Komentarze
Jest nam coraz lepiej, coraz nowocześniej

Jest nam coraz lepiej, coraz nowocześniej

W szopce jednego z włoskich kościołów zabrakło św. Józefa. Zamiast niego obok Maryi jest druga kobieta. Powód?

W parafiach są dzieci osób rozwiedzionych, osób będących w separacji, homoseksualnych i samotnych czy młodych matek. Chciał więc tamtejszy idący z duchem czasu ksiądz w ten sposób pokazać, że rodzina nie jest już tylko tradycyjna. I że jej nowy typ nie może się czuć niedoceniony. Więc wyszedł jej naprzeciw. Nie udało mi się znaleźć informacji, w co się ten zamiennik Józefa ubrał. Na tęczowo czy jak? I co się teraz ze świętym opiekunem dzieje? Stoi tam gdzieś w ciemności za stajenką i czeka czy całkiem się go już pomysłodawca pozbył? W sumie to mógłby zostać. Bo się jeszcze partnerskie trójkąty przy takiej konfiguracji, czyli wyrzuceniu go, zechcą obrazić.

A swoją drogą – ciekawe, że empatyczny pionier nowej interpretacji Biblii nie wziął pod uwagę samopoczucia świętego opiekuna i Maryi. Bo skąd wie, że im na przykład taki układ pasuje? Ale co tam św. Józef. Co tam Maryja. Co tam biblijny przekaz. Co tam powaga Kościoła. Co tam, że inni księża manto za to zbiorą. Tego zatroskany postępową rzeczywistością włoski prekursor pod uwagę nie bierze. Chociaż… Może właśnie bierze.

Żeby za tzw. Europą nadążać, nasze rodzime społeczeństwo też się mocno w postępie utrwaliło. A przy okazji Bożego Narodzenia polega on na tym, że duży odsetek tzw. katolików nie widzi już potrzeby łamania się w wigilijny wieczór opłatkiem, a świętowanie przy rodzinnym stole to dla tej gromady nieszczęście i przymus. Pięknie się w tym odnajdują najprzeróżniejsze media, pokazując paskudny obraz świąt i podpowiadając, jak z tych rodzinnych spotkań bez wyrzutów się wykpić. A spece od pedagogicznej terapii przekonują, że wszystko należy podporządkować swoim potrzebom, bo nie ma nic ważniejszego niż własne samopoczucie i dobry humor.

Publikatory prześcigają się też w pokazywaniu celebrytów spędzających Boże Narodzenie (czy na pewno to jeszcze ma coś wspólnego z Bożym Narodzeniem?) w tropikach, zażywających słonecznej i wodnej kąpieli. O palmę pierwszeństwa walczą z nimi media społecznościowe, przeciwstawiając wypoczynek przedświątecznemu zamętowi i przymusowi lepienia pierogów. O Pasterce chyba dla zasady nawet nikt nie wspomina, chociaż ustawiając się frontem do klienta, wiele parafii przesunęło ją na wcześniejszą godzinę.

Eksperci rozluźnienia tych świątecznych więzi upatrują w pandemii, kiedy to ze strachu przed wirusem siedzieliśmy w domach w możliwie najmniejszych skupiskach. Skoro tacy eksperci, to niech temu zaradzą. Chyba że nie o zaradzenie tu idzie…

Wiele by można powodów dla usprawiedliwienia tego rozluźnienia świątecznych rodzinnych więzi przywołać. Zmęczenie, drożyznę, wysiłek… Ale… Krzewiciele nowej rzeczywistości nie od dziś dbają, żeby w czasie Adwentu i Wielkiego Postu zohydzić nadchodzące po nich święta. Czemu jednak tak łatwo dajemy się na to nabierać?

Anna Wolańska