Opinie
16/2020 (1290) 2020-04-15
Trudne chwile stają się okazją do wzmacniania więzi i pamięci o innych. Naszym rodakom, którzy cierpią w związku z epidemią i wywołanym przez nią kryzysem, pomagają organizacje polonijne.

Wolontariusze z Polish Centre „Wilno” Manchester postanowili podarować ponad 50 czekoladowych wielkanocnych jajek lekarzom, pielęgniarkom i pracownikom oddziału ratunkowego w szpitalu Wythenshawe w Manchester. - To drobny gest, ale czekolada każdemu poprawia humor i dodaje siły, a tego potrzebujemy w dzisiejszych czasach - mówią. Polish Centre „Wilno” Manchester założyła Ewa Szygidewicz - Polka, która urodziła się w Wielkiej Brytanii. Rodzina pani Ewy została wywieziona na Syberię, jej dziadek walczył pod Monte Casino. Rodzice po wojnie pozostali w Wielkiej Brytanii. Lokalny polski klub ma na celu upamiętnienie Polaków, których spotkał podobny los. W działaniach wspiera Szygidewicz reprezentant młodego pokolenia - Karol Kamil Peruta. Jedną z inicjatyw, którą przedsięwziął, jest akcja darmowego dostarczania zakupów seniorom. - W sytuacji zagrożenia poczuwamy się do obowiązku wobec miejscowej Polonii, dlatego postanowiliśmy, że nie pozostawimy starszych osób samych sobie - mówi działacz polonijny.
15/2020 (1289) 2020-04-08
Świat się zatrzymał, ale oni nie. Matki, ojcowie, siostry, bracia, córki, synowie - ludzie dobrej woli, w których obecna sytuacja wyzwala najlepsze instynkty. Na szczęście.

Kiedy zaczęły pojawiać się informacje o sytuacji w Chinach, a potem kolejnych krajach, nikt nie przypuszczał, jak szybko i nam przyjdzie zmierzyć się z epidemią. Ale nie tylko, bo stan zagrożenia, lęku i strachu to sprawdzian naszego człowieczeństwa. Jednymi z pierwszych szeroko podejmowanych inicjatyw stało się szycie maseczek. W każdym mieście, gminie znalazły się osoby chętne do pomocy i w ciągu kilku dni zaczęły powstawać małe szwalnie. W akcję włączyli się również uczestnicy oraz pracownicy siedleckiego Centrum Integracji Społecznej, którzy od pierwszych chwil wyrazili gotowość do pracy. - Jestem niezmiernie zaskoczona ich postawą - przyznaje Agata Ługowska, kierownik CIS. - Niewiele osób zostało w domu, chociaż oczywiście mają taką możliwość. Większość stawia się na zajęcia, przynosi swoje materiały - opowiada, wyliczając, ile już udało się zrobić: 200 maseczek dla Domu nad Stawami, 300 dla domu dziecka w Siedlcach, 100 dla Powiatowego Urzędu Pracy i Siedleckiej Spółdzielni Socjalnej Caritas.
15/2020 (1289) 2020-04-08
Dużo przeszłam w życiu i myślałam, że nie potrafię już płakać. Jak bardzo się myliłam - mówi Magdalena Mrowca, polska pielęgniarka mieszkająca na stałe w Catanii w regionie Sycylii.

Od 30 lat pracuje przy chorych w Casa di cura Musumeci Gecas i - jak wyznaje - każdego ranka wstaje, aby „stanąć w szeregach kolegów i znów walczyć o to, by ktoś mógł wrócić do swojej rodziny i powiedzieć: zwyciężyłem, jestem znów z wami”. Czasem ktoś pyta ją, jak żyje się teraz na Sycylii - w regionie, którego mieszkańcy znani są z pielęgnowania więzi rodzinnych, dają się poznać jako bardzo przyjacielscy i towarzyscy. Odpowiada wtedy, że dziś widać pustki na ulicach. Niekiedy można spotkać przechodniów, którzy mijają się wielkim łukiem i spoglądają na siebie ze strachem, zwłaszcza na nieletnich chyłkiem przemykających bez maseczek ochronnych. Helikoptery patrolują miasteczka, a karabinierzy wciąż kontrolują ludzi. - Ciężko zmienić swoje przyzwyczajenia, ale musimy dalej żyć, musimy walczyć - wyznaje pani Magdalena.
14/2020 (1288) 2020-04-01
W ostatnim czasie w lawinowym tempie przybywa w sieci przepowiedni o końcu świata, wariacji na temat kary Bożej, „łańcuszków szczęścia” itp. Budzą zaciekawienie i strach. Sieją niepokój, powodują wyrzuty sumienia. Jak je rozumieć? Kogo słuchać?

- Nie odpisałam, nie wysłałam do siedmiu osób. Niby nic, ale… Może na wszelki wypadek trzeba było? Kosmaty lęk nie pozwolił mi zasnąć! - ktoś tłumaczył mi niedawno. Pan Bóg - tak. Boża opatrzność - tak. Ale… I o to nieszczęsne „ale” chodzi. Gdzie zasypia rozum, tam budzą się demony - głosi stara maksyma. To prawda. Kryzysy mają to do siebie, że weryfikują nasze myślenie, trwałość relacji, głębię wiary itp. Ze wszech miar warto je poddać analizie - gdy już, na co mamy nadzieję, wszystko wróci do normy - ponieważ stanowią kopalnię wiedzy o kondycji społeczeństwa, w tym Kościoła. Będzie na to czas.
14/2020 (1288) 2020-04-01
Konieczność pozostawania w domu przez dni i tygodnie dla nikogo nie jest łatwa. A jeśli dochodzi do tego stres związany z obecną sytuacją, problemów może pojawić się więcej.

Dom stał się w tej chwili miejscem, gdzie toczy się życie nie tylko rodzinne, ale również szkolne i zawodowe. Pogodzenie zwyczajów kilku osób, odmiennych rozkładów dnia, zadań i pracy to nie lada wyzwanie. Wsparcie psychologiczne stało się niezmiernie ważne w tym okresie. Choć nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, stan epidemii wpływa na nas w mniejszym lub większym stopniu, wywołując stres, a ten nikomu nie służy… - Bycie razem 24 godziny na dobę może wydawać się proste. Niestety, nie jest - przyznaje psycholog Anna Białous- Griffiths. - Bliskość i dystans są jak wdech i wydech. Kiedy ten wzorzec bliskości i dystansu zostaje zakłócony, mogą pojawić się nieoczekiwane trudności lub nawet konflikty - tłumaczy, podpowiadając, co można zrobić, by zadbać o komfort psychiczny swój i pozostałych domowników.
13/2020 (1287) 2020-03-25
W związku z pandemią szkoły zostały zamknięte, a większość uczniów otrzymuje zadania do rozwiązania w domu pod kierunkiem rodziców, którzy - chcąc, a raczej nie chcąc - zostali „nauczycielami”.

Koronawirus sparaliżował system nauczania. Decyzją premiera szkoły pozostaną zamknięte do świąt wielkanocnych. Nauka, według rekomendacji ministra edukacji, powinna przenieść się do sieci. Jednak - po pierwsze - nie wszyscy mają internet. Po drugie - nie wszyscy mają komputer. Po trzecie - część ma limity internetu. Po czwarte - wielu uczniów nie ma drukarek. Po piąte - części rodziców nie ma w domu i nie mogą doglądać pracy dzieci. Po szóste - młodsze dzieci mają problem z samodzielnym wykorzystywaniem narzędzi internetowych. Jednym słowem: raczej nie jesteśmy przygotowani na e-naukę. Do tej pory nauczyciele, którzy również starają odnaleźć się w nowej sytuacji, przesyłali uczniom materiały do przerobienia za pomocą Librusa. Zdaniem rodziców jest tego o wiele za dużo, o czym świadczą wpisy na internetowych forach. Narzekają zwłaszcza ci, którzy mają młodsze dzieci, pracę i mnóstwo innych obowiązków, podkreślając, że to na nich spada ciężar edukacji.
13/2020 (1287) 2020-03-25
Kiedy wracam z synem do domu, słychać krzyk radości pozostałych dzieci, bo przyszedł Igorek - mówi pani Dagmara, mama dziecka z zespołem Downa.

Na początku był szok i niepokój. Mnożyły się pytania o przyszłość: „Jak sobie poradzimy?”. To przyszło jak przysłowiowy koniec świata. Najtrudniejsze były dwa tygodnie po stwierdzeniu wady genetycznej u Igora, który urodził się w listopadzie 2017 r. w rodzinie Dagmary i Piotra w gminie Hanna w powiecie włodawskim. - Kiedy byłam w ciąży, nie wiedziałam, jakim dzieckiem będzie nasz syn. Dopiero tydzień po cesarskim cięciu lekarz prowadzący poinformował mnie o podejrzeniu wady. Po badaniu cytogenetycznym, na którego wynik czekaliśmy z ogromnym niepokojem dwa tygodnie, potwierdziło się, że to zespół Downa. Bardzo baliśmy się z mężem. To był naprawdę bardzo trudny czas, który wypadł tuż po okresie Bożego Narodzenia - mówi pani Dagmara. Igor urodził się razem z siostrą bliźniaczką, w rodzinie jest też rok starsza Zuzia. Dla bardzo młodych rodziców pojawienie się na świecie dziecka z wadą genetyczną było sporym wyzwaniem. Na szczęście mieli wsparcie w rodzinie.
12/2020 (1286) 2020-03-18
Abp Grzegorz Ryś w jednej ze swoich książek napisał, że koniecznym warunkiem rozpoczęcia wielkopostnej metanoi jest, aby popiół sypany na nasze głowy w Środę Popielcową nie zatrzymał się na nich, ale dotarł do ludzkiego serca, wniknął w głąb duszy. Czy realne zagrożenie pandemią może nam pomóc w owym nowym początku?

Czy pandemia wywołana koronawirusem sprawi, że ludzie nawrócą się, zaczną szukać Boga? - słychać tu i ówdzie. Czy syte, rozleniwione dobrobytem, stagnacją społeczeństwa Zachodu będą w stanie zrozumieć, że skoro tak wiele może „namieszać” w znanej im rzeczywistości „takie małe coś”, niewidoczne nawet pod mikroskopem optycznym, to tak naprawdę mrzonki o człowieku, który samowolnie uczynił siebie panem świata i może nim władać bez Boga, który został otoczony infamią i skazany na banicję, można włożyć między bajki? „Być może z nieszczęścia, które nas spotkało, wyniknie jakieś dobro, może to wszystko sprowokuje w ludziach szukanie Słowa Bożego. Być może sytuacja takiego ograniczenia, które zostało narzucone, da efekt, który będzie błogosławiony” - napisał abp Stanisław Gądecki w informacji przekazanej PAP w poniedziałek przez biuro prasowe Episkopatu Polski. Pobożne życzenia - ktoś skomentował wpis. Cóż…
12/2020 (1286) 2020-03-18
„Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych” - podkreślają wdzięczni rodzice, którym w dniu zakończenia duchowej adopcji rodziły się własne dzieci. „Ile tu dzieci... Skąd te dzieci?” - miał powtarzać przed śmiercią mężczyzna zaangażowany w modlitewną krucjatę w obronie życia. Inna z kobiet działanie na rzecz ochrony poczętego dziecka uczyniła ekspiacją za grzech aborcji. I nikt tu nie ma wątpliwości: dziewięciomiesięczna modlitwa czyni cuda!

Dzień Świętości Życia jest dogodną okazją do zdania wielkopostnego sprawdzianu z miłości rozumianego jako zaangażowanie w Dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego (DDADP). Obrońcy życia, którzy zechcą włączyć się w tę inicjatywę, deklarują codzienne odmawianie (przez dziewięć miesięcy - od 25 marca do 24 grudnia) krótkiej modlitwy i dziesiątka Różańca w intencji nienarodzonego dziecka. Dowodów, jak ważna i skuteczna jest ta modlitwa, nie brakuje… Wiele cennych świadectw przechowuje m.in. Centralny Ośrodek Krzewienia Duchowej Adopcji na Jasnej Górze. Wśród wielu innych widnieje m.in. wpis wdzięcznych małżonków, którzy z DDADP zetknęli się jeszcze jako narzeczeni. „Codzienna modlitwa w intencji dziecka wzmocniła naszą więź z Bogiem, pozwoliła przezwyciężyć wiele pokus, a przede wszystkim - co sprawiło nam szczególną radość - dotrwać w czystości do ślubu” - dzielą się świadectwem. Decyzja o włączeniu się w to dzieło, przede wszystkim moment uroczystego ślubowania, był dla nich - czego nie ukrywają - wielkim przeżyciem: „Niełatwo było uświadomić sobie, że oto nagle, nie będąc jeszcze małżeństwem, każde z nas stało się rodzicem jednego, Bogu wiadomego, dziecka”.
11/2020 (1285) 2020-03-11
Na ogół zbyt pobieżnie, lekkomyślnie i beztrosko traktuje się sprawę czyśćca. Ludzie uważają, że pełen rozżarzonych rusztów, kotłów ze smołą i płomieni to wymysł dobry dla dzieci i dewotek. I mają słuszność!

Czyściec jest zupełnie inny: straszniejszy od wszystkiego, co się da o nim powiedzieć - pisała Fulla Horak, której życie i mistyczne doświadczenia składają się na opowieść o niezwykłej kobiecie. Przyszła na świat w 1909 r. w Tarnopolu. Gdy miała zaledwie dziesięć lat, na wojennych frontach zginęli jej trzej bracia. Wcześniej rodzina skazana była na ciągłe przeprowadzki. Stefania, nazywana Stefulą, a w skrócie Fullą, tak wspomina ten czas w jednym z listów do matki Heleny ze zgromadzenia Sacré Coeur: „Nigdy nikt nie miał smutniejszego dzieciństwa ode mnie. Gdy myślą przeżywam wszystkie lata, wydaje mi się, że jestem istotą, która drżąc z zimna cofa się w najdalszy kąt klatki, by nie widzieć szpetoty świata. Nikt przecież nie zrobił mi nic złego, tylko brutalna szarość codzienności rosła i rosła dookoła mnie i często żałowałam, że nie urodziłam się ślepa i głucha”. Studiowała filozofię, skończyła lwowskie konserwatorium, a następnie pracowała jako nauczycielka muzyki. Nie była szczęśliwa, bo wciąż nosiła w sobie jakieś niewypowiedziane pragnienia, wątpliwości i tęsknoty: „Dusza moja chciałaby zażyć jakiś środek nasenny i uczuć pierwsze, miłosierne jego działanie. Bo i po cóż żyć? Po co ja jestem?” - pisała.