Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Dyrygowanie morzem

Pogoda tego lata nas nie rozpieszcza. Z nawałnic i fal zimna rzuca w objęcia gwałtownej spiekoty. Brak tej równowagi w temperaturze i opadach sprawia, że nie do końca odczuwamy przyjemność kanikułowych dni.

Wypada tylko współczuć synoptykom i wszelkiej maści pogodynkom, którzy dwoją się i troją, a i tak nie mogą usatysfakcjonować nas prognozą pogody na okres dłuższy niż 12 godzin. Jednakże nie tylko sytuacja pogodowa ma ten walor falowania morskiego. Również i polityczna scena Polski nie zamarła na czas wakacyjnego odpoczynku.

Z niemałym niepokojem jechałem w tym roku nad morze. Bałem się, że z morskiej fali wyłoni się łysiejąca czaszka posła Budki, a z nadmorskiej wydmy w uśmiechu szczerzyć się będzie do mnie Grzegorz Schetyna. Choć może i to jest lepsze od spotkania z posłanką Gajewską, która rozstawszy się (podobno) z mężem, może urządzać sobie polowania na kolejnego jelenia. A skoro polski Sąd Najwyższy uznał, że pani Sawicka, przyjmując łapówkę, nie popełniła przestępstwa korupcji, to kto da mi gwarancję, że obronię się przed natarczywością posłanki Gajewskiej. W tym stanie rzeczy aż strach nie tylko wyjść na ulicę, ale nawet otworzyć mikrofalówkę. Ale nie tylko opozycja stara się zabawić Polaków w czasie wakacyjnej nudy.

 

Przekąski i zakąski

O partii rządzącej napiszę jednak później. Teraz chciałbym wspomnieć o nagłym wypłynięciu na fale medialne młodych działaczy, którzy ujęli się za gnębionymi przez rządzących sędziami Sądu Najwyższego i innymi członkami „nadzwyczajnej kasty”. W wielu publikacjach opisywani byli oni jako bezpartyjni obrońcy demokracji. Cóż, przynajmniej w jednym przypadku oficjalnie wykazano powiązania z zagranicznymi ośrodkami, a zatem działanie w ich interesie. Ale nie tylko ta jedna fundacja ma swoje konotacje polityczne. Inny działacz, który swoim facebookowym profilem miał skrzykiwać młodych do obrony wolności tak zagrożonej, że aż Hanna Gronkiewicz-Waltz musiała wspominać o tym w przemówieniu w rocznicę powstania, okazał się wieloletnim członkiem zarządu skrajnie lewicowego ugrupowania Zieloni. Podobnie z innymi. Nieodparte jest więc wrażenie, iż mamy do czynienia z nową odsłoną pewnego baru z Krakowskiego Przedmieścia w czasie obrony krzyża przed Pałacem Prezydenckim, gdy w czasie wakacji znudzona brakiem zajęcia młodzież, i nie tylko, gromadziła się na darmową wyżerkę i picie, by potem w ramach zapłaty atakować modlących się pod krzyżem. Historia więc zatacza koło i nic nowego pod słońcem się nie trafia. Chyba tylko jedno. Mocodawcy owych „młodych” mają zagwozdkę, na którą partię dzisiaj postawić. Najlepszy byłby Kukiz’15, ale ten do współpracy się jakoś nie garnie. Natomiast podrygi PO na Woodstocku raczej śmieszą niż przyciągają. Podobnie i Nowoczesna ze swoją Maderą trudno znajdzie dojście do młodego pokolenia. Więc na razie idą w bezpartyjność, co samo w sobie jest bzdurą i fikcją. Ciekawe, jak długo będą to ciągnąć. Zapowiedź wystąpienia jak najbardziej „bezpartyjnych” artystów, którzy wcześniej znajdowali się w komitetach poparcia Bronisława (przez niektórych z nich nazywanego Władysławem), jest gwarancją ich całkowitego odpartyjnienia. Fajnie i głupio.

 

Za swoje trzeba płacić

Po rządowej stronie pojawiła się koncepcja wystawienia rachunku Niemcom za polskie straty z czasów II wojny światowej. Suma jest niemała, bo liczona w bilionach dolarów. Szał po stronie opozycji, wyrażony w ponowieniu hasła o wyprowadzaniu Polski z UE, wydaje się delikatnie przesadzony. W końcu Polska nic nie otrzymała za straszliwe doświadczenia czasów pożogi wojennej. Wspomina się wszakże o jakiejś formie politycznego manifestu odnośnie NRD, ale – jak się okazuje – nie ma on mocy wiążącej w skali międzynarodowej z dwóch powodów: niezgłoszenia tego do ONZ oraz nieistnienia już owego komunistycznego państwa. Panowie z PO podnoszą sprawę granicy zachodniej, jednak zapominają, że było to już ustalone w naszych traktatach z RFN. I chociaż owe traktaty wygasły (25 lat), to jednak można się na nie powoływać, zwłaszcza że dzisiaj nie mamy do czynienia z państwem o nazwie Niemcy, ale z państwem o nazwie RFN (BRD), czyli z tym samym, z którym podpisywaliśmy owe traktaty. Co prawda kanclerz Merkel wywodzi się z dawnego DDR i miała swoją przygodę z organizacjami komunistycznymi, ale dzisiaj nie jest obywatelką Niemiec wschodnich. To nic też, że jest już ponad 70 lat po wojnie. Wszak Grecja w XXI w. wystawiła rachunek hitlerowskim Niemcom. Można więc dochodzić swego. I gra nie toczy się o pieniądze, ale o coś więcej – o odpowiedzialność za własne poczynania.

 

Magnetyczny ruch

A swoją drogą, ciekawym jest to, że PO uznaje wystąpienie przeciwko Niemcom za próbę wyprowadzania nas z UE. Ponoć w niej każdy kraj znaczy tak samo, niezależnie od potencjału ekonomicznego i ludnościowego. Widać jednak, że co innego słowa, a co innego rzeczywistość. Należałoby uznać, że jedynym sposobem pozostania Polski w strukturach unijnych jest wierne warowanie przy niemieckiej nodze. Zresztą, to już wcześniej, w czasie pewnego wykładu, powiedział w Berlinie ówczesny minister spraw zagranicznych Polski. Ten sam, co teraz jest gwiazdą nagrywanych rozmów w jakiejś restauracji. Warto jednak zastanowić się, kto i jakie wynagrodzenie otrzyma za dzisiejsze podrygi. Nasze państwo raczej nic.

Ks. Jacek Świątek