Diecezja
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Gry z zasadami

Do osadzonych w Zakładzie Karnym w Siedlcach przybyła grupa wolontariuszy ze Światowych Dni Młodzieży. Przez dwie godziny młodzi grali z więźniami w gry planszowe.Spotkanie rozpoczęło się w kaplicy więziennej od wspólnego śpiewu kolęd, podczas którego na gitarze przygrywał jeden z osadzonych.

W krótkim wprowadzeniu ks. Mateusz Czubak, kapelan ZK, mówił o idei tego spotkania. - Spotkaliśmy się, aby wspólnie się radować z narodzenia Pana Jezusa. On jest Emmanuelem, Bogiem z nami i dla nas. A kiedy mamy w sercu Jezusa, to nie ma barier pomiędzy nami. I nawet w więzieniu można doświadczyć wspólnoty braci i sióstr, wspólnoty Kościoła - podkreślił.

Następnie więźniowie i wolontariusze przeszli do świetlicy, gdzie podzielili się na zespoły i grali w gry, jakie przynieśli ze sobą młodzi. Były to m.in.: Dixit, Dobble, Farmer, Jenga. Wymagają one koncentracji, szybkości, spostrzegawczości i refleksu. Zespoły kolejno wymieniały się między sobą grami. Uczestnikami tych gier spośród osadzonych były osoby w różnym wieku, nie tylko młodzi, ale ich zaangażowanie było pełne radosnej zabawy.

…i świadectwo

Wolontariusze, zapytani o wrażenia po spotkaniu, powiedzieli m.in.:

– Przyszliśmy tutaj, by w jakimś sensie przedłużyć doświadczenia spotkań ŚDM. Papież Franciszek zachęcał nas, aby wstać z kanapy i iść do różnych środowisk, by dzielić się wiarą. Podczas tych gier mieliśmy też okazję rozmawiać z więźniami, było dużo śmiechu i żartów. Nie czuło się żadnego napięcia, ale też zdajemy sobie sprawę, że była to wybrana grupa osób.

– Moje wrażenia są bardzo pozytywne. Zobaczyłam, że przebywają tutaj normalni, nieoderwani od rzeczywistości ludzie, z którymi bardzo dobrze się rozmawia. Współczuję im – my stąd wyjdziemy, a oni zostaną. Może kiedy są w grupie, jest w nich radość, ale na pewno nie cały czas. Wiem, oczywiście, że nie są tu bez powodu, ale chcę pomagać wszystkim. Po prostu lubię pomagać.

– Gdy koleżanka zaproponowała mi pójście do Zakładu Karnego na gry planszowe, zawahałam się, czy w ogóle chcę brać w tym udział. Zdecydowałam się dopiero po tygodniu, kiedy moja mama powiedziała: „jednym z uczynków miłosiernych jest więźniów pocieszać”. Miałam obawy, mimo że kilka osób z mojej rodziny było pracownikami więzienia. Teraz stwierdzam, że potrzebne są osadzonym takie spotkania. Mogli się przed nami swobodnie wygadać, podzielić. Jeden opowiadał o swoich planach, co dobrego zrobi, jak stąd wyjdzie.

– Zaskoczyło mnie to, że oni tak szybko pojęli zasady gier, które wcale nie są takie proste. Świetnie się przy tym bawili, z poczuciem humoru. No i pierwszy raz w życiu ktoś mnie ograł…

s. Bożena Wetoszka