Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Jakby anioł dyktował

„Wejdę w labirynt serc przygnębionych, szpilkami sosny ukłutych. Rozniosę radość w każdą fałdę smutku czerwonymi kalinami, koralami jarzębin i głogu” - napisała w jednym ze swoich wierszy Czesława Teresa Demczuk, rodowita włodawianka, której utwory rozbrzmiewają podczas wielu lokalnych uroczystości.

- Mój ojciec mówił, że kiedyś będę pisać. Jego pragnienie ziściło się dopiero po wielu latach - opowiada C. Demczuk. - Tata był autorem tekstów poetyckich, lecz żaden z nich nie zachował się, nawet w pamięci. Pisał o tym, co kochał: o lasach, łąkach i koniach. Podczas pracy w gospodarstwie rolnym obserwowałam, jak rozmawiał z ptakami. Celebrował przyrodę - dodaje. Córka odziedziczyła w genach pasję tworzenia. Jak sama mówi, pisze o tym, co piękne. „Reminiscencje” i „Wiązanka miłości mojemu miastu” - to dwa teksty C. Demczuk, które pokazują jej więź z miastem rodzinnym. - W tych włodawskich balladach, jak je nazywam, zawarłam dawne historie. To, co było dla mnie, wówczas małego dziecka, ciekawe - tłumaczy.

Cytuje też jeden ze swych utworów: „Lubię twoje stare Podzamcze i Zabagonie/, kocham też moją dzielnicę – tzw. Plac Musztry/ z dębowymi beczkami pana Reczka/ i ryneczek, gdzie kowal/uderzał młotem/ kuł konie w kuźni./ Kochałam dawny huczny jarmark/ w każdy czwartek/ ze rżeniem tych koni/ i piskiem prosiąt,/ z kogutem pod pachą,/ kokoszką w koszu”. Poetka przyznaje, że miłość do rodzinnego miasta rośnie wraz z wiekiem.

C. Demczuk podkreśla, iż tkwi w niej potrzeba pisania o tym, co minęło – o każdym szczególe, który pozostał w pamięci – i o tym, co jest.

W marcu zaprezentowała album „Odgłosy pamięci Katynia”. Publikacja jest hołdem złożonym tym, którzy zginęli w Katyniu, Charkowie, Miednoje i Twerze. To także przywołanie tragicznej historii z udziałem członków rodziny pani Czesławy. Jak przyznała, rolą potomnych jest przypominanie tych, którym odebrano życie za to, że byli Polakami. – Książka powstała wyjątkowo szybko – oznajmia. – W lipcu ubiegłego roku odbyło się we Włodawie spotkanie członków naszej rodziny. W sumie przybyło 100 osób na czele z 92-letnim Mieczysławem Rusińskim. Były chwile wspomnień i refleksji, które zaowocowały tekstami poetyckimi. Powstały one w ciągu dwóch miesięcy, od grudnia 2017 do lutego 2018 r. Chciałam w ten sposób upamiętnić rodzinną historię i przekazać wiedzę najmłodszym. Album „Odgłosy pamięci Katynia” ma zachęcić do poznania bohaterów naszej małej ojczyzny pomordowanych rękami NKWD – tłumaczy autorka, opisuje losy włodawian, przygląda się ich pracy, docenia osiągnięcia, zauważając detale ukryte dla innych. – Po wystawie Jadwigi Granicy prezentującej swoje hafty napisałam tekst. Podobnie było, kiedy przyglądałam się rzeźbom Władysławy Wójcik, czy czytałam poezje Aldona Dzięcioła – mówi.

Kiedy poetka dowiedziała się, że najstarsza członkini grupy poetyckiej „Nadbużańska fraza” Zofia Iwaniuk złamała rękę, zanotowała w wierszu: „Ten odcisk na śniegu i gips na ręku,/ któż pojmie i zgłębi?/ Chyba tylko Bóg w niebie/ On wie, co Anioł Stróż zrobił. Prostował skrzydła/ i przez gapiostwo nie zdążył…”.

W wierszach znajdziemy też nawiązanie do prowadzonej przez Irenę Dul kroniki parafialnej świątyni Najświętszego Serca Jezusowego. „ Z której nieustannie czerpiemy wiarę, nadzieję i miłość”. A chórze Fletnia Pana: „Warto zderzyć się z tą skarbnicą/ głosów Boga Ojca i chóru/ czerstwe serca odświeżyć/ i nie zadawać Panu kolejnych ciosów”.

 

Modlitwa i pokora

C. Demczuk jest osobą religijną. W swoich utworach pisze o tych, którym zawdzięcza wiarę. W wierszu o kapliczce – usytuowanej przy ul. Okunińskiej, dawniej Mieszczańskiej, przy której mieszkali dziadkowie ze strony ojca i matki pani Czesławy – wspomina majówki i uczestniczące nich osoby, m.in. opiekującą się kapliczką i dbającą o ukwiecanie miejsca „wokół tronu Bożej Matki” Marię Pogonowską.

Nie mógł nie powstać tekst o kulcie św. Antoniego, który z wielkim zapałem pielęgnowała mama poetki – Helena, chodząc m.in. pieszo na nowennę do Orchówka. Wiersz powstał w Warszawie. Autorka nawiązuje w nim o uroczystościach w stolicy, w trakcie których wierni trzymają w rękach białe lilie – symbole św. Antoniego z Padwy. „W tych dużych płatkach,/ białych jak śnieg,/ szukam serca skruszonego”.

Poetka dzieli się również osobistym doświadczeniem modlitwy, poprzez którą na człowieka spływa ukojenie. Napisała wiele tekstów religijnych, np. „Matko różańca świętego”, „Zapłoną święta”, „Pokój”. Wiersze odzwierciedlają jej pogodę ducha, życzliwość, pozytywne spojrzenie na świat. – Piszę o tym, co piękne, pozytywne. Tyle jest zła na świecie, więc po co je powielać? – pyta. Sprawy ważne i te codzienne rozważa z wielką pokorą. – Staram się nie pamiętać trudnych sytuacji, a ludziom wybaczać – zapewnia.

 

Z serca

Autorka twierdzi, że kiedy pisze, ma wrażenie, iż wiersze dyktuje jej anioł. Nie potrzebuje komputera ani książek, wystarczy pusta kartka papieru i zacisze domowe. Czasem notuje w małym notesiku w czasie podróży. – Spisuję swoje myśli na skrawkach papieru, a pisać można niemal o wszystkim – zauważa C. Demczuk. – Czasem nie chciałabym użyć takiego czy innego sformułowania, lecz je zapisuję, bo tak podpowiada serce i wyznaje.

Ostatnio C. Demczuk wydała dwie publikacje: „Słowami serca” i „Wiosna w wersach”. Określa poezję jako „ciepły oddech” i „wieczną wiosnę”. Pisząc o sercach matek, napomina: „Pamiętaj o nich,/ niech z twojej głębi/ płynie liryka czysta”. Wzywa czytelnika, aby podziękował tej, która dała „korzenie życia i jest filarem nadziei i źródłem mądrości”.

Joanna Szubstarska