Historia
11/2019 (1234) 2019-03-13
Łączka była przedmiotem tajemnicy wojskowej. To miejsce oficjalnie miało nie istnieć - mówiła Kamila Sachnowska z Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej, tłumacząc, dlaczego prawda o nim ujrzała światło dzienne dopiero kilka lat temu.

1 marca w Muzeum Regionalnym w Siedlcach K. Sachnowska wygłosiła wykład pt. „Kwatera Ł. Panteon narodowy pod cmentarnym murem”, przybliżając tragiczne losy żołnierzy podziemia niepodległościowego po II wojnie światowej, ze szczególnym zwróceniem uwagi na tych, którzy w latach 1948-54 więzieni byli i straceni w więzieniu mokotowskim (więzieniu przy ul. Rakowieckiej), a ich ciała służby bezpieczeństwa ukryły na Cmentarzu Powązkowskim, w tzw. Kwaterze Ł (Kwaterze „na Łączce”). Gość Muzeum Regionalnego rozpoczął od naszkicowania sytuacji, do jakiej po II wojnie światowej doszło w Polsce wskutek komunistycznej dyktatury. - Walka o niepodległość, sprzeciw wobec przejęcia władzy przez komunistów, przeciw utracie Kresów wschodnich i zależności od Związku Sowieckiego - K. Sachnowska wyliczała główne motywy działalności niezłomnych. - To nie byli samobójcy. Wtedy naprawdę uważali, że musi dojść do konfliktu. Tylko kolejna wojna dawała jedyną nadzieję, że Polska znajdzie się po drugiej stronie żelaznej kurtyny, co będzie oznaczało przynależność do świata demokracji, do Zachodu - tłumaczyła.
11/2019 (1234) 2019-03-13
Był to żołnierz bez skazy, którego chciało zlikwidować UB - tak o swoim dowódcy Tadeuszu Tomaszewskim (1919-1995) mówi jego podwładny, dziś prezes włodawskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Edmund Brożek.

Tadeusz Tomaszewski, nieżyjący dowódca dawnej placówki AK w Dominiczynie (gm. Stary Brus, powiat włodawski) w ruchu oporu działał od 15 marca 1943 r. do 22 lipca 1944 r. T. Tomaszewski tuż po napaści sowieckiej już był w Związku Walki Zbrojnej. Struktury tej organizacji powstały na przełomie 1939 i 1940 r. Do tamtejszego obwodu ZWZ wchodziły wsie: Kołacze, Dominiczyn, Wólka Wytycka, Wytyczno oraz Kulczyn, a oddział liczył około 30 partyzantów. - Od 1939 r. T. Tomaszewski zbierał wraz ze swoim bratem Czesławem porzuconą broń i przechowywał ją w ukryciu, m.in. u moich rodziców - opowiada pochodzący z Dominiczyna E. Brożek. - Były też gromadzone m.in. nożyce do cięcia kabli telefonicznych i piły do rozcinania słupów. Jak podają źródła historyczne, tworzące się „podziemie” nie miało broni, dlatego gromadzono tę porzuconą przez oddziały KOP. Po bitwie pod Wytycznem w października 1939 r. w okolicy takich miejsc z pochowaną bronią było wiele. Tomaszewski wypady na akcje organizował z placówką Dubeczno, ze Stanisławem Prylem ps. Paris, Zygmuntem Franasam ps. Łoś z Woli Uhruskiej; był też dróżnik Maśluch.
10/2019 (1233) 2019-03-06
Choć opuścił Międzyrzec, mając zaledwie dwa lata, zapamiętał z dzieciństwa dom cioci Marci, sad pełen gruszek i jabłek, puszczanie papierowych łódek i poczekalnię dworca, z którego odjechał do Brześcia. Rodzinne miasto na zawsze pozostało w jego sercu.

W tym roku przypada 100 rocznica urodzin Henryka Burzeca, wybitnego rzeźbiarza pochodzącego z Międzyrzeca Podlaskiego. Władze miasta chcą wykorzystać tę okazję, by na nowo przybliżyć sylwetkę i twórczość tego wyjątkowego artysty. Jubileusz, który odbędzie się w maju, przygotowuje Miejski Ośrodek Kultury. Zaplanowano wernisaż wystawy rzeźb i katalog poświęcony Burzecowi, a także spotkanie z jego córką - Ludomirą. - Hol, w którym obecnie znajdują się dzieła, zostanie odpowiednio oświetlony. Połączymy też oba pomieszczenia, aby zyskać przestrzeń do rozstawienia kompozycji - zapowiada Andrzej Szczerbicki, kierownik międzyrzeckiej Galerii Es. Prace Burzeca po raz pierwszy w Międzyrzecu Podlaskim były eksponowane na wystawie zbiorowej w 2000 r., a rok później na autorskiej wystawie w Galerii Es. Już wtedy artysta wyraził chęć i wolę, aby zbiór jego rzeźb trafił do Międzyrzeca. Gdy w 2005 r. zmarł, cały majątek przejęła córka Ludomira, która zabrała rzeźby ojca do Nieporętu, gdzie mieszka. Spełniła jednak jego wolę.
10/2019 (1233) 2019-03-06
3 marca niemal 200 zawodników wystartowało we Włodawie biegu pięciokilometrowym oraz na dystansie 1963 m, symbolizującym datę śmierci ostatniego z wyklętych.

We Włodawie Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych zorganizowano po raz piąty. Zawodnicy pobiegli chodnikiem przy drodze wojewódzkiej 812 pomiędzy Włodawą a Okuninką. Wystartowali zarówno mieszkańcy miasta i powiatu, jak i osoby spoza Włodawy, m.in. z Ożarowa Mazowieckiego, Lublina czy Warszawy. Po raz pierwszy udział w imprezie wzięła siedmioletnia India Szot z Włodawy, która krótszy dystans przebiegła wraz z mamą. - Bardzo lubię biegać, podobnie jak moja ciocia, która startuje w maratonach - przyznała India. Po raz pierwszy w biegu wystartował również 12-letni Jeremi Baj-Horbaczewski z Różanki. - Chciałem spróbować swoich sił na krótszym dystansie. Słyszałem o żołnierzach wyklętych. Chcę uczcić ich pamięć - stwierdził Jeremi. Pięciokilometrowy bieg „Tropem Wilczym” wygrał Tomasz Pawłowski z Lacka, wyprzedzając Dominika Dejera i Piotra Leśniaka. Wśród kobiet najlepsza była Paulina Szczepanik z Włodawy, drugie miejsce zajęła Monika Milart, trzecie - Anna Torbicz-Jakubowska.
9/2019 (1232) 2019-02-26
Zamek Biskupi w Janowie Podlaskim krył i nadal kryje wiele zagadek. Część z nich została wyjaśniona podczas prac archeologicznych prowadzonych w latach 2012-2015. Efekty wykopalisk zaskoczyły nawet samych badaczy.

Pracami kierował bialski archeolog Mieczysław Bienia. Podkreśla, że prowadzenie badań na terenie dawnego zamku biskupów łuckich było dla niego zaszczytem. Swoimi doświadczeniami z tamtego czasu podzielił się podczas spotkania zorganizowanego 21 lutego przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Białej Podlaskiej. Opowieść uzupełniał pokazem zdjęć, które dokumentują zakres działań i odkryć. Okazją do badań były prace budowlane na terenie zamku. Obecnie na miejscu zamieszkałym niegdyś przez biskupów funkcjonuje czterogwiazdkowy hotel. W 2013 r. dawna posiadłość hierarchów podlaskich przedstawiała opłakany widok. - Teren był zarośnięty, a oficyny (wschodnia i zachodnia z XVIII w.) niedokończonego zamku mocno zniszczone. Stan fundamentów obu obiektów śmiało można było nazwać tragicznym. Nie mogliśmy przebadać całego dziedzińca, bo obszerniejsze wykopy groziły zawaleniem budynków. Skupiliśmy się tylko na centralnej części, zostawiając marginesy bezpieczeństwa - opowiada archeolog.
9/2019 (1232) 2019-02-26
XIX-wieczny kościół pw. św. Stanisława BM w Kolonii Komarno doczeka się gruntowanego remontu. Obiekt jest wpisany na listę zabytków.

Powstał prawdopodobnie około 1844 r. i służył jako dworska kaplica. Od 1931 do 1990 r. pełnił rolę kościoła parafialnego. Obecnie jest wyłączony z użytku. Zostanie odnowiony już w przyszłym roku dzięki projektowi rewitalizacyjnemu. Władzom gminy Konstantynów udało się pozyskać na ten cel dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego. Projekt będzie realizowany w ramach programu rewitalizacji terenów wiejskich. Jego głównym beneficjentem jest gmina Konstantynów. - Inwestycję prowadzimy w porozumieniu z parafią Komarno i władzami diecezjalnymi, gdyż teren i obiekty poddawane rewitalizacji są własnością parafii. Planowane prace będziemy przeprowadzać w 2019 i 2020 r. W bieżącym roku chcemy poprawić nawierzchnię zabytkowej alei lipowej oraz dokonać działań związanych z pielęgnacją zabytkowego drzewostanu, który znajduje się przy tej alei - mówi Romuald Murawski, wójt gminy Konstantynów.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Parafialne Muzeum Ziemi Trojanowskiej przyciąga bogactwem eksponatów i atrakcyjną formą prezentowania historii. Wpływ na kształt instytucji mają też sami mieszkańcy, którzy udostępniając rodzinne pamiątki, dzielą się wiedzą o dziejach regionu.

Pomysłodawcą przedsięwzięcia był proboszcz parafii Korytnica Łaskarzewska ks. Zbigniew Grzymała. - Remont dawnej „organistówki”, stanowiącej obecnie siedzibę muzeum, trwał pół roku i był możliwy dzięki funduszom unijnym. Inicjatywa wydaje się tym cenniejsza, że w okolicy nie ma podobnej instytucji - wyjaśnia. Udostępniona zwiedzającym od listopada 2017 r., rocznicę istnienia placówka uczciła organizacją tematycznych wystaw. Na stałe ekspozycje rozmieszczone w dwóch muzealnych salach składają się liczne pamiątki, w tym archiwalne fotografie, oraz tablice poglądowe sytuujące w czasie kolejne wydarzenia tworzące historię ziemi trojanowskiej.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Rozmowa z Pawłem Jezierskim, twórcą strony internetowej poświęconej Franciszkowi Salezemu Jezierskiemu.

Wielu osobom, choćby pobieżnie zainteresowanym historią czasów przedrozbiorowych, nazwisko F.S. Jezierskiego, zwanego Wulkanem gromów Kuźnicy, „obiło się o uszy”. Nie inaczej było ze mną. Na moje zainteresowanie tą postacią wpłynęła także, oprócz zwykłej ciekawości związanej z takim samym nazwiskiem, chęć zgłębiania dziejów ziemi łukowskiej, a szczególnie historii szlachty zagrodowej licznie zamieszkującej okoliczne wsie na przestrzeni wieków. Kilkaset lat temu ten istny tygiel drobnoszlachecki stanowił o wyjątkowości naszej ziemi, wydając przy tym na świat wiele ciekawych i zasłużonych ludzi. Ciekawiło mnie, czym konkretnie zasłużył się ów F.S. Jezierski z podłukowskich Gołąbek, którego ulicę mijałem na warszawskim Powiślu w trakcie studiów i któremu poświęcane były książki. Przeglądając więc kolejne źródła i prace historyczne dotyczące kanonika Jezierskiego oraz czytając jego dzieła, stwierdziłem, że jest to arcyciekawa i zasłużona dla kraju postać. I nie jest to wyłącznie moja subiektywna ocena, lecz opinia wielu badaczy polskiego oświecenia, zawarta w publikacjach naukowych, których część prezentuję na stronie internetowej w sekcji „twórczość”.
7/2019 (1230) 2019-02-13
Skromny człowiek, a przy tym wielki patriota, który w czasie wojny narażał życie dla ojczyzny, zaś w latach pokoju działał i pracował dla dobra Polski. 25 stycznia w wieku 101 lat zmarł Marian Miszczak.

Urodził się 5 czerwca 1917 r. w Mingosach jako najstarsze dziecko Józefy z Niewiadomskich i Stanisława Miszczaka. W 1925 r. rodzina przeniosła się do Broszkowa, gdzie Marian mieszkał aż do swojej śmierci. Przed wojną, po ukończeniu Gimnazjum Handlowego w Mińsku Mazowieckim, M. Miszczak prowadził firmę handlu i obróbki drewna. W 1938 r. został powołany do czynnej służby wojskowej. Rozpoczął ją w 35 Pułku Piechoty stacjonującym w Brześciu nad Bugiem, zaś pod koniec roku skierowano go do Szkoły Podoficerskiej Łączności w Zegrzu pod Warszawą, którą ukończył w 1939 r. Pod koniec czerwca Marian został przerzucony na Pomorze, w rejon Tucholi i Koronowa, gdzie jego pułk objął stanowiska obronne w ramach zarządzonej mobilizacji. Wszedł w skład 9 Dywizji Piechoty, której zadaniem była obrona pomorskiego odcinka granicy Polski w przypadku ataku niemieckiego. 1 września 1939 r. na odcinek broniony przez 35 pp uderzyła II dywizja piechoty zmotoryzowanej i III dywizja pancerna. M. Miszczak walczył na pierwszej linii frontu - bronił granic Polski pod Tucholą.
7/2019 (1230) 2019-02-13
Od 2006 r. w Klubie Kultury w Sitniku pod Białą Podlaską działa pracownia koronkarstwa, współtworząca sztandarowy projekt bialskiego Gminnego Ośrodka Kultury pn. Szlak Pracowni Ginących Zawodów.

Pomysł, by pracownia w Sitniku specjalizowała się w koronkarstwie, miał swoje uzasadnienie. Tutaj mieszkały i tworzyły panie kultywujące dawne tradycje koronkarskie: Janina Litwiniuk i jej córka Joanna Papińska oraz Stanisława Pyrka. Przez wiele lat utalentowane twórczynie służyły doświadczeniem i pomocą w kształceniu osób chętnych do zdobycia albo rozwinięcia zdolności robienia koronek. - W pierwszych latach działania pracowni na zajęcia koronkarstwa zapisywały się w większości osoby dorosłe. Dzisiaj są to dzieci i młodzież, w przeważającej mierze dziewczynki, ale przez pracownię przewinęło się też kilku chłopaków. Dzisiaj zainteresowanie jest - niestety - mniejsze. Komputer zwyciężył - ocenia ze śmiechem Alicja Sidoruk, starszy instruktor w Klubie Kultury w Sitniku. Grupa uczestnicząca w zajęciach liczy w porywach do 15 osób - to dzieci mieszkające w tzw. trójmieście, jak półżartem mówi się tutaj o trzech przylegających do siebie wioskach: Sitniku, Łukowcu i Worgulach. Zimą, kiedy dzieci do klubu trzeba dowieźć, czasami trochę mniej.