Opinie
26/2019 (1249) 2019-06-26
W radosnej atmosferze uwielbienia blasku chwały Boga przebiegały koncerty i spotkania uwielbieniowy organizowane w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, 20 czerwca, w wielu miejscowościach naszego regionu.

Siedlczanie już po raz trzeci wzięli udział w tym radosnym wydarzeniu. Koncert na miejskim lodowisku poprowadził warszawski zespół Na Nowo na czele z Marcinem Obstą, przy akompaniamencie kwartetu smyczkowego. Zespół zagrał zarówno swoje autorskie piosenki, jak i znane pieśni uwielbieniowe w oryginalnych, żywiołowych aranżacjach. W tym roku koncert uwielbieniowy „Siedlce dla Jezusa” został połączony z inicjatywą „Mój Tata, mój bohater”, która od wielu lat odbywa się z okazji Dnia Ojca.
25/2019 (1248) 2019-06-19
Są mecze, które oprócz typowych, elektryzujących zmagań sportowych, mają wpisaną wartość dodaną. Wyrasta ona z poczucia dumy narodowej, honoru, głęboko ukrytego pragnienia „odwdzięczenia się” za lata poniżenia, wojen, zaborów, komuny. Do tej kategorii wydarzeń bez wątpienia można zaliczyć rywalizację z Rosją i Niemcami. Ale nie tylko.

Rzecz nie w nacjonalizmie, ksenofobii, nie ma tu też jakiejś osobistej zawziętości, wrogości (na co dzień zawodniczy często grają w tych samych klubach, przyjaźnią się, kibicujemy Bayernowi Monachium z Robertem Lewandowskicm), złości - po prostu tak jest i już. Choć wielu z nas tego wprost nie powie, cieszy się, gdy uda się „dokopać ruskim”, rozbić w pył germański „ordnung”. Tak po prostu. Bardziej traktując wydarzenie jako symbol niż obfitującą w konsekwencje społeczne wiktorię. Mamy w tej materii bogatą tradycję. Wymiar polityczny sportowych celebracji zmagań reprezentantów Polski z zawodnikami Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich - ku bezbrzeżnemu przerażeniu sekretarzy partyjnych bojących się narazić Wielkiemu Bratu - istniał od zawsze. Po dziś dzień krąży anegdota na temat depeszy gratulacyjnej, jaką ponoć miał otrzymać towarzysz Gierek od towarzysza Breżniewa po klęsce sowietów w którymś z siatkarskich meczy z naszą reprezentacją: „Gratulacje. Stop. Gaz. Stop. Ropa. Stop”.
25/2019 (1248) 2019-06-19
Bez pomocy wolontariuszy osoby na wózkach nie mogłyby pozwolić sobie na chodzenie po górach. Gdyby nie niepełnosprawni młodzi i zdrowi może nigdy nie odkryliby znaczenia bezinteresownej przyjaźni. - Stowarzyszenie to ludzie. A w życiu najważniejsze jest, aby mieć serce - przyznają zgodnie szefowie KSN.

Środa. Samo południe. Z nieba leje się żar. Jestem umówiona z Dariuszem Samborskim - dla przyjaciół, tj. członków Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Diecezji Siedleckiej oraz wolontariuszy, po prostu: Darkiem. - Bo u nas - jak zastrzeże później w rozmowie - nie ma „pan” czy „pani”. W KSN wszyscy jesteśmy równi i każdy czuje się tu jak w domu. Spotykamy się w nowej siedzibie KSN przy ul. Żytniej 17/19 w Siedlcach - na „tyłach” Domu Studenckiego nr 5. Przestronne i jasne wnętrze robi wrażenie. Wzrok przyciągają m.in. prace wykonane podczas zajęć plastycznych oraz liczne zdjęcia - swoista kronika wieloletniej działalności stowarzyszenia. Ile to już lat? - dopytuję. - W 2017 r. świętowaliśmy 20 rocznicę działalności - wyjaśnia Darek z zastrzeżeniem, że liczbę członków i wolontariuszy, którzy w ciągu tych dwóch dekad przewinęli się przez KSN, trzeba by liczyć w grubych setkach.
24/2019 (1247) 2019-06-12
W „Dzienniczku” znajdują się zdumiewające słowa, które św. siostra Faustyny usłyszała podczas modlitwy z ust Pan Jezusa: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje”. Czy fanatycznym pragnieniem, by tę iskrę zdusić, można tłumaczyć wydarzenia, z jakimi mamy do czynienia w minionych tygodniach w Polsce?

„W społeczeństwie, w którym jest szacunek dla każdego, nie może być przyzwolenia na obrażanie Boga i ludzi wierzących. Jeśli tak ma wyglądać tolerancja, to przemówienia o tolerancji w takim kontekście nie mają wartości” - napisał w komunikacie ks. Paweł Rytel- Andrianik, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. Oświadczenie, złożone w imieniu polskich biskupów, było odpowiedzią na parodię celebracji Mszy św., do której doszło podczas Parady Równości w Warszawie 8 czerwca br. Jak podkreślono w dokumencie, wydarzenie wpisuje się w cały szereg incydentów, jakie miały miejsce w minionych tygodniach, w których dochodziło do obrażania Boga i ludzi wierzących, naśmiewania się z prawd wiary, naigrawania z symboli oraz praktyk religijnych. Dodać należy: zawsze chodzi o Kościół katolicki - agresja omija inne wyznania, religie. I zawsze inspiratorem działań są środowiska związane z LGBTQ, skrajną lewicą - niestety, jawnie bądź skrycie popierane przez polskie partie opozycyjne.
24/2019 (1247) 2019-06-12
Męczą cię codzienne dojazdy do szkoły? Cenisz sobie wychowanie w duchu chrześcijańskich i patriotycznych wartości? Najcenniejsze rekomendacje Bursie św. Stanisława Kostki dla Młodzieży Męskiej Szkół Ponadpodstawowych w Siedlcach wystawiają sami wychowankowie. „Bursa to nasz drugi dom!” - przyznają zgodnie.

„Chłopcy, a wy dokąd?” - pyta ksiądz wychowanków wpisujących się do „zeszytu wyjść” przy okienku recepcji. „Do sklepu, księże dyrektorze, ale na 17.00 wrócimy” - zapewniają. Do czasu obowiązkowej nauki zostało 20 minut. Przy furcie dyżuruje - uśmiechnięta jak zawsze - pani Ania. Czwartkowe popołudnie w siedleckiej bursie to dzień jak co dzień. Tegoroczni maturzyści mają już wolne. W budynku trwają prace remontowe służące m.in. adaptacji nowych pomieszczeń na pokoje. - Od września będziemy mogli przyjąć 75 wychowanków - wyjaśnia ks. Mariusz Świder. Przyznaje, iż jako dyrektor placówki czuje satysfakcję, że wszyscy dotychczasowi „bursanci”, którzy będą kontynuować naukę w Siedlcach, złożyli podania o przyjęcie na nowy rok i - co ciekawe - w tych samych pokojach i z tymi samymi sublokatorami. - Dla nas, jako kadry, to najlepsza reklama potwierdzająca zasadność istnienia tego miejsca i naszej pracy - podkreśla.
23/2019 (1246) 2019-06-05
Pierwsza wizyta Jana Pawła II w Polsce, która miała miejsce w 1979 r., rozbudziła w narodzie wiarę i dała nadzieję. 20 lat później Papież Polak także Siedlce zaszczycił swą obecnością. Choć czasy były już zupełnie inne, radość wiernych z obecności papieża wśród nich - taka sama.

Władze komunistyczne długo nie chciały zgodzić się na wizytę Jana Pawła II w ojczyźnie. Doskonale wiedziały, jakie konsekwencje mogą z tego wyniknąć. Dlatego też nie wyraziły zgody na pierwszą proponowaną datę, czyli 13 maja 1979 r., bo tego dnia przypadała 900 rocznica śmierci Stanisława Szczepanowskiego - męczennika, biskupa krakowskiego. Jednak wizyta doszła do skutku i 2 czerwca 1979 r. papież wylądował w Warszawie. W tamtej pamiętnej pielgrzymce, podczas której padły powtarzane do dziś słowa „I wołam, ja, syn polskiej ziemi (…): Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”, udział wzięło 10 mln wiernych. Tylko jej przedostatniego dnia na krakowskich błoniach stawiło się 2 mln wiernych. I choć musiało minąć 20 lat, by diecezja siedlecka mogła gościć Jana Pawła II w swoich progach, liczba wiernych, którzy uczestniczyli w tym spotkaniu, była równie imponująca.
23/2019 (1246) 2019-06-05
To z nich padały ważne słowa pokrzepienia i pouczenia. Dlatego były czymś więcej niż tłem czy dekoracją. Ołtarze papieskie stały się miejscem, w którym niebo spotykało się z ziemią. Tak też było 10 czerwca 1999 r. na siedleckich błoniach.

W czasie ośmiu pielgrzymek Jana Pawła II do Polski powstało prawie 90 ołtarzy. Za każdym razem ludzie, którym powierzano dzieło ich zaprojektowania i zrealizowania, stawali przed niezwykle poważnym zadaniem: przygotowania nie tylko stołu Pańskiego, ale też miejsca będącego wyrazistym uosobieniem ludzkich myśli i modlitw, konstrukcją i symbolem, ale też utożsamiającego historyczny kontekst chwili. Każdy wzniesiony w ciągu ćwierćwiecza ołtarz to osobna historia. A te wszystkie bale drewna, deski, zwoje płótna i metalowe pręty już w dniach montowania stawały się na swój sposób znakiem konstruowania ludzkiej wspólnoty. Nie inaczej było w Siedlcach. Najpierw jesienią 1998 r. ogłoszono konkurs na projekt papieskiego ołtarza. Odpowiedziało na niego kilkunastu artystów. Komisja pod przewodnictwem ówczesnego biskupa siedleckiego Jana Wiktora Nowaka wnikliwie rozważyła wszystkie koncepcje. Ostatecznie wybrano projekt plastyka z Białej Podlaskiej Jacka Spisackiego.
22/2019 (1245) 2019-05-29
Pan Bóg jest w swoim Kościele. Nie ma co do tego wątpliwości. Ileż razy w dziejach Kościół „wypadał z trasy”, wchodził w koszmarne turbulencje? Ludzie od zawsze chcieli „nawigować” po swojemu. Wydawało się, że za chwilę rozpęta się kolejny potop, który „zresetuje” historię, że czara Bożego gniewu przelewa się. A jednak zawsze dostawaliśmy kolejną szansę.

Aby dziś trafić do celu, niepotrzebne są papierowe mapy, nie trzeba też pytać o drogę przypadkowo spotkanych na ulicy ludzi (och, jak faceci tego nie lubią! - wiadomo, męska duma). Wystarczy włączyć nawigację samochodową lub mapę w smartfonie, wpisać cel i …ruszyć przed siebie! Generalnie systemy są dziś bezbłędne, zdecydowanie przewyższające te sprzed lat poziomem technologicznym (znane są przypadki, gdy słodki głos płynący z urządzenia sugerował jazdę po schodach lub skręt wprost do jeziora), niejednokrotnie na bieżąco aktualizując warunki drogowe, sugerując objazdy itp. Wybór zawsze jednak należy do kierowcy (rzecz jasna, niekorzystanie z takiego prowadzenia nie może być jednak równoznaczne z wyłączeniem rozumu). Cóż, niejednokrotnie też zdarzy mu się przegapić zjazd, wjechać nie w tę, co trzeba, ulicę, pomylić kierunki. Jak się wówczas zachowuje mikrokomputer? Przez chwilę na jego wyświetlaczu coś miga, pulsuje, potem zaś pojawia się komunikat: „wyznaczam nową trasę!”. Po kolejnym błędzie: „wyznaczam nową trasę!”...
22/2019 (1245) 2019-05-29
Stojąc na schodach przed kościołem w dniu Pierwszej Komunii Świętej swojej córki Poli, uświadomiła sobie, że dokładnie dziesięć lat temu dowiedziała się, iż najlepsze, co może zrobić dla swojego nienarodzonego dziecka, to je zabić. - Takie słowa bolą przez całe życie i żadna matka nigdy nie powinna ich usłyszeć. A aborcja jest niczym, jak wynajęciem płatnego zabójcy - mówi stanowczo Katarzyna Więsak, mama Poli, Hani i Stasia.

„Dokładnie dziesięć lat temu, 18 maja 2009 r., prof. Szaflik z Łodzi robił mi USG i potwierdził wady płodu z USG połówkowego oraz zobaczył nowe. Diagnoza brzmiała - wodogłowie, nieprawidłowy rozwój struktur mózgowych, brak ciągłości kręgosłupa (3cm), brak ruchu kończyn dolnych, nieprawidłowy obraz nerek. Sugerowano mi aborcję. Sugerowano, że płód jest tak bardzo uszkodzony, że najlepsze, co można dla niego zrobić, to nie pozwolić mu na kalekie i tragiczne życie w cierpieniu i udręce” - napisała na swoim facebookowym profilu Kasia. Tekst opatrzyła rodzinnym zdjęciem z Pierwszej Komunii Świętej, na którym jest ona, jej mąż Łukasz oraz ich dzieci: Pola, Hania i Staś, dodając: „Oto nasza rodzina, bez aborcji, dziesięć lat później, o tej samej porze co pamiętne USG w Łodzi. Z młodszym rodzeństwem. Z trójką wspaniałych dzieci. STOP ABORCJI!!! Pola jest naszym CUDEM, naszym profesorem miłości. To dla niej przenosimy góry, to dla niej leczymy się z naszych wad. Dzięki miłości do niej mamy znacznie więcej wzlotów niż upadków. To nasz - rodziców - obowiązek, by o tym świadczyć. Wiecie, czym jest prawdziwa miłość i wiara? My wiemy. Dzięki niej”.
21/2019 (1244) 2019-05-22
Macierzyństwo to mnóstwo miłości, radości, szczęścia. Ale nie tylko… Rachunek „zysków i strat” rozkłada się różnie. Co robić, by był na plus?

Pojawienie się dzieci na świecie to coś nieodwracalnego. Odpowiedzialność za nie spoczywa na rodzicu do końca. Każdy etap rodzicielstwa, a macierzyństwa szczególnie, przynosi nowe wyzwania. Małe dzieci - mały problem, duże dzieci - duży problem. Choć nie każdy zgadza się z tym porzekadłem, jedno jest pewne: wychowywanie potomstwa nie jest usłane różami. Wiedzą o tym psycholodzy i doradcy rodzinni, do których coraz częściej zgłaszają się rodzice, by szukać wsparcia. Świat pędzi, dookoła piętrzą się wyzwania codzienności i - niestety - także sfera macierzyństwa została wpisana w kategorię „mieć” a nie „być”. Pojawiła się matka supermenka, która uśmiechała się z okładek czasopism w ubraniach z najnowszej kolekcji, reklamowała super wózek dla dzieci czy podpowiadała, którą suszarkę do ubrań koniecznie trzeba wybrać. Każda uśmiechnięta, wypoczęta… I wielu mamom wydawało się, że właśnie takie powinny być. Efekt? Brak wiary we własne umiejętności w sferze rodzicielstwa.