Kościół
24/2019 (1247) 2019-06-12
„Boże Ciało jest w istocie dniem, który obejmuje wymiar kosmiczny. (…) Chleb Eucharystyczny jest widocznym znakiem Tego, w którym niebo i ziemia, Bóg i człowiek stali się jednym” - mówił Benedykt XVI.

Rzadko się nad tym zastanawiamy, ale postać Eucharystii jest wstrząsająca. Jezus przychodzi do nas pod osłoną białego kruchego chleba. Wszechmocny Bóg przychodzi w czymś delikatnym, nietrwałym, wręcz bezsmakowym, jednocześnie wystawia się na ryzyko odrzucenia, podeptania, profanacji i obojętności. Dlaczego obrał tak niepozorną postać? Aby nas nie przestraszyć swoją świętością i pięknością? Aby jeszcze raz pokazać swoją pokorę i uniżenie? A może po to, by się do nas upodobnić i zbliżyć? Do nas - słabych na duchu i ciele, połamanych i poranionych wewnętrznie, kruchych i zniszczalnych. Co by było, gdyby stanął przed nami w pełni swej chwały i świętości? Pewnie umarlibyśmy z przerażenia albo uciekli przed Nim ze wstydu. Eucharystia, podczas której karmimy się Ciałem Chrystusa, łączy ziemię i niebo, pozwala nam zjednoczyć się z Jezusem, Matką Najświętszą, wszystkimi świętymi i aniołami.
24/2019 (1247) 2019-06-12
Kiedy Chrystus rozmnożył chleb i nakarmił tysiące zebranych, w tłumie słuchających Go osób pojawił się entuzjazm. Ale kiedy później mówił: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”, zaczęto szemrać: „Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?”. Czy dzisiaj, po dwóch tysiącach lat, adorujemy Jezusa, który jest „chlebem żywym”?

Siostry Benedyktynki Sakramentki z Siedlec każdego dnia karmią się Ciałem Pańskim, a jedną z ich posług jest wypiekanie pieczywa eucharystycznego. - Praca ta wymaga dużego skupienia - wyjaśnia s. Elżbieta Noszczak OSBap. Siostry traktują tę czynność jako misję, mając świadomość, że materia, czyli ciasto z mąki pszennej rozczynione wodą, zostanie później uświęcona. - Modlimy się za tych, którzy będą spożywać Ciało Pańskie w tym małym opłatku - mówi s. Elżbieta. - Myślę o osobach przystępujących do Stołu Pańskiego w grzechach. Wiele jest takich, które nie korzystają z sakramentu pokuty, ale przyjmują komunię. Taka sytuacja staje się nagminna w kościołach w Kanadzie czy Holandii. Ludzie często nie są świadomi, że przyjmują Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, nie mają czasu na dziękczynienie po komunii, nie rozmawiają z Bogiem, tylko biegną do swoich spraw.
23/2019 (1246) 2019-06-05
Mija dwadzieścia lat od wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w Siedlcach. Gdy sięgamy po homilię wygłoszoną na siedleckich błoniach, trudno oprzeć się wrażeniu, że papieska analiza sytuacji Kościoła, świata nie przedawniła się. Codzienność potwierdza trafność wypowiedzianych wtedy słów. Choć czasy są już inne, priorytety pozostały takie same.

Pomniki świętego papieża z Polski, których wiele postawiono także na naszej, podlaskiej i mazowieckiej ziemi, zawsze są udekorowane kwiatami, zniczami. Dochodzą do tego „żywe” pamiątki wielkiego pontyfikatu: szkoły, instytucje publiczne, fundacje odwołujące się doń jako patrona. Intensywne są nadal emocje towarzyszące sentymentalnym podróżom w przeszłość, wspomnienia. Zacierają się jednak treści. Poza spetryfikowanymi pamięcią sloganami, niewiele już zostało z tego, co do nas mówił… Czy pamiętamy słowa homilii wygłoszonej przez wyczekiwanego gościa 10 czerwca 1999 r. na siedleckich błoniach? O czym wtedy mówił? Ile z jego przesłania zachowało swoją aktualność do dzisiaj?
23/2019 (1246) 2019-06-05
Pamiętny dzień 10 czerwca 1999 r. był piękny i upalny. Na błoniach siedleckich zgromadziło się kilkaset tysięcy pielgrzymów. Ojciec Święty Jan Paweł II odprawił Mszę św., a później, na kilka godzin jego rezydencją stała się siedziba Kurii Diecezjalnej.

Rozmach przygotowań do wizyty był ogromny, na skalę nigdy do tej pory niespotykaną w diecezji. - Bardzo pragnęliśmy od lat gościć Ojca Świętego w Siedlcach. Bp Jan Wiktor czynił podziwu godne zabiegi, aby Papieża podejmować na Podlasiu - wspominał w rozmowie z „Echem” ks. prałat Ryszard Borkowski, koordynator przygotowań do wizyty Ojca Świętego w Siedlcach. - Tak naprawdę zaczęliśmy mieć w miarę uzasadnioną nadzieję dopiero na początku grudnia 1998 r., kiedy zjechała do Siedlec ponad 30-osobowa delegacja watykańsko- rządowa z kardynałem Tuccim, abp. nuncjuszem i nieżyjącym już bp. Janem Chrapkiem, dla dokonania rekonesansu. Pewności nabraliśmy na początku stycznia 1999 r., po ogłoszeniu oficjalnego komunikatu Stolicy Świętej o uwzględnieniu Siedlec w programie VII wizyty apostolskiej Jana Pawła II w ojczyźnie - opowiadał ks. R. Borkowski.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Chrzest nie był finałem, ale stał się początkiem drogi - mówi z przekonaniem Michał, który wraz z pięcioma innymi dorosłymi osobami w Wigilię Paschalną, 20 kwietnia, w katedrze siedleckiej przyjął sakramenty chrześcijańskiego wtajemniczenia.

- To ci, którzy uwierzyli w Chrystusa i Chrystusowi. Przed nimi jest prawdziwe życie - pochodzące od Boga - powiedział bp Kazimierz Gurda w homilii wygłoszonej podczas liturgii Wigilii Paschalnej, nawiązując do istoty chrztu, bierzmowania i Eucharystii. Jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego, te trzy sakramenty są fundamentami całego życia chrześcijańskiego. „Uczestnictwo w Boskiej naturze, które ludzie otrzymują w darze przez łaskę Chrystusa, objawia pewną analogię do powstania, rozwoju i wzrostu życia naturalnego. Wierni odrodzeni przez chrzest zostają umocnieni przez sakrament bierzmowania, a w Eucharystii otrzymują pokarm życia wiecznego. W ten sposób przez sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego w coraz większym stopniu osiągają skarby życia Bożego i postępują w doskonałej miłości”. - W przypadku dorosłych te trzy sakramenty udzielane są łącznie, stanowiąc pełne wtajemniczenie chrześcijańskie - precyzuje ks. Waldemar Mróz kierujący Diecezjalnym Centrum Katechumenatu działającym przy siedleckiej parafii katedralnej. Tłumaczy też, że od pierwszych wieków istnienia Kościoła za najwłaściwszy moment do ich udzielania uznawano Święta Paschalne.
22/2019 (1245) 2019-05-29
17 maja w parafii pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Siedlcach odbyło się dekanalne spotkanie młodych. Jego gościem był Grzegorz Kasjaniuk - dziennikarz muzyczny i człowiek maryjny, który przekazał zgromadzonej młodzieży kilka wskazówek poruszania się w świecie muzyki oraz podzielił swoim świadectwem nawrócenia.

- Nie ja tu jestem najważniejszy, tylko obecny w tabernakulum Pan Jezus - podkreślił G. Kasjaniuk na początku. - Działam na rynku muzycznym od wielu lat. Byłem konferansjerem i dyrektorem festiwali muzycznych. Odpowiadałem za promocję, organizację i prowadzenie imprez rockowych. Przez ponad dziesięć lat prowadziłem listę przebojów. Dlatego nieobca mi jest muzyka pop, disco, wszystko co znajduje się w muzycznym mainstreamie. - Kiedy kończyłem szkołę średnią, nie wyobrażałem sobie, że mogę pójść do pracy. Powiedziałem, że nigdy nie będę pracował fizycznie. Moja mama pracowała na trzy zmiany, a tata zmarł, gdy miałem 14 lat. Byłem przy jego śmierci. Brat poszedł na studia, a ja powiedziałem: nie, ja muszę mieć lepiej - opowiadał. - Co mogłem zrobić w tamtym czasie? Swój bunt, ból po stracie ojca, ból osamotnienia przeniosłem w muzykę i dałem ponieść się emocjom, które zawładnęły mną całkowicie. Co takiego się stało, że odszedłem od Pana Boga? - mówił G. Kasjaniuk. - To był ten moment, kiedy w popkulturze, muzyce zacząłem widzieć dla siebie ratunek.
21/2019 (1244) 2019-05-22
Mówimy o sobie z dumą: pokolenie św. Jana Pawła II. I zawsze wtedy, gdy w stosunku do papieża z Polski używamy określenia „ojciec”, nie chodzi tylko o zwyczajową nazwę Namiestnika Chrystusowego (Ojciec Święty), ale o znaczenie słowa w wymiarze najbardziej podstawowym, najbliższym - takim, które wynosi się z rodzinnego domu, z doświadczenia obecności biologicznego ojca.

Dziś wiele się zmieniło. W dorosłość wchodzi generacja, która św. Jana Pawła II zna jedynie z podręczników historii i archiwalnych filmów, postrzega go bardziej jako bohatera niż świętego. Pomniki szarzeją, mosiądz pokrywa się patyną, a potężne duchowe i intelektualne dziedzictwo długiego pontyfikatu, owszem, zdobi półki poważnych bibliotek domowych, ale mało już kto doń sięga. Taki los. Świat pierwszej ćwierci XXI w. też wydaje się inny: jeszcze bardziej rozchwiany, płynny, a Europa, pomimo braku żelaznych kurtyn, coraz mocniej podzielona. Ludzie, im bardziej deklarujący niezależność, wolność od dogmatów - tym mocniej spragnieni autorytetów, przewodników. Tęskniący za duchowym ojcostwem.
21/2019 (1244) 2019-05-22
Nie ma innej drogi do dobrego ojcostwa jak poprzez małżeństwo - tę kwestię rozważali panowie z klubów ojca diecezji siedleckiej, jak też pielgrzymi spoza jej granic, w sobotę 18 maja, podczas Ojcowskiego Poligonu Duchowego w sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Górkach.

Konferencja, świadectwo, wspólna modlitwa i Eucharystia zjednoczyły kilkuset facetów, którzy ramię w ramię pochylili się nad motywem przewodnim. To był dobry czas - mówili po zakończeniu poligonu, który - jak to w męskim świecie - był okazją do głębokiej refleksji, poważnych rozmów, ale też szczerego śmiechu. Poza tym w gościnnych progach góreckiego sanktuarium każdy czuje się dobrze. Na wstępie swoich rozważań diecezjalny duszpasterz harcerzy ks. dr Tomasz Kostecki zaznaczył, że zajmując się formacją młodzieży, coraz wyraźniej widzi konieczność otoczenia duszpasterską opieką ich rodziców. Co z tego, że ludziom młodym pokazuje się świat wartości, który chętnie przyjęliby jako swój, skoro po powrocie do domu widzą rozdźwięk między ideałem a życiem rodziców...
20/2019 (1243) 2019-05-15
Co właściwie wyznajemy, gdy w czasie liturgii niedzielnej Mszy św. mówimy: „Wierzę w jeden, święty, powszechny [...] Kościół”. Afirmujemy pobożne życzenia? Głosimy kolejną utopię? Bo gołym okiem tej świętości w Kościele nie widać. Przynajmniej wtedy, gdy spoglądamy w swoje lustrzane odbicie.

Tak naprawdę, gdyby chcieć rozłożyć na czynniki pierwsze wspomniany wyżej artykuł wiary, zapewne mielibyśmy kłopot z analizą każdego z jego elementów. Niby wszystko jest oczywiste, proste. Ale... Co to znaczy wierzyć? Skoro łatwiej akceptować, podążać za czymś, co jest konkretne, empiryczne, weryfikowalne. Chcemy WIEDZIEĆ! Liczy się konkret, bilans zysków i strat. Stosunkowo łatwo wierzyć w Boga (czy bliżej nieokreśloną „Siłę Wyższą”), zakładać Jego istnienie. Zdecydowanie trudniej wierzyć Bogu, przyjąć Jego słowo, doświadczyć obecności w sakramentach świętych, we wspólnocie wierzących. Taki Bóg staje się balastem, zawalidrogą. W internecie swego czasu można było spotkać mem: w stylizowanym na budynek kościoła pomieszczeniu gromadka ludzi kurczowo trzyma drzwi, nie pozwalając, aby Ten, kto puka, dostał się do wnętrza. Jest jeszcze komentarz - „dymek” nad postaciami wewnątrz budowli: „Nie pozwólmy Mu wejść, bo wtedy wszystko będziemy musieli pozmieniać…”.
20/2019 (1243) 2019-05-15
Kochać kogoś to uświadomić mu jego piękno, wartość i ważność; to rozumieć tego kogoś; jego wołanie i język ciała - pisał Jean Vanier, założyciel wspólnot L’Arche (Arka) oraz Wiara i Światło.

Odszedł do Pana 7 maja 2019 r. Był nie tylko pisarzem i filozofem, ale przede wszystkim wielkim rzecznikiem osób niepełnosprawnych. - Myślę, że jego dzieło będzie kontynuowane. Z wiadomością o śmierci J. Vaniera połączony jest przekaz o tym, czego nas uczył. Dzięki medialnym informacjom dowie się o tym jeszcze więcej ludzi. Wierzę, że to, co uczynił, jest Bożym dziełem - mówi ks. Jerzy Sęczek, kapelan wspólnoty Wiara i Światło z archidiecezji białostockiej. J. Vanier był synem gubernatora generalnego Kanady. W bardzo młodym wieku wstąpił do marynarki wojennej. Potem dobrowolnie z niej odszedł i zaczął studiować filozofię oraz teologię. W 1964 r. kupił dom w Trosly-Breuil pod Paryżem. Zamieszkał w nim razem z dwoma niepełnosprawnymi mężczyznami. - W Kanadzie i Francji zobaczył, jak traktowane są osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Nie narzekał na system, nie protestował, tylko przyjął dwoje takich ludzi pod swój dach. Tak wyglądał początek L’Arche - mówi ks. Jerzy.