Kościół
Źródło: M
Źródło: M

Edmundowa rodzina

Wierzę w świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie... i nie wykluczam, że bł. Edmund Bojanowski pomógł mi w ucieczce z więzienia, choć wtedy nie widziałem o jego istnieniu - mówi siedlczanin Mirosław Andrzejewski, znany i ceniony rysownik.

Dobrze jest mieć przyjaciół wśród świętych. Św. Teresa czuła się szczególnie związana ze św. Józefem. Św. Jan Vianney czcił św. Filomenę, św. Rita z Cascii św. Augustyna i św. Monikę, a M. Andrzejewski jest w komitywie z bł. E. Bojanowskim. W dodatku trudno oprzeć się wrażeniu, że to sam Edmund znalazł Mirosława. - O bł. E. Bojanowskim dowiedziałem się mniej więcej dziesięć lat temu, gdy nasza najmłodsza córka Ola zakomunikowała nam, że wstępuje do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej, których bł. Edmund jest założycielem. Odkryłem wówczas w swoim życiu dwie historie łączące się z tym błogosławionym - opowiada M. Andrzejewski. - Wiele lat temu usłyszałem w Radiu Podlasie, że 7 sierpnia Kościół obchodzi wspomnienie bł. E. Bojanowskiego. Data ta jest w moim życiu szczególna, gdyż tego dnia w 1982 r. uciekłem z ośrodka dla internowanych w Kwidzynie.

W dodatku miało to miejsce w dość niezwykłych okolicznościach, ponieważ wyszedłem z więzienia w biały dzień ok. 14.30 główną bramą niezauważony przez nikogo – dodaje.

Do M. Andrzejewskiego przyjechała na widzenie najbliższa rodzina. Kiedy rodzice odjechali, a Mirosław został z bratem, przyszedł mu do głowy pomysł ucieczki. – Była to spontaniczna decyzja. Powiedziałem Leszkowi: „Słuchaj, jak skończy się widzenie, pójdę z tobą pod bramę wejściową. Kiedy ktoś mnie zatrzyma, powiem, że wyszedłem cię tylko odprowadzić”. Tak też zrobiliśmy. Po kilku minutach byłem na wolności. Potem wielokrotnie analizowałem, jak to możliwe, że funkcjonariusz służby więziennej, z którym przebywałem dzień w dzień przez cztery miesiące, nie rozpoznał mnie, choć dzielił mnie od niego zaledwie metr. Dopiero po wielu latach skojarzyłem to ze wspomnieniem E. Bojanowskiego, a że wierzę w świętych obcowanie, to nie wykluczam interwencji błogosławionego. Jednak jak to dokładnie było, dowiem się po śmierci – mówi z uśmiechem M. Andrzejewski.

Po ucieczce z Kwidzyna ukrywał się przez pięć miesięcy, do zawieszenia stanu wojennego. ...

MD

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł