Komentarze
51/2015 (1068) 2015-12-16
Powoli przestajemy szukać nadziei. Szaro i buro wokoło, śniegu niewinnej bieli nie uświadczysz, kaszlesz zamiast kolędę śpiewać.

Nie bieg radosny pasterzy, nie determinacja mędrców, nie spieszny trzepot anielskich skrzydeł. Szuranie noga za nogą po rekolekcyjnej posadzce i sklepowych alejach, bo grzech trzeba zrzucić i prezenty kupić, ale wszystko to na miarę kieszeni i serca skarlałego. I jeszcze życzenia, bardziej wyrwane z medialnych przestworzy niż tchnące osobistą tęsknotą za Stajenką. Święta coraz bardziej bez jasności.
51/2015 (1068) 2015-12-16
Jestem dorosła. Och, jak bardzo dorosła. Ale właśnie przypomniałam sobie, że kiedyś byłam dzieckiem. Naprawdę. I że wszyscy dorośli też byli kiedyś dziećmi.

Szkoda, że niewielu z nich o tym pamięta. Dlatego nie rozmawiają o kwiatach ani gwiazdach i nie wiedzą, że woda może przynieść korzyść także sercu. Mają czerwone twarze i są zakochani w cyfrach. One według nich wyznaczają wartość. Ludzie o czerwonych twarzach nigdy nie wąchali kwiatów, nigdy nie patrzyli na gwiazdy, nigdy nikogo nie kochali. Nigdy w życiu niczego nie robili poza rachunkami.
50/2015 (1067) 2015-12-09
Wrze, wrze, wrze w naszym narodowym kociołku. Co prawda nie do końca wiemy, czy chodzi o wierzchnią warstwę, którą zazwyczaj kucharka zbiera i wyrzuca, jako tzw. szumowinę, czy także i dolne obszary są podwyższoną temperaturą poruszone, bo przecież rozmowy ze znajomymi dokumentnie nam zastąpiły telewizyjne ekrany i portale społecznościowe.

A tam gotuje się niemal jak we wnętrznościach naszej planety. Co więcej, owa „lawa” zaczyna się rozbryzgiwać po ościennych krajach, a nawet CNN emituje złowieszcze i apokaliptyczne materiały z naszego kraju nad Wisłą.
50/2015 (1067) 2015-12-09
Starsi zapewne pamiętają rozmaite nazwy używane w komunistycznej propagandzie PRL na określenie przeciwników politycznych oraz uczestników protestów społecznych w 1968, 1970, 1976 r., a także w czasach Solidarności oraz stanu wojennego. Czego tam nie było!

I warchoły, i chuligani, i podżegacze, i ekstremiści... Niektóre sformułowania bywały nawet dość zabawne. Pełzający kontrrewolucjonista czy element antysocjalistyczny dziś już nie wydają się tak okropne, jak kiedyś, ale i od nich wionęło grozą.
49/2015 (1066) 2015-12-02
Tegoroczny Adwent przebiega, a przynajmniej tak wynikałoby z przekazu medialnego, w cieniu sporów o Trybunał Konstytucyjny. Co prawda przynajmniej w części dywagacji nad przyczynami tego sporu nawet dotychczasowa przewodnia siła narodu zaczyna przyznawać, że powołując dwóch sędziów, dziewicą raczej nie była, ale napięcie i tak jest wielkie.

Zamieszanie to odwraca jednak uwagę naszą od innych spraw, które dość ciekawie opisują i w miarę tłumaczą naszą rzeczywistość. Być może jest to przypadek, ale i działań skoordynowanych wykluczyć nie można. W końcu tam, gdzie mętnieje woda, łatwiej jest łowić ryby, gdyż same wpadają w ręce, poszukując czystej przestrzeni.
49/2015 (1066) 2015-12-02
Jak już pani zapewne wie... - kiedy słyszę takie słowa, najpierw cieszę się, że oto ktoś docenił wysiłek wkładany w uprawiany przeze mnie zawód. Wszakże takie stwierdzenie oznacza, że uznał mnie za osobę zorientowaną w tym, co się wokół dzieje, otwartą na otaczający świat i takie tam.

Czyli najprościej - posłał komplement. Po chwili jednak w mojej głowie zapala się czerwona lampka. Pojawia się strach w oczach i gęsia skórka na ciele... Może właśnie coś przeoczyłam, w czymś się nie zorientowałam i zaraz będzie blamaż. Tym samym swojemu adwersarzowi podam jak na tacy argument na dowiedzenie mojej ignorancji.
48/2015 (1065) 2015-11-25
Czegóż w tej naszej kochanej ojczyźnie nie mieliśmy ogłaszanego… A to już byliśmy drugą Japonią, potem drugą Koreą Południową, byliśmy również drugimi Stanami Zjednoczonymi i czymś tam jeszcze. Przyszedł więc czas, by zawrzeszczeć, że jesteśmy drugą Białorusią.

Co prawda miejsc na mapie jest jeszcze wiele, a w końcu nie tak dawno za „opiniotwórczą” prasę pewni politycy uznawali nie zachodnie periodyki, ale jamajskie czasopisma. Być może dojmująca tęsknota za „świętym jamajskim ziołem” powodowała u nich przeogromną chęć zaczytywania się karaibskimi wynurzeniami tamtejszych dziennikarzy. Różnica pomiędzy czynem a intencją może być wszak przeogromna.
48/2015 (1065) 2015-11-25
Koniec demokracji, koniec Polski, koniec świata - wołają obudzeni z niedźwiedziego snu obrońcy demokracji, Polski i świata. Tego świata, który po ostatnich wyborach cokolwiek zachwiał się w posadach.

I zakładają społeczny ruch - Komitet Obrony Demokracji. Patriotyczną troską uzasadniają swoją postawę buntu wobec tego, co się ostatnio w naszym kraju dzieje. Boję się, że Polska straci mnóstwo czasu, że zamiast ją rozwijać i ulepszać, zburzymy wszystko i będziemy budować od nowa. Szkoda by było - mówi naczelny działacz komitetu Mateusz Kijowski.
47/2015 (1064) 2015-11-18
W poniedziałek został powołany w Polsce nowy rząd. Trzeba przyznać, że (choć opinia publiczna przez rozliczne czynniki była inaczej urabiana) tempo jego kształtowania było iście sprinterskie.

Nowa Rada Ministrów powołana została wszak w 22 dni po wyborach, a cztery po ukonstytuowaniu się nowego parlamentu. Kiedy w poniedziałkowe popołudnie nowo mianowani sternicy nawy państwowej obejmowali powierzone sobie resorty, witani byli w progach swoich gabinetów przez ustępujących ministrów. W czasie jednego z tych spotkań padło stwierdzenie, że ten sposób stanowi o jakości demokracji w Polsce. Cóż, ładnym jest i praktycznym nader, że poprzednik przynajmniej symbolicznie wprowadza swojego następcę w jego zadania i sygnalizuje przy tym najważniejsze, konieczne dla życia społeczności, podjęte w danym resorcie działania potrzebujące kontynuacji.
47/2015 (1064) 2015-11-18
Trudno zrozumieć logikę wielkich tego świata. Mówię to z perspektywy szarego obywatela, który też ma przecież prawo do choćby malutkiej refleksji.

A ta ostatnia dotyczy - jakżeby inaczej - niedawnego zamachu w Paryżu. Nie tylko ja zadaję sobie pytanie, czemu służy doprowadzona do absurdu polityczna poprawność, nakazująca okopywanie się przy stanowisku, że ogromna fala uchodźców, jaka zalała ostatnimi czasy Europę, nie ma nic wspólnego z zachodzącymi w niej - nazwijmy to poprawnie - zjawiskami. Przykro o tym wspominać w kontekście tragedii, ale upór, z jakim po zamachu media nie wypowiadały słowa muzułmanie czy islam, zakrawa z jednej strony na śmiech, z drugiej na rozpacz.