Komentarze
39/2014 (1004) 2014-09-24
I tak o to, drodzy Państwo, mamy już 15 premiera (a w języku nowomowy: premierkę, premierę?) w dziejach tzw. III RP. Oczywiście nie licząc dwóch osób desygnowanych przez kreatywnego prezydenta Lecha Wałęsę, które zrezygnowały z misji tworzenia rządu - jedna, bo nie godziła się na linię polityczną prezydenta, a druga - bo nikt nie chciał jej jako premiera.

Ponadto w pamięci mamy, iż liczba rządów jest cokolwiek wyższa od ilości premierów. Tak więc na 25 lat wolności (tak mówią) jeden premier przypada średnio na rok i siedem miesięcy. Trzeba przyznać, że normę jako społeczeństwo wyrobiliśmy. Wracając jednak do zaprzysiężonej pani premier - pozostanę przy tej nomenklaturze, w oczach wielu „postępowców” właściwej jaskiniowym troglodytom i zapiekłym faszystowskim seksistom, a zatem pozostając przy pani premier, należy stwierdzić, że wejście jej w tej roli na salony polityczne rzeczywiście miało mocne akcenty.
39/2014 (1004) 2014-09-24
„Mam bardzo dużo znajomych - i dziewczyny i chłopaków - homoseksualnych. To są bardzo sympatyczni ludzie. Dlaczego nie mają prawa do adopcji dzieci, które są zostawiane w domach dziecka? Które są bite, katowane, gwałcone? Dlaczego dwóch facetów albo dwie kobiety, które są wykształcone i zamożne, nie mogą mieć dziecka?”.

Podczas porannej wtorkowej „prasówki” wpadła mi w oko wypowiedź boksera Dariusza Michalczewskiego, gościa poniedziałkowego programu Tomasza Lisa. Nie znam się na boksie i nie wiem, na ile przyjmowane podczas walki ciosy mają wpływ na późniejszy tok myślenia, ale pewnie jakiś mają. Otóż gość „Na żywo” przyznaje prawo do adopcji parom homoseksualnym, bo to „sympatyczni ludzie”.
38/2014 (1003) 2014-09-17
Ubiegłotygodniowy felieton spowodował trochę zamieszania. Niektóre z osób „bardziej duchowych” zarzuciły mi, iż wypowiadając się przeciwko pewnym postawom chrześcijańskim, podważam podobno nauczanie pasterzy Kościoła. Nie wydaje mi się jednak to prawdziwe. Dlatego pozwolę sobie jeszcze raz wyjaśnić moje rozumienie rzeczywistości, a szczególnie starcia cywilizacyjnego pomiędzy islamistami i cywilizacją zachodnią oraz postaw Kościoła w tym konflikcie.

Terror w tzw. Państwie Islamskim nieustannie narasta. Każdego dnia jesteśmy karmieni medialnymi doniesieniami o okropnościach dokonujących się na tamtym terenie. Opisy zadawanych chrześcijanom cierpień przekraczają już możliwości percepcji nawet ludzi przyzwyczajonych do jatek w grach komputerowych. Co zatem robić?
38/2014 (1003) 2014-09-17
Jakiś czas temu uczestniczyłam w szkoleniu. Towarzystwo mieszane, czyli damsko-męskie; ludzie, którzy już coś tam w życiu przeżyli, widzieli, statystycznie w średnim wielu. Zajęcia to, najogólniej rzecz ujmując, trening psychologiczny, uczenie asertywności itp. W pewnym momencie prowadząca prosi, aby kursanci otworzyli torby.

Wszyscy - jak jeden mąż - wykonują polecenie. Panie przepraszają, że mają bałagan, nerwowo próbują coś uporządkować, usprawiedliwiają się - jedne, że w torebce nie da się utrzymać porządku, inne, że zazwyczaj go mają, a tylko wyjątkowo nie; panowie dopytują, czy neseser to też torba, i po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi publicznie demonstrują jego zawartość.
37/2014 (1002) 2014-09-11
Można powiedzieć, że nastąpiło pewne poruszenie opinii publicznej w sprawie prześladowanych w Iraku chrześcijan. Ze zwykłej rzetelności należy tylko zauważyć, że owo poruszenie wcale nie zostało spowodowane makabrycznymi opisami zbrodni, jakich tzw. Państwo Islamskie dopuściło się względem wyznawców Chrystusa, ani też nie stanowi ono odzewu na dramatyczne apele Ojca Świętego Franciszka i hierarchów kościelnych z Iraku.

Wielcy tego świata łaskawie raczyli zauważyć zbrodnie islamistów, gdyż zostały zagrożone ich interesy ekonomiczne oraz gdy na celowniku ISIL pojawili się wyznawcy jednej z sekt judaistycznych. To zmusza nas do uświadomienia sobie, że los chrześcijan we współczesnym świecie po prostu nikogo nie obchodzi.
37/2014 (1002) 2014-09-11
O sile narodu decyduje jego middle class - warstwa średnia. Pojęcie jest dość nieostre, choć podkreśla się dość zgodnie, że to właśnie ona decyduje w największej mierze o tożsamości narodu, pamięci historycznej, przyszłości kraju.

Nic więc dziwnego, że nawet komuniści z jednej strony preferowali sojusz robotniczo-chłopski, z drugiej puszczali oko do pisarzy, inżynierów, środowisk akademickich, hołubiąc i nagradzając ponad miarę poprawnych ideologicznie osobników. Walka o zdobycie władzy toczyła się - i toczy po dziś dzień - na poziomie mas, ale jej utrzymanie zależy od przychylności (bądź jej braku) middle class.
36/2014 (1001) 2014-09-03
TVN do spółki z nowo mianowanym sołtysem z Chobielina Dworu oszalała z radości, gdy ogłoszono w sobotę, że Donald Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej (to znaczy jeszcze nie został, tylko został desygnowany przez samą radę i zacznie swoje urzędowanie od grudnia tego roku).

Sołtys Radek (dla przyjaciół minister spraw zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej) zakrzyknął nawet na twitterze: „Habemus Praesidentum Europae!”. Cóż, pewna frakcja w naszej polityce z lubością stara się odwoływać do elementów związanych z papiestwem: Marek Siwiec z lubością na żądanie Aleksandra Kwaśniewskiego całował kielecką ziemię, a skoligacona z nimi bliżej posłanka na paradzie „równości” wzywała, by ludzie o innej orientacji zmienili oblicze ziemi, tej ziemi.
36/2014 (1001) 2014-09-03
Życie samotnej kobiety to pasmo zmartwień, cierpień, strachu o przyszłość, przepłakanych wieczorów i nieprzespanych nocy... Nie jest łatwo. Jedyna recepta na wyjście z tej sytuacji to znalezienie drugiej połówki. Wiem, może być ciężko. Na szczęście jest na to kilka sposobów, którymi chętnie dzielą się wszystkie ciocie „Dobra Rada”.

Po pierwsze, nie panikuj, bo jeszcze przyjdzie twój czas. Na pewno znasz rodzinną opowieść w rodzaju: „Pamiętasz kuzynkę Zosię? Miała 41 lat, jak poznała swojego męża. A myśleliśmy, że już nigdy nie wyjdzie za mąż”. Wiadomo, nadzieja umiera ostatnia.
35/2014 (1000) 2014-08-26
Każdy jest kowalem swojego losu - to polskie powiedzenie, na pozór dowartościowujące siły własne każdego człowieka, zionie wręcz dwuznacznością. Stawiając przed człowiekiem zadanie odpowiedzialności za własne poczynania, obarcza go równocześnie konsekwencjami wypływającymi z każdej jego życiowej decyzji.

Bardziej niż doświadczenia wolności szukać w nim można i należy raczej roztropności oraz umiejętności wstrzymywania własnych decyzji ze względu na płynące z nich konsekwencje. Odpowiedzialność jednak za własne życie i jego kształt niesie niesamowite poczucie szczęścia.
35/2014 (1000) 2014-08-26
...ten zbiera burzę. Stara maksyma ma się w Polsce doskonale. Docierają do nas kolejne doniesienia o publikowanych informacjach pozyskanych z nielegalnych podsłuchów zakładanych w warszawskich restauracjach goszczących w salach vipowskich polityków i biznesmenów.

Jedni się cieszą, że w ten oto właśnie sposób światło dzienne ujrzały skwapliwie strzeżone szwindle ludzi z pierwszych stron gazet, inni załamują ręce nad szybującym lotem koszącym standardy życia publicznego w Polsce i upadkiem moralności. Cóż, mleko się rozlało. Przy okazji wyszło na jaw, że problem jest daleko bardziej złożony.