytyjska królowa, spotkać chce się z nim prezydent Andrzej Duda, a minister sprawiedliwości będzie wnioskował o przyznanie medalu.

Przed kilkoma dniami w Londynie doszło do ataku terrorystycznego, w którym zginęły dwie osoby, a kilka zostało rannych. Ofiar mogłoby być więcej, gdyby nie odważna postawa kilku przechodniów, którzy zatrzymali zamachowca. Jednym z bohaterów był pan Łukasz, polski kucharz pracujący w Londynie, który zatrzymał nożownika przy pomocy, jak donosiły brytyjskie media, kła narwala. Dla tych, którzy jeszcze nie zdążyli przeczesać wyszukiwarek, wyjaśnienie: narwal to krewny wieloryba. Cechą wyróżniającą zwierzęta jest pojedynczy kieł. Do zdobycia wyłącznie na czarnym rynku, ponieważ handel kłami narwala jest nielegalny praktycznie na całym świecie. Wszystko w celu ochrony tych unikalnych zwierząt przed wyginięciem. Skąd Polak wziął kieł narwala? Trzeba opisać przebieg zdarzenia. Atak rozpoczął się w budynku, gdzie odbywała się konferencja. Polak w tym czasie czyścił szklanki w pomieszczeniach znajdujących się w piwnicy restauracji. Kiedy usłyszał krzyk, pobiegł na górę.
46/2019 (1269) 2019-11-13
Rozmowa z Szymonem Królikiewiczem, teologiem, autorem książki „Maryja i ks. Dolindo”

Imię Dolindo pochodzi z neapolitańskiego dialektu, w którym słowo „dolendo” znaczy „ból”. Zgodnie z biblijną tradycją nadał mu je ojciec Rafaele Ruotolo, mający zwyczaj nazywania swoich dzieci imionami, które wiązały się z Jezusem albo Maryją. W imieniu Dolindo zbiegły się te dwie obie osoby. Kiedy Dolindo był nastolatkiem, ojciec wytłumaczył to następująco: „Nazwałem cię tym imieniem, bo wierzyłem, że zostaniesz nie tylko księdzem, ale apostołem”. Można powiedzieć, że w ten sposób Rafaele post factum usprawiedliwiał maltretowanie syna tudzież były to słowa prorocze, które sprawdziły się w życiu kapłana. Ból zjednoczony z ofiarą krzyżową Jezusa Chrystusa stał się dla Dolindo pierwszorzędną cechą kapłaństwa. Z kolei sama Maryja miała powiedzieć ks. Dolindo: „to imię wyraża moje boleści, kiedy stałam pod krzyżem”.
45/2019 (1268) 2019-11-06
Mieszkańcy obwiniają lokalne władze. Lokalne władze zwalają winę na firmy. A firmy wskazują na rosnące koszty. Jedno jest pewne - ceny za wywóz odpadów ciągle rosną, bo wszystko w tym biznesie szwankuje.

Śmieci produkuje każdy. I to niemało, bo, według danych GUS, jest to ponad 312 kg na głowę rocznie, a liczba ta ciągle rośnie. Łącznie produkujemy już ponad 12 mln ton śmieci każdego roku. Z drugiej strony opłaty za odpady dochodzą już do kilkudziesięciu złotych od osoby. Zdarzają się gminy, gdzie wysokość stawek przekracza 30 zł miesięcznie od mieszkańca - i to w przypadku odpadów segregowanych. Temat wysokości opłat za śmieci wraca jak bumerang również w Siedlcach. Podczas czerwcowej sesji rady miasta radni zablokowali podwyżkę zaproponowaną przez prezydenta. Nie zgodzili się, żeby kosztami zbilansowania systemu gospodarki odpadami obarczyć mieszkańców. Wszystko wskazuje jednak na to, że radni będą musieli ponownie pochylić się nad tą kwestią. Ceny zaproponowane na przetargach przez firmy odbierające odpady są znacznie wyższe od wyliczeń miasta.
43/2019 (1266) 2019-10-23
Słoneczne październikowe popołudnie. Z zaparkowanego w pobliżu przedszkola autokaru wysypuje się grupka dzieci. Podekscytowane i gotowe do dzielenia się wrażeniami z zakończonej właśnie wycieczki wpadają wprost w ramiona oczekujących na nich rodziców.

Nie wszystkie mają tyle szczęścia. Tuż obok zaczyna formować się garstka maluchów, po które nikt jeszcze nie przyjechał. Dzieci - jak udaje mi się usłyszeć - mają zaczekać na swoich opiekunów w przedszkolu. Nagle spokój w zwartym szeregu podążającym za panią przedszkolanką w stronę placówki zakłóca bunt jedynego w tej grupie chłopca. „Ja stąd się nie ruszę, tu będę czekał na mamę” - ogłasza kilkulatek, po czym wpada w płacz. Po chwili pertraktacji udaje się spacyfikować plany malca. A ja zaczynam się zastanawiać, jak ten delikatny chłopiec za kilkanaście lat odnajdzie się w twardym świecie, który stawia mężczyznom coraz większe wymagania.
41/2019 (1264) 2019-10-09
Ja tu mam skargi, proszę pana, na pana od lokatorów. Pan, proszę pana, puka. Pan, proszę pana, boruje. Pan, proszę pana, piłuje. (...) Kto się skarżył? A choćby pani Wagner. (...) Nie może spać po nocach” - dyscyplinował jednego z lokatorów gospodarz domu w serialu „Alternatywy 4”.

I nie przekonały go argumenty wynalazcy, że przecież pracuje w dzień. Wielbicielami Stanisława Anioła i jego metod utrzymywania porządku w bloku okazali się niewątpliwie członkowie rady nadzorczej krakowskiej spółdzielni „Podwawelska”. Wpadli bowiem na nietypowy pomysł walki z zakłócaniem spokoju. Mieszkańcom bloków należących do spółdzielni zakazano korzystania ze sprzętu AGD i remontowego po 19.00 w dni powszednie i po 16.00 w soboty. Każdy więc, kto bierze się za sprzątanie mieszkania wieczorem, będzie miał problem. Skąd takie restrykcje? Na wniosek samych mieszkańców, którzy skarżyli się na sąsiadów przykładowo wiercących tuż przed 22.00, a więc idealnie przed ustawowym zakazem zakłócania ciszy nocnej. W skrócie chodzi o to, żeby nie przeszkadzać tym, którzy chcą odpocząć. Nowy regulamin wywołał konsternację wśród tych mieszkańców osiedla, którzy lubią poszaleć z odkurzaczem w czasie trwania telewizyjnych serwisów informacyjnych albo nie chcą wyłączać pralki, kiedy chciałaby tego spółdzielnia.
39/2019 (1262) 2019-09-25
Nowoczesne składy, zmodernizowane dworce i perony, wymienione tory... Inwestycje warte miliardy złotych. Wszystko po to, żeby nam, pasażerom, podróżowało się bezpiecznie, komfortowo, szybko. A przede wszystkim było punktualnie. Wybór środka lokomocji, którym dotrę do miejsca, gdzie spędzę urlop, był zatem oczywisty.

Moja towarzyszka podróży wpadła na genialny pomysł, żeby skorzystać z nowoczesnego kanału dystrybucji i kupić bilety przez internet. „Nie będziemy musiały stać w kolejce do kasy” - argumentowała. Zderzenie z rzeczywistością miało miejsce już na samym początku podróży, czyli dworcu kolejowym w Siedlcach. Zaopatrzone w bilety udałyśmy się od razu na odpowiedni peron, żeby dowiedzieć się, że pociąg z Kijowa, który miał zawieźć nas do stolicy, opóźni się... 51 minut. To oznaczało nie tylko dreptanie w kółko przez prawie godzinę albo i dłużej, bo co i rusz było słychać komunikat: „opóźnienie może ulec zmianie”. Pod znakiem zapytania stanęła cała nasza podróż - wiedziałyśmy, że nie zdążymy przesiąść się na drugi pociąg, który zawiezie nas do miejsca docelowego, a miałyśmy w rękach bilet łączony. No ale od czego jest infolinia PKP. Właśnie nie wiem od czego, bo pomimo kilku prób nikt się nie zgłosił. Pozostało więc wrócić na dworzec i dowiedzieć się czegoś w okienku z napisem „Informacja”.
37/2019 (1260) 2019-09-11
Nie programy profilaktyczne, nie terapie, nie kluby AA... Urzędnicy w Uniejowie znaleźli nowy sposób walki z alkoholizmem - chcą eksmitować osoby uzależnione z mieszkań komunalnych na wieś.

Tym bardziej że, jak tłumaczą, alkoholizm najczęściej idzie w parze z problemem n iepłacenia czynszu. Poza tym takie osoby zakłócają spokój sąsiadom. Dlatego pracownicy miejscowego ośrodka pomocy społecznej postawili osobom nadużywającym napojów wyskokowych ultimatum: albo przestaną pić, albo zostaną eksmitowane z mieszkań komunalnych do pustostanów poza miastem. Urzędnicy przyznają, że ich dotychczasowe pokojowe działania mające na celu zmotywować alkoholików do porzucenia nałogu nie były traktowane poważnie. Dlatego mają nadzieję, że realna groźba wszczęcia procedur prawnych zmierzających do eksmisji na wieś będzie czynnikiem, który wstrząśnie delikwentem i sprowadzi go na dobrą drogę. Zwłaszcza że ponoć osoby dotknięte problemem alkoholowym za żadne skarby nie chcą opuszczać Uniejowa.
35/2019 (1258) 2019-08-28
18 urodziny, jak wiadomo, muszą być obchodzone z przytupem i - obowiązkowo - dużą dawką adrenaliny. Oczywiście też trzeba mieć po nich namacalną pamiątkę, bo przecież inaczej nikt nie uwierzy. Pewna wielonarodowościowa grupa maturzystów postanowiła pójść w las, a właściwie za pewien słup. I się zaczęło...

Kilka dni temu aktywnością młodych panów na łonie natury zainteresował się patrol z placówki Straży Granicznej w Barcianach w powiecie kętrzyńskim. W trakcie kontroli pasa drogi granicznej ujawniono ślady wejścia i przekroczenia granicy polsko-rosyjskiej. Natychmiast do akcji ruszył przewodnik z psem. Czworonożny przyjaciel doprowadził do miejsca, gdzie odkryto ślady samochodu. Funkcjonariusze SG ustalili, że wypożyczonym autem w to miejsce przyjechało dwóch Anglików i trzech Polaków w wieku 18-19 lat. Nastolatkowie świętowali 18 urodziny kolegi, a atrakcją miała być wycieczka właśnie w rejon granicy polsko-rosyjskiej. Jeden z Anglików, któremu zależało na zdjęciu przy rosyjskim słupie, przekroczył nielegalnie granicę, z kolei jeden z Polaków w czasie wykonywania selfie wszedł na pas drogi granicznej. Efekt: mandaty w wysokości odpowiednio 300 i 200 zł.
33/2019 (1256) 2019-08-14
Jeśli ktoś uważa, że współczesna młodzież jest zła, zapraszam do nas. Udowodnię, że jest w błędzie - mówi ks. Mariusz Rompa, założyciel i dyrygent chóru młodzieżowego przy parafii pw. św. Jana Pawła II w Siedlcach.

Najpierw były Mordy. To tu, w 2016 r., z inicjatywy młodzieży oraz ks. M. Rompy, ówczesnego wikariusza parafii, powstał chór młodzieżowy Cantores Mordensis. - Dzieci trochę na mnie to wymogły. Bardzo chciały śpiewać i dowiedziały się, że mam wykształcenie muzyczne, chociaż nie do końca w chóralnym kierunku, bo skończyłem szkołę muzyczną II stopnia na kontrabasie - przyznaje z uśmiechem ks. Mariusz. I dodaje, że miał duże opory przed podjęciem wyzwania: zastanawiał się, czy mu podoła oraz co się stanie z młodzieżą, kiedy odejdzie z parafii. - Jako że Pan Bóg w naszym życiu pisze niesamowite scenariusze, trafiłem do parafii pw. św. Jana Pawła II w Siedlcach, czyli niedaleko Mordów. Ubogacony doświadczeniem postanowiłem taki chór założyć również tutaj. A ponieważ między Siedlcami a Mordami nie jest daleko, to młodzież z tamtejszego chóru, która chciała dalej śpiewać, dołączyła do nas - podkreśla.
29/2019 (1252) 2019-07-17
W swojej najnowszej książce spogląda Pan na ludobójstwo na Wołyniu z nowej perspektywy: nie ofiar, ale katów. Tymczasem w powszechnej świadomości Polaków oprawcy z Wołynia nie posiadają twarzy… Dlaczego postanowił Pan ich wskazać? - Jeżeli z imienia i nazwiska znane są ofiary, chociaż nie wszystkie udało się ustalić, to powinny też być znane nazwiska zarówno tych, którzy rozprzestrzeniali złowrogą ideologię, która leżała u podstaw mordu, jak np. Mikołaj Łebed, czy tych, którzy dokonywali zbrodni, jak „Enej” - mówi Marek A. Koprowski, pisarz, historyk, autor książki „Kaci Wołynia. Najkrwawsi ludobójcy Polaków”.

- Robili to w sposób straszliwy, niemieszczący się w kategoriach cywilizowanych wojen, który zasługuje na najwyższe potępienie - dodaje.