Opinie
23/2019 (1246) 2019-06-05
To z nich padały ważne słowa pokrzepienia i pouczenia. Dlatego były czymś więcej niż tłem czy dekoracją. Ołtarze papieskie stały się miejscem, w którym niebo spotykało się z ziemią. Tak też było 10 czerwca 1999 r. na siedleckich błoniach.

W czasie ośmiu pielgrzymek Jana Pawła II do Polski powstało prawie 90 ołtarzy. Za każdym razem ludzie, którym powierzano dzieło ich zaprojektowania i zrealizowania, stawali przed niezwykle poważnym zadaniem: przygotowania nie tylko stołu Pańskiego, ale też miejsca będącego wyrazistym uosobieniem ludzkich myśli i modlitw, konstrukcją i symbolem, ale też utożsamiającego historyczny kontekst chwili. Każdy wzniesiony w ciągu ćwierćwiecza ołtarz to osobna historia. A te wszystkie bale drewna, deski, zwoje płótna i metalowe pręty już w dniach montowania stawały się na swój sposób znakiem konstruowania ludzkiej wspólnoty. Nie inaczej było w Siedlcach. Najpierw jesienią 1998 r. ogłoszono konkurs na projekt papieskiego ołtarza. Odpowiedziało na niego kilkunastu artystów. Komisja pod przewodnictwem ówczesnego biskupa siedleckiego Jana Wiktora Nowaka wnikliwie rozważyła wszystkie koncepcje. Ostatecznie wybrano projekt plastyka z Białej Podlaskiej Jacka Spisackiego.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Pan Bóg jest w swoim Kościele. Nie ma co do tego wątpliwości. Ileż razy w dziejach Kościół „wypadał z trasy”, wchodził w koszmarne turbulencje? Ludzie od zawsze chcieli „nawigować” po swojemu. Wydawało się, że za chwilę rozpęta się kolejny potop, który „zresetuje” historię, że czara Bożego gniewu przelewa się. A jednak zawsze dostawaliśmy kolejną szansę.

Aby dziś trafić do celu, niepotrzebne są papierowe mapy, nie trzeba też pytać o drogę przypadkowo spotkanych na ulicy ludzi (och, jak faceci tego nie lubią! - wiadomo, męska duma). Wystarczy włączyć nawigację samochodową lub mapę w smartfonie, wpisać cel i …ruszyć przed siebie! Generalnie systemy są dziś bezbłędne, zdecydowanie przewyższające te sprzed lat poziomem technologicznym (znane są przypadki, gdy słodki głos płynący z urządzenia sugerował jazdę po schodach lub skręt wprost do jeziora), niejednokrotnie na bieżąco aktualizując warunki drogowe, sugerując objazdy itp. Wybór zawsze jednak należy do kierowcy (rzecz jasna, niekorzystanie z takiego prowadzenia nie może być jednak równoznaczne z wyłączeniem rozumu). Cóż, niejednokrotnie też zdarzy mu się przegapić zjazd, wjechać nie w tę, co trzeba, ulicę, pomylić kierunki. Jak się wówczas zachowuje mikrokomputer? Przez chwilę na jego wyświetlaczu coś miga, pulsuje, potem zaś pojawia się komunikat: „wyznaczam nową trasę!”. Po kolejnym błędzie: „wyznaczam nową trasę!”...
22/2019 (1245) 2019-05-29
Stojąc na schodach przed kościołem w dniu Pierwszej Komunii Świętej swojej córki Poli, uświadomiła sobie, że dokładnie dziesięć lat temu dowiedziała się, iż najlepsze, co może zrobić dla swojego nienarodzonego dziecka, to je zabić. - Takie słowa bolą przez całe życie i żadna matka nigdy nie powinna ich usłyszeć. A aborcja jest niczym, jak wynajęciem płatnego zabójcy - mówi stanowczo Katarzyna Więsak, mama Poli, Hani i Stasia.

„Dokładnie dziesięć lat temu, 18 maja 2009 r., prof. Szaflik z Łodzi robił mi USG i potwierdził wady płodu z USG połówkowego oraz zobaczył nowe. Diagnoza brzmiała - wodogłowie, nieprawidłowy rozwój struktur mózgowych, brak ciągłości kręgosłupa (3cm), brak ruchu kończyn dolnych, nieprawidłowy obraz nerek. Sugerowano mi aborcję. Sugerowano, że płód jest tak bardzo uszkodzony, że najlepsze, co można dla niego zrobić, to nie pozwolić mu na kalekie i tragiczne życie w cierpieniu i udręce” - napisała na swoim facebookowym profilu Kasia. Tekst opatrzyła rodzinnym zdjęciem z Pierwszej Komunii Świętej, na którym jest ona, jej mąż Łukasz oraz ich dzieci: Pola, Hania i Staś, dodając: „Oto nasza rodzina, bez aborcji, dziesięć lat później, o tej samej porze co pamiętne USG w Łodzi. Z młodszym rodzeństwem. Z trójką wspaniałych dzieci. STOP ABORCJI!!! Pola jest naszym CUDEM, naszym profesorem miłości. To dla niej przenosimy góry, to dla niej leczymy się z naszych wad. Dzięki miłości do niej mamy znacznie więcej wzlotów niż upadków. To nasz - rodziców - obowiązek, by o tym świadczyć. Wiecie, czym jest prawdziwa miłość i wiara? My wiemy. Dzięki niej”.
21/2019 (1244) 2019-05-22
Macierzyństwo to mnóstwo miłości, radości, szczęścia. Ale nie tylko… Rachunek „zysków i strat” rozkłada się różnie. Co robić, by był na plus?

Pojawienie się dzieci na świecie to coś nieodwracalnego. Odpowiedzialność za nie spoczywa na rodzicu do końca. Każdy etap rodzicielstwa, a macierzyństwa szczególnie, przynosi nowe wyzwania. Małe dzieci - mały problem, duże dzieci - duży problem. Choć nie każdy zgadza się z tym porzekadłem, jedno jest pewne: wychowywanie potomstwa nie jest usłane różami. Wiedzą o tym psycholodzy i doradcy rodzinni, do których coraz częściej zgłaszają się rodzice, by szukać wsparcia. Świat pędzi, dookoła piętrzą się wyzwania codzienności i - niestety - także sfera macierzyństwa została wpisana w kategorię „mieć” a nie „być”. Pojawiła się matka supermenka, która uśmiechała się z okładek czasopism w ubraniach z najnowszej kolekcji, reklamowała super wózek dla dzieci czy podpowiadała, którą suszarkę do ubrań koniecznie trzeba wybrać. Każda uśmiechnięta, wypoczęta… I wielu mamom wydawało się, że właśnie takie powinny być. Efekt? Brak wiary we własne umiejętności w sferze rodzicielstwa.
21/2019 (1244) 2019-05-22
„Kupuj POLSKIE”, „Wybierając POLSKIE produkty, wspierasz POLSKICH przedsiębiorców!”. - Celem promowanej przez nas akcji Patriotyzm Gospodarczy jest budzenie świadomości wspólnoty społecznej - mówi Bogdan Hałucha z organizacji Nasz Świadomy Rozwój.

Inicjatywa - jak tłumaczy - wyszła od środowisk patriotycznych i katolickich działających w Siedlcach. Myśl o wspieraniu rodzimych produktów i producentów to efekt współdziałania wielu organizacji, m.in.: Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Internowanych i Represjonowanych, Młodzieży Wszechpolskiej, Naszego Świadomego Rozwoju, ugrupowania Ruch Narodowy, Federacji dla Rzeczypospolitej czy Stowarzyszenia Patriotyczne Siedlce. - Naszym zadaniem jest pomoc ludziom w budzeniu świadomości wspólnoty społecznej. A współtworzenie społeczeństwa, o czym dobrze wiemy, obejmuje wiele płaszczyzn, m.in. patriotyzm gospodarczy - tłumaczy B. Hałucha. - Innymi słowy: wspierając siebie i swoich, pomagamy sobie wzajemnie. Wybierając polskie towary, przyczyniamy się do poprawy kondycji gospodarki. Ten mały gest w rzeczywistości ma wielkie znaczenie także dla nas - przekonuje.
20/2019 (1243) 2019-05-15
Szlak św. Jakuba, który właśnie przeszedł trzeci raz mimo amputacji nogi, przypomina jego życie: wędrówkę pełną niespodziewanych spotkań, niezwykłych ludzi, ale też smutku, cierpienia, ale nade wszystko - nadziei.

Grzegorz Polakiewicz, choć wygląda dość niepozornie, emanuje ciepłem i spokojem. Jak przyznaje, teraz dochodzi do siebie po powrocie z Camino, gdzie doszedł o własnych siłach po raz trzeci. - To coś najpiękniejszego, co mi się w życiu przytrafiło - przyznaje, dodając, że właśnie ta przygoda sprawiła, iż zechciał się nią podzielić. Przy okazji również innymi wydarzeniami ze swojego życia, które - choć dość krótkie - obfitowało w wiele zdarzeń. Nie miał łatwego życia. Nie pomagała świadomość, że ojciec próbował powiesić jego i jego mamę. Potem pojawiły się problemy zdrowotne, z czasem coraz poważniejsze, w efekcie czego musiał przejść amputację nogi. Kiedy pojawiła się szansa na protezę i normalne funkcjonowanie, płomień nadziei zgasł dość szybko, bo okazało się, że proteza powoduje otwieranie się rany w nodze. Mimo usilnych prób wielu specjalistów i życzliwych ludzi nie udało się. Jednak zawsze, kiedy pojawiały się schody, Grzesiek nie poddawał się, tylko mozolnie je pokonywał, nie tracąc przy tym wiary.
20/2019 (1243) 2019-05-15
Alkoholiczka z torebką o równowartości średniej krajowej? Dobre sobie. Tymczasem… to właśnie ja! Do niedawna. Początki mojego życia w trzeźwości przypominały otwartą ranę: bolało bez szans na znieczulenie. Na szczęście po trzech latach abstynencji bardziej rozumiem i - co ważne - zaczynam lubić siebie. Mam na imię Anna. Jestem alkoholiczką!

Odkąd pamiętam, byłam typem „chłopczycy”. Ojciec chciał syna, a urodziłam się ja. Byłam zakompleksiona: gruba, z młodzieńczym trądzikiem. Jako nastolatka szybko jednak zorientowałam się, że chłopcy bujają się w laskach, ale na kumpele wybierają dziewczyny podobne do mnie: towarzyskie, a przy tym znające się na grubiańskich żartach. Dzielnie dotrzymywałam im kroku w pubach i na meczach. Na szczęście nauka nie sprawiała mi problemu, więc po maturze poszłam na ekonomię. Pięć lat melanżu - piękny czas… Później była praca. Miałam „łeb” do słupków, więc szybko awansowałam, stając się szefem jednego z działów w firmie ubezpieczeniowej. Żeby złapać klienta, trzeba było go wcześniej odpowiednio urobić, stąd zakrapiane kolacje i wyjazdy integracyjne. Pół butelki wina dziennie szybko stało się normą, a w weekendy lała się wódka. „Nie ma to jak czysta” - komentowałyśmy z koleżanką.
19/2019 (1242) 2019-05-08
Antyklerykalizm znów staje się modny. Przybiera różne formy: raz jest agresywny, toporny, innym razem podstępny i inteligentny. Jak to bywa od lat w naszej polskiej rzeczywistości, próbuje się go wprzęgać w kampanie wyborcze.

Z ubiegłoroczną premierą filmu „Kler” wiele środowisk wiązało ogromne nadzieje. Liczono, że sukces kasowy przełoży się na zmianę społecznych nastrojów. Ciężkie oskarżenia miotane przez Smarzowskiego miały wzbudzić falę, która pośrednio pozwoli „totalnej opozycji” odwrócić niekorzystne sondażowe trendy. Nieprzypadkowo tuż przed wyborami do PE zaplanowano premierę innego filmu, realizowanego przez Tomasza Sekielskiego (związanego z „zaprzyjaźnioną” z opozycją stacją TV) pt. „Tylko nie mów nikomu”, zapowiadanego już od jesieni jako absolutna sensacja. Udzielając głosu ofiarom pedofilii, ma on rzekomo wstrząsnąć opinią publiczną i sprawić radykalną zmianę preferencji Polaków. Skoro przed laty numer z panią Sawicką (roniącą łzy na wizji, nieszczęsną ofiarą agenta Tomka) wypalił, dlaczego tym razem miałoby się nie udać? Wiadomo, twardzieli poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale jak (kampanie wyborcze) kończą.
19/2019 (1242) 2019-05-08
Bieganie o 6.00 rano mimo początku pracy o 6.30, pobudka w nienagannym stylu czy wieczorna romantyczna kolacja w pięknej scenerii co wieczór… Naprawdę tak wygląda życie każdego z nas?

W sieci tak. W rzeczywistości już nie. Wiele osób uważa się za gorszych, bo koleżanka, kolega mają lepsze życie, ciekawe podróże, atrakcyjną pracę i nietuzinkowe hobby. Tylko czy na pewno ich życie takie jest? Całkiem niedawno każdy z nas mógł w telewizji obejrzeć filmik reklamowy, który pokazywał życie kilku osób z dwóch perspektyw: w rzeczywistości i w sieci. I tak młody mężczyzna jest zbyt zmęczony lub po prostu nie lubi biegać, ale we wczesnych godzinach porannych jedzie samochodem poza miasto, żeby pstryknąć sobie zdjęcie z joggingu i- siedząc na masce auta - zamieścić je w internecie. W oczach innych jawi się jako wysportowany, zdyscyplinowany, pełen pasji. Młoda dziewczyna budzi się rano, szybko robi makijaż, wraca do łóżka, po czym robi sobie zdjęcie w pościeli, by podzielić się z całym światem, jaka piękna jest po przebudzeniu. Koleżanki zazdroszczą jej, bo one tak rano nie wyglądają… Smutne? Owszem.
18/2019 (1241) 2019-05-01
Zwątpienie to częsty gość ludzkiego serca. Jego nieodłącznymi towarzyszami stają się lęk, obojętność, obawa przed porażką. Są ludzie, którzy podejmują walkę tylko wtedy, gdy mają pewność wygranej. Inni w ogóle do niej nie przystępują, biorąc w życiu wszystko, jak leci.

Wydaje się, że „filozofia białej flagi” zaczyna dziś dominować nie tylko na poziomie struktur politycznych, przemian społecznych (sprytnie przemyca ją do naszych umysłów inżynieria społeczna), ale w codziennych, zwyczajnych relacjach. Przy mnogości gotowców, ekspansji systemu klienckiego (dysponujesz określonym zasobem gotówki - kupujesz - masz) wielu ludzi przestało walczyć (z wyjątkiem tego, co niesie komfort, przyjemność) o cokolwiek: miłość, wierność, zasady. Nie walczą o świętość, ponieważ wydaje się zanadto abstrakcyjna. Podobnie jest z grzechem. Skoro wszystko staje się relatywne, zmienne, moralność zaś - na co zwrócił uwagę papież senior Benedykt XVI w swoim niedawno opublikowanym, znakomitym eseju - „może być określona wyłącznie przez cele ludzkiego działania” i nie ma nic absolutnie dobrego, jak też absolutnie złego - nie warto rozpoczynać bitwy. Bo i po co?